niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 25

     - Pati, budź się, bo nie zdążę na trening! - Muzaj zaczął łaskotać mnie po brzuchu.
- Przestań! - gwałtownie krzyknęłam i wstałam z kanapy. 
     Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, Maciek wziął torbę na trening i wyszliśmy. Postanowił odprowadzić mnie do domu, bo stwierdził, że jakiś zboczeniec czy pedofil może mi coś zrobić. Naprawdę?
     Zaczęło lekko wiać, więc zarzuciłam sobie na głowę kaptur od kurtki. To samo kazałam zrobić chłopakowi, który posłuchał mnie dopiero po kilkunastu sekundach. Chwyciłam siatkarza za rękę i spostrzegłam, że jest ciepła. Było mi zimno, więc przyłożyłam dłoń Maćka do policzka, aby się choć troszeczkę ogrzać. 
     - Pamiętasz o domówce w czwartek? - zapytałam.
- Pewnie, że pamiętam. Nareszcie poznam twoich znajomych.
- Jakby co, to nie oczekuj, że będziesz miał o czym z nimi gadać. Chłopacy zachowują się jak dzieci. A na dziewczyny nawet nie patrz - uśmiechnęłam się pod nosem. 
- Czyżbyś była zazdrosna? - zatrzymał mnie i spojrzał w oczy.
- A ty o mnie nie jesteś? - udawałam zdziwioną.
- No wiesz, aż taka ładna to nie jesteś...
     Nic nie powiedziałam, tylko szybkim krokiem zaczęłam odchodzić od siatkarza. Zdawałam sobie sprawę z tego, że na 99,9 % powiedział to z sarkazmem, ale tak bardzo byłam ciekawa, jak się zachowa, że musiałam tak zrobić. Po chwili usłyszałam jego głoś wołający, żebym się zatrzymała. Nie spełniłam polecenia i po chwili Muzaj już przy mnie był. Zatrzymał mnie, zmusił, abym stanęła na wprost niego i głęboko spojrzała w jego brązowe oczy. On tymczasem położył ręce na moich biodrach. 
     - Przepraszam. Przecież wiesz, że dla mnie jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem - oznajmił ściszonym głosem, nieco zdyszanym. 
- Chyba muszę częściej udawać obrażoną - cicho się zaśmiałam. 
     Ujął moją twarz w swoje dłonie i powoli zaczął zbliżać usta do moich. "No dobra - pomyślałam. - Niech mu będzie." i pozwoliłam, by wpił się w moje wargi. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie coś, że nasza miłość się umocniła. Po dłuższej chwili odsunął się kawałek, chwycił za moją rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę. 
     W pewnym momencie zadzwoniła do mnie Paula mówiąc, że ma ważną i fajną wiadomość. Powiedziałam jej, że oddzwonię za kilka minut, bo jestem z Maćkiem. Oczywiście byłam ciekawa, co chce mi powiedzieć, ale byłam z Muzajem i on w tej chwili był chyba ważniejszy.
     Byliśmy już przed domem. Dałam siatkarzowi buziaka na pożegnanie i weszłam przez bramę do środka. Rozebrałam się i poszłam na górę do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon z torby, wybrałam numer do Pauli i po chwili usłyszałam jej głos. Na początku zapytała mnie, jak minął mi dzień z Muzajem, a w zasadzie pół dnia. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że znakomicie, tak jak zresztą zawsze. No a potem dowiedziałam się, że moja kochana przyjaciółka ma chłopaka. Wydawała się być bardzo uszczęśliwiona tym faktem. Nie dziwiłam się. Czasami było mi przykro, że nie mogłam się z nią spotkać, bo byłam umówiona z Maćkiem. Paula zawsze to rozumiała, a przynajmniej zachowywała się tak, jakby rozumiała. Teraz poczuje, jak to jest być zakochanym. Cieszyłam się razem z nią, w końcu byłyśmy przyjaciółkami ładnych parę lat.
     Resztę dnia spędziłam na czytaniu książki i oglądaniu przeróżnych filmików na YouTubie. Zmęczona położyłam się spać.

***
     Maciek zaproponował, abyśmy po jego popołudniowym wtorkowym treningu obejrzeli u niego jakiś film. Oczywiście zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić? Uwielbiałam spędzać z nim czas. Dogadywaliśmy się znakomicie.
     Stawiłam się u niego o dziewiętnastej. Ustaliliśmy, że ja zrobię kanapki, a chłopak wybierze film. Gdy jedzenie było gotowe, poszłam z talerzem do salonu. Maciek siedział i przeglądał sobie Facebooka na laptopie.
     - Wybrałeś film? - zapytałam, położyłam kanapki na stoliku i usiadłam obok chłopaka.
- Oczywiście, kochanie - odpowiedział i wylogował się z portalu społecznościowego.
- Jaki?
- Nie będziesz zła?
- Jaki?
- Horror.
- Maciek...
- Przy mnie nie musisz się bać - oznajmił i pocałował mnie w policzek.
- Dobrze wiesz, że nienawidzę horrorów. Następnym razem ja wybieram.
- Oczywiście.
     Postawił laptopa na stoliku i włączył produkcję. Nawet nie wiem, jaki miała tytuł. Wziął talerz z kanapkami i położył go sobie na nogach. Objął mnie lewym ramieniem. Nie byłam gotowa na horror, ale co miałam zrobić? Powoli się zaczynał...
     Co chwilę opierałam czoło na ramieniu Maćka, żeby nie patrzeć na ekran. Kątem oka widziałam, że Muzaj się ze mnie śmieje. Ale mi nie było do śmiechu. Naprawdę się bałam. Ogólnie cały czas były jakieś stwory, duchy, krew. Po prostu masakra. Nie wiedziałam, jak ludzie mogą oglądać takie rzeczy.
     Po kilkunastu minutach seansu poprosiłam Muzaja, aby na chwilę zatrzymał film. Siatkarz spełnił moją prośbę.
     - Chce mi się pić - oznajmiłam i spojrzałam na atakującego.
- Pati, przecież wiesz, gdzie jest kuchnia - uśmiechnął się do mnie.
- Ale jest ciemno - przerwałam na chwilę. - Chodź ze mną - Maciek powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- No dobrze - odparł po chwili namysłu.
     Wstaliśmy z kanapy. Od razu chwyciłam chłopaka za rękę. Pociągnęłam go i zapaliłam światło. Poszliśmy do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
     - Skoczę do pokoju po koc - oznajmił siatkarz i zniknął. Po chwili światło zgasło. Przestraszyłam się i zawołałam Maćka, jednak on się nie odzywał. Postanowiłam pójść zobaczyć, gdzie jest. Gdy wchodziłam do jego pokoju, wyskoczył przede mną w ciemnym kocu. On sobie nie zdawał sprawy z tego, jak mocno mnie przestraszył. Nie bałam się tak chyba nigdy w życiu.
     - Chory jesteś? - krzyknęłam i przecisnęłam się obok niego, aby zapalić światło.
- Oj Patiś, nie złość się - objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
- Wiesz, jak mnie przestraszyłeś? Nigdy więcej nie pozwolę, abyś wybrał jakiś film. Nigdy więcej. Ciebie może to nie rusza, ale ja mam inną wrażliwość. Jesteś idiotą, że nie rozumiesz tego, że się boję.
- Kochanie, przecież wiesz, że to tylko film - nałożył nacisk na słowo "tylko".
- No i co z tego? Wyobraźnia ludzka nie zna granic.
- Oj tam, oj tam - pomruczał, a następnie mnie delikatnie pocałował, jakby się obawiał mojej reakcji.

***
     Jakoś dotrwałam do końca horroru. Chociaż pewnie połowy nie obejrzałam, bo się bałam. Około dziesiątej Muzaj odwiózł mnie do domu swoim klubowym samochodem. Mimo wszystko uznałam ten wieczór za udany, bo spędzony z człowiekiem, którego kochałam.

=========================================================
Hej! ;) Przedstawiam Wam rozdział 25, z którego osobiście nie jestem wielce zadowolona, choć jestem ciekawa Waszej opinii w komentarzach ;) Myślę już nad końcem tego opowiadania i przypuszczam, że więcej niż 30 rozdziałów nie będzie....
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3


niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 24

     "Maciek bierze ode mnie kurtkę i wraz ze swoją wiesza na wieszaku. Wchodzimy głębiej, do salonu. Większość osób z mojej klasy już jest. Dostrzegam Pawła i podchodzę do niego, by się z nim przywitać. Daję mu całusa w policzek, a po chwili dostrzegam groźne spojrzenie siatkarza. O co mu chodzi? - pytam sama siebie. Zamieniam z kolegą kilka słów, po czym odchodzę i siadam na kanapie. Proszę Muzaja, by przyniósł mi drinka, lecz ten mnie nie słucha. I gdy wstaję, łapie mnie za rękę i ściąga na dół, powodując, że wracam do pozycji siedzącej. Teraz to ja patrzę na niego gniewnie, szarpię ręką, by ją uwolnić i mi się udaje. Idę w kierunku kuchni, oglądając się, czy przypadkiem mój chłopak nie idzie tuż za mną. Nie idzie.
     Kuchnia jest cała biała. Białe ściany, podłoga, szafki, stół, krzesła. Przy blacie dostrzegam mega przystojniaka. Podchodzę do niego, uśmiechając się. 
     - Co ci podać, maleńka? - pyta mnie, a ja czuję, że moje poliki oblewa soczyście czerwony rumieniec. Do tej pory to się zdarzało tylko na widok Maćka...
- Drinka poproszę - odpowiadam i spuszczam głowę na dół, by nie patrzeć na jego piękne turkusowe oczy. 
- Widzę, że ktoś tu się zawstydził - mówi, po czym chwyta za mój podbródek i unosi go do góry. 
     Zmusza mnie, bym na niego spojrzała. Co więcej, bym wgłębiła się w jego śliczne ślepia. Nie potrafię się już powstrzymywać. Kieruję oczy wprost na niego. I nieruchomieję. Zdecydowanie jest najprzystojniejszym facetem, jakiego do tej pory widziałam. 
     Po chwili dostrzegam, że zaczyna zbliżać twarz do mojej. Nie wiem, co mam robić. Jest cudowny. Umięśniony, przystojny, a te oczy... Delikatnie dotyka ustami moich warg. Lekko je rozchyla. A potem czuję jego język. Obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami, a następnie zsuwa je na dół, zostawiając na pośladkach. Zapominam o wszystkim. Czuję się jak w niebie. 
     Nagle słyszę trzask drzwi. Przytomnieję i zdaję sobie sprawę, że Maciek opuścił dom. Odpycham tak naprawdę nieznajomego chłopaka i wybiegam z kuchni, a następnie z budynku. Zaczynam wołać, by się zatrzymał, ale mnie nie słucha. Kumuluję całą moją siłę i udaje mi się do niego podbiec. Zatrzymuję się przed nim, aby stanął. Unoszę głowę do góry, by ujrzeć jego twarz. Zamiast tego patrzę na  łzy smutku i rozpaczy, jego oczy są zaczerwienione, cierpią, przeze mnie. 
     - Przepraszam - szepczę. - Wybacz mi, proszę - mówiąc to wiem, że najprawdopodobniej nigdy więcej mnie nie obejmie ramionami. Że nigdy więcej nie poczuję, jak to jest mieć takiego chłopaka. Ja nie płaczę. Ja ryczę. Cholernie żałuję, ale czasu nie cofnę. 
- Wracaj, bo się przeziębisz - mówi z ironią i odchodzi. Na zawsze. 
     Kucam i zaczynam głośno wyć. Co ja narobiłam? Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy. Przez jeden moment słabości straciłam całe moje szczęście. Maciek był wszystkim, co miałam. Nadal jest. Kocham go nad życie. Ale już chyba bez wzajemności...
     Wracam do mieszkania Pawła po kurtkę. Otwieram drzwi i moim oczom ukazuje się owy chłopak. Chcę szybko zabrać to, po co przyszłam, ale on mi nie pozwala. Zamyka mnie w swoim mocnym uścisku. Dłonie kładzie na pośladkach. I zaczyna całować. Najpierw w usta, ale gdy odchylam głowę i chcę się uwolnić, całuje po szyi. Walę pięściami w jego klatkę piersiową, ale to nic nie daje. Zastanawiam się, co robić i wpadam na pewien pomysł. Unoszę kolano i walę chłopaka w krocze. Zaczyna zwijać się z bólu, jednocześnie mnie uwalniając. Wybiegam z domu, trzaskając za sobą drzwiami. 
     Moje życie straciło sens. Nie widzę sensu bycia na tym świecie. Straciłam osobę, na której mi najbardziej zależało. Człowieka, który potrafił mnie uszczęśliwić. Ufał mi, a ja go zraniłam. "Muszę stąd odejść - myślę. - Nigdy więcej nikogo nie zranię."
     Wchodzę na jezdnię. Stawiam kilka kroków, po czym słyszę nadjeżdżający samochód. Nie chcę żyć. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam Maćka gdzieś tam i on mi wybaczy. Szepczę jeszcze "Kocham cię" i czuję ogromny ból przechodzący przez całe moje ciało. Upadam z nadzieją, że już nigdy nie stanę na tej ziemi..."

Usłyszałam znajomą piosenkę. Wyciągnęłam rękę po telefon. Przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha.
     - Halo? - powiedziałam nieco zaspanym głosem.
- Cześć kochanie. Obudziłem cię? - w odpowiedzi usłyszałam entuzjastyczny głos siatkarza.
- Tak trochę.
- Oj, to przepraszam. Myślałem, że już nie śpisz.
- Spoko, Maciuś. Co się stało, że dzwonisz?
- Maciuś? - powtórzył i wybuchł bardzo głośnym śmiechem. Chwilę zajęło mu opanowywanie się. - Co dzisiaj robisz?
- Oddycham.
- Rozumiem przez to, że nic. A chcesz przyjść na trening? Będzie Ola. Posiedzicie sobie, pogadacie, pooglądacie swoich seksownych facetów. Co ty na to?
- Hmmm... Z Olą bardzo chętnie sobie pogadam, ale patrzeć na was? Szkoda czasu - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak, rozśmieszył mnie suchar, którego przed chwilą powiedziałam.
- Nie to nie. Nikt cię nie zmusza. Spotykać się ze mną też nie musisz - czy on mówi na poważnie?
- Dobra, będę o dziesiątej - oznajmiłam i zakończyłam rozmowę.
     Spojrzałam na zegarek. Ósma trzydzieści. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka. Były ferie, a ja wstałam prawie tak wcześnie, jakbym szła do szkoły. Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej masło, żółty ser, paprykę, rzodkiewki i sałatę. Z chlebaka wyjęłam chleb, a następnie ukroiłam sobie trzy kromki. Wstawiłam wodę na herbatę i wrzuciłam saszetkę do kubka ze zdjęciem Miki. Po około dziesięciu minutach miałam gotowe śniadanie, które sprawiło, że brzuch mi już nie burczał.
     Poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą. Zdecydowałam się na ciemne rurki i czarną bluzę ze Spongebobem. Zdecydowanie była to moja ulubiona bajka dzieciństwa. W sumie nie tylko dzieciństwa, ale też okresu, w jakim właśnie byłam.
     Około dwadzieścia minut po dziewiątej wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiłam się przejść i pooddychać feriowym powietrzem. Podchodząc pod obiekt sportowy, zauważyłam Olę. Krzyknęłam, by się zatrzymała, a ona tylko skinęła głową. Po kilku chwilach stałam zdyszana przy dziewczynie. Przywitałam się z nią i razem weszłyśmy do środka. Muzaj z Karolem i Andrzejem akurat wychodzili z szatni gotowi do treningu. Podeszłam do mojego chłopaka i mocno wtuliłam się w jego tors, myśląc o dzisiejszym śnie. Masakra. Nie mogłam sobie wyobrazić, że Maciek mnie opuszcza.
     - Co jest, Pati? - zapytał mnie, zaskoczony moją reakcją na jego widok.
- Tęskniłam - odpowiedziałam, nie wypuszczając go.
- Przecież widzieliśmy się niecały dzień temu.
- Czyli nie mogę już tęsknić za swoim chłopakiem? - zapytałam dość wymownie, ale odpowiedzi nie uzyskałam.
     Po kilku chwilach musiałam odczepić się od Maćka, bo niebiesko-żółte piłki go wzywały. Wraz z Olą udałam się na trybuny, by podziwiać poczynania naszych kochanych chłopców. Na męczącego się Muzaja mogłabym patrzeć chyba cały czas. Pomyślałam, że mam mega przystojnego chłopaka, od którego nie mogłam oderwać wzroku. W sumie to nie tylko ja, bo siatkarz miał bardzo dużo wielbicielek.
     Po godzinie zagrywek, wystaw i ataków trener zarządził kilka minut przerwy. Zeszłam na parkiet i podeszłam do chłopaków.
     - Moglibyście się bardziej postarać - oznajmiłam żartobliwie.
     Rzuciły się na mnie groźne spojrzenia siatkarzy, po których Maciek zaczął mnie gonić. A ja zaczęłam uciekać, czując się jak małe dziecko. Biegałam wokół boiska, aż w końcu Muzaj mnie dogonił. Chwycił mnie w pasie i przełożył przez ramię tak, że wdychałam jego pot na plecach. Świetnie... Chłopak zawołał Karola, który po chwili kroczył obok nas. Maciek szepnął mu coś na ucho, a po chwili leżałam już na materacach.
     - Czy naprawdę uważasz, że się nie staraliśmy? - zapytał drugi atakujący Skry, klękając obok mnie. Nie wiedziałam, co mnie czeka i bałam się cokolwiek odpowiedzieć, bo chłopacy byli całkowicie poważni.
- No wiesz, zawsze może być lepiej...
     Ze mną też mogłoby być lepiej. Karol złapał mnie za nogi, a Muzaj zaczął gilgotać po brzuchu. Krzyczałam, żeby przestał, ale jak grochem o ścianę. Na pomoc przyszła mi Ola, która próbowała odciągnąć Kłosa od moich nóg. Niestety jej to nie wychodziło, więc obrała inną taktykę.
     - Chcecie ją torturować to torturujcie, ale nie jestem pewna, czy wytrzymacie tydzień bez całowania - skrzyżowała ręce na piersiach, a chłopacy tylko po sobie spojrzeli i od razu się ode mnie odczepili.
- To tylko zabawa - Maciek pomógł mi wstać, po czym objął mnie w pasie.
- A dla mnie zabawą może być unikanie twoich ust, kochany siatkarzu - oznajmiłam i uśmiechnęłam się bardzo szeroko, gdy chciał mnie pocałować. Byłam wdzięczna Oli.
- Czyli to tak na poważnie? - Muzaj wydawał się być bardzo zasmucony.
- W stu procentach - oderwałam się od niego i wróciłam z Olą na trybunę, gdyż na halę ponownie zawitał trener Falasca.
     Miguel podzielił zawodników na drużyny i zaczęli treningowy mecz. Ola nie spuszczała wzroku z Karola.
     - Jak z nim wytrzymałaś siedem lat? - zapytałam, aby zakończyć panującą ciszę.
- No wiesz, tak jakoś szybko to zleciało. Jeszcze pamiętam, jak się poznaliśmy, jak dałam mu za pierwszym razem kosza. Ale on walczył o to, żebym się w końcu z nim umówiła. A teraz jestem szczęśliwa u jego boku.
- A często stosujesz te sztuczki z tygodniem bez całowania?
- Nawet chyba za często. Polecam, najlepszy sposób.
- A jak nie zadziała?
- Jak nie zadziała to znaczy, że mu na tobie nie zależy.
     Aha... Chłopacy pograli jeszcze jakąś godzinę, po czym udali się do szatni. Ola z Karolem poszli na obiad, natomiast mi Muzaj zaproponował wspólne gotowanie w jego mieszkaniu. Brzmiało ciekawie, więc się zgodziłam. Przystaliśmy na spaghetti, gdyż było dość proste i szybkie.
     Maciek przekręcił klucz w drzwiach, po czym przepuścił mnie pierwszą. Gdy weszłam do środka, wytrzeszczyłam bardzo szeroko oczy. W salonie panował totalny syf. Na stoliku brudny talerz i kubek, wszędzie porozrzucane ciuchy, nie wiadomo, czy czyste, czy brudne. Po głowie przeszło mi pytanie: "Jak on tutaj żyje?!".
     - Sprzątasz czasem? - zapytałam, zdejmując buty i kurtkę.
- Oczywiście, ale rano nie miałem czasu - zaczął zbierać ciuchy, po czym zaniósł je do pokoju.
- Aha... - nie wyglądało to tak, jakby nie posprzątał rano, tylko jakby nie ogarniał przez cały tydzień.
     Gdy wrócił, pokazał mi, gdzie co ma, abym mogła przygotować obiad. Oczywiście, jak typowy facet, rozwalił się na łóżku i włączył telewizję. Czyli tak miało wyglądać wspólne gotowanie?
     - Pomożesz mi? - zapytałam po kilku minutach stania w kuchni.
- A co mam robić?
- Na przykład wstawić makaron - powiedziałam troszeczkę już zdenerwowana.
- No jasne - oznajmił bez wyrazu, a raczej z niechęcią. Serio?
     Podniósł się z łóżka i po chwili zaczął się kręcić po kuchni. Wsypał makaron do gotującej się wody w garnku i wydawał się być bardzo zadowolony i dumny z siebie. Podszedł do mnie i objął w pasie, kładąc brodę na mojej głowie.
     - Co jest?
- Kocham cię.
     Oooo... To było takie słodkie.
- Ja ciebie też kocham - odwróciłam się do niego przodem i dałam mu buziaka w policzek, pamiętając o radzie Oli. Byłam ciekawa, ile Maciek wytrzyma bez całowania. Byłam też ciekawa, ile sama wytrzymam. Wróciłam do przygotowywania sosu, natomiast Muzaj usiadł na krześle przy stole i zaczął mnie obserwować, każdy mój ruch.
     - To jest stresujące - powiedziałam, lekko się rumieniąc.
- Ale co? - udawał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że śledzisz każdy mój ruch.
- Śledzę, bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie i nie mogę oderwać od ciebie wzroku. To chyba dobrze, nie?
     Pokiwałam tylko twierdząco głową, nic nie mówiąc. Nigdy nie prawił mi tylu komplementów i nie był taki miły i czuły. Czyżby nie wytrzymywał? Według Oli to by oznaczało, że mnie kochał.
     Po kilkudziesięciu minutach usiedliśmy przy stole. Postawiłam naczynie ze spaghetti na stole. Muzaj wziął mój talerz i nałożył mi małą porcję. Następnie zrobił to samo ze swoim talerzem, z tymże jedzenia miał o wiele wiele więcej. Gdy wziął do ust pierwszy widelec makaronu ze sosem, od razu stwierdził, że jest pyszny. Jak to się mówi, jadł, aż mu się uszy trzęsły.
     Po spożyciu obiadu pozbierałam naczynia i włożyłam je do zmywarki. Maciek oglądał telewizję, a ja stwierdziłam, że mu to wszystko trochę ogarnę. Po około trzydziestu minutach jego mieszkanie wyglądało w miarę schludnie i czysto. Wyciągnęłam jeszcze naczynia ze zmywarki i pochowałam je do szafek. Usiadłam obok Maćka na kanapie i dołączyłam do oglądania jakiegoś programu o samochodach. Jak dla mnie nudnego programu, no ale cóż. Kto ma pilota, ten ma władzę.
     Siatkarz objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego barku. Czułam się bardzo bezpiecznie. I fajnie, jakkolwiek mogę to słowo opisać. Nawet nie wiem, kiedy moje powieki stały się ciężkie i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

======================================================
Cześć! :) Przedstawiam Wam 24 rozdział. Mam ogromną nadzieję, że się spodoba i uda mi się nim odwdzięczyć za to, że nie było go przez trzy tygodnie. Na opinie na jego temat jak zwykle czekam w komentarzach ;)  Mam też nadzieję, że mi wybaczycie ;)  Miałam po prostu "lekkie" urwanie głowy i nawet w przerwę świąteczną nie znalazłam chwili na pisanie. DZIĘKUJĘ ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!! :* <3 Nigdy nie sądziłam, że tyle ich tu będzie... Dziękuję! :)
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3