sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 18

     Tęskniłam za nim. Cholernie tęskniłam. Ale nie mogłam mu tak po prostu wybaczyć. Nie mogłam wrócić do niego, udawać, że nic się nie stało. Mówił, że mnie kocha, a po zaledwie kilku miesiącach całował się z inną. Dlaczego? Chciał mi wszystko wyjaśnić. Ale ja jeszcze nie byłam gotowa na prawdę.
     W drodze do domu natknęłam się na Karola. Zdziwiłam się, gdyż powinien być teraz na hali. Mimo wszystko uśmiechnęłam się na jego widok.
     - Hej! A ty nie na treningu? - zapytałam.
- Skończyliśmy wcześniej. A co u ciebie?
     Zastanawiałam się, czy Kłos wie o mojej kłótni z Maćkiem. Nie wiedziałam tego, jednak stwierdziłam, że mogę mu o niej powiedzieć. Jeśli nie wie, co raczej nie było prawdopodobne, to i tak prędzej czy później by się dowiedział.
     - Nie najlepiej, o czym pewnie ci wiadomo.
- No wiadomo, wiadomo.
     Chciałam pogadać z Karolem tak na poważnie. Znał Maćka lepiej niż ja. Mógł mi pomóc z tym wszystkim, nam pomóc...
     - Dlaczego on mi to zrobił? - zaczęłam. - Mówił, że mnie kocha. Że chce ze mną spędzić resztę życia.
- Kocha cię. Cały czas tak samo mocno. Pogubił się. Wszystko do niego wróciło. Myślał, że zamknął tamten rozdział. I zamknął, ale on się ponownie otworzył. Żałuje tego. I to bardzo. Nie chciał cię zranić. Jesteś dla niego najważniejsza.
- Ale...
- Popełnił błąd, ale każdy je popełnia. Żałuje i gdyby mógł cofnąć czas, już dawno by to zrobił.
     W oczach miałam łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Karol zamknął mnie w swoim uścisku. Czułam, że mogę na niego liczyć. Że w razie jakiegokolwiek problemu on mi pomoże. Był w końcu starszy o dziewięć lat.
     - Obiecaj mi, że gdy będziesz gotowa, porozmawiasz z nim. Tak na poważnie. Dasz mu to wszystko wytłumaczyć - szepnął.
- Nie wiem, kiedy będę gotowa.
- Nie ważne. Może to być jutro albo za miesiąc. Ale pogadasz. Obiecujesz?
- Tak.
     Obietnice się dotrzymuje. Bynajmniej ja chciałam dotrzymywać. Między innymi tą, którą przed chwilą złożyłam Kłosowi. Była ona chyba jedną z najważniejszych w moim życiu.

***
     Minęły prawie dwa tygodnie od mojej rozmowy z Karolem. Do tego czasu Maciek walczył o to, bym poświęciła mu kilka minut. Jednak za każdym razem przegrywał tą walkę. Nie miałam ochoty na wysłuchanie tego, co ma mi do powiedzenia. Nie chciałam, nie byłam gotowa.
     Była sobota. Za piętnaście trzecia miał odbyć się mecz SKRY z Radomiem, na który posiadałam bilet. Przed spotkaniem wybrałam się na spacer do parku obok hali. Spotkałam tam Karola z Olą i Andrzejem idących w kierunku obiektu. Przywitaliśmy się i zamieniliśmy kilka słów. Życzyłam chłopakom powodzenia i dałam im kopniaki na szczęście, gdyż byłam prawie pewna, że przed meczem nie będę miała już takiej okazji. Ola stwierdziła, że bez sensu idzie na halę, gdyż będzie musiała siedzieć na trybunach dość długi czas, więc postanowiła pospacerować ze mną po parku. Chłopacy odeszli, a my ruszyłyśmy w przeciwną stronę.
     Na początku panowała między mną a Olą cisza. Po pewnej chwili jednak została ona przerwana. Dziewczyna Kłosa zapytała mnie o Maćka. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że nic się nie zmieniło. Kiwnęła tylko głową. Nie drążyła tego. Doceniłam to.
     Zeszłyśmy z tematu Maćka na temat ciuchów, czyli co sobie ostatnio kupiłyśmy, co widziałyśmy, co nam się podoba i takie tam. Krótko mówiąc nasze relacje stały się mocniejsze.
     Było kilka minut po czternastej, więc zdecydowałyśmy pójść już na halę. Zespoły nadal się rozgrzewały, a my zajęłyśmy swoje miejsca. Niestety nie miałyśmy ich obok siebie. No cóż...
     Mecz się zaczął. W podstawowej szóstce wyszedł między innymi Karol i Maciek. Pierwsza partia skończyła się znakomitym atakiem Mariusza zza trzeciego metra. Drugą wygrali Radomianie, jednak ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla SKRY. Byłam przeszczęśliwa. Zeszłyśmy z Olą na dół, aby "polować" na siatkarzy. Na pierwszy ogień wyszedł Uriarte. Poznałam go troszeczkę na imprezie sylwestrowej u Karola, jednak dużo to z nim nie gadałam. Udało mi się zdobyć z nim zdjęcie, jednak on stwierdził, że zdjęcia możemy sobie robić codziennie, gdyż przecież mam wstęp wolny na treningi SKRY, bo jestem dziewczyną Skrzata. Udało mi się zapomnieć chociaż na chwilę, a on mi wszystko przypomniał. Pomyślałam, że pewnie nie wiedział o tym, że pokłóciłam się z Muzajem.
     Gdy z szatni gości wyszedł Michał Kędzierski, od razu do niego podbiegłam. Chciałam mieć z nim zdjęcie. Kiedyś grał w Asseco Resovii, a przecież ten klub był moim ulubionym zaraz po Skrze.
Poprosiłam o podpis, a on się od razu zgodził. Na fotkę też. Podałam mu telefon i zrobił nam najlepsze selfie, jakie kiedykolwiek miałam. W tej chwili z drugiej szatni wyszedł Maciek. Podziękowałam Michałowi, do którego była ustawiona już dość duża grupka dziewczyn.
     Podeszłam do Oli. Starałam się nie patrzeć na Muzaja. Udawać, że go nie ma. Ułatwiły mi to jego fanki, które otoczyły go i z chęcią pewnie by nie wypuszczały. Jednak prędzej czy później musiały go zostawić w spokoju. I tak też się stało. Po chwili stał już przy mnie.
     - Możemy pogadać? - zapytał, jednak zauważyłam, że zmierza do niego niespełniona dziewczyna.
- Hej Maciek. Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - zapytała.
- Oczywiście - odparł.
     Po chwili na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Odeszła od nas. To samo zrobiła Ola, chcąc uściskać swojego chłopaka.
     - To pogadamy? - Muzaj nie odpuszczał.
- Nie wiem, czy chcę słuchać o tym, dlaczego całowałeś inną dziewczynę - oznajmiłam.
- Proszę... Pięć minut. Potem zrobisz, co zechcesz. Możesz nawet się do mnie nigdy nie odezwać.
     Nie wyobrażałam sobie tego. Życie bez Maćka byłoby trudne, nawet bardzo. Pomimo tego, co mi zrobił, przez te niecałe dwa tygodnie cały czas za nim tęskniłam, chciałam, żeby było jak dawniej.
     - To może wyjdziemy? - zaproponował, na co się zgodziłam.
     Emocje we mnie buzowały coraz bardziej. Ta chwila miała decydować o moim dalszym życiu. Myślałam nad tym, czy zdołam mu wybaczyć, zapomnieć. Za chwilę miałam poznać odpowiedź na moje pytanie: "Dlaczego?".
     - Słucham, co masz mi do powiedzenia - oznajmiłam trochę podniesionym tonem.
- Przepraszam.
- To wszystko? Mówiłeś, że mnie kochasz. Że nie widzisz świata poza mną. A tu co? Widzę, jak obściskujesz się z inną. Wiesz, jak się czułam? Myślałam, że jesteś inny, porządny. Ale się pomyliłam. Niestety.
- Kocham cię. Ten pocałunek był błędem. Pamiętasz, jak ci mówiłem o mojej byłej?
- A co to ma teraz za znaczenie?
- Pamiętasz?
- Tak, pamiętam. I co z tego?
- To była ona. Chce do mnie wrócić, ale ja nie chcę. Kocham ciebie, a nie ją.
- To dlaczego ją całowałeś?! - krzyknęłam i kładąc ręce na klatkę piersiową Maćka, odepchnęłam go.
- Bo wszystko do mnie wróciło! - także uniósł głos. - Ale kocham ciebie. Z tobą chcę być. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył!
- Ale dla naszego związku tak, idioto! - wrzasnęłam teraz z całych sił.
     W tej chwili z hali wyszedł Karol z Olą i Andrzejem. Podbiegłam do dziewczyny i przytuliłam się do niej. Była dla mnie jak starsza siostra, której wtedy tak bardzo potrzebowałam...
============================================================
Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Dziękuję za komentarze pod poprzednim ^^ I mam nadzieję, że pod tym też się jakieś znajdą ;) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
PS Jeśli macie do mnie jakieś pytania lub chcecie napisać mi coś prywatnie, to możecie to zrobić na tego maila: tylkosiata@wp.pl

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 17

     Oby dwoje byliśmy po przejściach, jednak kompletnie innych. Mnie uderzył chłopak, a Maćka zdradziła dziewczyna. Ja szukałam w nim oparcia, a on we mnie. Przynajmniej tak mi się zdawało.
     Nie wiedziałam, jak mam zareagować, gdy opowiedział mi o całej sytuacji. Nie było widać po nim, że jeszcze o tym myśli. Mówił przecież, że chłopacy mu bardzo mocno pomogli i to dzięki nim wrócił do codzienności i normalności. W głębi duszy byłam im za to wdzięczna, choć wtedy, gdy on cierpiał, ja go nie znałam.
     Poszliśmy na kebaba, tak jak mięliśmy to w planach. Gdy się najedliśmy, Maciek zaproponował spacer. Zgodziłam się, gdyż uwielbiałam spędzać z nim czas, co było chyba jasne. Gdybym nie lubiła, nie byłabym jego dziewczyną.
     - Tak sobie myślę i doszedłem do wniosku, że nie mogę cię zabierać na kebaby, frytki, hamburgery i te wszystkie - powiedział nieoczekiwanie.
- A to dlaczego?
- Bo będziesz gruba - uśmiechnął się łobuzersko. - A ja nie chcę mieć dziewczyny ważącej więcej ode mnie. Już powoli ci waga wzrasta zapewne - popatrzył na mnie, co odczytałam jako: "ja ci tylko dokuczam oczywiście".
     Rzuciłam mu groźne spojrzenie, po czym zaczął uciekać. Wiedziałam, że go nigdy nie dogonię, jednak chciałam spróbować. Mało co, a bym się przewróciła o własne nogi. Doprowadziłam tym do głośnego śmiechu Maćka. W pewnej chwili, gdy naprawdę nie miałam już siły gonić go dalej, krzyknęłam:
- Dobra, koniec tej zabawy!
     Stanął w miejscu i spojrzał na mnie z uśmiechem. Chwilę zajęło mi dochodzenie do niego. Gdy już przy nim byłam, chwycił mnie pod pośladkami, uniósł do góry i zaczął okręcać wokół własnej osi. Po chwili się zatrzymał, postawił na ziemi i zatopił się w moich ustach. Wplotłam palce w jego ciemne włosy, oczywiście nie miał czapki. Trwaliśmy tak kilka chwil. Gdy już Muzaj oderwał się od moich warg, ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Było troszeczkę późno, a na mnie czekały jeszcze lekcje.

następnego dnia
     Mozolnie wygramoliłam się z łóżka. Przed dwoma miesiącami była to rutyna. Szkoła, czasami zajęcie taneczne, nauka. Każdy tydzień taki sam. Jednak od pewnego momentu to się zmieniło, a mianowicie od poznania Maćka. Moje życie wywróciło się o 180 stopni. Poznałam świetnego chłopaka, z którym byłam szczęśliwa.
     Po szkole wybrałam się pod halę. Kawałek przeszłam z Paulą, jednak tylko chwilkę. Jak na środek stycznia było ciepło. Podejrzewałam, że temperatura jest lekko na plusie. Cieszyłam się, że zobaczę Maćka. Co prawda widziałam go codziennie, jednak tak mocno go kochałam, że nie mogłabym wytrzymać dnia bez niego.
     Wyszłam zza rogu, byłam już kilkanaście metrów od obiektu, gdy przed nim ujrzałam ich. Do Muzaja przytulała się jakaś dziewczyna, brunetka. Serce mi mocniej zabiło, poczułam zazdrość. Zastanawiałam się, kim ona jest, czego chce od MOJEGO chłopaka. Nie wstrzymałam swojego marszu, liczyłam na jakieś wyjaśnienia. Jednak po chwili moje serce pękło. Dziewczyna stanęła na palcach i wtopiła się w wargi chłopaka. I ku mojemu zdziwieniu, on nie protestował. Wyglądali, jakby byli kochającą się parą. Stanęłam, patrząc się na nich. Automatycznie z moich oczu zaczęły spływać łzy. Nie wierzyłam w to, na co patrzyłam. Jeszcze wczoraj było tak pięknie, zaryzykowałabym nawet słowem idealnie. A w jednej chwili wszystko się popsuło, runęło, jak domek z kart. Pomyślałam, że Maciek się mną zabawił, wykorzystał.
     Stałam tak dłuższą chwilę. Brunetka odczepiła się już od Muzaja. Musiałam tamtędy przejść, by wrócić do domu. Wytarłam moje mokre policzki białymi, wełnianymi rękawiczkami, jednak łzy nadal mi spływały. Postanowiłam, że przejdę koło nich szybkim krokiem, może mnie nie zauważą. Ruszyłam i było to dla mnie kilkanaście najtrudniejszych metrów w życiu. Niestety mój plan się nie powiódł. Już po chwili usłyszałam głos Maćka wołający moje imię. Nie zatrzymałam się, nie obejrzałam. Szłam, jakbym była głucha. Jednak on nie odpuszczał. Po chwili szedł już obok mnie.
     - Wołałem cię. Co się stało? Spieszysz się? - zapytał, jak gdyby nigdy nic. Pewnie myślał, że tego nie zauważyłam.
- Zostaw mnie - powiedziałam dość spokojnie.
- Ale Pati... - zatrzymał mnie, jednak nie dałam mu dokończyć.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać z jego rąk. Na próżno.
- Powiedz mi, o co chodzi - jego głos był spokojny, nawet bardzo.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam z całych sił. Nie panując nad emocjami, uderzyłam go w twarz. - Jesteś zwykłym gnojem! Odwal się ode mnie.
     Puścił mnie. Zaczęłam biec w kierunku domu. Nie chciałam go widzieć.
     Gdy weszłam do domu, próbowałam ukryć mój smutek i gniew. Udało mi się. Mama nie zauważyła, że nie mam humoru. Ostatnimi czasy nie rozmawiamy ze sobą w ogóle, urwały nam się kontakty. Może to i dobrze? Nie miałam ochoty wyżalać się i udawać, jaka to ja jestem biedna. Nie chciałam nikogo obarczać moimi smutkami. Bo po co? W czym pomoże mi oznajmienie komuś, że chłopak mnie zdradził, całował się z inną?
     Zjadłam pomidorówkę, choć nawet ona nie poprawiła mi humoru, mimo że zawsze to robi. Nie chciałam myśleć o całym dzisiejszym dniu. Postanowiłam, że będę żyła normalnie, postaram się zapomnieć, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Zrobiłam lekcje, pouczyłam się, poczytałam. Choć przez chwilę nie myślałam o Maćku. Jednak gdy położyłam się spać, wszystko do mnie wróciło. Leżałam, nie mogłam zasnąć, z oczu zaczęły mi spływać łzy. Dlaczego on mi to zrobił? Mówił, że mnie kocha. I co to była za dziewczyna? Nie znałam jej. I nie chciałam poznać. Zniszczyła wszystko, co zbudowałam z siatkarzem. Sprawiła, że z dnia na dzień stałam się najmniej szczęśliwą osobą na świecie.
     Następny dzień był dla mnie bardzo trudny. W drodze do szkoły natknęłam się na Maćka. Przypadek? Nie sądzę. Pewnie specjalnie wybrał się do sklepu o tej godzinie. Aby mnie spotkać. Chyba nie wiedział, że widziałam ich razem. Ale to nie miało znaczenia.
     - Zaczekaj! Możemy pogadać? - zapytał, dotrzymując mi kroku.
- Spieszę się.
- Pięć minut możesz mi poświęcić. Masz jeszcze dużo czasu do lekcji.
- Nie chcę z tobą gadać. Odwal się! - uniosłam troszeczkę głos.
- Ale dlaczego?
- Zostaw mnie. Idź do dziewczyny, na której ci zależy - przyspieszyłam kroku. Jednak to nic nie dało, gdyż dla Maćka było to tempo spacerowe.
- Jestem przy niej, Pati. I ty dobrze o tym wiesz.
- Ale wczoraj nie byłeś.
     Kątem oka zauważyłam, że jego twarz blednie. Zaniemówił. Owszem, kochałam go. Uważam, że jeżeli się kogoś kocha tak bardzo mocno, jak ja Maćka, to można tej osobie wszystko wybaczyć. Jednak do tego potrzebny był czas. Nie łatwo o takim czymś zapomnieć. Nie jest tak, że gdy klaśniesz, to wszystko znika. Niestety... Chciałam z nim być, a jednocześnie go nienawidziłam. W głowie wspominałam nasze spotkanie, pierwszą rozmowę. Wspominałam cały nasz związek, który w tamtej chwili wisiał na cieniutkim włosku. Jednak pragnęłam, by ten włosek nie pękł, lecz się odbudował. Chciałam, aby Maciek się trochę postarał. Aby pokazał mi, że tamten pocałunek był błędem. A najważniejsze, żeby się przyznał, sam z siebie, i przeprosił, z serca, a nie bo tak należy.
     Weszłam do szkoły. Paula od razu zauważyła, że nie jestem w humorze. Powiedziałam tylko, że pokłóciłam się lekko z Maćkiem. O szczegóły nie wypytywała, gdyż zapewne zauważyła, że nie chcę o tym gadać.
     Jak zawsze, dzień w budynku edukacji minął mi szybko. Wyszłam stamtąd nawet z lekkim uśmiechem na twarzy, który momentalnie znikł po zobaczeniu Muzaja przed ogrodzeniem.
     - Idź na trening. Nie chcę z tobą jeszcze gadać - powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić - zatrzymał mnie i spojrzał w oczy. Zrobiłam to samo. Brakowało mi tych brązowych tęczówek.
- Nie teraz - odpowiedziałam i tak po prostu odeszłam, zostawiając go smutnego pod szkołą.
----------------------------------------------------------------------------------------
Najpierw chciałam przeprosić za to, że musieliście czekać na ten rozdział tak długo. Mam nadzieję, że tym czymś wyżej Wam to wynagrodzę ;) Jak zawsze komentarze są mile widziane :) Jeśli macie do mnie jakieś prywatne pytania lub coś w tym stylu, to możecie pisać na tego maila: tylkosiata@wp.pl
Zapraszam też Was na bloga przyjaciółki klik oraz na naszego wspólnego :) klik :)
Pozdrawiam :3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 16

     Wychodząc z terenu szkoły wraz z Paulą usłyszałam swoje imię. Najwidoczniej ktoś mnie wołał. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazała się biegnąca w naszą stronę sylwetka Alana. Moje zdziwienie było ogromne.
     - Czego on od ciebie chce? - zapytała Paula.
- Mówiłam ci, że on coś brał. A Michał mówił mi, że Alan chce do mnie wrócić. I zapewne będzie mnie teraz nękał, śledził i nie wiadomo co jeszcze - chłopak stanął przede mną zdyszany.
- Możemy pogadać? - zapytał.
- Dobra Pati, ja lecę. Do jutra - pożegnałam się z przyjaciółką.
- Pa. A co do ciebie, Alan, to się spieszę. Nie mam czasu na głupoty.
- Uważasz, że moja miłość do ciebie to głupota? - ruszyłam w kierunku hali, a on tuż obok mnie.
- Uważam, że to przez twoje zachowanie zmieniło się moje podejście do ciebie. W sumie to nie powinieneś mi się dziwić - stwierdziłam.
- Znowu idziesz do niego?
- O co ci chodzi? Najpierw na mnie wrzeszczysz, potem oskarżasz o nie wiadomo jakie rzeczy, rzucasz się na Maćka, bijesz mnie i teraz masz czelność prosić o rozmowę? Co ty sobie wyobrażasz? Że zapomnę i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Jeśli tak, to się grubo mylisz. Odwal się ode mnie i od Maćka. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a teraz wybacz, ale się spieszę - przyspieszyłam.
- Przepraszam cię - dogonił mnie.
- Co mi po twoich przeprosinach? Nie jesteś mi potrzebny do szczęścia.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. Widocznie mnie nie kochałaś, że teraz to olewasz - nie umiem opisać jego tonu. Był zarazem zimny, ale też smutny.
- Widocznie ty mnie nie kochałeś, bo mnie uderzyłeś, a ludzi się nie bije ot tak, bo rozmawiają z innymi. Jesteś chory i powinieneś się leczyć.
- Robię to i myślałem, że to dostrzeżesz, ale ciebie widocznie to w ogóle nie obchodzi. Lepiej jest uciec od problemów, pójść do sławnego siatkarza i liczyć na litość, tak?
- Znowu zaczynasz? Lepiej będzie, jak dasz sobie spokój.
- Jak mam dać spokój? Ja cię kocham, nie rozumiesz tego? - zatrzymał mnie.
- Zaufałam ci, myślałam, że jesteś tym jedynym, a ty co zrobiłeś? Brałeś jakieś prochy, które robiły z tobą, co chciały. Sprawiły, że cię znienawidziłam. I ta nienawiść nadal we mnie jest. Zapomnij, tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla mnie - ruszyłam naprzód, zostawiając Alana.
     Istniała możliwość, że w przyszłości będę z nim normalnie rozmawiała, jednak jeszcze nie teraz. Doceniłam to, że przeprosił, zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, jednak dużo stracił w moich oczach i prawdopodobnie już tego nie odzyska. Chciałam z nim być, a on mnie zranił. Stracił swoją szansę.
     Doszłam do hali. Jak zwykle, trójka siatkarzy stała przy wejściu, to znaczy Karol, Andrzej i Maciek. Podeszłam do nich z uśmiechem na twarzy.
     - Hejo - przywitałam się, po czym namiętnie pocałowałam mojego chłopaka.
- A o nas zapomniałaś? - Karol udawał obrażonego. Domyśliłam się, o co mu chodziło, więc dałam dwóm środkowym po buziaku w policzek.
- Ola nie będzie zła? - zapytałam, stając obok Maćka, który objął mnie ramieniem.
- Za buziaka od koleżanki? Nigdy - zaprzeczył Kłos.
- Lepiej się martw, czy Maciek nie będzie zły - wtrącił Wrona.
- To wy ją podpuszczacie do całowania - zaśmiał się Muzaj.
- Oj tam, oj tam - mruczał Karol. - O, idzie moja wybranka - uśmiechnął się na widok przychodzącej do nas Oli.
     Para złączyła się w pocałunku, bardziej namiętnym od mojego z Maćkiem. Uważałam ich za idealną parę. Świetnie się dogadywali. Ola była przepiękną kobietą, a Karol przystojnym facetem. Pasowali do siebie jak nikt inny.
     - To my was zostawiamy i idziemy się zabawić. Prawda Olu? - Kłos był wpatrzony w dziewczynę.
- Zabawić? Chyba przytyć po obiedzie - uśmiechnęła się i odeszli.
     Pożegnaliśmy się z Andrzejem i także ruszyliśmy w swoją stronę. Maciek zaproponował kebaba, na co tylko przytaknęłam głową. Zdecydowałam, że powiem Maćkowi o Alanie. Nie chciałam mieć przed nim żadnych tajemnic. Maciek był zmieszany, nie wiedział, jak zareagować. W końcu wydobył z siebie kilka słów, które mnie zdziwiły.
     - Chcesz do niego wrócić? - zapytał.
     Jak on może tak myśleć? Przecież tyle razy mówiłam mu, że go kocham, że to z nim chcę być. A może on już mnie nie kochał? Może chciał ze mną zerwać, tylko nie wiedział jak?
     - Zwariowałeś? Kocham ciebie i tylko ciebie. Nikogo innego. I z nikim innym nie chcę być, tylko z tobą. Skąd ci takie coś przyszło do głowy?
- Po części przeze mnie się kłóciliście. Wepchnąłem się pomiędzy was...
- Ty mi pomogłeś. I to bardzo mi pomogłeś. Nie myśl tak... - zrobiłam chwilę przerwy, zatrzymałam go i spojrzałam w jego śliczne oczy. - Kocham cię.
     Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż zatopiłam się w jego ustach. Objął mnie i dał znak, bym na niego wskoczyła. Oplotłam nogami jego pas, a on trzymał mnie za uda. Ręce zawiesiłam wokół jego szyi. Mogłabym trwać tak wieczność. Czułam się przy nim kochana, bezpieczna, a przede wszystkim potrzebna. Nie byłam piątym kołem u wozu, czułam, że Maciek chce, abym z nim była, nigdy go nie zostawiła. Kochałam go nad życie i miałam nadzieję, ze on mnie też. Wyobrażałam sobie nasz ślub, gromadkę dzieci, potem wnuki, starość... To wszystko było takie idealne, że aż nierealne.
     - Ja też cię kocham - oznajmił po kilku minutach i postawił mnie na ziemi.
- Maciek, mogę ci się o coś zapytać?
- No jasne, kochanie - po raz pierwszy tak do mnie powiedział. To uczucie było cudowne.
- Jak byliśmy u Karola, to Mariusz mi powiedział, że dużo przeszedłeś. O co chodzi? - zapytałam niepewnie.
- Długa historia... Może innym razem ci opowiem.
- Teraz - powiedziałam na tyle stanowczo, by przekonać Muzaja.
- No dobra... A więc byłem z pewną dziewczyną około trzech lat. Ogólnie wszystko było bardzo dobrze, chciałem z nią przeżyć całe życie. Pewnie wiesz, jakie to uczucie, kochać kogoś tak bardzo mocno... No i któregoś dnia przyszła do mnie i oznajmiła, że jest w ciąży. Trochę się zdziwiłem. Z jednej strony się cieszyłem, bo wiadomo, dziecko to super sprawa, a z drugiej nie, gdyż chciałem grać. Jednak postanowiliśmy, że je wychowamy. A następnego dnia okazało się, że to dziecko nie jest moje, tylko jakiegoś typa. Wiesz, jak ja się czułem? Chciałem z nią być całe życie, a ona tak po prostu mnie zdradziła, w dodatku miała dziecko z innym kolesiem. Po kilku dniach wyjechała, po cichu, nie dzwoniąc do mnie, po prostu zniknęła. Nawet nie przeprosiła, nie powiedziała, jak do tego doszło. A ja ją tak bardzo kochałem, zaufałem jej - zrobił chwilę przerwy. - Chłopaki z klubu dowiedzieli się pierwsi, mogłem im zaufać. Pomogli mi się pozbierać, za co jestem im bardzo wdzięczny. Są dla mnie jak bracia...
     Nie wiedziałam, co mam zrobić i myśleć. Ta dziewczyna była zwykłą su*ą. Rzucić takiego chłopaka, jakim był Maciek? Chyba miała nierówno pod sufitem. Wtuliłam się w klatkę piersiową siatkarza. Tylko to przyszło mi do głowy.
     - Kocham cię - powiedziałam po raz kolejny dzisiaj.
--------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Czekam na słowa krytyki w komentarzach ;) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
PS Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to piszcie na ten e-mail:
     tylkosiata@wp.pl Pozdrawiam :3

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 15

     Maciek usiadł ze swoimi kolegami z drużyny w jednym miejscu, nazwanym przeze mnie kołem picia. Wznosili toasty za swoje partnerki, klub, sukcesy... Ja usiadłam z Olą, dziewczyną Karola, i zaczęłam z nią rozmawiać. Naprawdę była miłą, sympatyczną osobą, z którą fajnie mi się gadało. Opowiadała o życiu ze sławnym siatkarzem, studiach. Czułam, że mogę jej zaufać i powiedzieć o tym, jak poznałam Maćka, a co za tym idzie o sytuacji z Alanem. Była starsza, bardziej doświadczona, inaczej patrzyła na pewne sprawy. Oznajmiła, że mój były chłopak nie zachowywałby się tak bezpodstawnie i coś musiało się za tym kryć. Podejrzewała, że Alan mógłby coś brać, jakieś dopalacze bądź narkotyki. Trudno było mi w to uwierzyć, ale też nie miałam stuprocentowej pewności.
     W pewnej chwili podszedł do nas Srećko, środkowy Skry i oznajmił łamaną polszczyzną, że Maciek chyba za dużo wypił. Odwróciłam głowę i spojrzałam na mojego chłopaka. Ledwo siedział, co oznaczało, że Lisinac miał rację. Spytałam Oli, czy Karol, jako że jedyny z chłopaków nie pił, mógłby pomóc mi odwieźć Muzaja do domu. Dziewczyna się zgodziła, więc poszłam do Kłosa i spytałam go o to samo, na co tylko pokiwał twierdząco głową. Ubrałam siebie i Maćka, a Karol pomógł mi go wpakować do samochodu. Zapytałam jeszcze Kłosa, czy mógłby najpierw zajechać do mnie. Zgodził się i wytłumaczyłam mu, gdzie musi jechać.
     - Czemu już wracamy? - mruczał Maciek, półprzytomny.
- Jest po drugiej, a o jedenastej masz trening. Dlatego wracamy - wypaliłam do Muzaja, a następnie zwróciłam do Karola. - On zawsze tyle pije?
- Może nie aż tyle, ale zawsze coś - odpowiedział środkowy.
- Ale przecież on jest jednym z najmłodszych...
- No cóż, może tobie uda się mu wmówić do rozsądku.
     Zatrzymaliśmy się przed moim domem. Oznajmiłam, że za chwilę wrócę i wyskoczyłam z samochodu. Weszłam do środka i zdjęłam buty. Rodzice siedzieli na kanapie w salonie.
     - Mogę spać u Maćka? - zapytałam, bojąc się, że odpowiedź będzie przecząca.
- Pati, masz niecałe siedemnaście... - zaczęła mama.
- W salonie na kanapie, on w swoim pokoju - dokończyłam.
- A dlaczego? - włączył się tata.
- Bo jest kompletnie pijany, a jutro ma trening. Nie chcę, żeby go zawalił. Znacie mnie, nie zrobię nic głupiego.
- Ale jak coś będzie się działo, to dzwoń albo uciekaj - mama pogroziła mi żartobliwie palcem.
- Czyli mogę? - chciałam się upewnić.
- Możesz - uśmiechnęła się mama.
- Dzięki.
     Wbiegłam na górę. Spakowałam do torby potrzebne rzeczy i ponownie znalazłam się na dole. Założyłam buty, krzyknęłam rodzicom krótkie "pa" i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta, w którym czekali siatkarze.
     - A po co ci ta torba? - zapytał Karol.
- Przecież nie zostawię Maćka samego w takim stanie - oznajmiłam.
- Tylko ostrożnie z nim. Trochę dużo wypił i nie wiadomo, co się tworzy w jego głowie
- Nie bój się, nie mam zamiaru poddać się pijanemu chłopakowi - zaśmiałam się.
     Razem z Kłosem wnieśliśmy Maćka do mieszkania. Karol od razu poszedł do pokoju Muzaja przygotować łóżko, a ja usiadłam z atakującym, który trochę się ocknął, na kanapie. Niespodziewanie siatkarz położył swoją dłoń na moim udzie i jechał nią coraz wyżej, docierając do mojej piersi.
- Co ty robisz? - krzyknęłam, gwałtownie wstając.
- Co się dzieje? - z pokoju wybiegł Karol.
- Moja dziewczyna mnie nie kocha - bełkotał Maciek.
- Spokojnie, już nic. Dzięki za pomoc, Karol - cmoknęłam go w policzek, po czym wyszedł.
     Zaprowadziłam Muzaja do pokoju i położyłam na łóżku. Zaczęłam rozpinać i zdejmować jego bordową koszulę, gdy w pewnym momencie przyciągnął mnie do siebie i wylądowałam wprost na nim.
     - Co ty do cholery robisz? - zapytałam, próbując wstać.
- No chodź do mnie - wyszeptał Maciek, całując po szyi.
- Puść mnie - udało mi się wstać. - Nie mam zamiaru całować takiego pijaka, a po drugie, to za niecałe dziewięć godzin masz trening. Więc idź spać.
     Zdjęłam mu jeszcze spodnie, po czym przykryłam jego ciało kołdrą i zamknęłam za sobą drzwi od pokoju. Wykąpałam się, ubrałam w piżamę i położyłam na kanapie w salonie, przykrywając się kocem przyniesionym z domu. Nastawiłam budzik na dziewiątą i zasnęłam.
     Obudziłam się o planowanej godzinie. Zwinęłam koc i udałam do łazienki. Wzięłam prysznic, ubrałam czarne rurki i siwy sweterek, włosy spryskałam odżywką. Piżamę, koc oraz ciuchy z wczoraj włożyłam do torby i zajrzałam do pokoju Muzaja. Chciałam go pocałować, ale gdy tylko podeszłam do łóżka, poczułam zapach alkoholu i się cofnęłam.
     - Maciek, wstawaj - powiedziałam, patrząc na słodko śpiącego siatkarza. Po chwili obudził się, nie wiedząc, co się dzieje.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Nie pamiętasz? - odpowiedziałam pytaniem.
- Niezbyt...
- Tak się wczoraj napiłeś, że bałam się zostawić cię samego.
- Ooo... Kochana jesteś - wstał i chciał mnie pocałować, jednak zrobiłam krok do tyłu.
- Najpierw idź się ogarnij. Za półtorej godziny masz trening.
- Okej, już pędzę. A gdzie spałaś?
- W salonie. No idź, bo trener cię zatłucze - zaśmiałam się, udając do kuchni.
     Wyciągnęłam z lodówki jajka i zaczęłam smażyć jajecznicę. W między czasie wstawiłam wodę na herbaty, a do szklanek wrzuciłam po torebeczce ziół. Po dziesięciu minutach danie było gotowe, a ja stałam przy ladzie, mieszając herbaty. Maciek zaszedł mnie od tyłu, chwycił za pas i zaczął całować po szyi.
     - Siadaj do stołu - powiedziałam, odsuwając się od niego.
     Spełnij moją prośbę, a ja położyłam szklanki obok talerzy.
     - Pyszne - oznajmił w trakcie jedzenia, co mnie ucieszyło. Jak to się mówi, wcinał, aż mu się uszy trzęsły.
     Gdy talerze były puste, włożyłam je do zlewu i wstawiłam wodę. Maciek poszedł szykować się na trening, a ja pozmywałam naczynia. Wyszliśmy z domu wpół do jedenastej. Ruszyliśmy w kierunku hali "Energia", rozmawiając o imprezie. Chciałam zapytać Muzaja o jego historię, tą, o której wspomniał Mariusz, ale nie zdobyłam się na odwagę. Uznałam, że to nie jest dobra chwila na takie rozmowy. Zapytam, gdy będziemy mieli czas i spokój, pomyślałam. Odprowadziłam Maćka pod halę i sama wróciłam do domu. Uznałam ten Sylwester za udany, z jedną wadą, a mianowicie tym, że Muzaj za dużo wypił. Pomijając to, było naprawdę świetnie.

9 stycznia
     Poszłam do szkoły. Wydawało mi się, że to będzie zwykły dzień, jednak taki nie był. Po pierwszej lekcji podszedł do mnie Michał, przyjaciel Alana.
     - Możemy pogadać? - zapytał.
- A o czym? - chwilę się zastanowił.
- O Alanie.
- To nie - chciałam odejść, ale Michał mnie zatrzymał.
- Zajmę ci chwilę - nalegał.
- Dobra, ale chwilę - zgodziłam się. Nie chciałam, by mnie cały czas dręczył. Chciałam to załatwić i mieć spokój. Usiedliśmy na ławce.
- Alan żałuje tego, jak cię potraktował - zaczął.
- No i co, że żałuje. Tylko to chciałeś mi przekazać? Bo wydaje mi się, że tracimy czas.
- Daj mu drugą szansę. On się zmienił, poszedł na odwyk, już tego nie bierze. Porozmawiaj z nim - wstałam gwałtownie z ławki.
- Czekaj, czekaj. Co znaczy: poszedł na odwyk i już tego nie bierze?
- Zależy mu na tobie. Chciał się dla ciebie zmienić, żebyś dała mu drugą szansę. On cię kocha.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Brał jakieś prochy, po których był agresywny. Ale już nie bierze, ze względu na ciebie - pomyślałam, że Ola miała rację. Chwilę się zastanowiłam.
- Cieszę się niezmiernie, że przestał to brać - powiedziałam z ironią. - Ale mnie to już zbytnio nie interesuje. Sory, ale przyjaciółka na mnie czeka - odeszłam.
     Czyli Alan był uzależniony? Myślałam, że to rozsądny chłopak, a jednak. Ale mnie to już nie obchodziło. Mógł sobie zażywać, co tylko chciał. Miałam to gdzieś. Cieszyłam się z tego, że mam Maćka i w głębi duszy byłam wdzięczna Alanowi za to, że tamtego dnia na mnie nakrzyczał. To dzięki niemu poznałam miłość mojego życia. Nieświadomie odwrócił mój świat do góry nogami, sprawił, że byłam szczęśliwa...
------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział :) Chciałam podziękować za komentarze pod czternastym i czekam na opinie pod tym :) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
PS Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to tutaj jest mail tego bloga ^^ tylkosiata@wp.pl
Pozdrawiam :3

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 14

     Mogłabym trwać w jego ramionach cały czas. Były silne, czułam się w nich bezpiecznie. Szyja mi ścierpła, ale nie zwracałam na to uwagi. Interesowały mnie wtedy tylko i wyłącznie jego usta. Maciek odsunął swoją twarz od mojej i spojrzał mi głęboko w oczy. Delikatnie się uśmiechnął. On był taki uroczy.
     - Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć - wyszeptał.
- Może wejdziesz? Nie chcę, żebyś odchodził.
- Dobrze wiesz, że mam trening po południu. Innym razem.
     Zdawałam sobie sprawę z tego, że życie Maćka wygląda zupełnie inaczej od mojego. Trening przed południem, po południu, ciągłe wyjazdy. Ale wolałam to od samotności. Prawdę mówiąc, z Muzajem nie byliśmy jeszcze parą, ale wszystko na to wskazywało. Miałam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, gdy powie: "Kocham Cię" i mnie pocałuje. Miałam też nadzieję, że się przed nim otworzę, że te przeżycia, których doświadczyłam z Alanem, nie wrócą, że nie będę miała obaw i Maciek będzie ze mną szczęśliwy.
     - Co teraz z nami będzie? - spojrzałam w jego brązowe oczy.
- To od ciebie zależy. To ty musisz być pewna, gotowa. Ja zaczekam tyle, ile będzie trzeba.
- Ale skąd ja będę wiedziała...
- Poczujesz to, ja z resztą też. Samo się okaże - uśmiechnął się.
     Pocałowałam go jeszcze delikatnie w policzek i weszłam do mojej chałupki.
     - Co to był za chłopak? - nie zdążyłam się rozebrać, a mama już zaczęła wypytywać.
- Oj mamo, znajomy...
- Znajomy mówisz? Nie wyglądało na to, żeby był to tylko twój znajomy.
- Mówię, że znajomy, to znajomy. Okej?
- To, że się denerwujesz oznacza, że jest to ktoś więcej - uśmiechnęła się. - Ale jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie ma sprawy. Tylko pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zupa się grzeje, będzie za pięć minut. Zawołam cię.
     Zastanawiałam się, czy mama widziała mój pocałunek z Maćkiem. Jeśli nie, to dobrze, jeśli tak, to niedobrze. Nie wiedziała o Alanie tyle co Muzaj, jedynie to, że nie jesteśmy razem. Nie chciałam tego roztrząsać. Im mniej osób o tym wiedziało, tym lepiej.
     Weszłam do pokoju. Jak zwykle panował tam syf. Biurko zawalone książkami i różnymi kartkami, na łóżku leżały ciuchy. Usłyszałam głos mamy, zeszłam na dół. Pyszny De Volaille idealnie wkomponował się w ziemniaczane purre.
     Byłam na zajęciach tanecznych, zrobiłam lekcje, poczytałam, czyli dzień jak co dzień. Padłam na łóżko wyczerpana i po kilku minutach spałam już jak niemowlę.

24 grudnia
     Od początku dnia pomagałam mamie szykować Wigilię. Kolację zawsze jedliśmy w domu, natomiast na Święta wyjeżdżaliśmy do dziadków.
     Alan się odczepił, choć czasami zauważałam, jak na mnie patrzy. Olewałam to i cieszyłam się, że dał mi spokój. Z Maćkiem starałam się spotykać codziennie, nawet na chwilę. Oficjalnie nie byliśmy parą, jednak zdarzały nam się chwile zapomnienia i delikatne pocałunki.
     Wyciągałam pierniczki z piekarnika, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam, kto to. Mama poszła otworzyć. Po chwili usłyszałam jej głos:
     - Pati, ten wysoki chłopak do ciebie!
     Wiedziałam już, kto nas odwiedził. Mama przyszła do kuchni, a ja udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Maćka.
     - Co ty tu robisz? - wspięłam się na palce, by pocałować go w policzek.
- Postanowiłem, że cię odwiedzę. Masz czas na krótki spacer? - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Maciek, nie tutaj - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, pójdę się zapytać.
     Zostawiłam Muzaja i udałam się do kuchni, gdzie mama lepiła pierogi.
- Mamo, co trzeba jeszcze zrobić?
- Pierogi tylko. Posprzątane jest, wszystkie potrawy zrobione. A te ciastka już skończyłaś?
- Skończyłam, jeszcze tylko muszą wystygnąć. A mogę wyjść?
- Jasne, ale wróć tak około szesnastej.
- Mamo, jest dopiero dwunasta. Cztery godziny w zupełności wystarczą.
     Wróciłam do Maćka. Opierał się o framugę.
- Możemy iść, tylko muszę przebrać spodnie. Wejdziesz?
- No nie wiem...
- Moja mama nie gryzie - uśmiechnęłam się.
- No dobra...
     Zamknął za sobą drzwi. Powiedziałam mamie, że czeka na mnie w domu, ona tylko kiwnęła głową, a ja wbiegłam po schodach do pokoju. Wciągnęłam na siebie czarne rurki, spryskałam ciało mgiełką, wzięłam telefon i zbiegłam na dół. Maciek i mama byli pochłonięci rozmową.
     - Idziemy? - zapytałam po chwili czekania, aż Muzaj skończy swoją wypowiedź.
- Oczywiście - wstał, pożegnał się z mamą i udaliśmy się w kierunku wyjścia.
     Założyłam kozaki, kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki i wyszliśmy z domu. Poszliśmy do parku. Po drodze rozmawialiśmy głównie o Świętach, jak je spędzimy i tym podobne. Gdy byliśmy już w skwerze, w pewnej chwili Maciek objął mnie mocno w pasie, przyciągnął do siebie i spojrzał głęboko w moje zielone oczy.
     - Co się dzieje? - zapytałam zdezorientowana.
- Myślę, że to odpowiedni moment - odpowiedział i się uśmiechnął.
- Na co? - otworzyłam szerzej oczy.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Wydaje mi się, że już nią byłam, tylko tak mniej oficjalnie. Oczywiście, że zostanę.
     Zatopiłam się w jego ustach, wplotłam dłonie w jego rozczochrane przez wiatr włosy. Czułam się wspaniale, bezpiecznie. Zawsze chciałam mieć takiego chłopaka: czułego, delikatnego, mądrego, troskliwego, no i wysokiego. Teraz go miałam i nie chciałam go stracić.
     - Mam dla ciebie prezent - wyjął z kieszeni kurtki małe pudełeczko. - Proszę.
- Dziękuję - dałam mu buziaka w policzek. - Też mam dla ciebie prezent, ale zostawiłam w domu. Będziesz musiał jeszcze raz wejść.
     Otworzyłam opakowanie i moim oczom ukazała się przepiękna, srebrna bransoletka, na której wyryte były nasze imiona i dzisiejsza data. To było takie słodkie.
     - Skąd wiedziałeś, że zgodzę się zostać twoją dziewczyną?
- Tak przeczuwałem - uśmiechnął się i tym razem to on pierwszy objął swoimi wargami moje.
- Jest śliczna - powiedziałam po chwili.
- Tylko masz ją nosić - cmoknął moje usta.
- Oczywiście.
     Wróciliśmy do domu, abym mogła dać Maćkowi prezent, jaki dla niego kupiłam. Po wejściu do domu przywitaliśmy się z mamą i od razu udaliśmy do mojego pokoju.
     - Proszę. I też masz nosić - wręczyłam chłopakowi prezent.
     Jego kąciki ust poszły znacznie do góry, gdy z ozdobnej torebeczki wyjął czarną czapkę.
     - Muszę zadbać o twoje zdrowie - oznajmiłam. - Jak będziesz chodził z uszami na wierzchu, to się do ciebie nie odezwę.
- Nie wytrzymasz - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
     Gdy z torebki wyjął nasze wspólne zdjęcie oprawione w drewnianą ramkę chyba nie wytrzymał. Wstał i podniósł mnie tak, bym mogła opleść nogami jego pas. Podtrzymywał mnie za pośladki. Wpił się w moje usta, jakby był ich głodny. Na początku całował delikatnie, a potem bardzo namiętnie. To była cudowna chwila, niestety przerwała ją mama pukająca do drzwi. Szybko zeskoczyłam z siatkarza, a rodzicielka weszła do pokoju.
     - Przepraszam, że przeszkadzam, ale może jesteście głodni? - zapytała.
- Nie, nie jesteśmy - odpowiedziałam.
- W zasadzie to ja już miałem wychodzić... - oznajmił Maciek.
     Mama zamknęła za sobą drzwi. Muzaj zaczął się śmiać. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
     - Z czego się cieszysz?
- Jakbyś zobaczyła swoją minę, gdy twoja matka weszła do pokoju, to też byś się śmiała.
     Rzuciłam w jego stronę groźne spojrzenie i od razu się uciszył. Wziął torebkę z prezentem i zeszliśmy na dół. Ubrał się, a ja po raz kolejny dzisiaj zatopiłam się w jego ustach.
     - Od rodziców wracam jutro wieczorem, bo pojutrze mam trening. Zdzwonimy się jeszcze.
- Okej - wyszedł.

31 grudnia
     Byliśmy z Maćkiem zaproszeni na domówkę u Karola. Była to trochę zespołowa impreza, bo zaproszeni byli tylko zawodnicy Skry wraz z dziewczynami, bądź żonami.
     - Jak mam się ubrać? - zapytałam chłopaka.
- Ładnie - pocałował mnie.
- Czyli...
- Spódniczkę jakąś chyba, nie?
     Przed osiemnastą zapukaliśmy do drzwi Karola. Wpuścił nas, a w środku siedzieli już państwo Wlazły. O matko, zawsze chciałam pogadać z Mariuszem.
     - Dobry wieczór. Patrycja - podałam dłoń najpierw do żony siatkarza, a potem do niego. Oni także się przedstawili. - Zawsze chciałam państwa poznać...
- Mów nam po imieniu. Czujemy się tacy starzy - przerwał mi atakujący.
- Ale jesteście ode mnie prawie dwa razy starsi.
- Jesteś dziewczyną Maćka, a on jest moim kolegą z drużyny. Wszystko się wyjaśnia. I zostając przy nim, to dbaj o niego, bo dużo przeszedł. Choć pewnie ci o tym opowiadał...
- Ale o czym? - nie wiedziałam, o co chodzi. Paulina, bo tak miała na imię wybranka Mariusza, szturchnęła męża. Coś ukrywali.
- Sam musi ci o tym powiedzieć. Nie martw się, nie chce z tobą zerwać - w tej chwili podszedł do nas mój chłopak.
- O czym gadacie? - zapytał.
- A o czym mogę gadać z najlepszym atakującym na świecie? - cmoknęłam go w policzek. - Nadal nie wierzę, że z panem... to znaczy z tobą rozmawiam - zwróciłam się do Wlazłego.
- My jesteśmy normalnymi ludźmi - odpowiedział. - A ty jesteś dziewczyną Skrzata, to tak, jak na przykład kobieta Karola. Wszyscy ją znamy, traktujemy jak koleżankę. Przyzwyczaj się do tego.
- Niełatwo przyzwyczaić się do takiego towarzystwa...
- Widzę, że jesteś naszą wielką fanką. To zanim wszyscy przyjdą, możesz opowiedzieć, jak się poznaliście z naszym małym Maciusiem - spojrzał na Muzaja z tym swoim uśmiechem.
     Spełniłam prośbę Mariusza i zaczęłam opowiadać naszą wspólną historię, zanim przyszli wszyscy goście. Wlazły był pod lekkim wrażeniem i słuchał z dużą uwagą.
     Wszyscy się zjawili i zaczęła się impreza. Maciek porwał mnie do tańca i muszę stwierdzić, że nieźle mu to wychodziło, choć królem parkietu nie był. Udało mi się też zatańczyć ze wszystkimi Skrzatami, z czego byłam niezwykle zadowolona. Poznałam też bliżej dziewczyny siatkarzy, w szczególności Karola. Była bardzo miła i gdy z nią rozmawiałam, nie odczuwałam różnicy wieku, która między nami panowała. A gdy tańczyłam z Kłosem, ten w pewnej chwili szepnął mi do ucha: "Cały czas o tobie gada. Już czasami mam go dosyć." i się uśmiechnął. Szczerze mówiąc, ucieszyło mnie to. Gdy wybiła dwunasta, wszyscy złożyli sobie życzenia i siatkarze zaczęli całować swoje dziewczyny lub żony, przy czym my całowaliśmy się najdłużej. W pewnej chwili Mariusz krzyknął do nas:
     - Nie uduście się, zakochańce.
     Zarumieniłam się, jednak Maciek to zauważył i opatulił mnie swoimi ramionami, zakrywając twarz. Tak bardzo go kochałam... 
-----------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Krytykę możecie pisać w komentarzach, bo po to one są. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
PS Wybiło 1000 wyświetleń, więc chciałam podziękować Wam za to, że tak często tu zaglądacie. Mam nadzieję, że zostaniecie z Pati, Maćkiem i innymi do końca. Dziękuję :*
Pozdrawiam :3