sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 14

     Mogłabym trwać w jego ramionach cały czas. Były silne, czułam się w nich bezpiecznie. Szyja mi ścierpła, ale nie zwracałam na to uwagi. Interesowały mnie wtedy tylko i wyłącznie jego usta. Maciek odsunął swoją twarz od mojej i spojrzał mi głęboko w oczy. Delikatnie się uśmiechnął. On był taki uroczy.
     - Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć - wyszeptał.
- Może wejdziesz? Nie chcę, żebyś odchodził.
- Dobrze wiesz, że mam trening po południu. Innym razem.
     Zdawałam sobie sprawę z tego, że życie Maćka wygląda zupełnie inaczej od mojego. Trening przed południem, po południu, ciągłe wyjazdy. Ale wolałam to od samotności. Prawdę mówiąc, z Muzajem nie byliśmy jeszcze parą, ale wszystko na to wskazywało. Miałam nadzieję, że nadejdzie taki dzień, gdy powie: "Kocham Cię" i mnie pocałuje. Miałam też nadzieję, że się przed nim otworzę, że te przeżycia, których doświadczyłam z Alanem, nie wrócą, że nie będę miała obaw i Maciek będzie ze mną szczęśliwy.
     - Co teraz z nami będzie? - spojrzałam w jego brązowe oczy.
- To od ciebie zależy. To ty musisz być pewna, gotowa. Ja zaczekam tyle, ile będzie trzeba.
- Ale skąd ja będę wiedziała...
- Poczujesz to, ja z resztą też. Samo się okaże - uśmiechnął się.
     Pocałowałam go jeszcze delikatnie w policzek i weszłam do mojej chałupki.
     - Co to był za chłopak? - nie zdążyłam się rozebrać, a mama już zaczęła wypytywać.
- Oj mamo, znajomy...
- Znajomy mówisz? Nie wyglądało na to, żeby był to tylko twój znajomy.
- Mówię, że znajomy, to znajomy. Okej?
- To, że się denerwujesz oznacza, że jest to ktoś więcej - uśmiechnęła się. - Ale jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie ma sprawy. Tylko pamiętaj, że możesz na mnie liczyć. Zupa się grzeje, będzie za pięć minut. Zawołam cię.
     Zastanawiałam się, czy mama widziała mój pocałunek z Maćkiem. Jeśli nie, to dobrze, jeśli tak, to niedobrze. Nie wiedziała o Alanie tyle co Muzaj, jedynie to, że nie jesteśmy razem. Nie chciałam tego roztrząsać. Im mniej osób o tym wiedziało, tym lepiej.
     Weszłam do pokoju. Jak zwykle panował tam syf. Biurko zawalone książkami i różnymi kartkami, na łóżku leżały ciuchy. Usłyszałam głos mamy, zeszłam na dół. Pyszny De Volaille idealnie wkomponował się w ziemniaczane purre.
     Byłam na zajęciach tanecznych, zrobiłam lekcje, poczytałam, czyli dzień jak co dzień. Padłam na łóżko wyczerpana i po kilku minutach spałam już jak niemowlę.

24 grudnia
     Od początku dnia pomagałam mamie szykować Wigilię. Kolację zawsze jedliśmy w domu, natomiast na Święta wyjeżdżaliśmy do dziadków.
     Alan się odczepił, choć czasami zauważałam, jak na mnie patrzy. Olewałam to i cieszyłam się, że dał mi spokój. Z Maćkiem starałam się spotykać codziennie, nawet na chwilę. Oficjalnie nie byliśmy parą, jednak zdarzały nam się chwile zapomnienia i delikatne pocałunki.
     Wyciągałam pierniczki z piekarnika, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedziałam, kto to. Mama poszła otworzyć. Po chwili usłyszałam jej głos:
     - Pati, ten wysoki chłopak do ciebie!
     Wiedziałam już, kto nas odwiedził. Mama przyszła do kuchni, a ja udałam się w kierunku drzwi wejściowych. Zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Maćka.
     - Co ty tu robisz? - wspięłam się na palce, by pocałować go w policzek.
- Postanowiłem, że cię odwiedzę. Masz czas na krótki spacer? - objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Maciek, nie tutaj - uśmiechnęłam się. - Puść mnie, pójdę się zapytać.
     Zostawiłam Muzaja i udałam się do kuchni, gdzie mama lepiła pierogi.
- Mamo, co trzeba jeszcze zrobić?
- Pierogi tylko. Posprzątane jest, wszystkie potrawy zrobione. A te ciastka już skończyłaś?
- Skończyłam, jeszcze tylko muszą wystygnąć. A mogę wyjść?
- Jasne, ale wróć tak około szesnastej.
- Mamo, jest dopiero dwunasta. Cztery godziny w zupełności wystarczą.
     Wróciłam do Maćka. Opierał się o framugę.
- Możemy iść, tylko muszę przebrać spodnie. Wejdziesz?
- No nie wiem...
- Moja mama nie gryzie - uśmiechnęłam się.
- No dobra...
     Zamknął za sobą drzwi. Powiedziałam mamie, że czeka na mnie w domu, ona tylko kiwnęła głową, a ja wbiegłam po schodach do pokoju. Wciągnęłam na siebie czarne rurki, spryskałam ciało mgiełką, wzięłam telefon i zbiegłam na dół. Maciek i mama byli pochłonięci rozmową.
     - Idziemy? - zapytałam po chwili czekania, aż Muzaj skończy swoją wypowiedź.
- Oczywiście - wstał, pożegnał się z mamą i udaliśmy się w kierunku wyjścia.
     Założyłam kozaki, kurtkę, szalik, czapkę i rękawiczki i wyszliśmy z domu. Poszliśmy do parku. Po drodze rozmawialiśmy głównie o Świętach, jak je spędzimy i tym podobne. Gdy byliśmy już w skwerze, w pewnej chwili Maciek objął mnie mocno w pasie, przyciągnął do siebie i spojrzał głęboko w moje zielone oczy.
     - Co się dzieje? - zapytałam zdezorientowana.
- Myślę, że to odpowiedni moment - odpowiedział i się uśmiechnął.
- Na co? - otworzyłam szerzej oczy.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał i poczułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Wydaje mi się, że już nią byłam, tylko tak mniej oficjalnie. Oczywiście, że zostanę.
     Zatopiłam się w jego ustach, wplotłam dłonie w jego rozczochrane przez wiatr włosy. Czułam się wspaniale, bezpiecznie. Zawsze chciałam mieć takiego chłopaka: czułego, delikatnego, mądrego, troskliwego, no i wysokiego. Teraz go miałam i nie chciałam go stracić.
     - Mam dla ciebie prezent - wyjął z kieszeni kurtki małe pudełeczko. - Proszę.
- Dziękuję - dałam mu buziaka w policzek. - Też mam dla ciebie prezent, ale zostawiłam w domu. Będziesz musiał jeszcze raz wejść.
     Otworzyłam opakowanie i moim oczom ukazała się przepiękna, srebrna bransoletka, na której wyryte były nasze imiona i dzisiejsza data. To było takie słodkie.
     - Skąd wiedziałeś, że zgodzę się zostać twoją dziewczyną?
- Tak przeczuwałem - uśmiechnął się i tym razem to on pierwszy objął swoimi wargami moje.
- Jest śliczna - powiedziałam po chwili.
- Tylko masz ją nosić - cmoknął moje usta.
- Oczywiście.
     Wróciliśmy do domu, abym mogła dać Maćkowi prezent, jaki dla niego kupiłam. Po wejściu do domu przywitaliśmy się z mamą i od razu udaliśmy do mojego pokoju.
     - Proszę. I też masz nosić - wręczyłam chłopakowi prezent.
     Jego kąciki ust poszły znacznie do góry, gdy z ozdobnej torebeczki wyjął czarną czapkę.
     - Muszę zadbać o twoje zdrowie - oznajmiłam. - Jak będziesz chodził z uszami na wierzchu, to się do ciebie nie odezwę.
- Nie wytrzymasz - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
     Gdy z torebki wyjął nasze wspólne zdjęcie oprawione w drewnianą ramkę chyba nie wytrzymał. Wstał i podniósł mnie tak, bym mogła opleść nogami jego pas. Podtrzymywał mnie za pośladki. Wpił się w moje usta, jakby był ich głodny. Na początku całował delikatnie, a potem bardzo namiętnie. To była cudowna chwila, niestety przerwała ją mama pukająca do drzwi. Szybko zeskoczyłam z siatkarza, a rodzicielka weszła do pokoju.
     - Przepraszam, że przeszkadzam, ale może jesteście głodni? - zapytała.
- Nie, nie jesteśmy - odpowiedziałam.
- W zasadzie to ja już miałem wychodzić... - oznajmił Maciek.
     Mama zamknęła za sobą drzwi. Muzaj zaczął się śmiać. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.
     - Z czego się cieszysz?
- Jakbyś zobaczyła swoją minę, gdy twoja matka weszła do pokoju, to też byś się śmiała.
     Rzuciłam w jego stronę groźne spojrzenie i od razu się uciszył. Wziął torebkę z prezentem i zeszliśmy na dół. Ubrał się, a ja po raz kolejny dzisiaj zatopiłam się w jego ustach.
     - Od rodziców wracam jutro wieczorem, bo pojutrze mam trening. Zdzwonimy się jeszcze.
- Okej - wyszedł.

31 grudnia
     Byliśmy z Maćkiem zaproszeni na domówkę u Karola. Była to trochę zespołowa impreza, bo zaproszeni byli tylko zawodnicy Skry wraz z dziewczynami, bądź żonami.
     - Jak mam się ubrać? - zapytałam chłopaka.
- Ładnie - pocałował mnie.
- Czyli...
- Spódniczkę jakąś chyba, nie?
     Przed osiemnastą zapukaliśmy do drzwi Karola. Wpuścił nas, a w środku siedzieli już państwo Wlazły. O matko, zawsze chciałam pogadać z Mariuszem.
     - Dobry wieczór. Patrycja - podałam dłoń najpierw do żony siatkarza, a potem do niego. Oni także się przedstawili. - Zawsze chciałam państwa poznać...
- Mów nam po imieniu. Czujemy się tacy starzy - przerwał mi atakujący.
- Ale jesteście ode mnie prawie dwa razy starsi.
- Jesteś dziewczyną Maćka, a on jest moim kolegą z drużyny. Wszystko się wyjaśnia. I zostając przy nim, to dbaj o niego, bo dużo przeszedł. Choć pewnie ci o tym opowiadał...
- Ale o czym? - nie wiedziałam, o co chodzi. Paulina, bo tak miała na imię wybranka Mariusza, szturchnęła męża. Coś ukrywali.
- Sam musi ci o tym powiedzieć. Nie martw się, nie chce z tobą zerwać - w tej chwili podszedł do nas mój chłopak.
- O czym gadacie? - zapytał.
- A o czym mogę gadać z najlepszym atakującym na świecie? - cmoknęłam go w policzek. - Nadal nie wierzę, że z panem... to znaczy z tobą rozmawiam - zwróciłam się do Wlazłego.
- My jesteśmy normalnymi ludźmi - odpowiedział. - A ty jesteś dziewczyną Skrzata, to tak, jak na przykład kobieta Karola. Wszyscy ją znamy, traktujemy jak koleżankę. Przyzwyczaj się do tego.
- Niełatwo przyzwyczaić się do takiego towarzystwa...
- Widzę, że jesteś naszą wielką fanką. To zanim wszyscy przyjdą, możesz opowiedzieć, jak się poznaliście z naszym małym Maciusiem - spojrzał na Muzaja z tym swoim uśmiechem.
     Spełniłam prośbę Mariusza i zaczęłam opowiadać naszą wspólną historię, zanim przyszli wszyscy goście. Wlazły był pod lekkim wrażeniem i słuchał z dużą uwagą.
     Wszyscy się zjawili i zaczęła się impreza. Maciek porwał mnie do tańca i muszę stwierdzić, że nieźle mu to wychodziło, choć królem parkietu nie był. Udało mi się też zatańczyć ze wszystkimi Skrzatami, z czego byłam niezwykle zadowolona. Poznałam też bliżej dziewczyny siatkarzy, w szczególności Karola. Była bardzo miła i gdy z nią rozmawiałam, nie odczuwałam różnicy wieku, która między nami panowała. A gdy tańczyłam z Kłosem, ten w pewnej chwili szepnął mi do ucha: "Cały czas o tobie gada. Już czasami mam go dosyć." i się uśmiechnął. Szczerze mówiąc, ucieszyło mnie to. Gdy wybiła dwunasta, wszyscy złożyli sobie życzenia i siatkarze zaczęli całować swoje dziewczyny lub żony, przy czym my całowaliśmy się najdłużej. W pewnej chwili Mariusz krzyknął do nas:
     - Nie uduście się, zakochańce.
     Zarumieniłam się, jednak Maciek to zauważył i opatulił mnie swoimi ramionami, zakrywając twarz. Tak bardzo go kochałam... 
-----------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Krytykę możecie pisać w komentarzach, bo po to one są. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
PS Wybiło 1000 wyświetleń, więc chciałam podziękować Wam za to, że tak często tu zaglądacie. Mam nadzieję, że zostaniecie z Pati, Maćkiem i innymi do końca. Dziękuję :*
Pozdrawiam :3  

6 komentarzy:

  1. Nie mam słów<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju uwielbiam wręcz.
    Nie mam słów jak moja przedmówczyni, ale postaram się coś tam od siebie napisać.
    Troszkę mnie tu nie było, ale za to jak weszłam, to czekały na mnie aż dwa rozdziały- żyć nie umierać. Przeczytałam jednym tchem i, kurczę, zdecydowanie najpiękniejszy moment był wtedy, kiedy Maciek podarował swojej wybrance tą bransoletkę, jejku jejku *^*
    Ciekawi mnie, co chyba nie jest niespodzianką, ta skrywana historia Muzaja. Kurczę, pisaj tam, bo już się doczekać nie mogę, chociaż dopiero co skończyłam czytać:D
    Pozdrawiam:T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, które dodają motywacji do dalszego pisania :) a co do historii, to okaże się w następnym, ewentualnie po kolejnym rozdziale :) jeszcze raz bardzo dziękuję :)

      Usuń
  3. Świetny! :D
    Wpadłam tu przypadkiem i od razu spodobał mi się Twój blog! :D
    Jejku, jaki Muzaj jest przesłodki, wspaniały i w ogóle taki ideał. Patrycja ma ogromne szczęście. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi.
    Ciekawi mnie też, jaką Maciek skrywa tajemnice.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za miłe słowa :)
    A tejemnica to bardziej przeszłość Maćka :) Pozdrawiam :* i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń