wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 13

     Bałam się. Nie chciałam. Ale musiałam. Nie mogłam opuszczać szkoły. Postanowiłam, że nie będę niszczyć sobie życia przez takiego gnoja, postaram się zapomnieć. Ale jak mam zapomnieć? Takich rzeczy się nie zapomina, można je jedynie lekko zamazać, odsunąć od codziennego życia, ale tak naprawdę zostaną one z tyłu głowy i będę nam towarzyszyć przez cały czas. Musiałam stawić czoła lękom, być twardą dziewczyną. Nie zapominałam o Pauli, której mogłam zaufać, ani o Maćku.
Przyjaciółka cały czas pewnie myślała, że naprawdę wczoraj źle się poczułam. Nie chciałam pisać jej tego na Facebooku.
     Opowiedziałam Pauli o wszystkim przed pierwszą lekcją. Obiecała, że nie spuści mnie z oka, będzie ze mną cały czas, nawet odprowadzi mnie do domu. Niestety dzień nie zapowiadał się najlepiej. Alan patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, nie umiałam go odczytać. Po spojrzeniu na mnie gadał coś do swoich kumpli, a ci po chwili wybuchali śmiechem. Nie wiedziałam, o co chodzi, jednak nie interesowało mnie to, co o mnie mówi. On sam mnie już w ogóle nie obchodził. Postanowiłam to olać.
     Na jednej z przerw Paula chciała sobie kupić wodę. Chciałam z nią pójść, jednak od razu zaprzeczyła.
     - Obok sklepiku siedzi... Lepiej tu poczekaj, zaraz wrócę.
- Jejka, trzeba stawiać czoła problemom. Co mi może zrobić? Przecież tam stoi matematyczka - wskazałam głową nauczycielkę.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł - zastanawiała się Paula, jednak ja już postanowiłam.
     Pociągnęłam ją delikatnie za rękę. Nie chciałam dać satysfakcji mojemu byłemu chłopakowi. Nie chciałam, by poczuł, że się go boję. Jeszcze półtora roku, skończy szkołę i zniknie na zawsze z mojego życia. Była jeszcze możliwość wyrzucenia jego osoby ze szkoły, z czego na pewno bym się ucieszyła.
     - Cześć, piękna - rzucił w moją stronę, gdy Paula kupowała napój.
     Zastanawiałam się, o co mu chodzi. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi, olać go, jakby nie istniał.
     - Jak się bawiłaś dzisiejszej nocy? Miło ci było z tym twoim siatkarzykiem? - rzucił do mnie z pogardliwym tonem.
- Lepiej niż z tobą - wypaliłam ze sztucznym uśmiechem. Konsekwencje? Wtedy o nich nie myślałam.
     Odeszłyśmy. Za plecami usłyszałam jeszcze głosy kumpli Alana w stylu: "Ale ci dowaliła" albo "Ale cię zjechała". Poza tym w szkole nie wydarzyło się nic szczególnego. Nie było wuefisty, więc kończyliśmy dwie godziny wcześniej. Postanowiłam pójść na trening Skry. Pewnie jeszcze go mieli, pomyślałam. Paula puściła mnie samą. Rozeszłyśmy się.
     Idąc na halę nie myślałam o niczym szczególnym. W mieście było praktycznie pusto, wszyscy w pracy lub w szkołach.
     Włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Szłam szybkim krokiem, chciałam zdążyć na trening siatkarzy. Nagle usłyszałam za plecami: "Co tak pędzisz?". Nie zatrzymałam się, szłam dalej. Wiedziałam, do kogo należał głos. Starałam się przyspieszać, jednak nie potrafiłam iść szybciej. Podbiegł, stanął przede mną. Minęłam go, jakbym nikogo nie spotkała. Chciałam, żeby mnie zostawił, odszedł ode mnie. Sama siebie oszukiwałam. "On nigdy nie da ci spokoju" - chodziło po mojej głowie.
     - Do twojego domu chyba nie idzie się w tym kierunku. Zabłądziłaś? - jego głos sprawiał, że po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie chciałam, by to zauważył.
- Odwal się - warknęłam.
- Co tak ostro? W stosunku do niego też jesteś taka oschła?
     Nie odpowiedziałam. Pragnęłam być już na hali, blisko Maćka. Zastanawiałam się, czego Alan ode mnie chciał. Na nic mądrego nie wpadłam.
     - Już wiem, gdzie idziesz - zobaczył halę "Energia".
- Czego chcesz? - zapytałam wprost.
- Uraziło mnie to, co powiedziałaś dzisiaj przy sklepiku. Nie uważasz, że to było niestosowne?
     Zaśmiałam się ironicznie. Niestosowne? To w takim razie jakie było jego zachowanie?
- Mówisz, że zachowałam się niestosownie, tak? Sądzę, że nie mamy o czym gadać.
- Oj mamy, mamy - zatrzymał mnie, chwycił mocno za ramiona.
- Odwal się, debilu! - krzyknęłam, próbowałam się uwolnić. Poprzestałam na próbach.
- Pożałujesz tego, jak się do mnie zwracasz.
- Nie moja wina, że twoi kumple się z ciebie śmieją - odparowałam.
- Co ty powiedziałaś, su*o? To ty puszczasz się na prawo i lewo, bawiąc się uczuciami facetów. Ze mną tak łatwo ci nie pójdzie. Rozumiesz? - odepchnął mnie do tyłu.
     Tego było już za wiele. Ruszyłam pędem w kierunku hali. Nie oglądałam się do tyłu, nie wiedziałam, czy on za mną jest. Maciek akurat wychodził z budynku wraz z Karolem i Andrzejem.
     - O, hej - był lekko zdziwiony na mój widok. - A ty nie w szkole?
     Nic nie mówiłam. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową. Objął mnie swoimi ramionami, nie wiedząc o co chodzi. Dwaj środkowi przyglądali nam się z lekkim uśmiechem na twarzach. Po chwili przed halą pojawił się Alan.
     - No i wszystko jasne... - mruknął atakujący pod nosem. - Chłopaki, ten koleś jest niedorozwinięty troszeczkę. Jakby coś, to mi pomóżcie, tylko delikatnie.
- Oczywiście Maciusiu - odrzekł Karol.
- Młodszemu braciszkowi zawsze się pomaga w takich sytuacjach - powiedział Wrona.
     Przez cały ten czas byłam złączona z Muzajem w mocnym uścisku. Gdy przed nami stanął Alan, schowałam się za plecami Maćka.
     - Czego tu szukasz? - zaczął atakujący Skry.
- Już ci się szmata zwierzyła ze swoich problemów? Jak słodko...
     Szczerze mówiąc, nie bolało mnie to, jak na mnie mówił. Nie znałam jego zamiarów, nie wiedziałam, co ma w planach. Mimo wszystko nie chciałam, aby Maciek coś mu zrobił. Miałby jeszcze z tego powodu same problemy.
     - A co? Zazdrosny, że znalazła chłopaka, któremu może zaufać, a nie takiego gówniarza jak ty? Prawda boli, nie?
     Wyszłam zza pleców Maćka. Chciałam wygarnąć Alanowi, co o nim myślę. Nie bałam się, że mnie uderzy. Niczego się wtedy nie bałam.
     - Jesteś zwykłym gnojem! Myślisz, że wszystkie dziewczyny cię uwielbiają, kochają. Wolę spędzać czas z moimi rybkami niż z tobą. Nie dość, że są ładniejsze, to jeszcze mądrzejsze. Uważasz, że się ciebie boję? - nie czekałam na odpowiedź. - To źle uważasz. Nie mogę doczekać się chwili, gdy wywalą cię ze szkoły i odeślą do poprawczaka. To będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
     Odwróciłam się. Złapałam Maćka za rękę. Do Karola i Andrzeja kiwnęłam głową.
     - To gdzie idziemy? - uśmiechnęłam się do nich. Alan chyba jeszcze stał za nami. Zaczęliśmy od niego odchodzić.
- Hmm... - zastanawiał się Muzaj. - Może kino? Chłopaki, idziecie z nami?
- Chyba nie. Nie chcemy wam psuć popołudnia - uśmiechnęli się oboje. - My z Endrju spadamy do domu. Narka.
     Środkowi od nas odeszli. Alan chyba też już poszedł. Wybraliśmy się na komedię romantyczną. Po filmie Maciek odprowadził mnie do domu. Gadaliśmy trochę o zaistniałej sytuacji, ale Muzaj nie dopytywał się o szczegóły. Nalegał, abym zgłosiła to do dyrektora. Martwił się o mnie. Postanowiłam, że pójdę do nauczycieli, jeśli taka sytuacja zdarzy się jeszcze raz. Siatkarz zgodził się, ale niechętnie.
     Byliśmy już przed moim domem. Miałam się pożegnać i odejść, ale nie mogłam tak po prostu zostawić mojego kochanego bohatera. Zatopiłam się w jego ustach. Zamknęłam oczy. Myślałam tylko o Maćku. O jego delikatnych wargach obejmujących moje. O naszych językach, które toczyły ze sobą spokojną walkę...
----------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Wyrażajcie opinie w komentarzach, to naprawdę motywuje :) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." DZIĘKUJĘ DWÓM DZIEWCZYNOM, KTÓRE SKOMENTOWAŁY ROZDZIAŁ 11 ^^
PS Życzę Wam udanego Sylwestra i szczęśliwego, nowego roku :) Pozdrawiam :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz