Obudziłam się około godziny dziewiątej. Na krótkie spodenki i bokserkę nałożyłam szlafrok i zeszłam po schodkach na dół. Mama już krzątała się w kuchni. Usiadłam przy stole, a ona zaczęła opowiadać mi, co wczoraj robiła. Po chwili położyła mi przed nosem pięknie pachnącą jajecznicę z cebulką i szczypiorkiem. Wymarzone śniadanie...
W pewnym momencie wyłączyłam się całkowicie, powracając myślami do wczorajszego dnia. Czułam się tak, jakbym w ogóle nie znała Alana. W jeden dzień pokazał tyle złych cech. Zastanawiałam się, czy to ma sens. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że to wszystko się ułoży i będziemy mogli być ze sobą. A Maciek? Myślałam, że to nie ma sensu. W końcu on był znanym siatkarzem, a ja zwykłą dziewczyną. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mogłabym mu się spodobać, a o czymś więcej nawet nie myślałam. Nie mogłam żyć marzeniami i niszczyć nimi swojego życia. Miałam obok siebie świetnego chłopaka, któremu wczoraj zawitał po prostu zły humor. Nie wyobrażałam sobie siebie u boku sławnego siatkarza, jakim był Maciek. Nie wierzyłam w to.
Po zjedzeniu przepysznej jajecznicy udałam się do łazienki. Po dziesięciu minutach stałam już przed szafą w moim pokoju i zastanawiałam się, co dzisiaj na siebie włożyć. Wybrałam czarne jeansy i biały t-shirt z napisem: "Fight to the night". Był jednym z moich ulubionych. Zadzwoniłam do Pauli. Umówiłyśmy się w galerii. Chodząc po sklepach, opowiadałam przyjaciółce o wczorajszym dniu. Miała bardzo zdziwioną minę. Nie wierzyła w to, co mówiłam. Zapytałam, czy chce pójść ze mną na mecz. Zgodziła się, jednak od razu oznajmiła, że nie zejdzie koło szatni, gdyż jej babcia ma dziś imieniny i jadą na imprezę. Wiedziała, że na autografy i zdjęcia mogłabym czekać kilka godzin. Opowiadając jej o wczorajszym dniu pominęłam fakt, iż po meczu umówiłam się z Maćkiem. Nie wiem dlaczego, ale uważałam to za lepsze wyjście. Poopowiadam jej, gdy moje relacje z Muzajem ulegną zmianie.
Około godziny trzynastej rozeszłyśmy się do domów i ustaliłyśmy, że spotkamy się przed halą "Energia" około 14:20. Mecz miał zacząć się o 14:45. Gdy przyszłam do domu, obiad był już gotowy. Nałożyłam sobie ziemniaków oraz kotleta drobiowego i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor, jednak nic ciekawego nie było i po chwili ekran znów stał się czarny. Po spożyciu posiłku udałam się do mojego pokoju. Do torby spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, między innymi magiczny zeszyt, do którego zbierałam autografy i kilka pisaków. Podłączyłam jeszcze na chwilę telefon do prądu, spryskałam włosy odżywką, aby ładnie pachniały, wzięłam bagaż i zeszłam schodami na dół. Powiedziałam mamie, że będę wieczorem, ubrałam buty, kurtkę, szalik i czarną czapkę z białą literą "M", jak Maciej Muzaj i Mateusz Mika. Wyszłam z domu. Gdy dotarłam pod halę, Paula już tam czekała. Podeszłyśmy do kasy biletowej, kupiłyśmy wejściówki i weszłyśmy na halę. Zespół z Bełchatowa, jak i z Lubina, już rozgrzewał się na parkiecie. Znalazłyśmy swoje miejsca. Myślałam, że będą gorsze, gdyż późno kupiłyśmy bilety, ale źle nie było. Znajdowałyśmy się bardzo blisko boiska.
Podczas rozgrzewki cały czas obserwowałam Maćka. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wybiła godzina rozpoczęcia meczu. Szybkie powitanie zespołów, wejście pierwszych szóstek na boisko, pierwszy gwizdek sędziego. Muzaj nie był w podstawowym składzie, ale wiedziałam, że ma jeszcze na to sporo czasu. W końcu dopiero niedawno wybiła mu dwudziestka na karku. Pierwszego seta Skra wygrała leciutko do osiemnastu. W drugim nie było aż tak łatwo, jednak goście zdobyli zaledwie dwadzieścia jeden punktów. Pod koniec tej partii trener wpuścił na boisko Maćka, który zdobył kilka oczek. W przerwie przed trzecią partią Muzaj spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając. Oczywiście odwzajemniłam gest. Paula patrzyła na mnie zdziwiona, ale ja unikałam tłumaczeń. Nie chciałam zapeszać. Trzeci set także wygrali bełchatowianie, tym razem do siedemnastu. Cieszyłam się z wygranej, a najlepszym zawodnikiem okazał się Facundo Conte.
Pożegnałam się z Paulą, wyjęłam mój magiczny zeszyt do autografów, pisak i zeszłam obok szatni. Kilka lub kilkanaście minut czekałam na jakiegoś siatkarza. W końcu wyszedł Uriarte. Udało zdobyć mi się jego podpis, jak i zdjęcie, z czego byłam bardzo zadowolona. Kolejną, moją ofiarą stał się Marechal. On także pozostawił ślad czarnego pisaka na kartce od notatnika, a w telefonie zapisała się fotka z nim. Na Maćka czekałam najdłużej. Wraz ze mną stała jakaś dziewczyna. Chwilę pogadałyśmy o meczu i o siatkarzach, czekając na Muzaja, Kłosa i Wronkę. W końcu wyłonili się z szatni, kierując w naszą stronę. Ucieszyłam się na ich widok. Już myślałam, że Karol i Andrzej wyszli jakimś innym wyjściem, jak na przykład Wlazły, i ich nie spotkam. Gdy byli już blisko mnie, przywitałam się z Maćkiem buziakiem w policzek, na co dwaj pozostali zaczęli snuć niesamowite historie miłosne. Dzięki temu na zdjęciach ładnie wyszli. Dziewczyna, z którą gadałam, czekając na chłopaków, także zrobiła sobie z nimi fotki i wyszła. Chwilę pogadaliśmy z chłopakami. Cieszyli się, że ich mały Maciuś znalazł sobie w końcu jakąś laskę. Wraz z Muzajem wybuchaliśmy wtedy głośnym śmiechem. W końcu dobre chwile się skończyły, dwaj przyjaciele opuścili budynek i zostaliśmy sami.
Wspólnie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do kina, lecz najpierw do mieszkania siatkarza, by odłożył jego torbę i mógł się przebrać. Trochę się tego bałam, a zarazem wstydziłam. W końcu go prawie nie znałam. Sądziłam jednak, że Maciek nic złego mi nie zrobi.
Idąc do mieszkania, rozmawialiśmy trochę o meczu, o życiu moim, jak i jego, szkole. Lokum Muzaja było małe i skromne. Mieszkał sam. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Nic nadzwyczajnego. Dwie minuty potrzebował, aby się uszykować. Nie wierzyłam w jego szybkość. Nawet nie zdążyłam pooglądać zdjęć powieszonych na ścianach lub postawionych w ramkach na szafkach, gdy oznajmił mi, że jest gotowy.
Wybraliśmy komedię romantyczną. A raczej to ja wybrałam, a on się tylko zgodził. Były momenty, w których prawie płakałam ze śmiechu i chwile, w których zazdrościłam głównej bohaterce miłości i szczęścia, jakiego doznawała. Siedzieliśmy na dwuosobowym fotelu. W trakcie seansu Maciek objął mnie delikatnie ramieniem, a ja oparłam na nim głowę. Trwaliśmy tak do końca filmu. Po ekranizacji siatkarz zaprosił mnie do kawiarni na ciastko. Śmiałam się, że chce, abym przytyła. Wymienialiśmy zdania na temat obejrzanej produkcji, gdy w pewnej chwili Muzaj poruszył temat Alana.
- Myślałaś o nim? - zapytał.
- O Alanie?
- Tak.
- A co miałam myśleć? Wczoraj pokazał, jaki jest niezrównoważony. Nie chcę na niego patrzeć. Ale niestety będę musiała, bo nie mam zamiaru zawalać szkoły przez takiego gnojka - emocje we mnie buzowały. Pragnęłam zostawić ten temat, żeby nie psuć sobie reszty dnia, która zapowiadała się przyjemnie. Jednak wiedziałam, że nie mogłam tego odstawiać. Musiałam w końcu podjąć jakąś decyzję, a nie czekać nie wiadomo na co.
- Może coś wziął? - zastanawiałam się, o czym on gada.
- Niby co miał brać? - nie wierzyłam w to, o czym pomyślał Maciek.
- No nie wiem. Jakieś narkotyki. Bo alkoholu od niego nie czułem.
- Ja też nie czułam, ale jestem w stu procentach pewna, że on nic nie bierze. Zauważyłabym.
- Niekoniecznie. Nie przebywałaś z nim dwadzieścia cztery na dobę.
- To jest do niego niepodobne - nie wyobrażałam sobie ćpającego Alana. To było niemożliwe!
- Okej, jak uważasz. Nie było tematu.
Dojedliśmy jabłecznik, wzięliśmy ostatni łyk kawy i wyszliśmy. Muzaj zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Niechętnie zgodziłam się. Po drodze gadaliśmy o głupotach, śmialiśmy się. Czasu spędzonego z siatkarzem nie uważałam za czas stracony. Wręcz przeciwnie. Mięliśmy wspólne pasje. Siatkówka, książki. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy przed bramę mojego domu. Już chciałam odchodzić, gdy Maciek chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał.
- Mam pytanie - oznajmił. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- Jakie pytanie?
- Ale proszę o szczerą odpowiedź.
- Jak zawsze - uśmiechnęłam się, lecz tym razem siatkarz nie odwzajemnił gestu. Byłam bardzo ciekawa, o co zapyta, jednak nie spodziewałam się tego, co po chwili usłyszę.
- Kim dla ciebie jestem?
Zamurowało mnie. Kim dla mnie był? Był ideałem, chłopakiem, którego pragnęłam mieć tylko dla siebie. Ale był również chłopakiem, którego znałam jeden dzień. Tylko jeden dzień... Lecz rozmawiając z nim czułam, jakbyśmy poznali się dobrych kilka lat temu. I co ja miałam mu odpowiedzieć?
- Nie wiem, kim dla mnie jesteś. Znamy się zaledwie jeden dzień. Świetnie mi się z tobą gada, ale na razie jesteś tylko moim kolegą. Mam nadzieję, że za jakiś czas staniesz się przyjacielem. Chciałabym, żeby tak było. Ale teraz nie chcę ryzykować z krótkimi znajomościami. Dobrze wiesz, dlaczego.
- Okej, rozumiem. Tak tylko chciałem zapytać - kąciki jego ust poszły leciutko do góry.
Pożegnałam się, całując Maćka delikatnie w policzek.
Długo nie mogłam zasnąć. Moją głowę zaprzątały myśli dotyczące Muzaja, jak i Alana. Bałam się iść w poniedziałek do szkoły. Bałam się go spotkać. Wyobrażałam sobie dwie wersje. Pierwsza była taka, że mój chłopak będzie chciał mnie przeprosić. Druga, iż będzie wściekły. Nie wiedziałam już, czy go kocham. Natomiast pewna byłam, że jeśli będę spędzała z Muzajem więcej czasu, to powoli zacznie podobać mi się jeszcze bardziej. Obawiałam się tego. Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałam nikogo, a teraz muszę wybierać spośród dwóch świetnych facetów. A może nie musiałam tego robić? Może Alan specjalnie tak się zachował, aby pokazać mi, że nie chce ze mną być? Może boi mi się o tym powiedzieć? Sama nie wiedziałam, czy ja chciałam mieć takiego chłopaka.
Z tych trudnych rozmyślań wyrwały mnie wibracje telefonu. Kto, do cholery, pisze o drugiej w nocy? Musiałam wstać, aby wziąć telefon. Zanim otworzyłam wiadomość, położyłam się ponownie do cieplutkiego łóżka. Odblokowałam komórkę. Wyświetlił mi się komunikat: "Masz jedną nieodebraną wiadomość od: Alan". Co? Czy ja dobrze widzę? Byłam ciekawa, co też mój kochany chłopak napisał.
ALAN: Dobrze się bawiłaś?
Długo zastanawiałam się, co mu odpisać. W końcu zdecydowałam się na ostrą odpowiedź.
PATRYCJA: Świetnie, bo bez ciebie.
Nie odpisał. Postanowiłam mimo wszystko spróbować zasnąć. Po kilku minutach udało mi się to.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za mną :) Mam nadzieję, że komuś się to podoba. Proszę o komentarze, a w nich opinie o wytworach mojej wyobraźni. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz