niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 9

     - Myślałaś, że tego nie zauważę? - Alan wbiegł na trybunę i usiadł obok mnie.
- Czego? - zapytałam zdziwiona. Nie spodziewałam się tego, że tak ostro zareaguje.
- Tego, że ci się podoba! - krzyknął mi prosto w twarz. O co mu chodzi?
- O czym ty mówisz? - także podniosłam głos.
- Najpierw gadasz, że go olewasz i w ogóle, a teraz flirtujesz z nim na boku, jak gdyby nigdy nic. Zapomniałaś, że masz chłopaka? Minął tylko tydzień...
     Podstawą związku jest zaufanie. Od strony Alana go nie było. Może jednak nie byliśmy dla siebie przeznaczeni? Chciałam wytłumaczyć mu, że to nie tak jak myśli, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu. Powinien zapytać, o czym gadaliśmy, a nie od razu wyciągać wnioski z tego, co niby zobaczył. Oskarżył mnie o to, że flirtuje z Kubą. Byłam na niego wściekła.
     - Nie masz prawa tak mówić! - teraz to ja krzyknęłam.
     Wstałam, wzięłam torbę i zbiegłam z trybun. Kierowałam się do wyjścia. Przy drzwiach wpadłam na trenera chłopaków. Nie zwróciłam nawet na niego uwagi. Powiedziałam krótkie: "przepraszam" i wybiegłam z hali. Po chwili byłam już przed szkołą.
     Nie wiedziałam, co mam robić. Może i za ostro zareagowałam, ale dlaczego Alan mi nie ufa? Dlaczego oskarża mnie o takie rzeczy? Przecież tyle razy mówiłam mu, że to on jest dla mnie najważniejszy i że Kuba się nie liczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Właśnie tego się bałam, przed rozpoczęciem związku z Alanem. Bólu, cierpienia, zranienia... Dla niektórych dziewczyn mogłoby być to miłe. Krzyczy na mnie, oskarża o małe, ale jednak zdrady, i jednocześnie pokazuje, że mu na mnie zależy, że go interesuję, że nie jestem mu obojętna. Ja tak nie myślałam. Pokazał, jak bardzo mi nie ufa. Kochałam go, ale ta sytuacja była dla mnie trudna.
     Poszłam do parku. Chciałam być sama, przemyśleć to, co się wydarzyło. Może jednak to nie jest chłopak dla mnie? Może bycie z nim nie będzie dla mnie szczęściem? Usiadłam na ławce. Torbę rzuciłam na ziemię. Łzy spływały mi coraz szybciej i mocniej, spadając na ciemnozieloną kurtkę, na której zrobiła się już mokra plama. Płakałam jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
     Chciałam wyrzucić to, co myślałam i czułam, jednak Paula była na korkach, a mama gdzieś miała dzisiaj wyjść. O tacie nie wspominam, bo on mnie nigdy nie rozumiał. Nagle ktoś koło mnie usiadł. Przesunęłam się w bok, aby zrobić mu więcej miejsca. Nawet nie spojrzałam, kto to był. Cały czas płakałam.
     - Co się stało? Mogę jakoś pomóc? - zapytał nieznajomy.
- Mój chłopak mi nie ufa - musiałam to wyrzucić. Nie zważałam na to, kim on był. Ważne było, że po prostu był.
- Skąd takie wnioski?
- Gadałam z Kubą, a Alan nawrzeszczał na mnie, że flirtuję z innym, pomimo tego, że jestem z nim. A ja Kubie tylko mówiłam, żeby się odwalił. Myślałam, że Alan mnie kocha i mi ufa.
- A ty go kochasz?
- Jasne, że go kocham. Jest moim ideałem... - chwilę się zastanawiałam. - Drugim ideałem, bo pierwszym jest Maciek Muzaj. Pewnie go nie znasz. Taki siatkarz. Przypuszczam, że nigdy go nie spotkam, ale nie wolno przestać marzyć. Tak mówił Igła, też pewnie go nie znasz... - pomyślałam o siatkarzach i zrobiło mi się trochę lepiej, chociaż i tak łzy cały czas mi spływały po zmarzniętych policzkach.
     Chłopak się lekko zaśmiał. O co mu chodzi? Najpierw pyta, co się stało, a gdy mu opowiadam, on się z tego śmieje. Nie wytrzymałam. Spoliczkowałam go najmocniej jak potrafiłam. Odczułam pieczenie w prawej ręce, ale starałam się to ukryć. Usłyszałam tylko ciche jęknięcie, ale nie obchodziło mnie to w ogóle. Wzięłam torbę i odeszłam. Chłopak zaczął wołać, żebym zaczekała, ale szłam dalej. Nie zwracałam na niego uwagi. W końcu do mnie podbiegł i zatrzymał, chwytając za ramiona.
     - Nie boli cię ręka? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.
- To chyba ciebie powinna boleć twarz. Puść mnie!
- Puszczę, jak na mnie spojrzysz, bo do tej pory ani razu tego nie zrobiłaś - kąciki jego ust wciąż były bardzo wysoko.
     Podniosłam wzrok. Moje oczy powędrowały bardzo wysoko. Stanęłam jakbym zobaczyła ducha. Rozdziawiłam usta. Nie mogłam uwierzyć w to, kto przede mną stoi. Myślałam, że to sen, że moje marzenie nigdy się nie spełni.
     - Zmieniasz zdanie? - zapytał chłopak.
- Co? Jakie zdanie? - byłam zdezorientowana. Nie spuszczałam z niego wzroku, pomimo bólu szyi.
- Abym cię puścił.
- Yyy... - cały czas byłam zdezorientowana.
- Może zacznijmy naszą znajomość od początku? - zapytał , puszczając moje ramiona. Pokiwałam twierdząco głową. - Maciek jestem i twoje marzenie właśnie się spełniło.
- Pati i moje marzenie właśnie się spełnia - tak, poznałam Maćka Muzaja. - Sory za policzek, ale mnie wkurzyłeś.
- To było troszeczkę zabawne i dziwne. Siedzisz obok mnie, gadasz do mnie, mówisz, że marzysz o tym, żeby mnie spotkać, bijesz mnie i nie dostrzegasz, kim jestem. Ten Alan musiał ci nieźle namotać w głowie. Nie jest ci zimno?
- Trochę jest - dostrzegłam, że przestałam płakać.
- Zapraszam cię na herbatę. Mieszkam niedaleko - uśmiechnął się.
     Pomimo tego, iż uwielbiałam Maćka, postanowiłam odmówić. W końcu znałam go kilka minut, był dla mnie zupełnie obcy.
     - Sory, ale wolę iść gdzie indziej.
- Spoko. Nie ufasz mi jeszcze, co postanawiam zmienić. Bezpieczeństwo to podstawa. Może kawiarnia?
- Okey. Co znaczy: "postanawiam zmienić"?
- Chcę cię bliżej poznać. Wydajesz się inna od wszystkich dziewczyn.
- Inna?
- Inna.
- Co znaczy "inna"?
- Nie znasz polskiego? To znaczy, że jeszcze cię nie poznałem i nie umiem stwierdzić, jaka jesteś, ale jesteś inna. Tak po prostu.
- Aha, fajnie wiedzieć - uśmiechnęłam się.
     Do kawiarni szliśmy kilka minut. Maciek opowiadał mi, jak to jest być siatkarzem, jak wyglądają treningi, relacje między zawodnikami, jaka panuje atmosfera wśród nich, jak to jest, gdy ludzie na ulicy proszą cię o zdjęcia i autografy. Ja opowiedziałam mu trochę o mnie, Alanie, Kubie. Wygadałam się i czułam, że siatkarza naprawdę to interesuje. Nawiązałam z nim wspólny język, co mnie bardzo ucieszyło. Nie sądziłam, że jest to możliwe. Po wypiciu malinowej herbaty w pobliskiej kawiarni poszliśmy jeszcze pospacerować po parku. Maciek wziął moją torbę, co wydało mi się bardzo słodkie. W pewnej chwili objął mnie ramieniem, co również mi się spodobało. Chciałam na chwilę zapomnieć o Alanie, nie przejmować się nim.
     - Jutro gramy mecz z Lubinem. Nie będę w podstawowym składzie, ale może wejdę na minutę - uśmiechnął się. - Przyjdziesz?
- Nie mam biletu.
- Spoko, jest jeszcze sporo wolnych miejsc. Przed rozpoczęciem można będzie kupić.
- To przyjdę.
- Zaczekaj na mnie po meczu. Pogadamy trochę albo gdzieś pójdziemy. Okey?
- No spoko. O kurde... - zobaczyłam kogoś, kogo nie chciałam zobaczyć.
- Co się stało? - zmartwił się Maciek.
- Patrz, kto do nas idzie.
- Nie znam go, ale domyślam się, że to Alan.
- Dobrze się domyślasz.
     No to się narobiło. Muzaj cały czas obejmował mnie ramieniem. Alan szedł do nas wściekły. Trochę się bałam. Mogło to wyglądać tak, jakbyśmy byli z Maćkiem kochającą się parą. Ale Alan sam był tego winien. Gdyby nie jego oskarżenia, bylibyśmy pewnie teraz w kinie albo gdzieś indziej. No właśnie... Uświadomiłam sobie, że to dzięki Alanowi poznałam Maćka, dzięki temu, że wywołał awanturę. Może powinnam być mu jednak wdzięczna?
     - Co ty do cholery wyprawiasz? - krzyknął do mnie.
     Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Ej, spokojnie - powiedział łagodnym głosem siatkarz Skry.
- Ty się nie wtrącaj w nasze sprawy. I odwal się od niej - Alan odepchnął Maćka. Pomimo trzynastu centymetrów różnicy, Alan zachowywał się tak, jakby był potężniejszy od Muzaja.
- Najpierw przemyśl swoje zachowanie - odparował mu Maciek.
- Zamknij mordę. Nie gadam z tobą, tylko z moją dziewczyną - Alan stawał się coraz bardziej agresywny.
- Zadzwoń, jak się uspokoisz - powiedziałam, pociągnęłam Muzaja za kurtkę i odeszliśmy.
     Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie znałam swojego chłopaka. Bałam się go, a chyba dziewczyna nie powinna bać się swojego partnera. Coraz bardziej dochodziło do mnie, że Alan nie jest idealny i nie pasujemy do siebie.
     - Naprawdę go kochasz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Maćka.
- Już sama nie wiem. Wydawał mi się inny. W jeden dzień pokazał, że mi nie ufa i nie potrafi panować nad emocjami. Jak cię popchnął, zaczęłam się go bać, a chyba tak być nie powinno.
- Raczej nie. Wydaje mi się, że nie powinniście ze sobą jeszcze chodzić. Znacie się tylko tydzień...
- Ale on jest miły, inteligentny, troskliwy... - nie wierzyłam w to, co mówię. Czy właśnie go broniłam?
- Jak uważasz. Ja go nie znam, ale po dzisiejszym dniu stwierdzam, że to debil.
- To jest twoje zdanie.
- Może dam ci swój numer, w razie czego?
     Pokiwałam twierdząco głową. Gdy wklepał cyferki do mojego telefonu, puściłam mu sygnał, aby mógł zrobić to samo z moim numerem. Odprowadził mnie do domu. To było takie słodkie. W dodatku na pożegnanie złożył na moim policzku delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się.
     - Do jutra - powiedziałam i weszłam do domu.
     Rodziców jeszcze nie było. Wykąpałam się, zjadłam kolację i poszłam spać. Byłam strasznie zmęczona po dzisiejszym dniu. Tyle się wydarzyło...
-------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam 9 rozdział. Pojawił się siatkarz: Maciek Muzaj. Lubicie go?
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz