czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 8

     Wstałam przed dziewiątą. Poranna toaleta, śniadanie, spakowanie na zajęcia i wyjście. Rodziców nie było. Tata w pracy, mama pojechała z koleżanką do kina, potem na zakupy i zapewne wróci wieczorem. Był początek listopada, a na dworze minusowa temperatura. Słońce świeciło, lecz na twarzy był odczuwalny zimny powiew wiatru, czego wręcz nie nawidziłam. Szczelnie zamknęłam drzwi wejściowe, potem furtkę i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Środek komunikacji przyjechał minutę po moim przyjściu, więc nie musiałam długo czekać.
     Na zajęciach ćwiczyłyśmy piruety i skakałyśmy. Obroty niezbyt dobrze mi wychodziły, tak jak zawsze, choć czasami udawało mi się wykręcić dwa. Ze skokami szło mi o niebo lepiej.
     Po skończonym treningu wróciłam do domu. Rzuciłam moją czarną torbę na kanapę w salonie i zniknęłam za drzwiami łazienki. Zdjęłam ubrania, a potem wskoczyłam do kabiny. Po umyciu owinęłam się w mięciutki, biały ręcznik, a włosy zawinęłam w jasnoróżowy. Po chwili moje ciało było suche, więc nałożyłam na nie warstwę balsamu. Lekko wytarłam odrosty, a następnie spryskałam je odżywką o zapachu wanilii. W samej bieliźnie udałam się do mojego pokoju i wyjęłam z szafy ciemne rurki i siwy sweterek. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wstawiłam zupę pomidorową na gaz i rozpakowałam torbę. Po chwili obiad był już gotowy, więc nalałam sobie danie do talerza i poszłam z nim do salonu. Włączyłam telewizję i zaczęłam spożywać moją ulubioną zupę. Po kilku minutach byłam już najedzona. Talerz włożyłam do zmywarki i przyniosłam sobie "Kata". Rozsadowiłam się wygodnie na kanapie i pochłonęłam w książce.
     Nim się spostrzegłam, ktoś zaczął pukać do drzwi. Włożyłam zakładkę do druku i nacisnęłam klawisz na smartfonie. Za pięć czternasta! Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam otworzyć drzwi. Nie zdziwiłam się, kogo zobaczyłam.
     - No cześć - uśmiechnął się chłopak. - Gotowa?
- Hej. Niezbyt. Wejdziesz? - zaproponowałam.
- Oczywiście.
     Alan zdjął buty oraz kurtkę i wszedł głębiej. Zaczął się rozglądać.
- Jesteś sama? - zapytał. - Trzeba było zadzwonić albo napisać, to bym szybciej po ciebie przyszedł.
- Szczerze mówiąc, to nie nudziło mi się - uśmiechnęłam się. - Może jesteś głodny?
- Nie, dzięki.
- A dasz mi chwilkę?
- Oczywiście, tylko się nie maluj - uniósł wskazujący palec.
- Nie miałam zamiaru, ale dlaczego mam się nie malować? - spytałam.
- Bo jesteś naturalnie piękna. Nie potrzebne są ci te wszystkie tusze, czy co to tam jest.
- Ooo.. Dzięki - wydawało mi się, że moja twarz staje się purpurowa. - Za chwilę wracam.
     Szybkim krokiem odeszłam do łazienki. Włosy związałam w koka, dłonie oraz twarz posmarowałam kremem i spryskałam się perfumem. Wbiegłam po schodach do góry, włożyłam do torebki potrzebne rzeczy, przez mężczyzn nazywane duperelami, i zeszłam na dół. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu.
     - Dokąd idziemy? - zapytałam, zamykając drzwi.
- Co myślisz o family parku? - odpowiedział pytaniem.
- Ale to jest dla małych dzieci - zdziwiłam się jego propozycją.
- Niekoniecznie - uśmiechnął się. - To co, idziemy?
- No okej - odwzajemniłam gest.
     Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jak wczoraj. Jednak w pewnym momencie Alan zapytał o Kubę.
- Czego od ciebie chciał na treningu?
- Kiedy? - udawałam, że nie wiem, o co chodzi.
- Po tym, jak od was odszedłem.
- Nic takiego - zawahałam się.
- Na pewno?
- A jakie to ma znaczenie?
- Czyli jednak czegoś od ciebie chciał.
- Zaproponował mi kino, ale odmówiłam.
- I nie można było tak od razu?
- Można, można.
     Nasza rozmowa zeszła z tematu chłopaka. Zastanawiałam się, po co mu to było. Czyżby był troszkę zazdrosny? Może i Kuba był przystojny, wysportowany, ale to wszystko. Typ podrywacza, który uważa się za bożyszcza nastolatek. Ja nie zaliczałam się do grupy dziewczyn, które szalały za takimi jak on.
     Doszliśmy do miejsca naszej randki. Bynajmniej tak myślałam, że to randka. Najpierw zaliczyliśmy "Dom strachów". Po wejściu do wagonika poczułam, że to był błąd. Od razu pozwoliłam Alanowi, by objął mnie ramieniem. Za drugą rękę złapałam go tak mocno, że chyba mu krew przestała w niej płynąć. W środku zdarzyło się parę razy, że krzyknęłam na widok jakiegoś kościotrupa i chłopak się ze mnie śmiał. Patrzyłam na niego wtedy gniewnym wzrokiem i od razu przestawał. Po wyjściu z wagonika Alan wybuchnął śmiechem. Udałam obrażoną i zaczęłam się od niego oddalać. Szybko do mnie podbiegł, chwycił za prawy nadgarstek, obrócił i złapał w pasie.
     - Przepraszam - uśmiechnął się.
- Już nigdy nie pójdę z tobą do "Domu strachów". Nigdy.
- Ale dlaczego? - udawał zdziwionego.
- Ty dobrze wiesz, dlaczego - także się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka w policzek. - To może teraz "Dom śmiechu", żebym ja mogła się z ciebie pośmiać?
- Niech ci będzie - puścił mnie i złapał za rękę. Ucieszyłam się.
     W "Domu śmiechu" było wiele luster, które zmieniały kształty człowieka. Widziałam mojego chłopaka z wielgachnym nosem, okiem, ustami. Płakałam ze śmiechu. Po wyjściu z family parku zrobiłam się głodna.
     - Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowałam.
- W sumie to ja też zgłodniałem. Subway? - zapytał.
- Jak najbardziej.
     Do jadłodajni szliśmy złapani za ręce. Rozmawialiśmy o wspólnie spędzonym czasie. Gdy doszło do tematu mojego przerażenia, pojawił się jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. Od razu skarciłam go wzrokiem.
     - Nie martw się. Przy mnie jesteś bezpieczna - objął mnie ramieniem.
     Czułam się szczęśliwa, że mam Alana. Z żadnym innym chłopakiem nie czułam się tak, jak u jego boku. Czułam, że go kocham. Chciałam spędzić z nim resztę swojego życia. W Subwayu zamówiliśmy kanapki z kurczakiem. Były wręcz wyśmienite. Po zjedzeniu Alan odprowadził mnie do domu. To było takie słodkie...

 

PONIEDZIAŁEK

     Wstałam koło siódmej, wyszykowałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Tam spotkałam Paulę, czekającą na mnie niecierpliwie. Jak zawsze zresztą.
     - Hej! - krzyknęła od razu jak mnie zobaczyła. - I jak było w sobotę?
- Hej.
     Przed pierwszą lekcją zdążyłam opowiedzieć jej całą randkę z Alanem.
- Ty to masz szczęście - stwierdziła.
- Nie martw się, też kogoś znajdziesz - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
     Zadzwonił dzwonek i weszłyśmy do sali.
     Po trzeciej godzinie lekcyjnej zobaczyłam, jak w szatni Alan szarpie Kubę. Szybko do nich podbiegłam, a Paula za mną. Zaczęłam ich rozdzielać.
     - Powaliło was? - krzyknęłam.
- To twój chłopak jest poje*any - Kuba warknął do Alana. - Uważaj na niego, bo jest strasznie agresywny. Jeszcze ci krzywdę zrobi.
- Co ty, ku*wa powiedziałeś? - atakujący był wściekły. Ponownie rzucił się na kolegę.
- Chodź, idziemy - złapałam Alana za rękę i pociągnęłam w stronę holu.
- Jeszcze pogadamy! - zdążył krzyknąć do Kuby, zanim wyszliśmy z szatni.
     Paula odeszła. Pewnie domyśliła się, że chcę pogadać z Alanem i nie chciała nam przeszkadzać.
Zastanawiałam się nad tym, o co się kłócili.
     - Możesz mi to wyjaśnić? - zaczęłam.
- To są nasze sprawy. Nie przejmuj się.
- Jeśli coś dotyczy ciebie, to również mnie, gdyż jesteś moim chłopakiem. A więc słucham.
- Wkurzył mnie i tyle.
- Czym cię wkurzył, że aż tak się na niego rzuciłeś?
- Nie ważne. Nie martw się tym.
- Alan, proszę cię.
- Powiedział, że jestem wrażliwym romantykiem i za tydzień będziesz już jego, bo dziewczyny nie lubią takich małych chłopców jak ja, tylko mężczyzn, takich jak on. Wku*wiłem się i go lekko szarpnąłem.
- Po pierwsze: nie od niego zależy, kogo będę dziewczyną, a po drugie, nie jesteś wrażliwym romantykiem, jak to powiedział, tylko głupkiem, bo się nim przejmujesz. Takich typów należy olewać. To ciebie kocham, a nie jego - pocałowałam Alana w policzek, a on się uśmiechnął.
     Zadzwonił dzwonek. Rozeszliśmy się. Mięliśmy religię, więc udało mi się opowiedzieć wszystko Pauli.
     - Musi cię cholernie kochać. A co zrobisz z Kubą? Pogadasz z nim? - zapytała szeptem.
- Nic z nim nie zrobię. Oleję go po prostu - odpowiedziałam.
     Na następnej przerwie poznałam kumpla Alana, Michała. Chyba wpadł w oko Pauli, bo nie spuszczała z niego wzroku. Uśmiechał się do niej, co odwzajemniała. W pewnej chwili nauczycielka poprosiła mojego chłopaka, by pomógł jej zanieść jakieś zeszyty do pokoju. Zostałam z Michałem, gdyż Paula poszła do łazienki, zapewne poprawić rzęsy i usta. Dobrze się składało, gdyż miałam prośbę do kumpla atakującego.
     - Michał, mam prośbę.
- Jaką?
- Mógłbyś troszeczkę przypilnować Alana?
- W jakim sensie przypilnować?
- Żeby nie zbliżał się do Kuby. I nic mu nie mów, że cię o to poprosiłam.
- Jakiego Kuby i dlaczego?
- Tego z trzeciej "d", blondyn taki.
- Aha, kojarzę. A dlaczego?
- Alan jest na niego trochę cięty. Godzinę temu się szarpali w szatni i boję się, że w końcu się pobiją.
- Ale o co? - Michał był trochę ciekawy.
- Zapytaj Alana. Właśnie idzie. Tylko nie mów mu, że cię o to poprosiłam - mój chłopak mógłby być zły na mnie, że mu nie ufam, czy każę go pilnować.
- O czym gadacie? - zapytał atakujący.
- Poznajemy się - odpowiedziałam, uśmiechając się. - Pójdę poszukać Pauli.
     Wspięłam się na palce, by cmoknąć Alana w policzek. Jego kąciki ust automatycznie poszły do góry. Paulę znalazłam w łazience. W sumie to domyślałam się, że tam będzie. Przejeżdżała właśnie pomadką po swoich ustach.
     - Tak myślałam, że cię tu znajdę - zaczęłam. - Po co się malujesz? Przecież byłaś pomalowana - nie odpowiedziała mi na to pytanie, jednak zaczęła inny wątek.
- Ty widziałaś, jakie ciacho z tego Michała? Wiesz może, czy jest zajęty?
- Toć ja go dopiero dzisiaj poznałam. Nie mam pojęcia.
- To weź podpytaj Alana.
- Postaram się, a co? Wyobrażasz sobie siebie przy jego boku?
- No może kiedyś - uśmiechnęła się i zaczerwieniła.
     Zadzwonił dzwonek. Poszłyśmy pod salę.
     Reszta dnia była nieszczególnie ciekawa. Wróciłam do domu, zjadłam obiad, zrobiłam lekcje, poczytałam troszeczkę i poszłam spać.


PIĄTEK

     Umówiłam się z Alanem tak, jak tydzień temu. Pójdę z nim na trening, a potem gdzieś wyskoczymy. Usiadłam na trybunach i czekałam, aż chłopacy się przebiorą i przyjdzie trener. Gdy pisałam smsa do Pauli, ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam głowę znad telefonu i ujrzałam Kubę.
     - Czego chcesz? - ton mojego głosu był lekko podniesiony.
- Spokojnie, chcę tylko pogadać.
- Niby o czym?
- O tobie, Alanie, o mnie...
- I co chcesz mi powiedzieć? Że jesteś lepszym chłopakiem niż Alan?
- Na przykład. On jest małym chłopcem, który potrzebuje opieki mamusi dwadzieścia cztery na dobę, a ty zasługujesz na takiego faceta jak ja.
- Jak ty, czyli jakiego? - byłam ciekawa, co odpowie.
- Silnego, zabawnego. Faceta, który da ci poczucie bezpieczeństwa. A on niestety nie jest w stanie ci tego zapewnić, w przeciwieństwie do mnie. Przemyśl to.
     Zaśmiałam się ironicznie. Czy on naprawdę myślał, że jest taki idealny?
- Lepiej będzie, jak już pójdziesz na parkiet. Nie chce mi się z tobą gadać - w tym momencie na halę wszedł Alan. Po jego minie wyczytałam, że nie jest zadowolony z tego, że gadam z Kubą...
---------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :) jak słyszycie, pojawiła się muzyka w tle... I co mam jeszcze tu napisać? Zapraszam do czytania i komentowania ;) Pozdrawiam :3


    

1 komentarz: