Niedługo czekałam na zakończenie treningu bełchatowian. Przeszłam przez barierkę i kierowałam się do Maćka. Nic nie mówiąc objęłam go najmocniej jak potrafiłam i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. On położył swoje dłonie na moich plecach. W jego uścisku czułam się bezpieczna. Ramiona siatkarza były silne, mocne. Nie zauważyłam, kiedy po policzku zaczęły spływać mi łzy, spadające na i tak już mokrą koszulkę atakującego. Maciek to poczuł, jednak o nic nie pytał. Pozwolił mi się wypłakać. Tego potrzebowałam. Wyrzucenia z siebie złych emocji dzięki kropelkom słonej cieczy. Na razie nie czułam się na siłach, aby opowiadać o tym wszystkim. Chciałam, żeby Muzaj po prostu przy mnie był, abym mogła się do niego przytulić, co zresztą zrobiłam już kilka minut temu.
- Może dasz się chłopakowi chociaż ogarnąć, czy chcesz wąchać jego smród? - usłyszałam za sobą. Puściłam atakującego, by zobaczyć, kto nam przeszkadza. Przy wejściu na halę stał Kłos obejmujący swoją dziewczynę.
- Zapach mi nie przeszkadza, ale jak nalegasz... - uśmiechnęłam się do środkowego. Para wyszła z pomieszczenia, a my zaraz po nich.
- Daj mi chwilkę - po raz pierwszy Maciek pocałował mnie delikatnie w policzek. Zniknął za drzwiami szatni.
Bałam się tego, że zakocham się w siatkarzu. Bałam się, że Muzaj mnie skrzywdzi. Alan też na początku wydawał się idealny. A teraz? Teraz nie chcę go znać. Wiedziałam, że nie należy oceniać po pozorach. Skrzywdził cię jeden chłopak? Inni faceci też na pewno tak postąpią. Nie mogłam tak myśleć. Ale było mi ciężko. Uważałam, że potrzebuję trochę czasu. Maciek też tak myślał. Nie naciskał na mnie, nie pytał o co chodzi. Czułam, że mnie rozumie, chce mi pomóc.
Po kilku minutach Muzaj wyszedł z szatni. Ubrany był w dresy. Podszedł do mnie. Stałam przy ścianie. Prawą ręką oparł się lekko nad moją głową. Zawsze chciałam znaleźć się w takiej sytuacji. To wyglądało słodko i bardzo romantycznie. Oczywiście według mnie.
- To gdzie chcemy iść? - zapytał, pokazując w uśmiechu swoje białe zęby.
- Sama nie wiem - tym razem nie odwzajemniłam uśmiechu, co moim zdaniem było oczywiste.
- Kiedyś słyszałem, że czekolada poprawia humor. Proponuję kawiarnię.
- A ty możesz? Nie masz jakieś diety, czy coś?
- Bez przesady. Kubek gorącej czekolady jeszcze nikomu nie zaszkodził.
- Co Maciuś, zapraszasz dziewczynę do kina?
Po raz kolejny dzisiaj usłyszałam głos Kłosa. Nie irytowało mnie to, wręcz przeciwnie. Wyglądało to tak, jakby Muzaj był jego młodszym bratem. Ale w końcu oni byli jak rodzina. Nie miałam się co dziwić.
- Lepiej ty swoją zaproś, bo ostatnimi czasy ją troszeczkę zaniedbujesz - Maciek posłał w stronę środkowego łobuzerski uśmieszek, na co ten odpowiedział kiwnięciem głowy i odszedł ze swoją dziewczyną, Olą. - To co, idziemy? - zwrócił się do mnie.
- A nie chcesz odnieść torby do domu?
- Twoje słowo jest dla mnie rozkazem, ślicznotko - cmoknął mnie w policzek, ja odlepiłam się od ściany i objął mnie ramieniem.
W drodze do domu Maciek nie zapytał o Alana. Mówił tylko, że gdy będę chciała pogadać, to zawsze służy pomocą. Ceniłam w nim to. Nie był nachalny, wścibski. Zapewne wiedział, że nie miałam humoru do żartów. Mówił o treningu. Ja go słuchałam, jednak w ogóle się nie odzywałam. Siatkarz odłożył torbę do mieszkania i ruszyliśmy w kierunku kawiarenki. Atmosfera była nadal dość napięta. Byliśmy jakieś pięćdziesiąt metrów od budynku, gdy zauważyłam w oddali Alana. Jeszcze tego brakowało. Złapałam Maćka za rozpiętą kurtkę i zaczęłam biec, ciągnąc go. Nie wiedział, o co chodzi. I dobrze. Po kilku sekundach weszliśmy do kawiarni. Podeszła do nas kelnerka z kartą menu. Zdjęliśmy kurtki, a ja dodatkowo szalik i czapkę. Tak jak ustaliliśmy, zamówiliśmy dwie gorące czekolady w kubkach. Cały czas myślałam o tym, aby Alan nas wtedy nie widział.
- Co się stało, że zaczęłaś biec? - zauważył moje zmieszanie.
- Wiesz, kogo zobaczyłam? - odczekałam chwilę, aż kiwnął głową. - No właśnie.
- Widział nas?
- Mam nadzieję, że nie.
- Jak go spotkamy, to mu wygarniemy. Razem. I się odwali.
- Nie do końca. Zapomniałeś, że chodzę z nim do szkoły?
- Jak mu powiesz, że nie chcesz go znać, to cię zostawi w spokoju.
Poczułam, że w tym momencie przyszedł czas na to, by opowiedzieć Maćkowi o tym, co wydarzyło się w szkole. Było to dla mnie trudne, jednak chciałam to z siebie wydusić.
Opisując całą sytuację, po policzkach powoli zaczęły spływać mi łzy. Nie kontrolowałam tego. Siedzieliśmy na kanapie, dzięki czemu siatkarz mógł mnie do siebie przytulić. Nie zwracałam uwagi na ludzi obserwujących nasze osoby. Nie obchodziło mnie to. Maciek pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie. Mogłabym tak trwać w nieskończoność, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Urwałam się z lekcji, więc musiałam, a raczej chciałam wrócić do domu normalnie, żeby rodzice niczego nie podejrzewali. Z mamą kontakt mi się trochę urwał i nasze relacje pogorszyły się. Poprosiłam Muzaja, by odprowadził mnie do domu, na co przytaknął głową.
- Możesz to zgłosić na policję. Przecież to jest karalne, przynajmniej mi się tak wydaje - zaproponował w drodze powrotnej.
- I co to da? Alan będzie jeszcze bardziej wściekły. Zostawię go po prostu, nie będę się do niego odzywać, patrzeć na niego. Kiedyś mu przejdzie... - czy wierzyłam w to, co mówiłam? Nie, ale miałam nadzieję, że Maciek nie dostrzegnie mojego zmieszania. - Znowu nie miałam okazji cię poznać - świadomie zmieniłam temat.
- Miałaś i ją wykorzystałaś. Poznawanie nie polega tylko na opowiadaniu o rodzinie, przeżyciach, opisywaniu się. Miałaś okazję dostrzec, jaki jestem, jak się zachowuję. Co z tego, jakbym powiedział ci, że jestem na przykład zabawny, skoro nie miałabyś okazji tego doświadczyć?
Ale on był mądry i inteligentny. Wyszłam na kompletną idiotkę. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Spuściłam głowę na dół, patrzyłam pod nogi. Zauważył to. Zresztą on wszystko zauważał.
- Nie musisz odpowiadać. Wystarczy mi, że mogę na ciebie patrzeć - jego kąciki ust poszły znacznie do góry.
Odwzajemniłam gest. Miło było usłyszeć takie słowa od takiej osoby. Podczas reszty drogi prawie w ogóle nie gadaliśmy. Odpowiadało mi to. Pod domem dałam Maćkowi na pożegnanie buziaka w policzek i weszłam do środka.
Taty jak zwykle nie było. Mama krzątała się po kuchni. Nałożyłam sobie obiad i poszłam z nim do swojego pokoju. Jadłam, przeglądając Facebooka. Poprosiłam Paulę, aby napisała mi, co było zadane. Nie musiałam długo czekać na spis zadań, które miałam do zrobienia. Uwinęłam się z nimi do dziewiętnastej. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc wzięłam do ręki książkę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam czytać i nim się zorientowałam, była dziesiąta. Zniknęłam za drzwiami łazienki. Po dwudziestu minutach starałam się zasnąć, co po raz kolejny przyszło mi z trudem....
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział jest troszeczkę krótki, gdyż jakoś nie mam weny, a chciałam coś dodać po tygodniu nieobecności... Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli z tego powodu i że Wam się spodoba. Proszę o Wasze opinie w komentarzach. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz