"Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
WSZYSTKO PRZETRZYMA."
- Paweł z Tarsu "Hymn o miłości"
Obudziłam się koło siódmej rano. Nie mogłam spać, pomimo mojego zmęczenia. Udałam się do łazienki. Twarz polałam chłodną wodą i wytarłam w biały ręcznik. Na włosach zrobiłam niedbałego koka. Zeszłam cichutko na dół, aby nie obudzić rodziców. Przygotowałam sobie pyszne kakao w kubku ze zdjęciem Mikusia, który dostałam od kolegi na urodziny. Wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki telefon, odblokowałam go i weszłam na Facebooka. Zaczęłam przewijać na dół, oglądając różne zdjęcia wstawione wczoraj. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk świadczący o nowej wiadomości. Nie chciało mi się wtedy pisać, ale byłam ciekawa, kto i co ode mnie chce. Byłam zdziwiona, gdy zauważyłam, że tekst jest od Alana.
ALAN: Śpisz?
A co go to interesowało? Postanowiłam nie odpisywać, jednak po pewnej chwili uświadomiłam sobie, że wyświetli się napis: "Przeczytano". Nie miałam innego wyjścia.
PATRYCJA: Zależy, czego ode mnie chcesz?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
ALAN: Pogadać.
PATRYCJA: Przez Facebooka? To jest takie życiowe... -.-
ALAN: Nie przez Facebooka. Wystarczy, że otworzysz drzwi :)
PATRYCJA: Co?! Jakie drzwi?! O czym ty do mnie mówisz?
ALAN: Tak się składa, że jestem pod twoim domem :)
Co on do cholery wyprawiał? Nie mógł poczekać do jutra? Kto by pomyślał, żeby przychodzić do kogoś bez zapowiedzi lekko po siódmej? Dopiero gdy byłam pod drzwiami zorientowałam się, że jestem w samej bokserce i krótkich spodenkach. Dziwnie się czułam, ale Alan zobaczył już mnie przez okno i głupio było biec do góry po jakieś ciuchy.
- Co ty do cholery wyprawiasz? Jest dziesięć po siódmej! Czego chcesz? - starałam się mówić szeptem.
- Chcę pogadać. Nie mogłem dłużej czekać - odpowiedział, a ja poczułam jego wzrok przemierzający po moim ciele.
- Dobra, wchodź. Tylko cicho, bo nie wszyscy wstają w wolny dzień o siódmej.
Zdjął buty, kurtkę i poszliśmy do mojego pokoju. Owinęłam się kocem. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza. Usiadłam po turecku na łóżku, a Alan naprzeciwko mnie. Długo patrzyliśmy sobie w oczy, zanim padło jakiekolwiek słowo.
- Przepraszam - zaczął.
- Za co mnie przepraszasz?
To było miłe z jego strony. Pofatygował się tutaj, aby mnie przeprosić. Jednak wolałabym, aby nie musiał mnie za nic przepraszać. Aby przychodził do mnie codziennie rano i życzył po prostu miłego dnia. A może pragnęłam tego ze strony Maćka? Byłam strasznie pogubiona...
- Za to, że byłem dla ciebie niemiły. Po prostu zobaczyłem, jak z nim gadasz, i zrobiłem się strasznie zazdrosny.
- Nawet nie zapytałeś, o czym gadaliśmy i wyciągnąłeś pochopne wnioski. Wiesz jak ja się czułam? Jakbym cię regularnie zdradzała, puszczała się na prawo i lewo, nie wiadomo z kim. Oskarżyłeś mnie o to, że zakochałam się w Kubie, gdy ja po prostu chciałam dobrze. Pokazałeś jak bardzo mi nie ufasz. Pokazałeś, że nasz związek nie ma sensu. Potem ta akacja w parku. Wyglądałeś, jakbyś coś brał. Byłeś taki agresywny, bałam się ciebie. A raczej nie powinno ta być.
- Okej, zgadzam się, poniosły mnie trochę emocje, ale ja cię kocham i boli mnie to, jak spotykasz się z innymi chłopakami. W dodatku on obejmował się ramieniem. Wyglądaliście, jakbyście byli zakochaną parą. A przecież to ja jestem twoim chłopakiem, a nie on.
- Wiesz co? Nie wiem, czy chcę jeszcze z tobą być. Może za szybko zaczęliśmy ze sobą chodzić?
- Ale ja cię kocham - ujął rękoma moją twarz
W tej chwili zapomniałam o tym, co mi zrobił. Miał taki urok, z którym nie umiałam walczyć. Powoli zaczął zbliżać swoje wargi do moich. W ostatniej chwili odchyliłam głowę w bok. Nigdy tego nie robiłam. Nie wiedziałam jak, bałam się.
- Pati... Co się stało? Przecież widziałem, że tego pragniesz. Spraw, bym stał się najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
- Ale ja nigdy...
- Pozwól, że cię nauczę... - objął moje usta swoimi wargami.
Wplotłam dłonie w jego czuprynę. Jego włosy były delikatne i miękkie. Zamknęłam oczy. Zapomniałam o świecie. Zapomniałam o Maćku. Z tego transu wyrwały mnie dreszcze przechodzące po całym ciele. Alan zaczął wkładać ręce pod moją bokserkę. Szybko wstałam z łóżka, jakbym się poparzyła.
- Co ty ku*wa wyprawiasz? Wynoś się! - krzyknęłam, ale troszeczkę ściszonym głosem.
- Ale...
Nie dałam mu dokończyć. Wypchnęłam go za drzwi, które potem szczelnie zamknęłam. Wróciłam do pokoju, owinęłam się kocem, położyłam na łóżku. Co ja najlepszego zrobiłam? Raz go nienawidziłam, a w innej chwili chciałam z nim być, chciałam, żeby mnie kochał. Czułam rozczarowanie swoim zachowaniem, ale także jego. Może za ostro go potraktowałam, ale dlaczego włożył rękę pod moją koszulkę? Czy on chciał czegoś więcej? Dlaczego się mu oddałam, dlaczego pozwoliłam, aby mnie pocałował i dlaczego odwzajemniłam ten gest? Nie umiałam odpowiedzieć sobie na te pytania. Byłam zagubiona i nikt nie mógł mi pomóc. Nikt przecież nie wiedział, czy go kocham, czy nie. Musiałam sama podjąć decyzję, bo to moje życie.
Całą niedzielę przesiedziałam w domu, opatulona w gruby sweter, skarpetki i siwe dresy. Obejrzałam "Drużynę", poczytałam, pouczyłam się troszeczkę z biologii. Starałam się odbiegać myślami od Alana, nie zawracać sobie nim głowy.
Nazajutrz wstałam tuż przed siódmą. Uszykowałam się do szkoły. W drodze do niej myślałam, jak będzie wyglądało spotkanie z Alanem. Przeprosi mnie, czy przejdzie obojętnie? Rozmyślałam też trochę o Maćku. Dlaczego pytał się, kim dla mnie jest? Wydawało mi się, że pragnął, abym powiedziała, że jest bardzo bliską mi osobą. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam mówić mu rzeczy, które były kłamstwem. Muzaj miał w sobie coś takiego, co mnie do niego przyciągało. Patrząc na niego, czułam leciutkie dreszcze. Ludzie powiedzieliby pewnie, że jest dla mnie za stary. Ale on był tylko cztery lata starszy. Tylko.... A może aż? Był już dorosły, mieszkał sam, musiał pracować, żeby za coś żyć. A ja byłam gówniarą żyjącą za kasę rodziców, chodzącą dopiero do pierwszej klasy liceum. Tak naprawdę była między nami przepaść pomimo tylko czterech lat. Może uważał mnie za osobę bardzo dojrzałą? Jeszcze miesiąc temu nie sądziłam, że teraz będę miała takie problemy. A co z Alanem? Zanim go poznałam, uważałam, że jest ideałem. Teraz już nie. Stracił w moich oczach. Wcześniej nie dostrzegałam jego negatywnych cech, myślałam, że ich nie. A teraz je zauważyłam i nie jestem z tego powodu zadowolona.
Z tych trudnych rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos, wołający moje imię. Odwróciłam się do tyłu. Muzaj, ale co on tu robił?
- Krzyczę już dobre dwie minuty. Co z tobą? - zaczyna rozmowę, dotrzymując mi kroku.
- Serio? Zamyśliłam się troszeczkę. Mam dzisiaj ważny sprawdzian z biologii. Rozumiesz chyba?
- Taaa... Biologia. Najgorszy przedmiot w szkole. Mogę cię odprowadzić? - byliśmy już niedaleko.
- Oczywiście, a ty gdzie byłeś?
- Wybrałem się na poranne zakupy. O dziesiątej mam trening. Boisz się?
- Sprawdzianu? Tak.
- Nie chodzi mi o sprawdzian - zatrzymał mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam, co zrobić.
- A o co? Chodźmy, bo się spóźnię - po chwili ruszyliśmy.
- Wiesz o co, a raczej o kogo - był całkowicie poważny. Wiedziałam już, o kim mówi.
- Trochę się boję, ale trzeba pokonywać swoje lęki. Nie wiem, jak się zachowam, co mu powiem, a co on mi. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
Nie chciałam mówić Maćkowi o wczorajszej, porannej wizycie Alana w moim domu. Bałam się jego reakcji. Ale dlaczego Muzaj wypytywał o mojego chłopaka? Chociaż w sumie to nie wiedziałam, czy atakujący szkolnego klubu był jeszcze moim chłopakiem. Jeśli zadawał pytania dotyczące Alana to znaczyło, że się o mnie martwi, interesuje moim życiem lub po prostu jest ciekawy.
- W sobotę zadałeś mi takie pytanie pod moim domem. Pamiętasz je?
- No jasne, a co?
- Chcę ci zadać podobne. Jako kogo mnie traktujesz? - chwilę się zastanawiał.
- Różnisz się od innych dziewczyn w twoim wieku. Jesteś dojrzała emocjonalnie, rozmawiając z tobą czuję się, jakbym rozmawiał z dorosłą kobietą, która ma tyle samo lat, co ja. Chciałbym być twoim przyjacielem, wspierać cię, towarzyszyć w trudnych chwilach, pocieszać.
- A myślałeś... - nie dał mi dokończyć.
- O czymś więcej? - skąd on wiedział, o co chciałam się zapytać. - Może kiedyś. Nie chcę na ciebie naciskać. Musisz poukładać sobie sprawy z Alanem. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak. Pragnę się z tobą spotykać codziennie, lecz nie mam pojęcia, czy ty też chcesz widzieć moją brzydką mordę, a w dodatku dochodzi jeszcze sprawa czasu. Ale jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to jest to możliwe do wykonania - zza rogu wyłoniła się szkoła. Nie chciałam się z nim rozstawać, lecz musiałam.
- Ja też chcę się z tobą codziennie spotykać, gadać, opowiadać o życiu. Ale nie wiem, jak ułoży się sprawa z Alanem. Jeśli do siebie wrócimy, to nie będę miała dla ciebie dużo czasu. Tak naprawdę ja cię prawie nie znam, nie wiem do końca, jaki jesteś.
- O której kończysz?.
Doszliśmy już pod bramę szkoły. Kątem oka zauważyłam Paulę stojącą pod drzwiami budynku. Zapewne czekała na moją osobę, ale ja musiałam dokończyć rozmowę z tak ważnym dla mnie człowiekiem, jakim był Muzaj.
- Wpół do trzeciej, a co?
- Zapraszam cię na obiad po szkole. Co ty na to? Będziesz miała okazję mnie poznać i przekonać się do mojej osoby - uśmiechnął się.
- Jak najbardziej jestem za, a gdzie się spotkamy?
- Będę tu czekał.
- Spoko to do zobaczenia i życzę miłego treningu - uśmiechnęłam się i obdarowałam jego policzek delikatnym całusem, na co jego kąciki ust także poszły wysoko do góry.
- Dzięki i powodzenia na sprawdzianie z biologii. Będę trzymał kciuki.
- Ty lepiej pomyśl o treningu, a nie trzymaniu kciuków, bo pięściami nie będziesz chyba atakował.
Rozeszliśmy się. Ja w stronę Pauli, która już uśmiechała się do mnie szeroko, a Maciek w drogę powrotną. Nie mogłam doczekać się popołudniowego spotkania z nim.
- Co to był za facet? - zapytała, gdy byłam jeszcze około pięć metrów od niej. Na całe szczęście go nie rozpoznała. Chyba była zbyt daleko.
- Znajomy. Idziemy? - chciałam ominąć ten temat.
- Idziemy, idziemy. Zastanowiłaś się już, co z Alanem?
- Mam zupełną pustkę w głowie, jestem strasznie pogubiona. Czuję się, jakbym była w labiryncie, z którego nie ma wyjścia.
- Ty i te twoje porównania - westchnęła. - Pisałaś z nim? Przeprosił cię?
Opowiedziałam przyjaciółce zdarzenie z wczoraj. Tym razem nie pominęłam żadnego szczegółu. Nawet tego, że go wręcz wypchnęłam z domu. Myślała nad tym, jak mi pomóc, lecz na nic nie wpadła. Prawda była taka, że nikt nie mógł mi pomóc, sama musiałam podjąć decyzję. Wybawił mnie dzwonek na lekcję.
Na dwudziestominutowej przerwie Alan poprosił mnie o rozmowę. Udaliśmy się do szatni. Tam nikogo nie było, mogliśmy w spokoju porozmawiać. Na początku trwała między nami zupełna cisza. Wyczułam lekkie napięcie. Postanowiłam jako pierwsza to przerwać.
- Odwaliło ci?
- Dobra, może i nie powinienem przychodzić do ciebie o siódmej, ale ja po prostu musiałem z tobą pogadać.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o to, kiedy przyszedłeś i czy w ogóle przyszedłeś, ale o to, jak się zachowałeś. Jesteś zwykłym dupkiem, któremu zależy tylko na jednym. Niestety nie spełnię twoich marzeń erotycznych. Bardzo mi przykro z tego powodu - oznajmiłam z lekką ironią, żeby zrobić mu trochę na złość.
- Wiesz co? Doszedłem do wniosku, że to ty powinnaś mnie przepraszać, a nie ja ciebie. To ty spotykałaś się z innymi kolesiami za moimi plecami, a nie ja! Wygarnąłem ci prawdę, a ty się jej boisz lub wstydzisz, i zwalasz całą winę rozpadu naszego związku na mnie. Jesteś zwykłą szmatą - wykrzyknął na jednym tchu.
Po raz kolejny zaczęłam się go troszeczkę bać. Zrobił się taki agresywny, jak w parku, gdy natknęliśmy się na niego z Maćkiem. Teraz go nie było, nie miał mnie kto obronić. Ale byłam w szkole, wydawało mi się, że nic mi tu nie grozi.
Brzydziłam się pocałunku z nim. Jak mogłam dotknąć ustami takiego gnoja. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Nie myślałam już o nim jak o świetnym chłopaku, tylko jak o najgorszym facecie na świecie. Postanowiłam odejść, nie patrzeć na osobę, która mówi do mnie i na mnie w taki sposób. Wstałam z ławki, lecz nie zrobiłam nawet jednego kroku. Alan chwycił mnie za nadgarstki tak mocno, że myślałam, iż zgniecie mi kości.
- Nie będziesz spotykała się z innymi kolesiami. Jesteś moja, rozumiesz? - krzyknął mi prosto w twarz.
- Będę się spotykała z kim zapragnę. A teraz mnie puść! - zaczęłam się wyrywać.
- Co ty powiedziałaś, su*o?
Puścił mój prawy nadgarstek i walnął z całej siły w policzek. Nikt wcześniej mnie nie uderzył. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Nie chodziło o ból fizyczny, lecz psychiczny. Teraz już wiedziałam, że nie chcę go znać. Nie kochałam go już, bo jak można kochać chłopaka, który mówi na ciebie: "su*a", "szmata", a w dodatku cię bije. Udało mi się wyrwać z jego uścisku. Akurat zadzwonił dzwonek. Wzięłam torbę, pobiegłam do szatni naszej klasy, wzięłam kurtkę i biegiem opuściłam budynek, po drodze ubierając się. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Gdy byłam już za bramą, napisałam Pauli, że źle się poczułam i idę do domu.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam pójść na halę "Energia", gdzie trenowały Skrzaty. Po drodze spojrzałam na moje nadgarstki. Były czerwone i lekko sine. Przed wejściem na obiekt sportowy natknęłam się na ochroniarza. Zapytał, do kogo się wybieram. Odpowiedziałam, że do Maćka Muzaja i przedstawiłam się. Ochroniarz odszedł i wrócił po kilku minutach. Pewnie poszedł zapytać się siatkarza, czy mnie zna. Po krótkim czasie wrócił i pozwolił wejść. Udałam się w stronę hali i usiadłam na trybunach. Maciek mnie zauważył, ale dałam mu znak, żeby nie przerywał treningu. Nie chciałam, aby zawalał swoje życie przez moje problemy. Jego koledzy z drużyny czasami na mnie zerkali, szczególnie Kłosik i Wronka, których już udało mi się poznać. Zapewne zastanawiali się, co ja tu robię. W pewnym momencie dostrzegłam na trybunach siedzącą dziewczynę. Gdy bliżej się jej przyjrzałam, rozpoznałam w jej osobie partnerkę Karola. Ta to miała szczęście...
---------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona :) Jak zwykle proszę Was o komentarze, których praktycznie nie ma. Pojawiły się zaledwie trzy... Nie wiem, czy ktoś to czyta, czy Wam się to podoba... "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie...-"
PS Składam już Wam najserdeczniejsze życzenia, gdyż kolejny rozdział pojawi się zapewne za tydzień w weekend, tj. 27-28.12.2014r. A więc życzę Wam zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i wszystkiego, co sobie zapragniecie ^^
PS Wybiło już 500 wyświetleń, za co bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam :3
Całą niedzielę przesiedziałam w domu, opatulona w gruby sweter, skarpetki i siwe dresy. Obejrzałam "Drużynę", poczytałam, pouczyłam się troszeczkę z biologii. Starałam się odbiegać myślami od Alana, nie zawracać sobie nim głowy.
Nazajutrz wstałam tuż przed siódmą. Uszykowałam się do szkoły. W drodze do niej myślałam, jak będzie wyglądało spotkanie z Alanem. Przeprosi mnie, czy przejdzie obojętnie? Rozmyślałam też trochę o Maćku. Dlaczego pytał się, kim dla mnie jest? Wydawało mi się, że pragnął, abym powiedziała, że jest bardzo bliską mi osobą. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam mówić mu rzeczy, które były kłamstwem. Muzaj miał w sobie coś takiego, co mnie do niego przyciągało. Patrząc na niego, czułam leciutkie dreszcze. Ludzie powiedzieliby pewnie, że jest dla mnie za stary. Ale on był tylko cztery lata starszy. Tylko.... A może aż? Był już dorosły, mieszkał sam, musiał pracować, żeby za coś żyć. A ja byłam gówniarą żyjącą za kasę rodziców, chodzącą dopiero do pierwszej klasy liceum. Tak naprawdę była między nami przepaść pomimo tylko czterech lat. Może uważał mnie za osobę bardzo dojrzałą? Jeszcze miesiąc temu nie sądziłam, że teraz będę miała takie problemy. A co z Alanem? Zanim go poznałam, uważałam, że jest ideałem. Teraz już nie. Stracił w moich oczach. Wcześniej nie dostrzegałam jego negatywnych cech, myślałam, że ich nie. A teraz je zauważyłam i nie jestem z tego powodu zadowolona.
Z tych trudnych rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos, wołający moje imię. Odwróciłam się do tyłu. Muzaj, ale co on tu robił?
- Krzyczę już dobre dwie minuty. Co z tobą? - zaczyna rozmowę, dotrzymując mi kroku.
- Serio? Zamyśliłam się troszeczkę. Mam dzisiaj ważny sprawdzian z biologii. Rozumiesz chyba?
- Taaa... Biologia. Najgorszy przedmiot w szkole. Mogę cię odprowadzić? - byliśmy już niedaleko.
- Oczywiście, a ty gdzie byłeś?
- Wybrałem się na poranne zakupy. O dziesiątej mam trening. Boisz się?
- Sprawdzianu? Tak.
- Nie chodzi mi o sprawdzian - zatrzymał mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam, co zrobić.
- A o co? Chodźmy, bo się spóźnię - po chwili ruszyliśmy.
- Wiesz o co, a raczej o kogo - był całkowicie poważny. Wiedziałam już, o kim mówi.
- Trochę się boję, ale trzeba pokonywać swoje lęki. Nie wiem, jak się zachowam, co mu powiem, a co on mi. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
Nie chciałam mówić Maćkowi o wczorajszej, porannej wizycie Alana w moim domu. Bałam się jego reakcji. Ale dlaczego Muzaj wypytywał o mojego chłopaka? Chociaż w sumie to nie wiedziałam, czy atakujący szkolnego klubu był jeszcze moim chłopakiem. Jeśli zadawał pytania dotyczące Alana to znaczyło, że się o mnie martwi, interesuje moim życiem lub po prostu jest ciekawy.
- W sobotę zadałeś mi takie pytanie pod moim domem. Pamiętasz je?
- No jasne, a co?
- Chcę ci zadać podobne. Jako kogo mnie traktujesz? - chwilę się zastanawiał.
- Różnisz się od innych dziewczyn w twoim wieku. Jesteś dojrzała emocjonalnie, rozmawiając z tobą czuję się, jakbym rozmawiał z dorosłą kobietą, która ma tyle samo lat, co ja. Chciałbym być twoim przyjacielem, wspierać cię, towarzyszyć w trudnych chwilach, pocieszać.
- A myślałeś... - nie dał mi dokończyć.
- O czymś więcej? - skąd on wiedział, o co chciałam się zapytać. - Może kiedyś. Nie chcę na ciebie naciskać. Musisz poukładać sobie sprawy z Alanem. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak. Pragnę się z tobą spotykać codziennie, lecz nie mam pojęcia, czy ty też chcesz widzieć moją brzydką mordę, a w dodatku dochodzi jeszcze sprawa czasu. Ale jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to jest to możliwe do wykonania - zza rogu wyłoniła się szkoła. Nie chciałam się z nim rozstawać, lecz musiałam.
- Ja też chcę się z tobą codziennie spotykać, gadać, opowiadać o życiu. Ale nie wiem, jak ułoży się sprawa z Alanem. Jeśli do siebie wrócimy, to nie będę miała dla ciebie dużo czasu. Tak naprawdę ja cię prawie nie znam, nie wiem do końca, jaki jesteś.
- O której kończysz?.
Doszliśmy już pod bramę szkoły. Kątem oka zauważyłam Paulę stojącą pod drzwiami budynku. Zapewne czekała na moją osobę, ale ja musiałam dokończyć rozmowę z tak ważnym dla mnie człowiekiem, jakim był Muzaj.
- Wpół do trzeciej, a co?
- Zapraszam cię na obiad po szkole. Co ty na to? Będziesz miała okazję mnie poznać i przekonać się do mojej osoby - uśmiechnął się.
- Jak najbardziej jestem za, a gdzie się spotkamy?
- Będę tu czekał.
- Spoko to do zobaczenia i życzę miłego treningu - uśmiechnęłam się i obdarowałam jego policzek delikatnym całusem, na co jego kąciki ust także poszły wysoko do góry.
- Dzięki i powodzenia na sprawdzianie z biologii. Będę trzymał kciuki.
- Ty lepiej pomyśl o treningu, a nie trzymaniu kciuków, bo pięściami nie będziesz chyba atakował.
Rozeszliśmy się. Ja w stronę Pauli, która już uśmiechała się do mnie szeroko, a Maciek w drogę powrotną. Nie mogłam doczekać się popołudniowego spotkania z nim.
- Co to był za facet? - zapytała, gdy byłam jeszcze około pięć metrów od niej. Na całe szczęście go nie rozpoznała. Chyba była zbyt daleko.
- Znajomy. Idziemy? - chciałam ominąć ten temat.
- Idziemy, idziemy. Zastanowiłaś się już, co z Alanem?
- Mam zupełną pustkę w głowie, jestem strasznie pogubiona. Czuję się, jakbym była w labiryncie, z którego nie ma wyjścia.
- Ty i te twoje porównania - westchnęła. - Pisałaś z nim? Przeprosił cię?
Opowiedziałam przyjaciółce zdarzenie z wczoraj. Tym razem nie pominęłam żadnego szczegółu. Nawet tego, że go wręcz wypchnęłam z domu. Myślała nad tym, jak mi pomóc, lecz na nic nie wpadła. Prawda była taka, że nikt nie mógł mi pomóc, sama musiałam podjąć decyzję. Wybawił mnie dzwonek na lekcję.
Na dwudziestominutowej przerwie Alan poprosił mnie o rozmowę. Udaliśmy się do szatni. Tam nikogo nie było, mogliśmy w spokoju porozmawiać. Na początku trwała między nami zupełna cisza. Wyczułam lekkie napięcie. Postanowiłam jako pierwsza to przerwać.
- Odwaliło ci?
- Dobra, może i nie powinienem przychodzić do ciebie o siódmej, ale ja po prostu musiałem z tobą pogadać.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o to, kiedy przyszedłeś i czy w ogóle przyszedłeś, ale o to, jak się zachowałeś. Jesteś zwykłym dupkiem, któremu zależy tylko na jednym. Niestety nie spełnię twoich marzeń erotycznych. Bardzo mi przykro z tego powodu - oznajmiłam z lekką ironią, żeby zrobić mu trochę na złość.
- Wiesz co? Doszedłem do wniosku, że to ty powinnaś mnie przepraszać, a nie ja ciebie. To ty spotykałaś się z innymi kolesiami za moimi plecami, a nie ja! Wygarnąłem ci prawdę, a ty się jej boisz lub wstydzisz, i zwalasz całą winę rozpadu naszego związku na mnie. Jesteś zwykłą szmatą - wykrzyknął na jednym tchu.
Po raz kolejny zaczęłam się go troszeczkę bać. Zrobił się taki agresywny, jak w parku, gdy natknęliśmy się na niego z Maćkiem. Teraz go nie było, nie miał mnie kto obronić. Ale byłam w szkole, wydawało mi się, że nic mi tu nie grozi.
Brzydziłam się pocałunku z nim. Jak mogłam dotknąć ustami takiego gnoja. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Nie myślałam już o nim jak o świetnym chłopaku, tylko jak o najgorszym facecie na świecie. Postanowiłam odejść, nie patrzeć na osobę, która mówi do mnie i na mnie w taki sposób. Wstałam z ławki, lecz nie zrobiłam nawet jednego kroku. Alan chwycił mnie za nadgarstki tak mocno, że myślałam, iż zgniecie mi kości.
- Nie będziesz spotykała się z innymi kolesiami. Jesteś moja, rozumiesz? - krzyknął mi prosto w twarz.
- Będę się spotykała z kim zapragnę. A teraz mnie puść! - zaczęłam się wyrywać.
- Co ty powiedziałaś, su*o?
Puścił mój prawy nadgarstek i walnął z całej siły w policzek. Nikt wcześniej mnie nie uderzył. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Nie chodziło o ból fizyczny, lecz psychiczny. Teraz już wiedziałam, że nie chcę go znać. Nie kochałam go już, bo jak można kochać chłopaka, który mówi na ciebie: "su*a", "szmata", a w dodatku cię bije. Udało mi się wyrwać z jego uścisku. Akurat zadzwonił dzwonek. Wzięłam torbę, pobiegłam do szatni naszej klasy, wzięłam kurtkę i biegiem opuściłam budynek, po drodze ubierając się. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Gdy byłam już za bramą, napisałam Pauli, że źle się poczułam i idę do domu.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam pójść na halę "Energia", gdzie trenowały Skrzaty. Po drodze spojrzałam na moje nadgarstki. Były czerwone i lekko sine. Przed wejściem na obiekt sportowy natknęłam się na ochroniarza. Zapytał, do kogo się wybieram. Odpowiedziałam, że do Maćka Muzaja i przedstawiłam się. Ochroniarz odszedł i wrócił po kilku minutach. Pewnie poszedł zapytać się siatkarza, czy mnie zna. Po krótkim czasie wrócił i pozwolił wejść. Udałam się w stronę hali i usiadłam na trybunach. Maciek mnie zauważył, ale dałam mu znak, żeby nie przerywał treningu. Nie chciałam, aby zawalał swoje życie przez moje problemy. Jego koledzy z drużyny czasami na mnie zerkali, szczególnie Kłosik i Wronka, których już udało mi się poznać. Zapewne zastanawiali się, co ja tu robię. W pewnym momencie dostrzegłam na trybunach siedzącą dziewczynę. Gdy bliżej się jej przyjrzałam, rozpoznałam w jej osobie partnerkę Karola. Ta to miała szczęście...
---------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona :) Jak zwykle proszę Was o komentarze, których praktycznie nie ma. Pojawiły się zaledwie trzy... Nie wiem, czy ktoś to czyta, czy Wam się to podoba... "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie...-"
PS Składam już Wam najserdeczniejsze życzenia, gdyż kolejny rozdział pojawi się zapewne za tydzień w weekend, tj. 27-28.12.2014r. A więc życzę Wam zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i wszystkiego, co sobie zapragniecie ^^
PS Wybiło już 500 wyświetleń, za co bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam :3
Czytam i komentuję, nie mogę doczekać się następnego rozdziału:) Wesołych!
OdpowiedzUsuńDziękuję i nawzajem :* I cieszę się, że ci się podoba :)
UsuńJejku nie mogę wyjść z podziwu jak udaje Ci się pisać tak długie rozdziały :) Historia jest naprawdę ciekawa. Mam nadzieję ,że Święta spędziłaś fantastycznie.
OdpowiedzUsuńJeśli masz czas i ochotę zapraszam na kilka historii wygrzebanych z moich zeszytów . Pierwszym bohaterem jest Facundo Conte :)
http://lukrecjove.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńJak znajdę czas to wpadnę napewno ;) :*
Zgadzam się z poprzedniczkami, że historia jest naprawdę bardzo interesująca.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://zawsze-wszedzie.blogspot.com/
Dziękuję i na pewno wpadnę :)
Usuń