niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 7

   - Jesteś wyjątkową dziewczyną. Śliczna, wrażliwa, spokojna, cicha w pozytywnym znaczeniu. Widziałem, jak na przerwach na mnie patrzysz, ale bałaś się chyba podejść. Ja też. W końcu gdy zdarzyła się odpowiednia sytuacja, zdobyłem się na odwagę i zaprosiłem cię tu. Chciałem to zrobić, jak pierwszy raz cię zobaczyłem, ale najzwyczajniej w świecie bałem się, że mnie olejesz, a wydaje mi się, że mi na tobie zależy.
     Zatkało mnie. Po usłyszeniu tych słów stwierdziłam, że chyba mnie z kimś pomylił. Przecież to było niemożliwe. Rozdziawiłam usta, jakbym zobaczyła ducha. Czy zwykła dziewczyna, taka jak ja, mogłaby spodobać się takiemu chłopakowi. Powiedział, że jestem śliczna. Ma dziwny gust. Ja śliczna? Przeciętna blondynka z włosami do ramion, zielonymi oczami, ubierająca się także bardzo przeciętnie, nie wyróżniająca się w tłumie, spodobała się Alanowi, najprzystojniejszemu chłopakowi w szkole. A może on sobie robi żarty? Może założył się z kolegami, że wmówi mi, że mu się podobam? Nie chciałam w to wierzyć, ale mogła to być prawda.
     Na moje szczęście kelnerka przyniosła pizzę. Życzyła nam smacznego, a my zabraliśmy się do jedzenia. Nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy, jednak nic nie mówiliśmy. Od czasu do czasu Alan się uśmiechnął, na co odpowiadałam tym samym, jednak myślami byłam daleko.
     "W poniedziałek wyjdę na idiotkę, jak kumple Alana mnie zobaczą. Opowie im o tym, jaka jestem naiwna." - przechodziło mi przez głowę. Czy naprawdę chłopak, w którym byłam zakochana, potrafi być taki bezduszny? Nawet nie wiem, dlaczego tak myślałam. Może było to spowodowane tym, że nie wierzyłam w to, że mu się podobam. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, dlatego przestałam to robić i stwierdziłam, że nie obchodzi mnie to, że w szkole będą się ze mnie naśmiewać i nabijać. Postanowiłam żyć chwilą.
     Po zjedzeniu przez Alana ostatniego kawałka pizzy poszliśmy na spacer do pobliskiego parku.
- Czemu nic nie odpowiedziałaś? - zapytał. I co ja miałam mu teraz powiedzieć?
- Bo zdziwiły mnie twoje słowa. Powiedziałeś, że jestem wyjątkowa, śliczna... Jesteś pierwszym chłopakiem, który opisał mnie w ten sposób. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Dalej nie wiem. Pierwszy raz odezwaliśmy się do siebie kilka godzin temu, a już teraz mówisz mi takie rzeczy. - odpowiedziałam.
- No właśnie, kilka godzin temu, a już nawiązaliśmy wspólny język. Czy to o czymś nie świadczy?
- Może i świadczy. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia, ale nie sądziłam, że mam u ciebie jakieś szanse. W szkole jest tyle pięknych, miłych dziewczyn, a ja jestem po prostu przeciętna...
- Dla mnie nie jesteś przeciętna. Jesteś najpiękniejsza. Moglibyśmy spróbować być ze sobą. Jeśli nie wyjdzie, to może w przyszłości coś z tego będzie. Proszę, daj mi szansę.
     Coooooooooooo? Czy właśnie pyta mi się, czy chcę być jego dziewczyną? Patrzyłam na niego, nie mrugając nawet oczami. Po kilku chwilach w końcu coś z siebie wydobyłam.
- Ale ja nigdy nie miałam chłopaka, nie wiem, jak to jest...
- Pozwól, że to zmienię - uśmiechnął się.
     Ujął w ręce moją twarz. Spojrzał na mnie tymi brązowymi oczami, w których zobaczyłam nadzieję. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Owszem, byłam w nim zakochana, ale cholernie się bałam. Czego? Tego, że ja nie przestanę go kochać, a on mnie zostawi, skrzywdzi. Tego, że nie zniosę, jak będzie uśmiechał się i patrzył tymi ślicznymi oczami na inne dziewczyny. A może każda dziewczyna się boi i jest to normalne? Może Alan nigdy mnie nie zostawi i nie poczuję, jak to jest być zranioną? Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana...
     - Dobrze - uśmiechnęłam się.
     Alan, cały czas trzymając delikatnie moją twarz, zaczął zbliżać swoje wargi do moich. Przestraszyłam się. Odchyliłam głowę w bok. Od razu to zauważył.
     - Przepraszam. Za szybko chciałem posmakować twoich malinowych ust - spuścił ręce na dół i złapał mnie za dłoń.
     Prawda była taka, że nigdy się nie całowałam i nie wiedziałam, jak to się robi. Wstydziłam się tego. Nie tylko teraz. W szkole dziewczyny opowiadały, jaką namiętną noc przeżyły ostatnio, jak jakiś chłopak świetnie całuje albo jak jest jakąś ciamajdą i zupełnie nie wie, jak się za to zabrać. Wtedy zazwyczaj wychodziłam, udawałam, że muszę coś kupić lub coś w tym stylu. Po prostu było mi głupio. W końcu miałam już szesnaście lat! Przed Alanem chciałam to ukryć, jednak wiedziałam, że prędzej czy później będzie musiał się o tym dowiedzieć.
     - Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Pochodzimy trochę?
- Oczywiście - odwzajemnił gest.
     Czułam się szczęśliwa. Miałam u boku takiego chłopaka... Chciałam z nim spędzić całe moje życie, wziąć ślub, mieć dzieci, dom. Liczyłam się z tym, iż bycie z chłopakiem, którego tak naprawdę zna się niecały dzień, może być ryzykowne. Ale co miałam zrobić? To on pierwszy zaproponował mi związek. Ja bym nigdy się nie odważyła.
     Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Spędzanie z nim czasu było po prostu świetne. Potrafił rozbawić mnie do łez, ale także był poważny, gdy wymagała tego sytuacja.
     Spacerowaliśmy około godzinę.
- Odprowadzę cię - zaproponował.
- Nie trzeba - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Trzeba, trzeba. A co zrobisz, jak cię jakiś zboczeniec napadnie? Przecież jest już ciemno.
- Kopnę go w krocze, zacznę krzyczeć i pobiegnę do domu - zaczęliśmy się śmiać.
     Alan nie dał za wygraną i mnie odprowadził.
- Dowiedziałem się, gdzie mieszkasz. Ładny domek - pochwalił budowlę.
- Tak, dowiedziałeś się. I co zamierzasz zrobić z tą informacją?
- Wykorzystać jutro. Masz jakieś plany?
- Od dziesiątej mam zajęcia.
- Do której?
- Do dwunastej.
- To przyjdę po ciebie o czternastej, okej?
- Spoko - jak najbardziej mi to pasowało.
      Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił, i pocałowałam go w policzek, oczywiście ledwo co sięgając na palcach. Wtedy kąciki jego ust poszły jeszcze bardziej do góry.
     - Pa - pożegnałam się, otworzyłam furtkę i po chwili byłam już w cieplutkim domku.
     Rozebrałam się i weszłam do kuchni, w której przebywała moja mama. Wstawiłam wodę na herbatę.
     - Co tak długo? Masz jakieś dodatkowe zajęcia w piątek? - zapytała mnie rodzicielka.
     Z mamą miałam świetny kontakt. Rozmawiałam z nią o wszystkim, wiedziała o mnie więcej niż ja sama. Czułam, że mnie wspiera i mogę na nią liczyć w każdej chwili. Zawsze przy mnie była. Wiedziała też o Alanie.
     - Spotkałam się z Alanem - nie ukrywałam tego przed nią.
- No co ty? Naprawdę? I co robiliście? - była bardzo ciekawa.
     Opowiedziałam jej o tym, co mi powiedział, o tym, że jesteśmy parą. Nie zapomniałam dodać, że spełniło się jedno z moich marzeń, ale ona pewnie się tego domyślała, bo wiedziała, o czym marzę.
     - Nie za wcześnie? - zapytała. - Dopiero dzisiaj zamieniliście ze sobą pierwsze słowa.
- On wie, że ja nie chcę się spieszyć i nie będzie naciskać. Nie martw się. Nie oznajmię ci jutro, że jestem w ciąży. - odpowiedziałam.
- Mam taką nadzieję.
      Temat był skończony. Mama się uśmiechnęła. Cieszyła się z tego, że nareszcie dopadło mnie szczęście. Zrobiłam sobie moją ulubioną, owocową herbatę, wzięłam torbę i poszłam do pokoju. Od razu zalogowałam się na Facebooka. Paula była dostępna (praktycznie ona całe życie jest dostępna). Zaczęłam jej opisywać cały dzisiejszy dzień. Cieszyła się razem ze mną, w końcu była moją najlepszą przyjaciółką...
     Przed pójściem spać zdążyłam zrobić wszystkie zadania domowe. Można powiedzieć, że dzisiaj zasnęłam po części spełniona. Dlaczego po części? Jedno z moich marzeń się spełniło, ale pozostało jeszcze drugie: spotkanie Maćka Muzaja, atakującego Skry.
-------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :D Spodziewaliście się takiego rozwoju sytuacji? Szczerze mówiąc, to ja się nie spodziewałam. Wyobrażałam to sobie troszeczkę inaczej... ;) Jak zwykle, swoje opinie, uwagi możecie wyrażać w komentarzach, które są mile widziane.  Pozdrawiam :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz