niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 24

     "Maciek bierze ode mnie kurtkę i wraz ze swoją wiesza na wieszaku. Wchodzimy głębiej, do salonu. Większość osób z mojej klasy już jest. Dostrzegam Pawła i podchodzę do niego, by się z nim przywitać. Daję mu całusa w policzek, a po chwili dostrzegam groźne spojrzenie siatkarza. O co mu chodzi? - pytam sama siebie. Zamieniam z kolegą kilka słów, po czym odchodzę i siadam na kanapie. Proszę Muzaja, by przyniósł mi drinka, lecz ten mnie nie słucha. I gdy wstaję, łapie mnie za rękę i ściąga na dół, powodując, że wracam do pozycji siedzącej. Teraz to ja patrzę na niego gniewnie, szarpię ręką, by ją uwolnić i mi się udaje. Idę w kierunku kuchni, oglądając się, czy przypadkiem mój chłopak nie idzie tuż za mną. Nie idzie.
     Kuchnia jest cała biała. Białe ściany, podłoga, szafki, stół, krzesła. Przy blacie dostrzegam mega przystojniaka. Podchodzę do niego, uśmiechając się. 
     - Co ci podać, maleńka? - pyta mnie, a ja czuję, że moje poliki oblewa soczyście czerwony rumieniec. Do tej pory to się zdarzało tylko na widok Maćka...
- Drinka poproszę - odpowiadam i spuszczam głowę na dół, by nie patrzeć na jego piękne turkusowe oczy. 
- Widzę, że ktoś tu się zawstydził - mówi, po czym chwyta za mój podbródek i unosi go do góry. 
     Zmusza mnie, bym na niego spojrzała. Co więcej, bym wgłębiła się w jego śliczne ślepia. Nie potrafię się już powstrzymywać. Kieruję oczy wprost na niego. I nieruchomieję. Zdecydowanie jest najprzystojniejszym facetem, jakiego do tej pory widziałam. 
     Po chwili dostrzegam, że zaczyna zbliżać twarz do mojej. Nie wiem, co mam robić. Jest cudowny. Umięśniony, przystojny, a te oczy... Delikatnie dotyka ustami moich warg. Lekko je rozchyla. A potem czuję jego język. Obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami, a następnie zsuwa je na dół, zostawiając na pośladkach. Zapominam o wszystkim. Czuję się jak w niebie. 
     Nagle słyszę trzask drzwi. Przytomnieję i zdaję sobie sprawę, że Maciek opuścił dom. Odpycham tak naprawdę nieznajomego chłopaka i wybiegam z kuchni, a następnie z budynku. Zaczynam wołać, by się zatrzymał, ale mnie nie słucha. Kumuluję całą moją siłę i udaje mi się do niego podbiec. Zatrzymuję się przed nim, aby stanął. Unoszę głowę do góry, by ujrzeć jego twarz. Zamiast tego patrzę na  łzy smutku i rozpaczy, jego oczy są zaczerwienione, cierpią, przeze mnie. 
     - Przepraszam - szepczę. - Wybacz mi, proszę - mówiąc to wiem, że najprawdopodobniej nigdy więcej mnie nie obejmie ramionami. Że nigdy więcej nie poczuję, jak to jest mieć takiego chłopaka. Ja nie płaczę. Ja ryczę. Cholernie żałuję, ale czasu nie cofnę. 
- Wracaj, bo się przeziębisz - mówi z ironią i odchodzi. Na zawsze. 
     Kucam i zaczynam głośno wyć. Co ja narobiłam? Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy. Przez jeden moment słabości straciłam całe moje szczęście. Maciek był wszystkim, co miałam. Nadal jest. Kocham go nad życie. Ale już chyba bez wzajemności...
     Wracam do mieszkania Pawła po kurtkę. Otwieram drzwi i moim oczom ukazuje się owy chłopak. Chcę szybko zabrać to, po co przyszłam, ale on mi nie pozwala. Zamyka mnie w swoim mocnym uścisku. Dłonie kładzie na pośladkach. I zaczyna całować. Najpierw w usta, ale gdy odchylam głowę i chcę się uwolnić, całuje po szyi. Walę pięściami w jego klatkę piersiową, ale to nic nie daje. Zastanawiam się, co robić i wpadam na pewien pomysł. Unoszę kolano i walę chłopaka w krocze. Zaczyna zwijać się z bólu, jednocześnie mnie uwalniając. Wybiegam z domu, trzaskając za sobą drzwiami. 
     Moje życie straciło sens. Nie widzę sensu bycia na tym świecie. Straciłam osobę, na której mi najbardziej zależało. Człowieka, który potrafił mnie uszczęśliwić. Ufał mi, a ja go zraniłam. "Muszę stąd odejść - myślę. - Nigdy więcej nikogo nie zranię."
     Wchodzę na jezdnię. Stawiam kilka kroków, po czym słyszę nadjeżdżający samochód. Nie chcę żyć. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam Maćka gdzieś tam i on mi wybaczy. Szepczę jeszcze "Kocham cię" i czuję ogromny ból przechodzący przez całe moje ciało. Upadam z nadzieją, że już nigdy nie stanę na tej ziemi..."

Usłyszałam znajomą piosenkę. Wyciągnęłam rękę po telefon. Przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha.
     - Halo? - powiedziałam nieco zaspanym głosem.
- Cześć kochanie. Obudziłem cię? - w odpowiedzi usłyszałam entuzjastyczny głos siatkarza.
- Tak trochę.
- Oj, to przepraszam. Myślałem, że już nie śpisz.
- Spoko, Maciuś. Co się stało, że dzwonisz?
- Maciuś? - powtórzył i wybuchł bardzo głośnym śmiechem. Chwilę zajęło mu opanowywanie się. - Co dzisiaj robisz?
- Oddycham.
- Rozumiem przez to, że nic. A chcesz przyjść na trening? Będzie Ola. Posiedzicie sobie, pogadacie, pooglądacie swoich seksownych facetów. Co ty na to?
- Hmmm... Z Olą bardzo chętnie sobie pogadam, ale patrzeć na was? Szkoda czasu - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak, rozśmieszył mnie suchar, którego przed chwilą powiedziałam.
- Nie to nie. Nikt cię nie zmusza. Spotykać się ze mną też nie musisz - czy on mówi na poważnie?
- Dobra, będę o dziesiątej - oznajmiłam i zakończyłam rozmowę.
     Spojrzałam na zegarek. Ósma trzydzieści. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka. Były ferie, a ja wstałam prawie tak wcześnie, jakbym szła do szkoły. Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej masło, żółty ser, paprykę, rzodkiewki i sałatę. Z chlebaka wyjęłam chleb, a następnie ukroiłam sobie trzy kromki. Wstawiłam wodę na herbatę i wrzuciłam saszetkę do kubka ze zdjęciem Miki. Po około dziesięciu minutach miałam gotowe śniadanie, które sprawiło, że brzuch mi już nie burczał.
     Poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą. Zdecydowałam się na ciemne rurki i czarną bluzę ze Spongebobem. Zdecydowanie była to moja ulubiona bajka dzieciństwa. W sumie nie tylko dzieciństwa, ale też okresu, w jakim właśnie byłam.
     Około dwadzieścia minut po dziewiątej wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiłam się przejść i pooddychać feriowym powietrzem. Podchodząc pod obiekt sportowy, zauważyłam Olę. Krzyknęłam, by się zatrzymała, a ona tylko skinęła głową. Po kilku chwilach stałam zdyszana przy dziewczynie. Przywitałam się z nią i razem weszłyśmy do środka. Muzaj z Karolem i Andrzejem akurat wychodzili z szatni gotowi do treningu. Podeszłam do mojego chłopaka i mocno wtuliłam się w jego tors, myśląc o dzisiejszym śnie. Masakra. Nie mogłam sobie wyobrazić, że Maciek mnie opuszcza.
     - Co jest, Pati? - zapytał mnie, zaskoczony moją reakcją na jego widok.
- Tęskniłam - odpowiedziałam, nie wypuszczając go.
- Przecież widzieliśmy się niecały dzień temu.
- Czyli nie mogę już tęsknić za swoim chłopakiem? - zapytałam dość wymownie, ale odpowiedzi nie uzyskałam.
     Po kilku chwilach musiałam odczepić się od Maćka, bo niebiesko-żółte piłki go wzywały. Wraz z Olą udałam się na trybuny, by podziwiać poczynania naszych kochanych chłopców. Na męczącego się Muzaja mogłabym patrzeć chyba cały czas. Pomyślałam, że mam mega przystojnego chłopaka, od którego nie mogłam oderwać wzroku. W sumie to nie tylko ja, bo siatkarz miał bardzo dużo wielbicielek.
     Po godzinie zagrywek, wystaw i ataków trener zarządził kilka minut przerwy. Zeszłam na parkiet i podeszłam do chłopaków.
     - Moglibyście się bardziej postarać - oznajmiłam żartobliwie.
     Rzuciły się na mnie groźne spojrzenia siatkarzy, po których Maciek zaczął mnie gonić. A ja zaczęłam uciekać, czując się jak małe dziecko. Biegałam wokół boiska, aż w końcu Muzaj mnie dogonił. Chwycił mnie w pasie i przełożył przez ramię tak, że wdychałam jego pot na plecach. Świetnie... Chłopak zawołał Karola, który po chwili kroczył obok nas. Maciek szepnął mu coś na ucho, a po chwili leżałam już na materacach.
     - Czy naprawdę uważasz, że się nie staraliśmy? - zapytał drugi atakujący Skry, klękając obok mnie. Nie wiedziałam, co mnie czeka i bałam się cokolwiek odpowiedzieć, bo chłopacy byli całkowicie poważni.
- No wiesz, zawsze może być lepiej...
     Ze mną też mogłoby być lepiej. Karol złapał mnie za nogi, a Muzaj zaczął gilgotać po brzuchu. Krzyczałam, żeby przestał, ale jak grochem o ścianę. Na pomoc przyszła mi Ola, która próbowała odciągnąć Kłosa od moich nóg. Niestety jej to nie wychodziło, więc obrała inną taktykę.
     - Chcecie ją torturować to torturujcie, ale nie jestem pewna, czy wytrzymacie tydzień bez całowania - skrzyżowała ręce na piersiach, a chłopacy tylko po sobie spojrzeli i od razu się ode mnie odczepili.
- To tylko zabawa - Maciek pomógł mi wstać, po czym objął mnie w pasie.
- A dla mnie zabawą może być unikanie twoich ust, kochany siatkarzu - oznajmiłam i uśmiechnęłam się bardzo szeroko, gdy chciał mnie pocałować. Byłam wdzięczna Oli.
- Czyli to tak na poważnie? - Muzaj wydawał się być bardzo zasmucony.
- W stu procentach - oderwałam się od niego i wróciłam z Olą na trybunę, gdyż na halę ponownie zawitał trener Falasca.
     Miguel podzielił zawodników na drużyny i zaczęli treningowy mecz. Ola nie spuszczała wzroku z Karola.
     - Jak z nim wytrzymałaś siedem lat? - zapytałam, aby zakończyć panującą ciszę.
- No wiesz, tak jakoś szybko to zleciało. Jeszcze pamiętam, jak się poznaliśmy, jak dałam mu za pierwszym razem kosza. Ale on walczył o to, żebym się w końcu z nim umówiła. A teraz jestem szczęśliwa u jego boku.
- A często stosujesz te sztuczki z tygodniem bez całowania?
- Nawet chyba za często. Polecam, najlepszy sposób.
- A jak nie zadziała?
- Jak nie zadziała to znaczy, że mu na tobie nie zależy.
     Aha... Chłopacy pograli jeszcze jakąś godzinę, po czym udali się do szatni. Ola z Karolem poszli na obiad, natomiast mi Muzaj zaproponował wspólne gotowanie w jego mieszkaniu. Brzmiało ciekawie, więc się zgodziłam. Przystaliśmy na spaghetti, gdyż było dość proste i szybkie.
     Maciek przekręcił klucz w drzwiach, po czym przepuścił mnie pierwszą. Gdy weszłam do środka, wytrzeszczyłam bardzo szeroko oczy. W salonie panował totalny syf. Na stoliku brudny talerz i kubek, wszędzie porozrzucane ciuchy, nie wiadomo, czy czyste, czy brudne. Po głowie przeszło mi pytanie: "Jak on tutaj żyje?!".
     - Sprzątasz czasem? - zapytałam, zdejmując buty i kurtkę.
- Oczywiście, ale rano nie miałem czasu - zaczął zbierać ciuchy, po czym zaniósł je do pokoju.
- Aha... - nie wyglądało to tak, jakby nie posprzątał rano, tylko jakby nie ogarniał przez cały tydzień.
     Gdy wrócił, pokazał mi, gdzie co ma, abym mogła przygotować obiad. Oczywiście, jak typowy facet, rozwalił się na łóżku i włączył telewizję. Czyli tak miało wyglądać wspólne gotowanie?
     - Pomożesz mi? - zapytałam po kilku minutach stania w kuchni.
- A co mam robić?
- Na przykład wstawić makaron - powiedziałam troszeczkę już zdenerwowana.
- No jasne - oznajmił bez wyrazu, a raczej z niechęcią. Serio?
     Podniósł się z łóżka i po chwili zaczął się kręcić po kuchni. Wsypał makaron do gotującej się wody w garnku i wydawał się być bardzo zadowolony i dumny z siebie. Podszedł do mnie i objął w pasie, kładąc brodę na mojej głowie.
     - Co jest?
- Kocham cię.
     Oooo... To było takie słodkie.
- Ja ciebie też kocham - odwróciłam się do niego przodem i dałam mu buziaka w policzek, pamiętając o radzie Oli. Byłam ciekawa, ile Maciek wytrzyma bez całowania. Byłam też ciekawa, ile sama wytrzymam. Wróciłam do przygotowywania sosu, natomiast Muzaj usiadł na krześle przy stole i zaczął mnie obserwować, każdy mój ruch.
     - To jest stresujące - powiedziałam, lekko się rumieniąc.
- Ale co? - udawał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że śledzisz każdy mój ruch.
- Śledzę, bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie i nie mogę oderwać od ciebie wzroku. To chyba dobrze, nie?
     Pokiwałam tylko twierdząco głową, nic nie mówiąc. Nigdy nie prawił mi tylu komplementów i nie był taki miły i czuły. Czyżby nie wytrzymywał? Według Oli to by oznaczało, że mnie kochał.
     Po kilkudziesięciu minutach usiedliśmy przy stole. Postawiłam naczynie ze spaghetti na stole. Muzaj wziął mój talerz i nałożył mi małą porcję. Następnie zrobił to samo ze swoim talerzem, z tymże jedzenia miał o wiele wiele więcej. Gdy wziął do ust pierwszy widelec makaronu ze sosem, od razu stwierdził, że jest pyszny. Jak to się mówi, jadł, aż mu się uszy trzęsły.
     Po spożyciu obiadu pozbierałam naczynia i włożyłam je do zmywarki. Maciek oglądał telewizję, a ja stwierdziłam, że mu to wszystko trochę ogarnę. Po około trzydziestu minutach jego mieszkanie wyglądało w miarę schludnie i czysto. Wyciągnęłam jeszcze naczynia ze zmywarki i pochowałam je do szafek. Usiadłam obok Maćka na kanapie i dołączyłam do oglądania jakiegoś programu o samochodach. Jak dla mnie nudnego programu, no ale cóż. Kto ma pilota, ten ma władzę.
     Siatkarz objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego barku. Czułam się bardzo bezpiecznie. I fajnie, jakkolwiek mogę to słowo opisać. Nawet nie wiem, kiedy moje powieki stały się ciężkie i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

======================================================
Cześć! :) Przedstawiam Wam 24 rozdział. Mam ogromną nadzieję, że się spodoba i uda mi się nim odwdzięczyć za to, że nie było go przez trzy tygodnie. Na opinie na jego temat jak zwykle czekam w komentarzach ;)  Mam też nadzieję, że mi wybaczycie ;)  Miałam po prostu "lekkie" urwanie głowy i nawet w przerwę świąteczną nie znalazłam chwili na pisanie. DZIĘKUJĘ ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!! :* <3 Nigdy nie sądziłam, że tyle ich tu będzie... Dziękuję! :)
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3

18 komentarzy:

  1. Ma nadzieje że nie każesz na długo czekać a następny
    A ta kara z całowaniem świetna:-)
    A ten seen okropny:-)
    Pozdrawim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję ;)
      Dzięki :* pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Oooooo <3 Maciek jest naprawdę uroczy :D a co do rozdziału to naprawdę świetny :) czekam na następny :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę ;) *.*
      Dzięki, miło mi :) :*
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Cudo, pisz kolejny! <3
    Zapraszam na 1 rozdział opowiadania który piszę ze znajomą: http://chce-zaczac-walczyc.blogspot.com/ oraz do mnie: http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Właśnie takiego szkałam, nie mg się oderwać dziś zaczęłam i juz skończyłam. Czekam na więcej ! :* ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) miło mi czytać takie słowa :*

      Usuń
    2. Kiedy kolejny ? :D

      Usuń
    3. Może uda się w ten weekend, ale nic nie obiecuję ;)

      Usuń
  5. Już myślałam, że ten sen to na serio :o
    Boski i czekam z niecierpliwoscia na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie nominowała Cie, do Liebster Award :) Po szczegóły zapraszam do mnie :) http://jedenkrokwystarczydoszczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz kolejnego fana, blog swietny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :D nawet nie wiesz, jaka radość sprawiłaś mi tymi pięcioma słowami ;) dziękuję :*

      Usuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) Szczegóły na moim blogu (http://always-with-you-love-dream.blogspot.com) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń