Podczas gdy trener dzielił chłopaków na drużyny, ja intensywnie się zastanawiałam nad całą sytuacją. Interesowało mnie to, dlaczego Alan zareagował w taki sposób. Nie byliśmy przecież parą, teoretycznie znaliśmy się zaledwie kilka godzin. Doszłam do wniosku, że nie każdy chłopak zachowałby się tak. W głębi duszy miałam nadzieję, że podobam się Alanowi i stąd jego zachowanie. W sumie, to miałam na to dowody. Po pierwsze, pomógł mi zbierać papiery z podłogi, po drugie, co najważniejsze, zaproponował mi spotkanie po szkole, a po trzecie, dziwnie zareagował na sytuację, która miała miejsce. Mówiąc "dziwnie", mam na myśli to, że zachował się tak, jakby mu na mnie zależało. Nawrzeszczał na Kubę, pytał, czy nic mi nie jest, widać było, że martwi się o mnie i jest może trochę zazdrosny o Kubę. Zazdrosny lub wściekły, że uderzona przez niego piłka trafiła we mnie. A może jedno i drugie?
Chłopacy byli podzieleni na drużyny. Alan był z Kubą. Nie wiem dlaczego, ale uważałam to za zły pomysł. Od zagrywki zaczynał jakiś chłopak z przeciwnego zespołu. Jako że Kuba był przyjmującym, zagrywka poszła na niego. Niestety nie przyjął jej dobrze, wręcz bardzo źle, gdyż piłka poleciała w stronę drabinek.
- Kuba, co z tobą? Pozycja, nogi ugnij! I patrz na piłkę, a nie na trybuny! - krzyknął trener.
- A jak nie umiesz grać, to wyjdź - dopowiedział Alan, chyba niepotrzebnie.
- Zamknij mordę - odpowiedział przyjmujący.
- Bo zaraz oboje wyjdziecie. Po co tu przychodzicie? Żeby grać, czy się wyzywać? - krzyknął trener i gwizdnął.
Po tej sytuacji do końca seta, czyli do 25 punktów, Kuba przyjmował dość dobrze, a Alan znakomicie atakował. Widać było, że lubi grać w siatkówkę i wie, po co jest na boisku. Pierwszego seta wygrała jego drużyna, więc ani Kuba, ani Alan nie mieli do siebie pretensji. Pomijając oczywiście pierwszą akcję.
- Trzy minuty przerwy - powiedział trener i wyszedł z hali.
Alan wziął butelkę wody i wbiegł na trybunę, obok mnie.
- I jak gramy? - zapytał.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się. - Mogę ci zadać jedno pytanie?
- No jasne.
- Dlaczego jesteś taki cięty na Kubę? - byłam ciekawa, co odpowie.
- Chodzi ci o tą pierwszą akcję, jak źle przyjął?
- To także, ale jak walnął mnie piłką, to wyglądałeś, jakbyś chciał go uderzyć.
- Bo zrobił to specjalnie, a potem udawał niewiniątko.
- Niby czemu specjalnie? - nie widziałam o co chodzi. Liczyłam, że Alan mi to wyjaśni.
- Żeby nawiązać z tobą kontakt. Nie zauważyłaś tego? - byłam trochę zdziwiona.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego byłeś na niego taki wściekły? Przecież nic się nie stało - każdy wie, co chciałam wtedy usłyszeć. Chyba specjalnie zadałam to pytanie. Tak bardzo pragnęłam, aby Alan powiedział, że mu się podobam i że był i nadal jest o mnie zazdrosny.
- Bo mnie denerwuje. Uważa, że jest najprzystojniejszym, najinteligentniejszym chłopakiem, którego pragnie każda dziewczyna - troszeczkę podniósł głos.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - serce zaczęło walić mi jak oszalałe.
Czy to był ten moment, w którym jedno z moich marzeń zaraz się spełni... Niestety nie. Przyczyna była prosta: trener wszedł na halę i chłopacy zaczęli grać.
Mimo że kocham oglądać siatkówkę, tym razem nie mogłam się skupić. Gdyby trener przyszedł pół minuty później. To by wystarczyło, aby moje marzenie się spełniło... Albo nie? Przecież nie wiedziałam, co Alan by powiedział. Nie mogłam doczekać się naszego wyjścia po treningu. Pomyślałam, że wtedy będziemy mogli porozmawiać. Dokończymy naszą rozmowę na osobności, nikogo nie będzie obok, nikt nas nie usłyszy. Założę się, że niektórzy chłopacy mogli usłyszeć nasz dialog, ale przecież to nie było ważne. Ważne było to, co Alan mi powiedział, a raczej czego nie powiedział, bo nie zdążył.
Kuba rzucał Alanowi dziwne spojrzenia. Jakby chciał go nimi zabić albo przynajmniej walnąć. Jednak ten się tym nie przejmował. Czasami zerkał na mnie, a ja się do niego uśmiechałam. Gdy Kuba na mnie spoglądał, bo też się tak zdarzało, ja odwracałam wzrok, udawałam, że jestem zajęta oglądaniem ich gry, a tak naprawdę myślami byłam z Alanem. Może i Kuba był przystojny, wysoki, miły, jednak czułam, że wolę Alana i że tylko na nim mi zależy.
Po drugim secie trener oznajmił, że na dzisiaj koniec. Zeszłam z trybun i podeszłam do Alana. Był cały mokry i troszeczkę śmierdział, (jak to ludzie spoceni) jednak mi to nie przeszkadzało.
- Zaczekam na ciebie na holu - szepnęłam mu do ucha. Oczywiście musiałam stanąć na palcach, a on mimo to trochę musiał się schylić.
- Okej - odszeptał i się uśmiechnął. Oczywiście odwzajemniłam uśmiech.
Chłopacy poszli do szatni, a ja usiadłam na ławce, wyciągnęłam "Kata" i pochłonęłam się w książce.
---------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział :) Historia się powoli rozwija... Jak zawsze, swoje opinie możecie wyrażać w komentarzach. Jeśli ktoś przeczytał całość, to bardzo mu jestem wdzięczna ;) Pozdrawiam :3
sobota, 29 listopada 2014
wtorek, 25 listopada 2014
Rozdział 4
- O hej - powiedziałam do Alana.
- Dłużej nie mogłaś nawijać z koleżanką? - uśmiechnął się - może nas przedstawisz, bo się nie znamy. - Paula stała tuż obok nas, a ja na widok tego przystojniaka o niej zapomniałam. Było mi troszeczkę głupio.
- Oczywiście. To jest Paula - wskazałam przyjaciółkę - a to jest Alan - teraz wskazałam chłopaka.
- Cześć. Paula jestem - odezwała się.
- Alan. Miło mi cię poznać - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Podali sobie dłonie.
- To ja już pójdę, spieszę się na korki. Potem się zdzwonimy - powiedziała do mnie, a ja ją przytuliłam na pożegnanie.
- Idziemy? - zapytał Alan. Czułam, że serce zaczyna mi coraz szybciej i mocniej bić.
- Oczywiście - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę hali.
- Będziesz musiała chwilkę poczekać, bo musimy się przebrać i w ogóle. Jesteś pewna, że chcesz patrzeć jak gramy? Możesz iść do domu, a ja po treningu po ciebie przyjdę.
- Jestem pewna. Uwielbiam siatkówkę, co już ci mówiłam. Przyjemnością jest dla mnie jej oglądanie. A przecież nie będziecie się przebierać godzinę, także chwilkę mogę zaczekać.
- Okej, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj, że graliśmy fatalnie - uśmiechnął się.
- Spokojnie, nie gram lepiej - w tym momencie doszliśmy do szatni.
- To ja już pójdę na trybuny.
- Okej.
Alan wszedł do szatni, a ja weszłam na halę. Usiadłam na najwyższej trybunie, żeby mieć najlepszy widok. Stwierdziłam, że będą się przebierać jakieś dziesięć minut, także wyciągnęłam "Kata" i zaczęłam czytać. Uwielbiałam książki, choć jeszcze bardziej kochałam oczywiście siatkówkę. To dzieło ( mowa o "Kacie" :) ) było jednym z moich ulubionych. Po pierwsze: biografia, po drugie: biografia byłego siatkarza i trenera, który doprowadził Polską Reprezentację do mistrzostwa świata.
Po pewnym czasie chłopacy zaczęli wchodzić na halę i się rozgrzewać. Stwierdziłam, że rozgrzewka bez piłek nie jest zbytnio interesująca i czytałam dalej. W pewnym momencie podeszli do worka z piłkami, zaczęli je wyciągać, a jeden z nich powiedział do Alana (chyba myślał, że tego nie usłyszę, bo jestem zaczytana):
- Ej, stary, to twoja laska? - chciałam się uśmiechnąć, ale wyszłoby, że to słyszę, a byłam ciekawa, co odpowie Alan. Wiedziałam, że to o mnie, gdyż na trybunach byłam osamotniona.
- A co? - odpowiedział pytaniem.
- Lepiej wybrać nie mogłeś. Skąd ty ją wytrzasnąłeś?
- Że taka brzydka, czy co?
- Brzydka? To ty chyba brzydkich dziewczyn nie widziałeś.
- Panowie, co to za dyskusje? Jesteśmy na treningu - krzyknął trener - dobieramy się w pary. Jeden ścina, drugi odbiera. Dalej!
Odłożyłam książkę. Chłopacy byli ustawieni w poprzek sali tak, że jeden z nich (ten, co przyjmował) stał do mnie tyłem, a drugi (ten, co ścinał) przodem. Cały czas patrzyłam na Alana. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Nie dość, że był meeega przystojny, to jeszcze znakomity siatkarz o wspaniałym charakterze. W pewnym momencie kątem oka zauważyłam, że piłka leci centralnie na mnie, w ostatniej chwili zasłoniłam się ręką i dostałam tylko w kość promieniową.
- Ej, powaliło cię? - Alan podbiegł do chłopaka, który uderzył tą piłkę (to był ten sam, który zagadał Alana przedtem) i lekko go popchnął.
- O co ci chodzi? Zeszła mi tylko - odparował mu kolega z drużyny.
- Panowie, spokój!
- Możemy zrobić dwie minuty przerwy? - zapytał Alan.
- Dwie i ani chwili dłużej. Za miesiąc mecz, a wy chcecie same przerwy. Jak wrócę, wszyscy mają być gotowi do gry - zgodził się trener.
Wszyscy chłopacy wzięli picie i usiedli na ławkach lub na parkiecie, tylko Alan i "ten drugi" szybko do mnie podbiegli.
- Nic ci nie jest? - zapytał atakujący.
- Nie, w porządku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Sory, nie chciałem - przeprosił mnie chłopak, który posłał we mnie piłkę.
- Spoko, nic mi nie jest.
- Ty lepiej stąd odejdź - Alan warknął do kolegi.
- Bo co? - odparował "ten drugi" i wyglądało to tak, jakby zaraz mieli się pobić.
- Chłopaki, uspokójcie się. Jak już powiedziałam, nic mi się nie stało - było mi trochę głupio z tego powodu, iż kłócą się przeze mnie. - To nie jest twoja wina - zwróciłam się do chłopaka - usiadłam po prostu w złym miejscu, ale nic się nie stało i zakończmy temat.
- Jak chcesz - rzekł Alan - a z tobą jeszcze pogadam - powiedział do chłopaka myśląc, że tego nie usłyszę i odszedł. Wyglądało to tak, jakby był o mnie zazdrosny. Nie byliśmy przecież parą, a pierwsze słowa zamieniliśmy kilka godzin temu.
- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić do kina po treningu? - kolega Alana chyba zaprosił mnie na randkę. Tak mi się bynajmniej zdawało.
- Dzisiaj nie mogę. A poza tym, nawet nie wiem, jak masz na imię, a ty jak ja - uśmiechnęłam się.
- Kuba jestem - podał mi rękę.
- Patrycja - uścisnęłam jego dłoń. W tym momencie na halę wszedł trener.
- Panowie, ruchy, ruchy - krzyknął.
Kuba zbiegł z trybuny i wszyscy ustawili się w szeregu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny, już czwarty rozdział :) Stwierdziłam, że będą troszeczkę dłuższe. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jak zwykle, swoje opinie możecie zamieszczać w komentarzach :) Pozdrawiam :3
- Dłużej nie mogłaś nawijać z koleżanką? - uśmiechnął się - może nas przedstawisz, bo się nie znamy. - Paula stała tuż obok nas, a ja na widok tego przystojniaka o niej zapomniałam. Było mi troszeczkę głupio.
- Oczywiście. To jest Paula - wskazałam przyjaciółkę - a to jest Alan - teraz wskazałam chłopaka.
- Cześć. Paula jestem - odezwała się.
- Alan. Miło mi cię poznać - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Podali sobie dłonie.
- To ja już pójdę, spieszę się na korki. Potem się zdzwonimy - powiedziała do mnie, a ja ją przytuliłam na pożegnanie.
- Idziemy? - zapytał Alan. Czułam, że serce zaczyna mi coraz szybciej i mocniej bić.
- Oczywiście - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę hali.
- Będziesz musiała chwilkę poczekać, bo musimy się przebrać i w ogóle. Jesteś pewna, że chcesz patrzeć jak gramy? Możesz iść do domu, a ja po treningu po ciebie przyjdę.
- Jestem pewna. Uwielbiam siatkówkę, co już ci mówiłam. Przyjemnością jest dla mnie jej oglądanie. A przecież nie będziecie się przebierać godzinę, także chwilkę mogę zaczekać.
- Okej, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj, że graliśmy fatalnie - uśmiechnął się.
- Spokojnie, nie gram lepiej - w tym momencie doszliśmy do szatni.
- To ja już pójdę na trybuny.
- Okej.
Alan wszedł do szatni, a ja weszłam na halę. Usiadłam na najwyższej trybunie, żeby mieć najlepszy widok. Stwierdziłam, że będą się przebierać jakieś dziesięć minut, także wyciągnęłam "Kata" i zaczęłam czytać. Uwielbiałam książki, choć jeszcze bardziej kochałam oczywiście siatkówkę. To dzieło ( mowa o "Kacie" :) ) było jednym z moich ulubionych. Po pierwsze: biografia, po drugie: biografia byłego siatkarza i trenera, który doprowadził Polską Reprezentację do mistrzostwa świata.
Po pewnym czasie chłopacy zaczęli wchodzić na halę i się rozgrzewać. Stwierdziłam, że rozgrzewka bez piłek nie jest zbytnio interesująca i czytałam dalej. W pewnym momencie podeszli do worka z piłkami, zaczęli je wyciągać, a jeden z nich powiedział do Alana (chyba myślał, że tego nie usłyszę, bo jestem zaczytana):
- Ej, stary, to twoja laska? - chciałam się uśmiechnąć, ale wyszłoby, że to słyszę, a byłam ciekawa, co odpowie Alan. Wiedziałam, że to o mnie, gdyż na trybunach byłam osamotniona.
- A co? - odpowiedział pytaniem.
- Lepiej wybrać nie mogłeś. Skąd ty ją wytrzasnąłeś?
- Że taka brzydka, czy co?
- Brzydka? To ty chyba brzydkich dziewczyn nie widziałeś.
- Panowie, co to za dyskusje? Jesteśmy na treningu - krzyknął trener - dobieramy się w pary. Jeden ścina, drugi odbiera. Dalej!
Odłożyłam książkę. Chłopacy byli ustawieni w poprzek sali tak, że jeden z nich (ten, co przyjmował) stał do mnie tyłem, a drugi (ten, co ścinał) przodem. Cały czas patrzyłam na Alana. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Nie dość, że był meeega przystojny, to jeszcze znakomity siatkarz o wspaniałym charakterze. W pewnym momencie kątem oka zauważyłam, że piłka leci centralnie na mnie, w ostatniej chwili zasłoniłam się ręką i dostałam tylko w kość promieniową.
- Ej, powaliło cię? - Alan podbiegł do chłopaka, który uderzył tą piłkę (to był ten sam, który zagadał Alana przedtem) i lekko go popchnął.
- O co ci chodzi? Zeszła mi tylko - odparował mu kolega z drużyny.
- Panowie, spokój!
- Możemy zrobić dwie minuty przerwy? - zapytał Alan.
- Dwie i ani chwili dłużej. Za miesiąc mecz, a wy chcecie same przerwy. Jak wrócę, wszyscy mają być gotowi do gry - zgodził się trener.
Wszyscy chłopacy wzięli picie i usiedli na ławkach lub na parkiecie, tylko Alan i "ten drugi" szybko do mnie podbiegli.
- Nic ci nie jest? - zapytał atakujący.
- Nie, w porządku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Sory, nie chciałem - przeprosił mnie chłopak, który posłał we mnie piłkę.
- Spoko, nic mi nie jest.
- Ty lepiej stąd odejdź - Alan warknął do kolegi.
- Bo co? - odparował "ten drugi" i wyglądało to tak, jakby zaraz mieli się pobić.
- Chłopaki, uspokójcie się. Jak już powiedziałam, nic mi się nie stało - było mi trochę głupio z tego powodu, iż kłócą się przeze mnie. - To nie jest twoja wina - zwróciłam się do chłopaka - usiadłam po prostu w złym miejscu, ale nic się nie stało i zakończmy temat.
- Jak chcesz - rzekł Alan - a z tobą jeszcze pogadam - powiedział do chłopaka myśląc, że tego nie usłyszę i odszedł. Wyglądało to tak, jakby był o mnie zazdrosny. Nie byliśmy przecież parą, a pierwsze słowa zamieniliśmy kilka godzin temu.
- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić do kina po treningu? - kolega Alana chyba zaprosił mnie na randkę. Tak mi się bynajmniej zdawało.
- Dzisiaj nie mogę. A poza tym, nawet nie wiem, jak masz na imię, a ty jak ja - uśmiechnęłam się.
- Kuba jestem - podał mi rękę.
- Patrycja - uścisnęłam jego dłoń. W tym momencie na halę wszedł trener.
- Panowie, ruchy, ruchy - krzyknął.
Kuba zbiegł z trybuny i wszyscy ustawili się w szeregu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny, już czwarty rozdział :) Stwierdziłam, że będą troszeczkę dłuższe. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jak zwykle, swoje opinie możecie zamieszczać w komentarzach :) Pozdrawiam :3
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział 3
- Gdzie ty byłaś? - zapytała mnie Paula po skończonej lekcji.
- No zanosiłam dokumenty do sekretariatu, a co? - odpowiedziałam. Myślami byłam z Alanem.
- Przez dziesięć minut? Trudno mi w to uwierzyć.
- Szłam sobie korytarzem i się potknęłam o krzesło, bo go nie zauważyłam. Kartki mi się porozwalały, to zaczęłam je zbierać i w pewnej chwili ktoś klęknął i zaczął mi pomagać. Patrzę, a to Alan. Czaisz?
- Serio? I tak długo mu dziękowałaś, czy co?
- W sumie to powiedziałam tylko "dzięki" i poszłam zanieść te papiery.
- O Boże, ale ty jesteś głupia! Zamiast mu dziękować i gdzieś zaprosić za to, że ci pomógł, to ty sobie tak po prostu odeszłaś. Taka szansa może się już nie zdarzyć...
- Zaczekaj, nie dokończyłam. A więc zaniosłam te dokumenty i wracając do sali mnie zagadał. I w sumie doszło do tego, że idę z nim dzisiaj chyba na randkę.
- Chyba? To nie wiesz, czy się z nim umówiłaś, czy nie? Ale ty jesteś zakręcona dzisiaj...
- Nie jestem zakręcona. Na pewno się z nim umówiłam, ale nie jestem pewna, czy to randka, czy zwykłe spotkanie.
- Spoko. I gdzie idziecie?
- Po lekcjach idę z nim na trening, a potem na miasto coś zjeść.
- Będziesz z nim trenować? - była zdziwiona.
- Oszalałaś? Usiądę sobie na trybunach i będę patrzeć, jak grają.
- Okej, spoko. Idziesz ze mną do sklepiku po wodę? - zapytała Paula. To było pytanie retoryczne, gdyż oczywiste było, że z nią pójdę.
- Idź sama, tak jak zawsze - uśmiechnęłam się.
Nie mogłam doczekać się końca lekcji. Strasznie mi się dłużyły. Na przerwach, co oczywiste, gapiłam się na Alana. On, gdy mnie zauważał, uśmiechał się do mnie, co za każdym razem odwzajemniałam. W pewnym momencie Paula oznajmiła:
- Wy idealnie do siebie pasujecie. Ty się na niego gapisz, a on się do ciebie szczerzy. Duet idealny.
- No cóż. Powinnaś cieszyć się, że w końcu spełniło się jedno z moich marzeń.
- Cieszę się niezmiernie. Przynajmniej jak będziecie razem, to będzie z nim gadała, a nie tylko się gapiła. Może ja z nim też pogadam? Przedstawisz mnie, co nie?
- Powiem, że cię nie znam i że za mną cały czas łazisz - zaczęłyśmy się śmiać. Może to nie było aż tak bardzo śmieszne, ale czasami miałyśmy głupawki i śmiałyśmy się z byle powodu.
W końcu dobiegł koniec ostatniej lekcji. Pakując się, Paula życzyła mi powodzenia. Pomyślałam, że mi się przyda, gdyż mam tak, że jeżeli spotykam się z osobą, która mi się podoba, zaczynam się stresować.
- Nie dziękuję. Jak wrócę do domu, to do ciebie zadzwonię lub napiszę - odpowiedziałam.
- Spoko, ale będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami.
- Tak jak zawsze.
Wyszłyśmy z sali. Przed nią zauważyłam Alana opierającego się o ścianę i pewnie czekającego na mnie. Podeszłam do niego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest trzeci rozdział. Proszę, abyście wyrażali swoje opinie w komentarzach. Nie wiem, czy Wam się podoba ;)
PS Wkrótce pojawią się prawdziwi siatkarze, także bądźcie cierpliwi ^^
- No zanosiłam dokumenty do sekretariatu, a co? - odpowiedziałam. Myślami byłam z Alanem.
- Przez dziesięć minut? Trudno mi w to uwierzyć.
- Szłam sobie korytarzem i się potknęłam o krzesło, bo go nie zauważyłam. Kartki mi się porozwalały, to zaczęłam je zbierać i w pewnej chwili ktoś klęknął i zaczął mi pomagać. Patrzę, a to Alan. Czaisz?
- Serio? I tak długo mu dziękowałaś, czy co?
- W sumie to powiedziałam tylko "dzięki" i poszłam zanieść te papiery.
- O Boże, ale ty jesteś głupia! Zamiast mu dziękować i gdzieś zaprosić za to, że ci pomógł, to ty sobie tak po prostu odeszłaś. Taka szansa może się już nie zdarzyć...
- Zaczekaj, nie dokończyłam. A więc zaniosłam te dokumenty i wracając do sali mnie zagadał. I w sumie doszło do tego, że idę z nim dzisiaj chyba na randkę.
- Chyba? To nie wiesz, czy się z nim umówiłaś, czy nie? Ale ty jesteś zakręcona dzisiaj...
- Nie jestem zakręcona. Na pewno się z nim umówiłam, ale nie jestem pewna, czy to randka, czy zwykłe spotkanie.
- Spoko. I gdzie idziecie?
- Po lekcjach idę z nim na trening, a potem na miasto coś zjeść.
- Będziesz z nim trenować? - była zdziwiona.
- Oszalałaś? Usiądę sobie na trybunach i będę patrzeć, jak grają.
- Okej, spoko. Idziesz ze mną do sklepiku po wodę? - zapytała Paula. To było pytanie retoryczne, gdyż oczywiste było, że z nią pójdę.
- Idź sama, tak jak zawsze - uśmiechnęłam się.
Nie mogłam doczekać się końca lekcji. Strasznie mi się dłużyły. Na przerwach, co oczywiste, gapiłam się na Alana. On, gdy mnie zauważał, uśmiechał się do mnie, co za każdym razem odwzajemniałam. W pewnym momencie Paula oznajmiła:
- Wy idealnie do siebie pasujecie. Ty się na niego gapisz, a on się do ciebie szczerzy. Duet idealny.
- No cóż. Powinnaś cieszyć się, że w końcu spełniło się jedno z moich marzeń.
- Cieszę się niezmiernie. Przynajmniej jak będziecie razem, to będzie z nim gadała, a nie tylko się gapiła. Może ja z nim też pogadam? Przedstawisz mnie, co nie?
- Powiem, że cię nie znam i że za mną cały czas łazisz - zaczęłyśmy się śmiać. Może to nie było aż tak bardzo śmieszne, ale czasami miałyśmy głupawki i śmiałyśmy się z byle powodu.
W końcu dobiegł koniec ostatniej lekcji. Pakując się, Paula życzyła mi powodzenia. Pomyślałam, że mi się przyda, gdyż mam tak, że jeżeli spotykam się z osobą, która mi się podoba, zaczynam się stresować.
- Nie dziękuję. Jak wrócę do domu, to do ciebie zadzwonię lub napiszę - odpowiedziałam.
- Spoko, ale będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami.
- Tak jak zawsze.
Wyszłyśmy z sali. Przed nią zauważyłam Alana opierającego się o ścianę i pewnie czekającego na mnie. Podeszłam do niego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest trzeci rozdział. Proszę, abyście wyrażali swoje opinie w komentarzach. Nie wiem, czy Wam się podoba ;)
PS Wkrótce pojawią się prawdziwi siatkarze, także bądźcie cierpliwi ^^
poniedziałek, 17 listopada 2014
Rozdział 2
- Patrycja, ale wolę Pati - powiedziałam, uściskując jego wręcz potężną dłoń.
- Mam propozycję. Może wyjdziemy dzisiaj na spacer, do kina, na pizzę? Zależy co wolisz?
- Ok. Kończę o 14:35. A ty?
- Ja też, chociaż mam trening od za piętnaście trzecia do wpół do piątej, ale raz mogę nie iść. To od razu po szkole, czy chcesz jeszcze wrócić do domu?
- Możemy zrobić tak, że ty pójdziesz na trening, a ja sobie popatrzę, jak grasz, i potem gdzieś pójdziemy.
- Bez przesady. Będziesz musiała czekać dwie godziny. Już lepiej będzie, jak pójdziesz do domu, a ja po ciebie przyjdę koło szóstej, tylko nie wiem, gdzie mieszkasz.
- Z chęcią popatrzę, jak trenujecie. Dzisiaj jest akurat piątek, to nie muszę robić lekcji, a siatkówkę uwielbiam i mogłabym ją oglądać cały czas. Nawet takich amatorów jak wy - uśmiechnęłam się. Zastanawiałam się nad tym, czy o tym wie.
- Serio? Nie wiedziałem o tym - także się uśmiechnął.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - uśmiech nie schodził mi z twarzy, a moje serce cały czas biło bardzo mocno.
- Czyli jeżeli się upierasz, że chcesz na mnie poczekać, to zrobimy tak jak sobie zapragniesz.
- Czyli ty pójdziesz na trening, a ja razem z tobą, tylko na trybuny, a potem możemy iść coś zjeść, bo pewnie będziesz głodny.
- Spoko. To do zobaczenia - po raz kolejny się uśmiechnął.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, szczerząc się jak nienormalna.
Nie było mnie w klasie jakieś 10 minut. Wiedziałam, że pani profesor będzie wkurzona i dostanę "opierdziel", ale było warto. W końcu spotkało mnie to, na co czekałam dwa miesiące. Mój wymarzony, realny chłopak zaproponował mi spotkanie po szkole. Nie mogłam trochę w to uwierzyć. Nigdy nie myślałam, że jakaś osoba płci przeciwnej zaproponuje mi randkę, a już tym bardziej największy przystojniak ze szkoły. Musiałam jeszcze tylko wymyślić wymówkę, dlaczego przyszłam po dziesięciu minutach, skoro normalnie zajęłoby mi to dwie minuty.
Otworzyłam drzwi.
- A gdzie ty byłaś? Zgubiłaś się w szkole, do której chodzisz ponad trzy lata? - zapytała pani profesor (dla wyjaśnienia: liceum, do którego chodzę, jest połączone z gimnazjum, do którego uczęszczałam).
- Nie, pani profesor. Po prostu gdy szłam, zahaczyłam o krzesło i te wszystkie kartki mi wyleciały. A że było ich bardzo dużo, to zanim je pozbierałam, minęło dość dużo czasu. Nadrobię te zadania, które klasa zrobiła w tym czasie - miałam nadzieję, że uwierzyła, choć jej mina o tym nie świadczyła.
- Dobrze, usiądź. Paulina, licz dalej - powiedziała do mojej przyjaciółki stojącej przy tablicy.
Do końca lekcji nie mogłam się skupić. Myślałam, jak to będzie na randce z Alanem i jak to się wszystko dalej potoczy. Niestety, w tamtej chwili nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Nie przypuszczałam, że będzie to miało taki fatalny koniec....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest drugi rozdział! :D Jeśli macie jakieś uwagi, opinie, to napiszcie je w komentarzu. Bardzo mi pomoże w dalszym pisaniu. :) Pozdrawiam :3
- Mam propozycję. Może wyjdziemy dzisiaj na spacer, do kina, na pizzę? Zależy co wolisz?
- Ok. Kończę o 14:35. A ty?
- Ja też, chociaż mam trening od za piętnaście trzecia do wpół do piątej, ale raz mogę nie iść. To od razu po szkole, czy chcesz jeszcze wrócić do domu?
- Możemy zrobić tak, że ty pójdziesz na trening, a ja sobie popatrzę, jak grasz, i potem gdzieś pójdziemy.
- Bez przesady. Będziesz musiała czekać dwie godziny. Już lepiej będzie, jak pójdziesz do domu, a ja po ciebie przyjdę koło szóstej, tylko nie wiem, gdzie mieszkasz.
- Z chęcią popatrzę, jak trenujecie. Dzisiaj jest akurat piątek, to nie muszę robić lekcji, a siatkówkę uwielbiam i mogłabym ją oglądać cały czas. Nawet takich amatorów jak wy - uśmiechnęłam się. Zastanawiałam się nad tym, czy o tym wie.
- Serio? Nie wiedziałem o tym - także się uśmiechnął.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - uśmiech nie schodził mi z twarzy, a moje serce cały czas biło bardzo mocno.
- Czyli jeżeli się upierasz, że chcesz na mnie poczekać, to zrobimy tak jak sobie zapragniesz.
- Czyli ty pójdziesz na trening, a ja razem z tobą, tylko na trybuny, a potem możemy iść coś zjeść, bo pewnie będziesz głodny.
- Spoko. To do zobaczenia - po raz kolejny się uśmiechnął.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, szczerząc się jak nienormalna.
Nie było mnie w klasie jakieś 10 minut. Wiedziałam, że pani profesor będzie wkurzona i dostanę "opierdziel", ale było warto. W końcu spotkało mnie to, na co czekałam dwa miesiące. Mój wymarzony, realny chłopak zaproponował mi spotkanie po szkole. Nie mogłam trochę w to uwierzyć. Nigdy nie myślałam, że jakaś osoba płci przeciwnej zaproponuje mi randkę, a już tym bardziej największy przystojniak ze szkoły. Musiałam jeszcze tylko wymyślić wymówkę, dlaczego przyszłam po dziesięciu minutach, skoro normalnie zajęłoby mi to dwie minuty.
Otworzyłam drzwi.
- A gdzie ty byłaś? Zgubiłaś się w szkole, do której chodzisz ponad trzy lata? - zapytała pani profesor (dla wyjaśnienia: liceum, do którego chodzę, jest połączone z gimnazjum, do którego uczęszczałam).
- Nie, pani profesor. Po prostu gdy szłam, zahaczyłam o krzesło i te wszystkie kartki mi wyleciały. A że było ich bardzo dużo, to zanim je pozbierałam, minęło dość dużo czasu. Nadrobię te zadania, które klasa zrobiła w tym czasie - miałam nadzieję, że uwierzyła, choć jej mina o tym nie świadczyła.
- Dobrze, usiądź. Paulina, licz dalej - powiedziała do mojej przyjaciółki stojącej przy tablicy.
Do końca lekcji nie mogłam się skupić. Myślałam, jak to będzie na randce z Alanem i jak to się wszystko dalej potoczy. Niestety, w tamtej chwili nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Nie przypuszczałam, że będzie to miało taki fatalny koniec....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest drugi rozdział! :D Jeśli macie jakieś uwagi, opinie, to napiszcie je w komentarzu. Bardzo mi pomoże w dalszym pisaniu. :) Pozdrawiam :3
niedziela, 16 listopada 2014
Rozdział 1
Odkąd pamiętam, interesuję się siatkówką. Uwielbiam ją oglądać, grać w nią, podoba mi się każdy siatkarz. Jednak wiem, że moje marzenia dotyczące bycia z którymś z nich są nierealne i nigdy się nie spełnią.
Gdy przyszłam do liceum, poznałam Alana. Był wtedy o rok starszy. Na początku wyglądało to tak, że przez pierwsze około dwa miesiące gapiłam się na niego na każdej przerwie, gadałam o nim non stop, aż Paula, moja najlepsza przyjaciółka, miała mnie naprawdę serdecznie dosyć. Nie powinna mi się dziwić; od niego po prostu nie można było oderwać wzroku. Był wysoki, miał około 1,95 metra wzrostu, brązowe oczy i kręcone, kasztanowe, dość krótkie włosy, jak Mikuś <3. Grał w szkolnej drużynie siatkarskiej na pozycji atakującego i każda dziewczyna się za nim oglądała.
W piątek, na początku listopada, pani profesor od matematyki poprosiła mnie na lekcji, abym zaniosła do sekretariatu jakieś dokumenty. Zgodziłam się, bo po pierwsze, mogło mnie ominąć kawałek lekcji, a po drugie, głupio było mi odmówić. Idąc z tymi papierami na korytarzu, nie zauważyłam krzesła stojącego na samym środku i potknęłam się o nie. Na szczęście nie doszło do upadku, lecz wszystkie kartki rozsypały się na podłogę. Szybko zaczęłam je zbierać, żeby nie zrobić sobie wstydu. Nagle ktoś koło mnie klęknął i zaczął mi pomagać. Podniosłam głowę i zobaczyłam Alana. Aż mnie zatkało. Gdy skończyliśmy, dał mi wszystkie papiery.
- Proszę - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Dzięki - czułam, że nic więcej nie potrafię powiedzieć.
Serce zaczęło mi mocniej bić. W końcu nie codziennie pomagał mi chłopak, w którym byłam zakochana. Zaniosłam dokumenty do sekretariatu i zaczęłam się wracać. Cały czas myślałam o Alanie. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos:
- Sekretarka się nie czepiała, że wszystko było porozwalane? - zapytał.
- Nie - nic więcej nie mogłam w tamtym momencie wykrztusić.
- Strasznie małomówna jesteś. Na przerwach cały czas cały czas nawijasz do swojej koleżanki, a teraz jedynie dwa słowa: "dzięki" i "nie". Może ja tak na ciebie działam?
Czyżby wiedział, że mi się podoba i jestem w nim zabujana? Mówiłam o tym tylko Pauli, a ona na pewno by tego nikomu nie wygadała, a już tym bardziej nie jemu.
- A tak w ogóle, to Alan jestem - podał mi dłoń.
- Patrycja, ale wolę Pati - powiedziałam, uściskując jego wręcz potężną dłoń.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec pierwszego rozdziału!!! Uffff... Jeśli przeczytaliście całość (wiem, że może być nudne) proszę o wyrażanie swoich opinii w komentarzach. Pozdrawiam :3
Gdy przyszłam do liceum, poznałam Alana. Był wtedy o rok starszy. Na początku wyglądało to tak, że przez pierwsze około dwa miesiące gapiłam się na niego na każdej przerwie, gadałam o nim non stop, aż Paula, moja najlepsza przyjaciółka, miała mnie naprawdę serdecznie dosyć. Nie powinna mi się dziwić; od niego po prostu nie można było oderwać wzroku. Był wysoki, miał około 1,95 metra wzrostu, brązowe oczy i kręcone, kasztanowe, dość krótkie włosy, jak Mikuś <3. Grał w szkolnej drużynie siatkarskiej na pozycji atakującego i każda dziewczyna się za nim oglądała.
W piątek, na początku listopada, pani profesor od matematyki poprosiła mnie na lekcji, abym zaniosła do sekretariatu jakieś dokumenty. Zgodziłam się, bo po pierwsze, mogło mnie ominąć kawałek lekcji, a po drugie, głupio było mi odmówić. Idąc z tymi papierami na korytarzu, nie zauważyłam krzesła stojącego na samym środku i potknęłam się o nie. Na szczęście nie doszło do upadku, lecz wszystkie kartki rozsypały się na podłogę. Szybko zaczęłam je zbierać, żeby nie zrobić sobie wstydu. Nagle ktoś koło mnie klęknął i zaczął mi pomagać. Podniosłam głowę i zobaczyłam Alana. Aż mnie zatkało. Gdy skończyliśmy, dał mi wszystkie papiery.
- Proszę - powiedział, uśmiechając się do mnie.
- Dzięki - czułam, że nic więcej nie potrafię powiedzieć.
Serce zaczęło mi mocniej bić. W końcu nie codziennie pomagał mi chłopak, w którym byłam zakochana. Zaniosłam dokumenty do sekretariatu i zaczęłam się wracać. Cały czas myślałam o Alanie. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos:
- Sekretarka się nie czepiała, że wszystko było porozwalane? - zapytał.
- Nie - nic więcej nie mogłam w tamtym momencie wykrztusić.
- Strasznie małomówna jesteś. Na przerwach cały czas cały czas nawijasz do swojej koleżanki, a teraz jedynie dwa słowa: "dzięki" i "nie". Może ja tak na ciebie działam?
Czyżby wiedział, że mi się podoba i jestem w nim zabujana? Mówiłam o tym tylko Pauli, a ona na pewno by tego nikomu nie wygadała, a już tym bardziej nie jemu.
- A tak w ogóle, to Alan jestem - podał mi dłoń.
- Patrycja, ale wolę Pati - powiedziałam, uściskując jego wręcz potężną dłoń.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec pierwszego rozdziału!!! Uffff... Jeśli przeczytaliście całość (wiem, że może być nudne) proszę o wyrażanie swoich opinii w komentarzach. Pozdrawiam :3
Początek...
Witam wszystkich bardzo serdecznie na moim blogu. Mam nadzieję, że moje opowiadania o siatkówce, siatkarzach będą Wam się podobały. Zapraszam do czytania :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)