wtorek, 4 sierpnia 2015

czwartek, 4 czerwca 2015

EPILOG

DWA LATA PÓŹNIEJ


*Maciek*

     Zwykła dziewczyna? Ona nie jest zwykła, ona jest wyjątkowa. Co z tego, że cztery lata młodsza? Co z tego, że przed poznaniem mnie nikt o niej nie słyszał? Co z tego, że jest niedoświadczona w sprawach miłosnych? Moim marzeniem jest nauczenie jej wszystkiego, w czym jestem dobry.
     Ona jest taka niewinna, wrażliwa. Uwielbiam ją przytulać, wspierać, pocieszać. Uwielbiam ją mieć przy sobie, patrzeć, jak się uśmiecha. Jest wtedy taka słodka...
 

*Pati*

     Wychodzę z budynku z dyplomem ukończenia szkoły średniej. Jestem przeszczęśliwa. Zdałam maturę bardzo dobrze, dostałam się na wymarzone studia ekonomiczne w Warszawie, mam przy sobie idealnego chłopaka siatkarza.
     Maciek czeka na mnie na parkingu. Rzucam się mu na szyję, a on robi tak zwanego wiatraka, okręcając się wokół własnej osi.
     - Moja zdolna uczennica - mówi, po czym całuje mnie bardzo delikatnie. - Może spacer?
- Z tobą zawsze, kotku.
     Mijamy drzewa, trzymając się za ręce. W końcu siadamy na ławce, gdzie nie ma żadnych ludzi. Jesteśmy absolutnie sami.
     - Jesteś dla mnie bardzo ważna - zaczyna, a ja wyczuwam w jego głosie lekki stres.
- Ty dla mnie też, skarbie.
- I chciałbym mieć cię przy sobie całe życie.
     Wytrzeszczam oczy, gdy klęka przede mną i wyciąga czerwone pudełeczko z błyszczącym się srebrnym pierścionkiem.
     - Zostaniesz moją żoną? - pyta, a ja czuję, jak mocno bije mi serce.
- Jeny, Maciek, oczywiście, że tak! - rzucam się na niego i całuję go najmocniej jak potrafię.
    Wypowiadając te słowa czuję, że Muzaj jest mężczyzną, z którym pragnę spędzić każdą sekundę swojego życia.

======================================================
No i koniec.... Teraz czas na oficjalne podziękowania. A więc bardzo, bardzo dziękuję dziewczynom, które regularnie lub nieregularnie komentowały rozdziały, osobom, które wchodziły na bloga czasami z różnych powodów, niekoniecznie żeby go czytać ;) Pauli i Julce za to, że były cierpliwe i wysłuchiwały mojej paplaniny i ogólnie wszystkim osobom, które były związane z moją zacną xd twórczością. Mam nadzieję, że czytając moje opowiadanie, nie nudziłyście się :*
Zmieniam nazwę swojego profilu na patyyk jakby co ;)
Jeszcze raz baaaardzo dziękuję za to, że ze mną byliście :********
Trzymajcie się :* Pozdrawiam :3

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 27

   Następnego dnia po południu wybrałam się na trening Skrzatów, zobaczyć, jak idzie mojemu kochanemu chłopakowi. Na trybunach zauważyłam Olę, więc się do niej dosiadłam. Zapytała, jak było na domówce, więc opowiedziałam jej wczorajszy wieczór. Nie ominęłam wątku z Alanem, który dla dziewczyny Karola okazał się być bardzo ciekawy. Powiedziałam jej, że chłopak cały czas szuka ze mną kontaktu.
     - Może faktycznie się zmienił?
- Wydaje mi się, że ludzie się nie zmieniają. Zapewne jakbym dała mu drugą szansę, to po pewnym czasie znowu by się zaczęło. A teraz mam Maćka i niech zostanie tak, jak jest.
- Wiesz co? Na początku byłam pewna, że wasz związek długo nie wytrzyma.
- Czemu?
- No bo Maciek jest od ciebie cztery lata starszy, a byliście i nadal jesteście w takim wieku, że te cztery lata to przepaść. Ale jeszcze wtedy cię nie znałam.
- A teraz już trochę znasz i co stwierdzasz?
- Że jesteś nieprawdopodobnie dojrzała, jak na niecałe siedemnaście lat.
- To na ile się zachowuję?
- Powiedzmy, że dwadzieścia.
- A wyglądam?
- Na siedemnaście.
     Byłam nieprawdopodobnie dojrzała? Zawsze uważałam, że zachowuję się jak dziecko, a tu niespodzianka. Tylko czy to dobrze, że byłam zbyt dojrzała, jak na swój wiek?
     Trener Falasca zarządził kilkuminutową przerwę. Skorzystałyśmy z Olą i zeszłyśmy na parkiet. Namiętnym całusem przywitałam się z Maćkiem i od razu poczułam, że czerwienię się ze wstydu. Gdy oderwałam się od chłopaka i rozejrzałam dookoła, wszyscy siatkarze patrzyli tylko na nas.
     - Ziomki, nie zawstydzajcie mojej dziewczyny - oznajmił Muzaj.
- Na luzie, Mazi, przecież każdy z nas wie, co to młodzieńcza miłość - odezwał się Mariusz.
     Wszyscy powrócili do swoich spraw, czyli chłopacy do odpoczywania, Ola zajęła się Karolem, a ja Maćkiem, jakkolwiek to brzmi.
     - Alan się odzywał? - zapytał Maciek, zaskakując mnie tym pytaniem.
- Nie, a dlaczego miałby się odzywać?
- Tak tylko pytam. Idziemy po treningu coś zjeść?
- Oczywiście, skarbie - zawiesiłam ręce na szyi siatkarza, a on położył dłonie na moich biodrach.
- Jesteś tylko moja - wyszeptał do mojego ucha niczym Grey do Anastasii.
- A ty tylko mój - odszeptałam i wtuliłam się w klatkę piersiową siatkarza.
     Nasza upojna chwila nie trwała zbyt długo. Gdy na halę wszedł Miguel, trening został wznowiony i razem z Olą musiałam ponownie wejść na trybuny.
     Po godzinie gry chłopaki zakończyli na dzisiaj. Poszli do szatni, a ja z Olą czekałyśmy na nich. Po około piętnastu minutach powinni już wychodzić, jednak tego nie robili. Postanowiłam do nich zapukać. Otworzył mi Facundo bez koszulki. Rozdziawiłam usta i wytrzeszczyłam oczy. Argentyńczyk był właścicielem idealnie umięśnionej klaty. Po chwili jednak wróciłam do rzeczywistości.
     - Możesz powiedzieć Muzajowi i Kłosowi, żeby się pospieszyli?
- Okej - pokazał mi w uśmiechu idealnie białe i proste zęby i zamknął drzwi. Podeszłam do Oli.
- Ciekawa jestem, co oni tam robią - oznajmiła dziewczyna Kłosa.
- Ja wolę sobie tego nie wyobrażać - na samą myśl, co mogliby wyczyniać w tamtej chwili w szatni, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Chyba masz rację.
     Po pięciu minutach z szatni wyłonili się czyści siatkarze. Zrozumiałam, dlaczego tak długo Maciek w niej siedział. Miał na sobie koszulę i w ogóle wyglądał (i pachniał!!) niesamowicie. Tak elegancko. Muzaj podszedł do mnie, cmoknął w policzek, po czym złapał za rękę i wyszliśmy z obiektu sportowego. Zapytałam się, gdzie idziemy, a siatkarz odpowiedział, że zabiera mnie do restauracji.
     - To możemy jeszcze zajechać do domu, żebym się przebrała?
- Oczywiście.
     Rodziców nie było. Wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Rozebraliśmy się w przedpokoju i od razu poszliśmy na górę. Wyjęłam z szafy granatową, koronkową sukienkę i chciałam pójść do łazienki, żeby ją ubrać, ale atakujący nalegał, żebym przebrała się tutaj, a on się odwróci. Powiedzmy, że się zgodziłam. Zdjęłam siwy sweterek i już miałam wsuwać się w sukienkę, gdy usłyszałam głos chłopaka.
     - Czemu nie nosisz koronkowych staników? Są bardziej seksowne.
- Eeej!!! - krzyknęłam. - Miałeś się nie odwracać!
     Wzięłam sukienkę i rajstopy, zakryłam nimi klatkę piersiową i wyszłam do łazienki. Tam doprowadziłam się do porządku i wróciłam do pokoju. Muzaj siedział na łóżku jak gdyby nigdy nic i przeglądał mój telefon. Naprawdę?
     - Nie ufasz mi? - zapytałam, pakując do torebki rzeczy nazywane przez mężczyzn pierdołami.
- A mam do tego jakieś powody?
- Chyba nie.
- A więc ci ufam.
- To dlaczego przeglądasz mój telefon?
- Nie miałem nic ciekawszego do roboty, bo sobie poszłaś.
- Poszłam sobie, bo mnie oszukałeś - spojrzałam na niego wymownie.
- Nie oszukałem.
- To skąd pytanie: "Czemu nie nosisz koronkowych staników?"?
- Po prostu widziałem.
- No właśnie, więc musiałeś się odwrócić, a przecież obiecywałeś, że się nie odwrócisz.
- Bo się nie odwróciłem.
- Czyli masz oczy z tyłu głowy?
- Nie, za to ty masz lusterko na komodzie.
     Spojrzałam na wymienioną rzecz. "Ale z niego spryciarz" - pomyślałam. W sumie to dotrzymał obietnicy i nie powinnam być na niego zła. Chociaż chyba nie byłam, ale miałam ochotę się z nim troszkę podroczyć.
     Odczekałam chwilkę, aby po chwili rzucić się na niego i zacząć go łaskotać. Niestety nie zdawałam sobie sprawy, na co się piszę. Siatkarz był ode mnie o wiele wyższy, przez co rękę też miał znacznie większą. Jedną dłonią chwycił za moje dwa nadgarstki, a drugą zaczął gilgotać po brzuchu. Masakra! Nie mogłam wytrzymać. Krzyczałam, żeby przestał, ale mnie nie słuchał. Chciał, żebym cierpiała...
     Ta chwila ciągła się i ciągła. Wymachiwałam nogami, ale to nic nie dawało. Teraz już wiedziałam, że nigdy nie zacznę go pierwsza łaskotać.
     W końcu ubłagałam chłopaka, żeby przestał. Gdy wstaliśmy z łóżka zauważyłam, że atakujący ma strasznie pogniecioną koszulę.
     - Dawaj mi tą koszulę.Nie pokażę się z chłopakiem w takiej koszuli w miejscu publicznym, bo mi tylko byś wstyd przyniósł.
- A twoja sukienka?
- A moja sukienka jest z takiego materiału, który się nie gniecie.
     Siatkarz zdjął koszulę, a moim oczom ukazała się idealnie umięśniona klata. Pomyślałam, że mogłabym mu częściej prasować górną część garderoby. Rzucił kawałek materiału na fotel i przyciągnął mnie do siebie.
     - Wiesz, że jesteś najlepszą dziewczyną na świecie? - powiedział, łącząc pytanie ze zdaniem oznajmującym.
- A ty najlepszym chłopakiem?
- Widzisz, tworzymy idealną parą.
- Zdecydowanie się z tobą zgadzam. Kocham cię.
- Ja ciebie mocniej.
     Wskoczyłam na Maćka i oplotłam jego pas nogami. Wplotłam palce w jego brązowe włosy i powoli zaczęliśmy zbliżać do siebie usta.

========================================================
Hej, hej!!! Mam nadzieję, że to wyżej Wam się spodoba xd Liczę na jakieś komentarze pod spodem ;) I jeszcze oficjalne info: JEST TO OSTATNI ROZDZIAŁ OPOWIADANIA!!! Pojawi się jeszcze epilog, ale nie wiem dokładnie kiedy... Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze przez ten krótki czas ;)
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3 i do następnego ostatniego :*

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 26

     Ubrana w czarną sukienkę lekko przed kolano, w tego samego koloru balerinkach, z granatową torebką w ręce zeszłam na dół. Była osiemnasta trzydzieści. Wyciągnęłam telefon, by zadzwonić do Maćka. Nie odbierał, a za pół godziny mieliśmy zjawić się u Pawła. Chodziłam w kółko, niecierpliwie czekając na sygnał od chłopaka. W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko je otworzyłam i zastygłam. Rozdziawiłam usta ze zdziwienia i zszokowania. Moim oczom ukazał się największy przystojniak na świecie. Miał na sobie jasnoniebieską koszulę rozpiętą pod szyją, ciemnoniebieską marynarkę z brązowymi zakładkami na łokciach, granatowe jeansy i szaro-niebieskie trampki podobne do vansów. W prawej ręce trzymał czarną kurtkę, grzywkę miał lekko postawioną na gumę.
     - Wpuścisz mnie? - zapytał i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Yyyy... Jasne, wchodź.
     Zamknęłam za nim drzwi. Złapał mnie z zaskoczenia za ramiona i wpił w moje usta. Po chwili oboje złapaliśmy oddech.
     - To co, idziemy? - zapytał.
- Jasne.
     Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Maćka. Zapieliśmy pasy i chłopak delikatnie wcisnął pedał gazu. Nie bałam się z nim jeździć, bo wiedziałam, że jest ostrożny i nie naraziłby nas na niebezpieczeństwo. Oparłam głowę o szybę i wsłuchałam się w melodię lecącą z radia. Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Muzaj zatrzymał się przed domem. W mojej głowie krążyła myśl: "Oby mój sen się nie spełnił...". Wysiedliśmy z auta. Maciek je okrążył i złapał za moją rękę, mówiąc, że trochę się boi. Stwierdziłam, że to normalne i spróbowałam go uspokoić. Ja już poznałam jego towarzystwo, to teraz czas na niego.
     Zapukałam do drzwi. Chwilę poczekaliśmy, aż otworzył nam Paweł. Witając się z nim dałam mu buziaka w policzek, a w nagrodę otrzymałam dość groźne spojrzenie siatkarza. "Okej, już tak nie będę" pomyślałam i spuściłam głowę na dół. Kolega z klasy zaprosił nas do środka. Zdjęliśmy kurtki i powiesiliśmy je na wieszakach. Weszliśmy głębiej. Kilka osób już było, między innymi Paula ze swoim nowym chłopakiem, Kacprem, którego jeszcze nie miałam okazji poznać, ale kojarzyłam go z widzenia. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy. Kacper chodził do naszej szkoły i był o rok starszy. Wydawał się bardzo sympatycznym i miłym chłopakiem, idealnym dla Pauli. Zabrał Maćka na męskie pogadanki, a my z Paulą zostałyśmy same.
     - Jak się poznaliście? - zapytałam.
- Szłam wgapiona w telefon, bo do ciebie pisałam i przypadkowo - podkreśliła to słowo i zrobiła palcami cudzysłów zwany króliczkiem - na niego wpadłam. Podobał mi się trochę już wcześniej, no ale się bałam zagadać i w ogóle.
- Więc mówisz, że najlepiej wpaść na chłopaka, żeby się z nim umówić?
- Albo tak jak było w twoim przypadku, płakać w parku na ławce. Teraz oby dwie jesteśmy szczęśliwe i będziemy mogły spotykać się na podwójnych randkach. Co o tym sądzisz?
- Jak chłopacy się dogadają, to czemu nie?
     Po wypowiedzeniu tych słów moja twarz skamieniała. Paweł zaprosił na domówkę Alana, który właśnie zdejmował kurtkę. Nie chciałam z nim gadać, ale chyba było to nieuniknione. Złapałam Paulę szybko za rękę i pociągnęłam do łazienki. Przyjaciółka była zdezorientowana.
     - Kurde, Alan przyszedł - oznajmiłam, w celu wyjaśnienia.
- No i co z tego? Nie masz już z nim nic wspólnego.
- No niby nie, ale jak będzie chciał ze mną gadać, to co mam wtedy zrobić?
- No pogadać z nim. Wysłuchać, co ma do powiedzenia. Wyjaśnicie sobie wszystko raz na zawsze.
- Mam nadzieję, że mnie nie zauważy.
- Pati, przecież wiesz, że to niemożliwe.
- No wiem.
- Dobra, idziemy, bo pewnie chłopacy nas szukają.
- A mi się wydaje, że nawet nie zauważyli, że nas nie ma. Mam nadzieję, że się dogadają.
- Ja też mam taką nadzieję. Bo przecież będą na siebie tak po części skazani.
- No niestety.
     Wyszłyśmy z łazienki. Z wieży akurat pobrzmiewała spokojna piosenka, idealna do wolnego. Po chwili znaleźli się przy nas Maciek z Kacprem, prosząc do tańca. Owinęłam rękoma szyję Muzaja, a on objął mnie w pasie. Przyłożyłam głowę do miejsca nad piersią chłopaka. Czułam się niesamowicie. Siatkarz oznajmił, że poznał już wszystkich chłopaków. Zapytałam, jak na niego zareagowali i atakujący powiedział, że wydali mu się spoko. To dobrze.
     Praktycznie przez całą godzinę tańczyłam z Maćkiem bez przerwy. Oczywiście zmęczyłam się bardziej od Muzaja, który miał o wiele lepszą kondycję ode mnie. Postanowiłam usiąść i odpocząć, podczas gdy on poprosił do tańca Paulę. Dosiadł się do mnie Kacper.
     - Czemu nie tańczysz? - zapytałam.
- Bo twój chłopak ukradł mi dziewczynę - uśmiechnął się szeroko i dopiero teraz dostrzegłam, jak bardzo jest przystojny. Paula nieźle trafiła, a raczej znakomicie.
- Dbaj o nią.
- Taki miałem zamiar. Długo się znacie?
- No ładnych parę lat, więc jak ją skrzywdzisz, to będziesz miał ze mną do czynienia.
- Okej, zapamiętam to sobie. Spoko ziomek z tego twojego siatkarza.
- Cieszę się, że tak twierdzisz. Fajnie by było, gdybyście się jakoś dogadywali, bo planowałyśmy z Paulą podwójne randki.
- Ja chyba jednak wolę normalne.
- No wiesz, trzeba próbować nowych rzeczy.
     W tym momencie podszedł do nas Alan. Domyślałam się, że prędzej czy później to nastąpi. Przeprosiłam Kacpra i wyszłam z chłopakiem do innego pokoju. Zamknął za sobą drzwi, ale kazałam mu je natychmiast otworzyć, żebym czuła się bezpieczniej.
     - Układa ci się z nim? - zaczął zaskakującym dla mnie pytaniem.
- Nie powinno cię to interesować.
- A jednak interesuje.
- Tak, jestem z nim szczęśliwa.
- A co z nami?
- Jesteś chyba na tyle inteligentny żeby wiedzieć, że nie ma żadnych nas - powiedziałam to nad wyraz spokojnie.
- Nie chcę stracić z tobą kontaktu.
- Ale już go straciłeś.
- Nie mówię o byciu razem. Po prostu chcę mówić ci "cześć" na korytarzu, czasami zamienić kilka słów. Być po prostu kolegą ze szkoły. Na razie nic więcej. A ty się zachowujesz, jakbyś mnie nie znała. Zmieniłem się i żałuję tego wszystkiego.
- Bo nie chcę cię znać. Zraniłeś mnie i to bardzo. Jestem szczęśliwa z Maćkiem, mam znajomych i nie potrzebuję jednego więcej - po wypowiedzeniu tych słów zauważyłam, że do pokoju wszedł Muzaj. Stanął obok i objął mnie ramieniem.
- Idziemy tańczyć? - zapytał.
- Za chwilkę - spojrzałam na niego i powróciłam wzrokiem na Alana. - Lepiej będzie, jak dasz sobie spokój. To nie ma sensu. Twoje próby i tak pójdą na marne.
     Złapałam swojego chłopaka za rękę i pociągnęłam w stronę wyjścia, znacząco patrząc na Alana. Miałam już nadzieję, że da sobie spokój i mnie zostawi. Okej, w ewentualności mogłabym przystać na znajomych, ale bałam się tego, że za każdym razem będzie mi się przypominała sytuacja, o której starałam się zapomnieć.
     Wraz z Maćkiem wczuliśmy się w muzykę i staliśmy się królem i królową domówki. Bawiliśmy się świetnie. Siatkarz w końcu poznał moje towarzystwo i nawet się z nimi dogadywał. Czas spędziliśmy rewelacyjnie, ale wszystko co dobre, szybko się kończy. Muzaj odwiózł mnie do domu. Pocałowałam go czule na pożegnanie i wyszłam z samochodu. W domu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

=========================================================
Hej, hej, hej!!! Nie było mnie z Wami trzy tygodnie, za co naprawdę bardzo, bardzo, bardzo przepraszam.... Mam nadzieję, że mi wybaczycie :* Zostawiam Was z dwudziestką szóstką :) Czekam na opinie :* A co do dalszego pisania to planuję jeszcze jeden rozdział i epilog, ale coś może się jeszcze zmienić... Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca ;) :*
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 25

     - Pati, budź się, bo nie zdążę na trening! - Muzaj zaczął łaskotać mnie po brzuchu.
- Przestań! - gwałtownie krzyknęłam i wstałam z kanapy. 
     Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, Maciek wziął torbę na trening i wyszliśmy. Postanowił odprowadzić mnie do domu, bo stwierdził, że jakiś zboczeniec czy pedofil może mi coś zrobić. Naprawdę?
     Zaczęło lekko wiać, więc zarzuciłam sobie na głowę kaptur od kurtki. To samo kazałam zrobić chłopakowi, który posłuchał mnie dopiero po kilkunastu sekundach. Chwyciłam siatkarza za rękę i spostrzegłam, że jest ciepła. Było mi zimno, więc przyłożyłam dłoń Maćka do policzka, aby się choć troszeczkę ogrzać. 
     - Pamiętasz o domówce w czwartek? - zapytałam.
- Pewnie, że pamiętam. Nareszcie poznam twoich znajomych.
- Jakby co, to nie oczekuj, że będziesz miał o czym z nimi gadać. Chłopacy zachowują się jak dzieci. A na dziewczyny nawet nie patrz - uśmiechnęłam się pod nosem. 
- Czyżbyś była zazdrosna? - zatrzymał mnie i spojrzał w oczy.
- A ty o mnie nie jesteś? - udawałam zdziwioną.
- No wiesz, aż taka ładna to nie jesteś...
     Nic nie powiedziałam, tylko szybkim krokiem zaczęłam odchodzić od siatkarza. Zdawałam sobie sprawę z tego, że na 99,9 % powiedział to z sarkazmem, ale tak bardzo byłam ciekawa, jak się zachowa, że musiałam tak zrobić. Po chwili usłyszałam jego głoś wołający, żebym się zatrzymała. Nie spełniłam polecenia i po chwili Muzaj już przy mnie był. Zatrzymał mnie, zmusił, abym stanęła na wprost niego i głęboko spojrzała w jego brązowe oczy. On tymczasem położył ręce na moich biodrach. 
     - Przepraszam. Przecież wiesz, że dla mnie jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem - oznajmił ściszonym głosem, nieco zdyszanym. 
- Chyba muszę częściej udawać obrażoną - cicho się zaśmiałam. 
     Ujął moją twarz w swoje dłonie i powoli zaczął zbliżać usta do moich. "No dobra - pomyślałam. - Niech mu będzie." i pozwoliłam, by wpił się w moje wargi. Nie wiem dlaczego, ale poczułam takie coś, że nasza miłość się umocniła. Po dłuższej chwili odsunął się kawałek, chwycił za moją rękę i ruszyliśmy w dalszą drogę. 
     W pewnym momencie zadzwoniła do mnie Paula mówiąc, że ma ważną i fajną wiadomość. Powiedziałam jej, że oddzwonię za kilka minut, bo jestem z Maćkiem. Oczywiście byłam ciekawa, co chce mi powiedzieć, ale byłam z Muzajem i on w tej chwili był chyba ważniejszy.
     Byliśmy już przed domem. Dałam siatkarzowi buziaka na pożegnanie i weszłam przez bramę do środka. Rozebrałam się i poszłam na górę do swojego pokoju. Wyciągnęłam telefon z torby, wybrałam numer do Pauli i po chwili usłyszałam jej głos. Na początku zapytała mnie, jak minął mi dzień z Muzajem, a w zasadzie pół dnia. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że znakomicie, tak jak zresztą zawsze. No a potem dowiedziałam się, że moja kochana przyjaciółka ma chłopaka. Wydawała się być bardzo uszczęśliwiona tym faktem. Nie dziwiłam się. Czasami było mi przykro, że nie mogłam się z nią spotkać, bo byłam umówiona z Maćkiem. Paula zawsze to rozumiała, a przynajmniej zachowywała się tak, jakby rozumiała. Teraz poczuje, jak to jest być zakochanym. Cieszyłam się razem z nią, w końcu byłyśmy przyjaciółkami ładnych parę lat.
     Resztę dnia spędziłam na czytaniu książki i oglądaniu przeróżnych filmików na YouTubie. Zmęczona położyłam się spać.

***
     Maciek zaproponował, abyśmy po jego popołudniowym wtorkowym treningu obejrzeli u niego jakiś film. Oczywiście zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić? Uwielbiałam spędzać z nim czas. Dogadywaliśmy się znakomicie.
     Stawiłam się u niego o dziewiętnastej. Ustaliliśmy, że ja zrobię kanapki, a chłopak wybierze film. Gdy jedzenie było gotowe, poszłam z talerzem do salonu. Maciek siedział i przeglądał sobie Facebooka na laptopie.
     - Wybrałeś film? - zapytałam, położyłam kanapki na stoliku i usiadłam obok chłopaka.
- Oczywiście, kochanie - odpowiedział i wylogował się z portalu społecznościowego.
- Jaki?
- Nie będziesz zła?
- Jaki?
- Horror.
- Maciek...
- Przy mnie nie musisz się bać - oznajmił i pocałował mnie w policzek.
- Dobrze wiesz, że nienawidzę horrorów. Następnym razem ja wybieram.
- Oczywiście.
     Postawił laptopa na stoliku i włączył produkcję. Nawet nie wiem, jaki miała tytuł. Wziął talerz z kanapkami i położył go sobie na nogach. Objął mnie lewym ramieniem. Nie byłam gotowa na horror, ale co miałam zrobić? Powoli się zaczynał...
     Co chwilę opierałam czoło na ramieniu Maćka, żeby nie patrzeć na ekran. Kątem oka widziałam, że Muzaj się ze mnie śmieje. Ale mi nie było do śmiechu. Naprawdę się bałam. Ogólnie cały czas były jakieś stwory, duchy, krew. Po prostu masakra. Nie wiedziałam, jak ludzie mogą oglądać takie rzeczy.
     Po kilkunastu minutach seansu poprosiłam Muzaja, aby na chwilę zatrzymał film. Siatkarz spełnił moją prośbę.
     - Chce mi się pić - oznajmiłam i spojrzałam na atakującego.
- Pati, przecież wiesz, gdzie jest kuchnia - uśmiechnął się do mnie.
- Ale jest ciemno - przerwałam na chwilę. - Chodź ze mną - Maciek powstrzymywał się, aby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.
- No dobrze - odparł po chwili namysłu.
     Wstaliśmy z kanapy. Od razu chwyciłam chłopaka za rękę. Pociągnęłam go i zapaliłam światło. Poszliśmy do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę.
     - Skoczę do pokoju po koc - oznajmił siatkarz i zniknął. Po chwili światło zgasło. Przestraszyłam się i zawołałam Maćka, jednak on się nie odzywał. Postanowiłam pójść zobaczyć, gdzie jest. Gdy wchodziłam do jego pokoju, wyskoczył przede mną w ciemnym kocu. On sobie nie zdawał sprawy z tego, jak mocno mnie przestraszył. Nie bałam się tak chyba nigdy w życiu.
     - Chory jesteś? - krzyknęłam i przecisnęłam się obok niego, aby zapalić światło.
- Oj Patiś, nie złość się - objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie.
- Wiesz, jak mnie przestraszyłeś? Nigdy więcej nie pozwolę, abyś wybrał jakiś film. Nigdy więcej. Ciebie może to nie rusza, ale ja mam inną wrażliwość. Jesteś idiotą, że nie rozumiesz tego, że się boję.
- Kochanie, przecież wiesz, że to tylko film - nałożył nacisk na słowo "tylko".
- No i co z tego? Wyobraźnia ludzka nie zna granic.
- Oj tam, oj tam - pomruczał, a następnie mnie delikatnie pocałował, jakby się obawiał mojej reakcji.

***
     Jakoś dotrwałam do końca horroru. Chociaż pewnie połowy nie obejrzałam, bo się bałam. Około dziesiątej Muzaj odwiózł mnie do domu swoim klubowym samochodem. Mimo wszystko uznałam ten wieczór za udany, bo spędzony z człowiekiem, którego kochałam.

=========================================================
Hej! ;) Przedstawiam Wam rozdział 25, z którego osobiście nie jestem wielce zadowolona, choć jestem ciekawa Waszej opinii w komentarzach ;) Myślę już nad końcem tego opowiadania i przypuszczam, że więcej niż 30 rozdziałów nie będzie....
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3


niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 24

     "Maciek bierze ode mnie kurtkę i wraz ze swoją wiesza na wieszaku. Wchodzimy głębiej, do salonu. Większość osób z mojej klasy już jest. Dostrzegam Pawła i podchodzę do niego, by się z nim przywitać. Daję mu całusa w policzek, a po chwili dostrzegam groźne spojrzenie siatkarza. O co mu chodzi? - pytam sama siebie. Zamieniam z kolegą kilka słów, po czym odchodzę i siadam na kanapie. Proszę Muzaja, by przyniósł mi drinka, lecz ten mnie nie słucha. I gdy wstaję, łapie mnie za rękę i ściąga na dół, powodując, że wracam do pozycji siedzącej. Teraz to ja patrzę na niego gniewnie, szarpię ręką, by ją uwolnić i mi się udaje. Idę w kierunku kuchni, oglądając się, czy przypadkiem mój chłopak nie idzie tuż za mną. Nie idzie.
     Kuchnia jest cała biała. Białe ściany, podłoga, szafki, stół, krzesła. Przy blacie dostrzegam mega przystojniaka. Podchodzę do niego, uśmiechając się. 
     - Co ci podać, maleńka? - pyta mnie, a ja czuję, że moje poliki oblewa soczyście czerwony rumieniec. Do tej pory to się zdarzało tylko na widok Maćka...
- Drinka poproszę - odpowiadam i spuszczam głowę na dół, by nie patrzeć na jego piękne turkusowe oczy. 
- Widzę, że ktoś tu się zawstydził - mówi, po czym chwyta za mój podbródek i unosi go do góry. 
     Zmusza mnie, bym na niego spojrzała. Co więcej, bym wgłębiła się w jego śliczne ślepia. Nie potrafię się już powstrzymywać. Kieruję oczy wprost na niego. I nieruchomieję. Zdecydowanie jest najprzystojniejszym facetem, jakiego do tej pory widziałam. 
     Po chwili dostrzegam, że zaczyna zbliżać twarz do mojej. Nie wiem, co mam robić. Jest cudowny. Umięśniony, przystojny, a te oczy... Delikatnie dotyka ustami moich warg. Lekko je rozchyla. A potem czuję jego język. Obejmuje mnie swoimi silnymi ramionami, a następnie zsuwa je na dół, zostawiając na pośladkach. Zapominam o wszystkim. Czuję się jak w niebie. 
     Nagle słyszę trzask drzwi. Przytomnieję i zdaję sobie sprawę, że Maciek opuścił dom. Odpycham tak naprawdę nieznajomego chłopaka i wybiegam z kuchni, a następnie z budynku. Zaczynam wołać, by się zatrzymał, ale mnie nie słucha. Kumuluję całą moją siłę i udaje mi się do niego podbiec. Zatrzymuję się przed nim, aby stanął. Unoszę głowę do góry, by ujrzeć jego twarz. Zamiast tego patrzę na  łzy smutku i rozpaczy, jego oczy są zaczerwienione, cierpią, przeze mnie. 
     - Przepraszam - szepczę. - Wybacz mi, proszę - mówiąc to wiem, że najprawdopodobniej nigdy więcej mnie nie obejmie ramionami. Że nigdy więcej nie poczuję, jak to jest mieć takiego chłopaka. Ja nie płaczę. Ja ryczę. Cholernie żałuję, ale czasu nie cofnę. 
- Wracaj, bo się przeziębisz - mówi z ironią i odchodzi. Na zawsze. 
     Kucam i zaczynam głośno wyć. Co ja narobiłam? Nigdy sobie tego nie wybaczę, nigdy. Przez jeden moment słabości straciłam całe moje szczęście. Maciek był wszystkim, co miałam. Nadal jest. Kocham go nad życie. Ale już chyba bez wzajemności...
     Wracam do mieszkania Pawła po kurtkę. Otwieram drzwi i moim oczom ukazuje się owy chłopak. Chcę szybko zabrać to, po co przyszłam, ale on mi nie pozwala. Zamyka mnie w swoim mocnym uścisku. Dłonie kładzie na pośladkach. I zaczyna całować. Najpierw w usta, ale gdy odchylam głowę i chcę się uwolnić, całuje po szyi. Walę pięściami w jego klatkę piersiową, ale to nic nie daje. Zastanawiam się, co robić i wpadam na pewien pomysł. Unoszę kolano i walę chłopaka w krocze. Zaczyna zwijać się z bólu, jednocześnie mnie uwalniając. Wybiegam z domu, trzaskając za sobą drzwiami. 
     Moje życie straciło sens. Nie widzę sensu bycia na tym świecie. Straciłam osobę, na której mi najbardziej zależało. Człowieka, który potrafił mnie uszczęśliwić. Ufał mi, a ja go zraniłam. "Muszę stąd odejść - myślę. - Nigdy więcej nikogo nie zranię."
     Wchodzę na jezdnię. Stawiam kilka kroków, po czym słyszę nadjeżdżający samochód. Nie chcę żyć. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze spotkam Maćka gdzieś tam i on mi wybaczy. Szepczę jeszcze "Kocham cię" i czuję ogromny ból przechodzący przez całe moje ciało. Upadam z nadzieją, że już nigdy nie stanę na tej ziemi..."

Usłyszałam znajomą piosenkę. Wyciągnęłam rękę po telefon. Przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam urządzenie do ucha.
     - Halo? - powiedziałam nieco zaspanym głosem.
- Cześć kochanie. Obudziłem cię? - w odpowiedzi usłyszałam entuzjastyczny głos siatkarza.
- Tak trochę.
- Oj, to przepraszam. Myślałem, że już nie śpisz.
- Spoko, Maciuś. Co się stało, że dzwonisz?
- Maciuś? - powtórzył i wybuchł bardzo głośnym śmiechem. Chwilę zajęło mu opanowywanie się. - Co dzisiaj robisz?
- Oddycham.
- Rozumiem przez to, że nic. A chcesz przyjść na trening? Będzie Ola. Posiedzicie sobie, pogadacie, pooglądacie swoich seksownych facetów. Co ty na to?
- Hmmm... Z Olą bardzo chętnie sobie pogadam, ale patrzeć na was? Szkoda czasu - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak, rozśmieszył mnie suchar, którego przed chwilą powiedziałam.
- Nie to nie. Nikt cię nie zmusza. Spotykać się ze mną też nie musisz - czy on mówi na poważnie?
- Dobra, będę o dziesiątej - oznajmiłam i zakończyłam rozmowę.
     Spojrzałam na zegarek. Ósma trzydzieści. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka. Były ferie, a ja wstałam prawie tak wcześnie, jakbym szła do szkoły. Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Podeszłam do lodówki. Wyciągnęłam z niej masło, żółty ser, paprykę, rzodkiewki i sałatę. Z chlebaka wyjęłam chleb, a następnie ukroiłam sobie trzy kromki. Wstawiłam wodę na herbatę i wrzuciłam saszetkę do kubka ze zdjęciem Miki. Po około dziesięciu minutach miałam gotowe śniadanie, które sprawiło, że brzuch mi już nie burczał.
     Poszłam do pokoju. Stanęłam przed szafą. Zdecydowałam się na ciemne rurki i czarną bluzę ze Spongebobem. Zdecydowanie była to moja ulubiona bajka dzieciństwa. W sumie nie tylko dzieciństwa, ale też okresu, w jakim właśnie byłam.
     Około dwadzieścia minut po dziewiątej wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Postanowiłam się przejść i pooddychać feriowym powietrzem. Podchodząc pod obiekt sportowy, zauważyłam Olę. Krzyknęłam, by się zatrzymała, a ona tylko skinęła głową. Po kilku chwilach stałam zdyszana przy dziewczynie. Przywitałam się z nią i razem weszłyśmy do środka. Muzaj z Karolem i Andrzejem akurat wychodzili z szatni gotowi do treningu. Podeszłam do mojego chłopaka i mocno wtuliłam się w jego tors, myśląc o dzisiejszym śnie. Masakra. Nie mogłam sobie wyobrazić, że Maciek mnie opuszcza.
     - Co jest, Pati? - zapytał mnie, zaskoczony moją reakcją na jego widok.
- Tęskniłam - odpowiedziałam, nie wypuszczając go.
- Przecież widzieliśmy się niecały dzień temu.
- Czyli nie mogę już tęsknić za swoim chłopakiem? - zapytałam dość wymownie, ale odpowiedzi nie uzyskałam.
     Po kilku chwilach musiałam odczepić się od Maćka, bo niebiesko-żółte piłki go wzywały. Wraz z Olą udałam się na trybuny, by podziwiać poczynania naszych kochanych chłopców. Na męczącego się Muzaja mogłabym patrzeć chyba cały czas. Pomyślałam, że mam mega przystojnego chłopaka, od którego nie mogłam oderwać wzroku. W sumie to nie tylko ja, bo siatkarz miał bardzo dużo wielbicielek.
     Po godzinie zagrywek, wystaw i ataków trener zarządził kilka minut przerwy. Zeszłam na parkiet i podeszłam do chłopaków.
     - Moglibyście się bardziej postarać - oznajmiłam żartobliwie.
     Rzuciły się na mnie groźne spojrzenia siatkarzy, po których Maciek zaczął mnie gonić. A ja zaczęłam uciekać, czując się jak małe dziecko. Biegałam wokół boiska, aż w końcu Muzaj mnie dogonił. Chwycił mnie w pasie i przełożył przez ramię tak, że wdychałam jego pot na plecach. Świetnie... Chłopak zawołał Karola, który po chwili kroczył obok nas. Maciek szepnął mu coś na ucho, a po chwili leżałam już na materacach.
     - Czy naprawdę uważasz, że się nie staraliśmy? - zapytał drugi atakujący Skry, klękając obok mnie. Nie wiedziałam, co mnie czeka i bałam się cokolwiek odpowiedzieć, bo chłopacy byli całkowicie poważni.
- No wiesz, zawsze może być lepiej...
     Ze mną też mogłoby być lepiej. Karol złapał mnie za nogi, a Muzaj zaczął gilgotać po brzuchu. Krzyczałam, żeby przestał, ale jak grochem o ścianę. Na pomoc przyszła mi Ola, która próbowała odciągnąć Kłosa od moich nóg. Niestety jej to nie wychodziło, więc obrała inną taktykę.
     - Chcecie ją torturować to torturujcie, ale nie jestem pewna, czy wytrzymacie tydzień bez całowania - skrzyżowała ręce na piersiach, a chłopacy tylko po sobie spojrzeli i od razu się ode mnie odczepili.
- To tylko zabawa - Maciek pomógł mi wstać, po czym objął mnie w pasie.
- A dla mnie zabawą może być unikanie twoich ust, kochany siatkarzu - oznajmiłam i uśmiechnęłam się bardzo szeroko, gdy chciał mnie pocałować. Byłam wdzięczna Oli.
- Czyli to tak na poważnie? - Muzaj wydawał się być bardzo zasmucony.
- W stu procentach - oderwałam się od niego i wróciłam z Olą na trybunę, gdyż na halę ponownie zawitał trener Falasca.
     Miguel podzielił zawodników na drużyny i zaczęli treningowy mecz. Ola nie spuszczała wzroku z Karola.
     - Jak z nim wytrzymałaś siedem lat? - zapytałam, aby zakończyć panującą ciszę.
- No wiesz, tak jakoś szybko to zleciało. Jeszcze pamiętam, jak się poznaliśmy, jak dałam mu za pierwszym razem kosza. Ale on walczył o to, żebym się w końcu z nim umówiła. A teraz jestem szczęśliwa u jego boku.
- A często stosujesz te sztuczki z tygodniem bez całowania?
- Nawet chyba za często. Polecam, najlepszy sposób.
- A jak nie zadziała?
- Jak nie zadziała to znaczy, że mu na tobie nie zależy.
     Aha... Chłopacy pograli jeszcze jakąś godzinę, po czym udali się do szatni. Ola z Karolem poszli na obiad, natomiast mi Muzaj zaproponował wspólne gotowanie w jego mieszkaniu. Brzmiało ciekawie, więc się zgodziłam. Przystaliśmy na spaghetti, gdyż było dość proste i szybkie.
     Maciek przekręcił klucz w drzwiach, po czym przepuścił mnie pierwszą. Gdy weszłam do środka, wytrzeszczyłam bardzo szeroko oczy. W salonie panował totalny syf. Na stoliku brudny talerz i kubek, wszędzie porozrzucane ciuchy, nie wiadomo, czy czyste, czy brudne. Po głowie przeszło mi pytanie: "Jak on tutaj żyje?!".
     - Sprzątasz czasem? - zapytałam, zdejmując buty i kurtkę.
- Oczywiście, ale rano nie miałem czasu - zaczął zbierać ciuchy, po czym zaniósł je do pokoju.
- Aha... - nie wyglądało to tak, jakby nie posprzątał rano, tylko jakby nie ogarniał przez cały tydzień.
     Gdy wrócił, pokazał mi, gdzie co ma, abym mogła przygotować obiad. Oczywiście, jak typowy facet, rozwalił się na łóżku i włączył telewizję. Czyli tak miało wyglądać wspólne gotowanie?
     - Pomożesz mi? - zapytałam po kilku minutach stania w kuchni.
- A co mam robić?
- Na przykład wstawić makaron - powiedziałam troszeczkę już zdenerwowana.
- No jasne - oznajmił bez wyrazu, a raczej z niechęcią. Serio?
     Podniósł się z łóżka i po chwili zaczął się kręcić po kuchni. Wsypał makaron do gotującej się wody w garnku i wydawał się być bardzo zadowolony i dumny z siebie. Podszedł do mnie i objął w pasie, kładąc brodę na mojej głowie.
     - Co jest?
- Kocham cię.
     Oooo... To było takie słodkie.
- Ja ciebie też kocham - odwróciłam się do niego przodem i dałam mu buziaka w policzek, pamiętając o radzie Oli. Byłam ciekawa, ile Maciek wytrzyma bez całowania. Byłam też ciekawa, ile sama wytrzymam. Wróciłam do przygotowywania sosu, natomiast Muzaj usiadł na krześle przy stole i zaczął mnie obserwować, każdy mój ruch.
     - To jest stresujące - powiedziałam, lekko się rumieniąc.
- Ale co? - udawał, że nie wie, o co chodzi.
- To, że śledzisz każdy mój ruch.
- Śledzę, bo jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie i nie mogę oderwać od ciebie wzroku. To chyba dobrze, nie?
     Pokiwałam tylko twierdząco głową, nic nie mówiąc. Nigdy nie prawił mi tylu komplementów i nie był taki miły i czuły. Czyżby nie wytrzymywał? Według Oli to by oznaczało, że mnie kochał.
     Po kilkudziesięciu minutach usiedliśmy przy stole. Postawiłam naczynie ze spaghetti na stole. Muzaj wziął mój talerz i nałożył mi małą porcję. Następnie zrobił to samo ze swoim talerzem, z tymże jedzenia miał o wiele wiele więcej. Gdy wziął do ust pierwszy widelec makaronu ze sosem, od razu stwierdził, że jest pyszny. Jak to się mówi, jadł, aż mu się uszy trzęsły.
     Po spożyciu obiadu pozbierałam naczynia i włożyłam je do zmywarki. Maciek oglądał telewizję, a ja stwierdziłam, że mu to wszystko trochę ogarnę. Po około trzydziestu minutach jego mieszkanie wyglądało w miarę schludnie i czysto. Wyciągnęłam jeszcze naczynia ze zmywarki i pochowałam je do szafek. Usiadłam obok Maćka na kanapie i dołączyłam do oglądania jakiegoś programu o samochodach. Jak dla mnie nudnego programu, no ale cóż. Kto ma pilota, ten ma władzę.
     Siatkarz objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego barku. Czułam się bardzo bezpiecznie. I fajnie, jakkolwiek mogę to słowo opisać. Nawet nie wiem, kiedy moje powieki stały się ciężkie i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

======================================================
Cześć! :) Przedstawiam Wam 24 rozdział. Mam ogromną nadzieję, że się spodoba i uda mi się nim odwdzięczyć za to, że nie było go przez trzy tygodnie. Na opinie na jego temat jak zwykle czekam w komentarzach ;)  Mam też nadzieję, że mi wybaczycie ;)  Miałam po prostu "lekkie" urwanie głowy i nawet w przerwę świąteczną nie znalazłam chwili na pisanie. DZIĘKUJĘ ZA 10 000 WYŚWIETLEŃ!!! :* <3 Nigdy nie sądziłam, że tyle ich tu będzie... Dziękuję! :)
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 23

     Na lodowisku były praktycznie pustki. Zaledwie kilka osób. Maciek wypożyczył nam łyżwy. Dość długo to trwało, gdyż nie codziennie ktoś prosi o numer 48. Na szczęście znalazła się jedna para, choć kobieta powiedziała, że siatkarz miał szczęście, bo to ich największy rozmiar.
     Chłopak pomógł mi zapiąć "obuwie", po czym trzymając go mocno za rękę, weszłam na lód. Strach sprawił, że nogi mi zesztywniały, odmawiały posłuszeństwa. No ale po co był tu ze mną Maciek? Wiedziałam, że jest stabilny, więc nie ukrywałam tego, że traktuję go jako barierkę. Na początku nawet na chwilę go nie puszczałam. Z biegiem czasu moja dłoń była coraz mniej napięta i trzymała lżej, aż w końcu zupełnie puściłam chłopaka.
     Po dwóch godzinach czułam się dość swobodnie na lodzie. Byłam troszeczkę pewniejsza siebie, ale chyba zbyt pewna. Na prostej postanowiłam troszeczkę przyspieszyć. I to był mój błąd. Zachwiałam się i upadłam na tyłek, przejeżdżając na nim kilka metrów. Ludzie się na mnie gapili, zrobiłam się cała czerwona. Nic dziwnego. Nawet siedmiolatki jeździły lepiej ode mnie. Muzaj znalazł się bardzo szybko obok mnie i pomógł wstać. Pociągnął mnie do barierki.
     - Szkoda, że tego nie widziałem - wydawał się być bardzo rozbawiony moim upadkiem. Mi nie było do śmiechu, bo czułam przeszywający ból na całym ciele, choć stłukłam sobie tylko kość ogonową. Zauważył moje ostrzegawczo-groźne spojrzenie i od razu się uspokoił. - To może na dzisiaj koniec?
- Dobry pomysł - skrzywiłam usta w sztucznym uśmiechu.
     Zeszliśmy z lodu. Pomijając upadek, jeździło mi się bardzo fajnie. Krzywiąc się, usiadłam obok Muzaja na ławce w celu zdjęcia łyżew. Oczywiście miałam z nimi problem, ale jakoś mi się udało. Oddaliśmy je kobiecie w budce.
     - Głodna? - zapytał Maciek, łapiąc za moją dłoń.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się, ciągnąc mojego kochanego chłopaka w stronę wyjścia.
- Więc co powiesz na sushi? - kompletnie mnie tym zaskoczył.
- Powiem, że nigdy tego nie jadłam, ale z chęcią spróbuję.

***
     Restauracja była w stylu japońskim. Odwiesiliśmy kurtki na wieszakach i udaliśmy się w stronę stolika. Maciek odsunął mi krzesło, bym mogła usiąść. Następnie zrobił to samo. Kelnerka przyniosła nam karty menu. Po kilku chwilach zastanowień zdecydowaliśmy się na sok pomarańczowy i Maki-zushi, choć nawet nie wiedziałam, co to jest. Podobno najpopularniejsze i najbardziej rozpoznawalne sushi. Ale czy najlepsze?
     - Boli cię jeszcze? - zapytał siatkarz z pełną troską.
- Boli, ale bywało gorzej.
     Kelnerka przyniosła nam sok, a po kilku minutach główne danie. Według mnie nie wyglądało najlepiej, ale jak to się mówi, nie oceniaj książki po okładce. Zapytałam Muzaja, jak to się je, a w odpowiedzi ujrzałam szczery uśmiech chłopaka. Zrobiłam z siebie dziewczynę, która nie ma kompletnego pojęcia o życiu. No ale cóż... Pokazał mi, w jaki sposób konsumować sushi i po chwili poczułam smak japońskiego jedzenia. Okazało się, że nie jest takie złe, na jakie wyglądało.
     Po chwili nasze talerze i szklanki były puste. Tym razem kelner przyszedł z rachunkiem, który opłacił oczywiście mój kochany chłopak. Wstaliśmy, ubraliśmy się i opuściliśmy jadłodajnię. Zaproponowałam spacer, bo chciałam spędzić z Maćkiem jeszcze trochę czasu. I chciałam pogadać. Poważnie pogadać. Chwyciłam go za rękę, by czuć się bezpieczniej.
     - Boję się o nas - zaczęłam dość niepewnie.
- A czego dokładnie? - zmartwił się.
- Różnicy wieku - przygryzłam dolną wargę.
- Pati, to tylko cztery lata.
- Tylko, ale w wieku, w którym jesteśmy, to aż cztery lata. Ty masz pewnie większe potrzeby niż ja.
- Chodzi ci o seks? - zatrzymał mnie, stanął na wprost i chwycił za ramiona.
- No - spuściłam głowę. Złapał za mój podbródek i uniósł do góry, abym spojrzała mu w oczy.
- Poczekam, aż będziesz gotowa - zapewnił mnie. - Nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. Nie bój się o to.
- I będziesz czekał, i czekał, aż w końcu mnie zostawisz.
- Czyli uważasz, że zależy mi tylko na jednym? - chyba poczuł się urażony. Ups...
- No nie, ale między innymi na tym też - troszeczkę się chyba "spaliłam", ale musiałam to powiedzieć.
- Jest takie powiedzenie: "Jak kocha, to poczeka". Więc poczekam, bo kocham cię najbardziej na świecie i nie chcę cię stracić.
- Ja też cię kocham.
     Chwycił dłońmi moją twarz, nachylił się i dotknął ustami moich warg, rozchylając je. Ja natomiast wplotłam palce w jego brązowe włosy. Kolejny cudowny pocałunek z jeszcze cudowniejszym chłopakiem. Po mojej głowie przeszła myśl, że mogę się uzależnić od tych pocałunków.
     - Jakbym chciał cię przelecieć i zostawić, to już dawno bym to zrobił - szepnął mi do ucha. - Choć nie przeczę, że mnie nie kusisz.
     Zarumieniłam się po tych słowach. Starałam się to ukryć, ale niestety mi nie wyszło.
     Spacerowaliśmy po parku, rozmawiając głównie o... życiu. Wiadomo, o wszystkim i o niczym. I niby nie mieliśmy konkretnych tematów, a ani na chwilę nie zrobiło się cicho. To chyba świadczy o tym, że świetnie się dogadujemy.
     Maciek odprowadził mnie po kilku godzinach do domu. Jak fajnie było rozłożyć się na łóżku, odciążając nogi. Weszłam na Facebooka i zauważyłam, że mam wiadomość od Pawła. Zaprosił mnie i co ciekawe, Maćka też, na domówkę w najbliższy czwartek na dziewiętnastą. Odpisałam, że muszę to uzgodnić z Muzajem i że odpowiem mu potem.
     Następnie zadzwoniłam do siatkarza. Okazało się, że popołudniowy czwartkowy trening kończy o osiemnastej, a w piątek nie ma przedpołudniowego, więc z chęcią się ze mną wybierze. Odpisałam Pawłowi, że wpadniemy. Chyba się ucieszył, bo wysłał uśmiechniętą emotikonkę, choć może to było tylko z grzeczności. Miałam nadzieję, że się nie będzie czepiał Muzaja, tak jak ostatnio.

========================================================
Cześć :) Na początku chciałam Was przeprosić za krótkie i rzadko dodawane rozdziały. Ostatnimi czasy mam lekkie problemy z koncentracją i skupieniem. Po dziesięciu minutach nauki czy pisania kompletnie się wyłączam i niby czytam podręcznik, a i tak nie wiem, co przeczytałam...
Mam nadzieję, że to wyżej Wam się spodoba i proszę, abyście się nie gniewali.
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam :3

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 22

     Muzaj zaproponował spacer po parku. Byłam absolutnie za. Siatkarz delikatnie chwycił mnie za rękę. Miałam wrażenie, że bał się mojej reakcji. Ścisnęłam jego dłoń, czując się szczęśliwa. Całkowicie mu wybaczyłam, bo widziałam, że żałuje. Poza tym kochałam go, a jak to śpiewała Ś.P. Hanka Ordonówna - "Miłość Ci wszystko wybaczy". Maciek zapewnił mnie, że nigdy więcej nie będzie kontaktował się z Klaudią, która chciała zniszczyć nasz związek. Pomyślałam sobie, że to jest dobry znak. Że jeżeli pomimo tego wszystkiego wróciliśmy do siebie, to mamy szansę być razem długo szczęśliwi. Miałam taką nadzieję. Choć nie przeczę, że obawiałam się być z dość sławną osobą, jakim był Muzaj.
     Atakujący odprowadził mnie po spacerze do domu. Stanęliśmy przodem do siebie, wpatrując nawzajem w swoje oczy.
     - Nie trzymaj mnie tak długo w napięciu - wyszeptał po dłuższym czasie.
- Ale o co chodzi? - udawałam zdezorientowaną.
- Wiesz, na co czekam. Nie udawaj - uśmiechnął się delikatnie siatkarz.
     Okej, przyznaję, wiedziałam, o co Maćkowi chodziło. Ale chciałam sprawdzić, ile wytrzyma. Niestety krótko... Wpiłam się w jego usta jak wampir. Wykonałam pierwszy ruch, bo dalej to on nas poprowadził. Kołysząc się, jakbyśmy słyszeli ciche nutki spokojnej piosenki, byliśmy złączeni namiętnym pocałunkiem. Czułam się wspaniale. W pewnym momencie chłopak dał mi znak, abym skoczyła na niego i objęła nogami jego pas. Zawiesiłam ręce na szyi Maćka, natomiast on swoimi podtrzymywał moje ciało.

14 luty
     14 luty - dzień zakochanych, który w tym roku wypadał w sobotę. Niby dobrze, ale niestety Skra grała z Bielsko-Białą na wyjeździe. Muzaj stwierdził, że Walentynki nadrobimy w niedzielę. Taki układ mi jak najbardziej odpowiadał. Umówiłam się z Paulą, że do niej przyjadę około dwunastej. Postanowiłam pójść na pieszo, ponieważ pogoda mnie do tego po prostu zmusiła. Plusowa temperatura, bezchmurne niebo. Idealnie. Ubrałam się, zarzuciłam torbę na ramię, założyłam słuchawki, które podłączone były do telefonu. Puściłam pierwszą piosenkę i włączyłam tryb losowy, by utwory nie leciały po kolei. Wyszłam.
     Co chwilę mijałam jakąś zakochaną parę trzymającą się za ręce. Tak, to był zdecydowanie ten dzień, w którym nikt nie wstydził się miłości do drugiej osoby. Ludzie okazywali ją sobie na ulicy, w miejscach publicznych. A ja szłam samotna do Pauliny, a nie do chłopaka. No cóż... Lecz mimo wszystko nie byłam zła na Muzaja, że go nie ma. Taka już jego "praca".

***
     Paula zrobiła nam kakao i poszłyśmy do jej pokoju. Jasnopomarańczowe ściany przykrywały plakaty piosenkarzy i aktorów. Gdzieniegdzie wisiało jakieś zdjęcie oprawione w antyramę. Pozwoliłam sobie usiąść na dwuosobowym łóżku. Paula "klapnęła" na fotel. Obejmując kolorowy kubek, wzięłam łyk napoju, lekko parząc sobie język.
     - I co, dzień zakochanych, a my siedzimy i gadamy. Chciałabyś pewnie, żeby Maciek nigdzie nie jechał i żeby zabrał cię na romantyczną kolację we dwoje - zaczęła przyjaciółka, uśmiechając się.
- Chciałabym, ale chcę też, żeby nie zawodził trenera przeze mnie. Tak bywa. A poza tym, nam nie jest potrzebne żadne święto, żeby spędzić mile czas - wypowiadając te słowa automatycznie moje kąciki ust poszły do góry.
- No tak, moje gołąbeczki. Tylko nigdzie nie odlećcie - pogroziła mi palcem. Oczywiście żartobliwie. - Ej, no właśnie. Zastanawiałaś się nad tym, co będzie, jak skończy mu się kontrakt i wyjedzie na drugi koniec Polski, a może i nawet za granicę?
- Szczerze mówiąc to nie. Mam nadzieję, że Maciek będzie grał cały czas  w Bełchatowie, tak jak Mariusz. A jak nie, to nie wiem, co zrobię - zawahałam się. - Kocham go i mam nadzieję, że będę to robić resztę mojego życia. Ale też nie chcę podporządkowywać się jemu. Owszem, zależy mi na jego karierze, ale ja też chcę coś w życiu osiągnąć. I on powinien się z tym liczyć - popiłam napojem. - Dobra, skończmy ten temat. Pisałaś mi wczoraj, że kupiłaś sobie nową bluzkę. Pokazuj, ale natychmiast - uśmiechnęłam się.

***
     Kilka godzin później spostrzegłam się, że muszę już wracać. Nie wierzyłam, jak szybko mija mi czas spędzony z Paulą. Maciek zadzwonił z rewelacyjną wiadomością, że wygrali z BBTS-em 3:1 i że już wracają. Na jutro dostali wolne, więc miałam nadzieję, że Muzaj mnie gdzieś zabierze.
     Na kolację zjadłam sałatkę przyrządzoną przez moją mamę. Wykąpałam się, a następnie położyłam do łóżka. Wzięłam do ręki "50 twarzy Grey'a" i pochłonęłam się w książce. W pewnej chwili mama przyszła do mojego pokoju i oznajmiła mi, że jutro jadzie rano z tatą do znajomych do Poznania i wrócą wieczorem. Prosiła mnie jeszcze o ostrożność z Maćkiem, ale nie miała się o co martwić. Nie zamierzałam robić czegoś wbrew sobie.

***
     Obudził mnie dzwonek telefonu. Nawet nie zdążyłam sprawdzić, która godzina.
     - Cześć kochanie, wpuścisz mnie? - tak, to był Maciek.
- Gdzie mam cię wpuścić? W ogóle która godzina? - zapytałam całkowicie zaspana.
- Jest dziewiąta i właśnie stoję przed drzwiami do twojego domu - usłyszałam cichy śmiech chłopaka.
- Jasne, już idę - odpowiedziałam i rozłączyłam się.
     Niechętnie wygramoliłam się z łóżka i zbiegłam schodami na dół. Wyciągnęłam z szuflady klucz i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Maciek, trzymający ogromny bukiet czerwonych róż. To było takie słodkie...
     - To dla mojej przepięknej, kochanej dziewczyny - wyciągnął rękę, w której miał kwiaty.
- Zaspanej dziewczyny - dopowiedziałam, uśmiechając się. - Dziękuję - wzięłam bukiet. - Wejdź.
     Muzaj przekroczył próg domu i zamknął za sobą drzwi. Poczułam lekki chłód.
- Pięknie wyglądasz - oznajmił, mierząc mnie wzrokiem. Spostrzegłam, że mam na sobie krótkie spodenki i koszulkę na ramiączkach. - Tak trochę... kusząco - chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Całe szczęście, że zdążyłam odłożyć kwiaty na półkę, bo inaczej byśmy się chyba pokuli.
- Uważasz, że człowiek wyciągnięty ze snu jest kuszący? - nie czekałam na odpowiedź. - Bo ja tak nie uważam. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki - puścił mnie i przeszliśmy do salonu.
- W zasadzie to co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam, wkładając róże do przezroczystego wazonu napełnionego zimną wodą.
- A co powiesz na łyżwy?
- Powiem, że nie umiem jeździć. Ale ty zapewne umiesz, więc mnie nauczysz - uśmiechnęłam się. - Zostajesz tutaj czy idziesz ze mną na górę do pokoju.
- A jak myślisz? - odwzajemnił mój gest.
- Myślę, że nie możesz ode mnie oderwać wzroku, więc idziesz ze mną - powiedziałam to z pełną świadomością tego, że przeszywał mnie wzrokiem od stóp do głowy.
- Jak ty mnie dobrze znasz... - westchnął, a ja pociągnęłam go za rękę w stronę schodów.
     Weszliśmy do żółto-zielonego pokoju. Oczywiście mojego pokoju. Maciek usiadł na rozłożonym łóżku, a ja stanęłam przy szafie. Tak, to był ten moment, w którym przed sobą miałam setki ciuchów, a nie wiedziałam, co mam na siebie włożyć.
     - W co mam się ubrać? - zapytałam, mając nadzieję, że siatkarz mi pomoże.
- W coś wygodnego. Dla mnie i tak zawsze będziesz pięknie wyglądać - podszedł do mnie i poczułam jego usta na policzku.
     Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy i szarą bluzkę z napisem "FAKE". Oznajmiłam, że zaraz wracam i zniknęłam za drzwiami łazienki. Ubrałam się, następnie uczesałam, umyłam zęby, twarz, posmarowałam ją kremem nawilżającym i wróciłam do pokoju. W tym czasie siatkarz zdążył złożyć pościel na łóżku i zauważyć, że na półeczce nocnej leży "Grey". Stał z książką w ręku, przeglądając ją.
     - Jak skończę, mogę ci pożyczyć - oznajmiłam, stając przy nim.
- Czemu to czytasz? - zapytał, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi.
- Książka jak książka. Czytam, bo lubię - odpowiedziałam i zabrałam się za chowanie pościeli i składanie łóżka.
- Takie książki czytają ludzie, którzy mają obsesję na punkcie seksu - o co mu chodziło? Chciał się pokłócić o książkę? Naprawdę?
- Moglibyśmy skończyć ten temat? Zaraz cały dzień się zmarnuje z powodu jakiejś książki - westchnęłam.
- Naprawdę lubisz czytać o tym, jak ludzie się pie*dolą? To jest aż tak bardzo ciekawe?
- Przeszkadza ci to?
- Nie, ale cię nie rozumiem.
- Trudno. Idziemy na dół? Muszę zjeść śniadanie. A ty coś dzisiaj jadłeś? - zmieniłam temat.
- Jadłem - zacisnął usta w wąską kreskę.
     Zeszliśmy na dół. Wyciągnęłam z chlebaka dwie kromki chleba i położyłam je na blacie. Z lodówki wyjęłam masło, wędzony, żółty ser i paprykę. Masłem posmarowałam chleb, następnie położyłam ser i warzywo. W między czasie wstawiłam wodę na herbatę i włożyłam saszetkę do kubka.
     - Chcesz też? - zapytałam, a w odpowiedzi dostałam przeczące kiwanie głową. Czy on się na mnie obraził? - Jesteś na mnie zły, czy co?
- Nie jestem zły. Po prostu nie podoba mi się, że czytasz takie książki.
- Dobra, przestanę. Satysfakcjonuje cię to?
- Tak, jak najbardziej.
     Zjadłam śniadanie, wypiłam ciepłą ciecz, poszłam po torebkę i byłam gotowa do wyjścia. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu.

=========================================================
Cześć! :) I znowu rozdział pojawia się po dwóch tygodniach :/ Przepraszam Was za to.... Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem :) Szczerze mówiąc, to ten mi się niezbyt podoba, ale ocenę pozostawiam Wam ;) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
PS Dziękuję za ponad 7 tysięcy wyświetleń <3 Mam nadzieję, że to nie przypadek ;)

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 21

Co ja zrobiłam? Dlaczego mu się poddałam? Nie wiedziałam, co robię. Najpierw pozwalam się pocałować, co więcej, odwzajemniam ten pocałunek. A potem mówię, że lepiej będzie, gdy się rozstaniemy. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony chciałam z nim być, ale jeśli okazałoby się, że jest ojcem dziecka tej dziewczyny, to nasz związek prędzej czy później by się rozpadł.
     Po długich, wieczorno-niedzielnych przemyśleniach doszłam do wniosku, że zapewne Maciek da już nam spokój. Szczególnie po tym, co mu powiedziałam. Postanowiłam, że spróbuję go unikać, np. nie chodząc na treningi Skry. Wiedziałam, że będzie to dla mnie trudne, ale musiałam być silna.

*Maciek*
     Tak bardzo pragnąłem poczuć jej bliskość. Wiedziałem, że cierpi. Wiedziałem, że popełniłem błąd. Ale wiedziałem też, że kocham Pati. Nie wiedziałem, o czym Klaudia gadała z nią na trybunach, ale wiedziałem, że to nie było dla niej miłe. I kiedy chciała wybiec z budynku, ja stanąłem jej na drodze. Musiałem to zrobić. Musiałem dotknąć jej ust. Tak bardzo tego pragnąłem. I nie spodziewałem się, że mi pozwoli. Ale jej słowa... Nie wierzyła w nas... Nie wierzyła, że możemy być jeszcze szczęśliwi...
     Dlaczego Klaudia tu przyjechała? Po co? W zasadzie to dużo się od niej nie dowiedziałem. Jedynie tyle, że jednak to ja jestem ojcem jej dziecka. Ale zastanawiało mnie jedno. Dlaczego wcześniej mówiła, że nie jest moje i wyjechała bez pożegnania? Coś mi tu nie pasowało. Chciałem to wyjaśnić, mieć sprawę jasną.
     Umówiłem się z Klaudią. Pragnąłem dowiedzieć się prawdy: dlaczego wróciła i czy to ja jestem ojcem jej dziecka, czy nie. Spotkaliśmy się w kawiarni. Zamówiliśmy napój, by na spokojnie porozmawiać.
     - Po co przyjechałaś? - zacząłem, nie tracąc czasu.
- Stęskniłam się - odpowiedziała, kompletnie mnie zaskakując. - Okej, postąpiłam nie fair. Ale gdy dowiedziałam się, że będę miała dziecko, postanowiłam być z jego ojcem...
- Czyli ja nim nie jestem? - wtrąciłem.
- Nie - odpowiedziała.
- No to nie mamy o czym gadać. Zostaw mnie i moją dziewczynę w spokoju - zaryzykowałem pojęciem "moja dziewczyna", bo tak naprawdę nie wiedziałem, czy Pati nią jeszcze była.
- Poczekaj chwilę. Z tego, co zaobserwowałam, wynika, że chyba nie jesteście już razem, więc moglibyśmy dać sobie drugą szansę. Kocham cię, Maciek - położyła swoją dłoń na moją, ale szybko ją zabrałem.
- Ale ja ciebie nie! Odwal się od nas!
     Szybkim krokiem wyszedłem z budynku, pośpiesznie rzucając banknot dziesięciozłotowy na ladę przy barze. O rozpad moich relacji z Pati nie mogłem obwiniać Klaudii. Była to moja wina, bo mnie uwiodła. Ale chciałem za wszelką cenę odbudować to, co zburzyłem. Za wszelką cenę...

*Pati*
     Poniedziałkowy ranek - chyba najgorsza pora w całym tygodniu. Niechętnie wygramoliłam się z łóżka, o mało co z niego nie spadając. Przynajmniej się dobudziłam. Zjadłam śniadanie, ubrałam się, uszykowałam i wyszłam.
     Dostałam smsa od Pauli, że ma grypę i nie będzie jej w szkole.
     Była biologia. Usiadłam w ławce, a pani profesor sprawdziła obecność. Po chwili zapytała się, czy ktoś jest chętny do odpowiedzi i gdy nikt się nie zgłosił, wybrała jedną osobę. Niestety padło na mnie. Kompletnie nic nie umiałam, ale miałam nadzieję, że wyciągnę na trzy.
     Na pierwsze pytanie odpowiedziałam bez problemu, gdyż było naprawdę łatwe. Jednak drugie już nie. Stanęłam jak wryta, zająknęłam się. Po klasie przeszły jakieś szmery, na co nauczycielka od razu zareagowała.
- Czy ktoś z was chce zmienić Patrycję?! - krzyknęła.
     Oczywiście nikt się nie zgłosił, a ja stałam przy tablicy jak głupia. Po około dziesięciominutowych męczarniach pani profesor kazała mi usiąść.
     - No niestety, dwa - dodała. - Dlaczego się nie nauczyłaś? Taki łatwy materiał.
     W odpowiedzi wyręczył mnie któryś z chłopaków.
- Ona nie musi się uczyć, bo ma sławnego chłopaka i pewnie myśli, że wszystko może.
     Dlaczego tak powiedział? Przecież jesteśmy klasą, powinniśmy grać w jednej drużynie. Zresztą zawsze tak było. Może nie byliśmy "BFF" ze wszystkimi, ale pomagaliśmy sobie, jak tylko mogliśmy, wspieraliśmy, stawaliśmy w obronie drugiego. Paweł zachował się nie fair w stosunku do mnie. Kobieta nie zareagowała, ale ja postanowiłam z nim to wyjaśnić.
     Po czterdziestu pięciu minutach zadzwonił dzwonek na przerwę. Spakowałam swoje rzeczy i szybkim krokiem wyszłam z sali za Pawłem. Podbiegłam do niego.
     - Możemy pogadać? - zapytałam spokojnie.
- Jasne mała, z tobą zawsze - oznajmił. Nie zdziwiłam się, gdy usłyszałam słowo "mała". Byłam przyzwyczajona do tego, że Paweł traktuje każdą dziewczynę, jakby była jego.
- Co to miało znaczyć?
- Ale co? Nie wiem, o czym mówisz - "czy on jest debilem, czy tylko go udaje?" przeszło mi po głowie.
- Mówię o twoim komentarzu na temat sławnego chłopaka - z trudem wypowiedziałam dwa ostatnie słowa. - Zawsze trzymaliśmy się razem, stawaliśmy w obronie drugiego. Zachowałeś się nie fair.
- Niby dlaczego nie fair? Prawda jest taka, że odkąd poznałaś tego swojego siatkarzyka, w ogóle nie udzielasz się w klasie. Nie interesujesz się tym, co się u nas dzieje. Wcześniej dawałaś nam odpisywać lekcje, pisałaś, co jest zadane. Łagodziłaś kłótnie. Byłaś po prostu naszą klasową mamą. A teraz? Sama mówiłaś, że powinniśmy być jednością. A ciebie interesuje tylko Paulina. No i tamten świat.
- Oceniasz mnie niesprawiedliwie. Okej, może trochę przestałam się interesować naszą małą "rodzinką", ale to nie jest powód to tego, żeby mówić takie teksty do nauczycieli. Nie wiesz, co teraz czuję...
- Zawsze wiedziałem, bo dużo rozmawialiśmy, ale teraz jakoś się odłączyłaś - nie pozwolił mi dokończyć.
- Dasz mi skończyć? - zaczekałam krótszą chwilę. - Mam trudny okres, ale postaram się zmienić mój stosunek do was. Tylko proszę cię, żebyś nie gadał w taki sposób.
- No dobra - uśmiechnął się, co odwzajemniłam. - Teraz chodź tu do mnie - rozłożył ręce szeroko.
- Żeby nie było potem jakichś problemów, to tylko po przyjacielsku - powiedziałam i wtuliłam się w niego jak w starszego brata.
- Po mamusiowemu - poprawił mnie po chwili.
     Tak, to prawda, że zawsze byłam ich "mamą". Kto rozdzielał chłopaków, gdy się bili? Oczywiście, że Patrycja. Kto "gasił" plotki? Patrycja. Kto zajmował się gazetką? Patrycja. Kto zbierał pieniądze lub deklaracje na różne wyjazdy? Patrycja. A przede wszystkim, kto sprawił, że z kilku grupek utworzyła się klasa? Patrycja. Więc po krótkim czasie zaczęłam być ich mamą.
     Jeśli chodzi o Pawła, to był to człowiek, który bardzo łatwo denerwował ludzi. Mimo wszystko lubiłam go trochę bardziej niż niektórych pozostałych. Miał w sobie takie coś, co przyciągało mnie do niego. Oczywiście tylko jako kumpelę. Okej, był przystojny, i to nawet bardzo, ale uważałam i nadal uważam, że bycie z kimś w związku i chodzenie z nim do jednej klasy nie wypali.
     Reszta dnia w szkole minęła bardzo szybko. Nim się obejrzałam, wychodziłam już ze szkoły. I nim się spostrzegłam, zatrzymał mnie Maciek.
     - Możemy pogadać? - zapytał.
     Tęskniłam za nim. Żałowałam tego, co mu powiedziałam po ostatnim pocałunku. Że lepiej będzie, gdy każde z nas pójdzie w swoją stronę.
     - Możemy - powiedziałam po chwili.
- Ty wtedy tak na poważnie? Że chcesz się rozstać?
- Maciek, ja cię jeszcze kocham. Ale chyba nie dam rady być z takim człowiekiem, do którego zarywa pół hali. A poza tym będziesz miał dziecko, którym ja też jeszcze jestem.
- To nie jest moje dziecko. Pati, kocham cię i chcę z tobą być. Wiem, że cię skrzywdziłem. I to bardzo. Ale chcę naprawić to, co zepsułem, czyli nasz związek. Tylko pozwól mi na to.
- Ale...
- Pati, daj mi szansę. Proszę - złapał dłońmi moją twarz i uniósł ją do góry tak, bym spojrzała mu w oczy.
- Ale jeśli nam teraz nie wyjdzie, to zakończymy naszą znajomość.
- Wyjdzie nam, zobaczysz.
     Przyciągnął mnie do siebie. Tak, to oznaczało, że znów byłam stuprocentowo pewna, że Muzaj to mój chłopak. Że przytula mnie człowiek, z którym pragnę być szczęśliwa do końca życia.

=============================================================
Cześć wszystkim! :) Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Dziękuję za komentarze pod poprzednimi fragmentami i liczę na opinie również pod tym.
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za 5499 wyświetleń. Mam nadzieję, że nie są one przypadkowe ;)
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
Pozdrawiam i do następnego mam nadzieję :* :)

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 20

* Na początku chciałam Was bardzo mocno przeprosić za to, że wczorajszy, a mianowicie dziewiętnasty rozdział, był baaaaardzo krótki, niesprawdzony, urwany praktycznie w środku zdania. Jest to spowodowane moją nieuwagą, gdyż przypadkowo nacisnęłam przycisk "Opublikuj". Zauważyłam to dopiero dzisiaj. Także jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie :) *

     - Adam - podał mi swoją dłoń, dodatkowo uśmiechając się. - To gdzie idziesz?
- Na halę - odwzajemniłam gest.
     Chłopak nie był aż taki zły, jaki mi się na początku wydawał. Był dla mnie bardzo miły, pomimo tego, w jaki sposób się do niego odzywałam wcześniej. Poza tym był nawet przystojny i wysoki. Oczywiście niższy od Muzaja, bo ten wielkolud ma 208 centymetrów, ale obstawiałam, że nowopoznany chłopak może mieć lekko ponad metr dziewięćdziesiąt. Brunet o niebieskich oczach, ale nie tak niebieskich jak Michał Winiarski, szczupły. Pewnie podobał się niejednej dziewczynie.
     - Trenujesz coś, że idziesz na halę? - zapytał zaciekawiony. Nie chciałam mu opowiadać o całej historii ze Skrą. Nie znałam go za dobrze i mógłby rozpowiedzieć po całym Bełchatowie jakieś nieprawdziwe historie. Dlatego też przerwałam ten temat.
- Dobra, nieważne. A ty gdzie idziesz?
- Ja idę do sklepu obok liceum.
- Tego tu, zaraz za rogiem? Ja tam chodzę do szkoły.
- Właśnie tak myślałem, że skądś cię kojarzę - okazało się, że chodzimy do tej samej szkoły, a ja go nawet nie kojarzyłam z widzenia. Brawo...
     Dochodziliśmy już do hali. Pożegnałam się z Adamem i przyspieszyłam krok, aby jak najszybciej znaleźć się w środku. Jednak doznałam "deja vu". Moim oczom ukazały się dwie sylwetki. Jedna bardzo wysoka, szczupła, druga malutka, ale także szczupła...
     Wiedziałam, że to Maciek z tą dziewczyną. Chwilę zastanowiłam się, czy nadal chcę iść na trening drużyny, ale stwierdziłam, że przez Muzaja nie będę odmawiać sobie przyjemności. Bo oglądanie facetów w mokrych koszulkach odbijających niebiesko-żółtą piłkę było dla mnie jak największą przyjemnością. Nie patrzyłam w ich stronę. Kierowałam się do wejścia na obiekt, na który zostałam bez problemu wpuszczona. Tamtejsza ochrona znała mnie już bardzo dobrze.
     Przy szatni spotkałam Szampona z Kłosem. Zdziwiłam się troszeczkę, gdyż prawie zawsze miejsce Mariusza zajmował Andrzej. Karol ucieszył się na mój widok.
     - Dzień dobry - przywitałam się z Wlazłym. - Cześć Karol.
- Jakie "dzień dobry"? Mówiłem ci już coś chyba. Czuję się przy was stary, a wy jeszcze to pogarszacie - wybuchnęłam z Kłosem głośnym śmiechem, a Mariusz udawał obrażonego.
- No dobrze. Ale teraz to ja będę się czuła głupio. Po pierwsze, jesteś ode mnie prawie dwa razy starszy, a po drugie, jesteś najlepszym atakującym na świecie.
- A jak do mnie mówisz "cześć" a nie "dzień dobry" to nie jest ci głupio? - wtrącił Karol, a ja po raz kolejny poczułam, że oni są naprawdę normalnymi ludźmi.
- Dobra, koniec tematu. Od dzisiaj obiecuję, że nie będziesz czuł się przy mnie stary - zwróciłam się do Szampona. - A co do ciebie, to... nie wiem, co ci odpowiedzieć - tym razem powiedziałam te słowa do Kłosa.
     Chłopacy wybuchnęli śmiechem. Nie wiem, co ich tak rozbawiło, ale ja zaczęłam śmiać się razem z nimi. W tym momencie ujrzałam na horyzoncie Maćka. Szybko oznajmiłam chłopakom, że idę już na trybuny, bo za chwilę zaczynają. Kiwnęli tylko głowami, ale Karol chyba wyczuł, dlaczego tak gwałtownie zareagowałam.
     Skrzaty weszły na halę. Miguel zlecił im dziesięć okrążeń wokół boiska. Po chwili, gdy zakończyli bieganie, zaczęli się rozciągać. Po parunastu minutach przeszli do odbijania piłek sposobem górnym, a następnie dolnym. Wykonali kilkanaście serwów, Aleksa z Nicolasem powystawiali paręnaście piłek. Falasca podzielił swoich podopiecznych na dwie drużyny. Zaczęli grać treningowy sparing.
     Oglądanie tak bardzo zaciętego meczu przerwała mi dziewczyna, która usiadła na krzesełku obok mnie.
     - Odczep się od niego - powiedziała. Spojrzałam na nią zaskoczona. Nie wiedziałam, kim jest i czego ode mnie chce.
- Od kogo mam się odczepić? - zapytałam niczego nieświadoma.
- Od chłopaka, który jest ojcem mojego dziecka. Wspominał ci coś? - nie czekała na odpowiedź. - Jeśli nie, to bardzo mi przykro - oznajmiła z ironią.
     Już wiedziałam, kim jest. Tylko że Muzaj mówił mi, że to nie jego dziecko. Nie wiedziałam, komu mam wierzyć.
     - A dlaczego ja mam się od niego odczepić? Zostawiłaś go, jesteś sama sobie winna - chciałam być silna, ale chyba mi nie wyszło. Zauważyła moje zmieszanie.
- Co, zdziwiona jesteś, nie? Tęsknił za mną, więc znalazł sobie kogoś do pocieszenia. Niestety wypadło na ciebie. Ale już wróciłam, więc możesz zniknąć z naszego życia. On chce się zająć swoim dzieckiem, a przy okazji mną.
     Zaczęłam ją ignorować. Postanowiłam, że nie dam jej satysfakcji. Na dodatek nie chciałam zrobić zbędnego zamieszania. Stwierdziłam, że gdy chłopacy skończą pierwszego seta i będą mieli chwilę przerwy, wyjdę tak po prostu z hali. A jak Karol zapyta, co się stało, powiem, że źle się poczułam. Wiedziałam, że "paluszek i główka to szkolna wymówka", ale nic mądrzejszego nie przychodziło mi wtedy do głowy.
     Była końcówka partii, 22-24. Ale ta zołza musiała się znowu odezwać.
- Nie łudź się, że będzie o ciebie walczył. Kocha mnie i nasze dziecko. Byłaś dla niego tylko zabawką, którą odłożył, bo mu się znudziła. Myślisz, że ktoś zakochałby się w takiej małolacie, która nawet cycków nie ma? Bo ja nie sądzę.
     Nie wytrzymałam. Ona była po prostu bezczelna! A Muzaj nie lepszy. Okłamał mnie i pewnie myślał, że ujdzie mu to na sucho. Już powoli mu wybaczałam, miałam zamiar się z nim pogodzić. Pocałunek w stosunku do tego kłamstwa był błahostką. Wzięłam kurtkę i torbę i wybiegłam z hali na korytarz. Nie chciałam robić zamieszania, ale chyba je zrobiłam. W biegu zarzuciłam płaszcz na plecy. Wyjście z obiektu było na wyciągnięcie ręki. Czekał mnie jeszcze tylko jeden zakręt. Aż jeden zakręt.
     Za rogiem stał Maciek, pewnie dostał się tutaj jakimiś bocznymi korytarzykami. Wpadłam wprost na niego, nie zdążyłam go ominąć. Chwycił mnie w pasie i wpił w moje usta. Czułam się bezbronna. Jednocześnie go nienawidziłam i kochałam. Było to dla mnie niezrozumiałe uczucie. Poddałam mu się. Tęskniłam za delikatnymi pocałunkami. Zapomniałam o wszystkim, jakby między nami nic nie było. Choć na chwilę czułam się tak, jak ponad miesiąc temu.
     Byliśmy złączeni długą chwilę. Naprawdę długą. Objął moją twarz dłońmi i odsunął od swojej. Spojrzał głęboko w moje oczy, a ja w jego. Musiałam to zakończyć. Nie chciałam dalej cierpieć.
     - Lepiej będzie, gdy każde z nas pójdzie w swoją stronę - powiedziałam ściszonym głosem. Zdjęłam jego ręce z mojej twarzy i skierowałam je w podłogę. Odeszłam, nic więcej nie mówiąc...
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam okrągłą dwudziestkę. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Jeszcze raz przepraszam za tą pomyłkę :/ I chciałam jeszcze zapytać, czy długość Wam odpowiada?
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
Pytania, wątpliwości, pomysły? Możecie je wysyłać na tego maila: tylkosiata@wp.pl
    
    

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 19

     Dlaczego to spotyka akurat mnie? Kilka miesięcy temu nie miałam żadnych poważnych problemów, dylematów. Żyłam marzeniami. Alan był moim idealnym chłopakiem. Był. Do czasu. Poznałam Maćka. I czego chcieć więcej? Siatkarz grający w najlepszym klubie Polski, przystojny, i to bardzo przystojny, miły, opiekuńczy, wyrozumiały, lojalny, kochający. Same zalety, zero negatywów. I znowu do czasu. Po raz kolejny nie miałam szczęścia. Po raz kolejny zostałam zraniona.
     Zwykły pocałunek, który wybaczyłaby zapewne każda dziewczyna swojemu chłopakowi. Każda, nie ja. Ten zwykły pocałunek, który dla Muzaja nic nie znaczył, w moim życiu odegrał ogromne znaczenie. Byłam wrażliwa, za bardzo wrażliwa. W tamtej chwili dochodziło do mnie, że chyba jednak bycie ze sławnym siatkarzem nie jest dla mnie. Że powinnam znaleźć sobie normalnego chłopaka, który nie będzie miał tysięcy fanek. Z którym będę anonimowa.
     Karol z Olą odprowadzili mnie do domu. Byłam im bardzo wdzięczna. Bardzo. Szczególnie, że nie zadawali żadnych pytań, ale próbowali rozluźnić atmosferę żartami, które nie zawsze były śmieszne.

***
     Nazajutrz obudziłam się bardzo wcześnie rano, gdzieś koło ósmej. Wcześnie, gdyż była niedziela, a w ten dzień zazwyczaj nie wstawałam przed dziesiątą. Zeszłam na dół. Kompletna cisza sprawiała, że więcej myślałam o Maćku. Popijając kakao i przegryzając kanapki z dżemem, wracałam myślami do wczorajszego dnia. Poczułam, że chyba złość i smutek powoli odchodzą. Czas zrobił swoje. Zdecydowanie.
     Karol wysłał mi SMS-a z propozycją, abym przyszła dzisiaj na trening Skrzatów, bo potrzebne jest mi jeszcze trochę rozrywki. Pomimo obecności na wczorajszym meczu, zatęskniłam już za siatkówką jednego z moich ulubionych klubów, więc zgodziłam się zaszczycić Kłosa swoją obecnością. Uszykowałam się i napisałam rodzicom karteczkę, że wyszłam na trening Skry, ponieważ jeszcze spali. Wyszłam z domu, zamykając szczelnie drzwi kluczem, który po chwili wrzuciłam do torby.
     Idąc chodnikiem usłyszałam głos wołający: "Zaczekaj, mała!". Kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Nikogo poza mną nie widziałam w pobliżu, ale nie odwróciłam się do tyłu. Po chwili obok mnie szedł nieznany mi chłopak.
     - Wołałem cię. Wypadł ci telefon - w tej chwili wysunął dłoń, w której trzymał urządzenie w niebieskim etui. Odruchowo pomacałam kieszenie kurtki. Rzeczywiście, nie było tam mojej komórki.
- O, dzięki wielkie - wzięłam od niego telefon.
- Co ty taka zamyślona?
- Nie jestem zamyślona - zrobiłam zdziwioną minę.
- Jesteś.
- Nie jestem.
- Jesteś - nie dawał za wygraną i nasz bardzo ciekawy dialog trwał dalej.
- Wyglądam na zamyśloną?
- I to bardzo.
- Pozory mylą.
- Nie w tym przypadku.
- Dobra, koniec tematu. Jeszcze raz dzięki za telefon - chciałam zakończyć naszą rozmowę, ale mi się nie udało.
- To może w ramach podziękowań dasz się zaprosić na kawę?
- Po pierwsze, nie piję kawy, a po drugie, mam już plany na dzisiaj. Może innym razem.
- A gdzie idziesz? Może cię odprowadzę?
- Nie, dzięki. Trafię do celu.
- Co ty taka sztywna jesteś? Powinnaś się cieszyć, że przyciągasz facetów.
     W tym momencie uświadomiłam sobie, że jestem oschła dla niczemu winnego chłopaka. Postanowiłam go przeprosić, gdyż sama nie chciałabym być tak potraktowana.
     - Sorry. Może zaczniemy od początku? Patrycja - podałam mu swoją lekko zmarzniętą dłoń.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 18

     Tęskniłam za nim. Cholernie tęskniłam. Ale nie mogłam mu tak po prostu wybaczyć. Nie mogłam wrócić do niego, udawać, że nic się nie stało. Mówił, że mnie kocha, a po zaledwie kilku miesiącach całował się z inną. Dlaczego? Chciał mi wszystko wyjaśnić. Ale ja jeszcze nie byłam gotowa na prawdę.
     W drodze do domu natknęłam się na Karola. Zdziwiłam się, gdyż powinien być teraz na hali. Mimo wszystko uśmiechnęłam się na jego widok.
     - Hej! A ty nie na treningu? - zapytałam.
- Skończyliśmy wcześniej. A co u ciebie?
     Zastanawiałam się, czy Kłos wie o mojej kłótni z Maćkiem. Nie wiedziałam tego, jednak stwierdziłam, że mogę mu o niej powiedzieć. Jeśli nie wie, co raczej nie było prawdopodobne, to i tak prędzej czy później by się dowiedział.
     - Nie najlepiej, o czym pewnie ci wiadomo.
- No wiadomo, wiadomo.
     Chciałam pogadać z Karolem tak na poważnie. Znał Maćka lepiej niż ja. Mógł mi pomóc z tym wszystkim, nam pomóc...
     - Dlaczego on mi to zrobił? - zaczęłam. - Mówił, że mnie kocha. Że chce ze mną spędzić resztę życia.
- Kocha cię. Cały czas tak samo mocno. Pogubił się. Wszystko do niego wróciło. Myślał, że zamknął tamten rozdział. I zamknął, ale on się ponownie otworzył. Żałuje tego. I to bardzo. Nie chciał cię zranić. Jesteś dla niego najważniejsza.
- Ale...
- Popełnił błąd, ale każdy je popełnia. Żałuje i gdyby mógł cofnąć czas, już dawno by to zrobił.
     W oczach miałam łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Karol zamknął mnie w swoim uścisku. Czułam, że mogę na niego liczyć. Że w razie jakiegokolwiek problemu on mi pomoże. Był w końcu starszy o dziewięć lat.
     - Obiecaj mi, że gdy będziesz gotowa, porozmawiasz z nim. Tak na poważnie. Dasz mu to wszystko wytłumaczyć - szepnął.
- Nie wiem, kiedy będę gotowa.
- Nie ważne. Może to być jutro albo za miesiąc. Ale pogadasz. Obiecujesz?
- Tak.
     Obietnice się dotrzymuje. Bynajmniej ja chciałam dotrzymywać. Między innymi tą, którą przed chwilą złożyłam Kłosowi. Była ona chyba jedną z najważniejszych w moim życiu.

***
     Minęły prawie dwa tygodnie od mojej rozmowy z Karolem. Do tego czasu Maciek walczył o to, bym poświęciła mu kilka minut. Jednak za każdym razem przegrywał tą walkę. Nie miałam ochoty na wysłuchanie tego, co ma mi do powiedzenia. Nie chciałam, nie byłam gotowa.
     Była sobota. Za piętnaście trzecia miał odbyć się mecz SKRY z Radomiem, na który posiadałam bilet. Przed spotkaniem wybrałam się na spacer do parku obok hali. Spotkałam tam Karola z Olą i Andrzejem idących w kierunku obiektu. Przywitaliśmy się i zamieniliśmy kilka słów. Życzyłam chłopakom powodzenia i dałam im kopniaki na szczęście, gdyż byłam prawie pewna, że przed meczem nie będę miała już takiej okazji. Ola stwierdziła, że bez sensu idzie na halę, gdyż będzie musiała siedzieć na trybunach dość długi czas, więc postanowiła pospacerować ze mną po parku. Chłopacy odeszli, a my ruszyłyśmy w przeciwną stronę.
     Na początku panowała między mną a Olą cisza. Po pewnej chwili jednak została ona przerwana. Dziewczyna Kłosa zapytała mnie o Maćka. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że nic się nie zmieniło. Kiwnęła tylko głową. Nie drążyła tego. Doceniłam to.
     Zeszłyśmy z tematu Maćka na temat ciuchów, czyli co sobie ostatnio kupiłyśmy, co widziałyśmy, co nam się podoba i takie tam. Krótko mówiąc nasze relacje stały się mocniejsze.
     Było kilka minut po czternastej, więc zdecydowałyśmy pójść już na halę. Zespoły nadal się rozgrzewały, a my zajęłyśmy swoje miejsca. Niestety nie miałyśmy ich obok siebie. No cóż...
     Mecz się zaczął. W podstawowej szóstce wyszedł między innymi Karol i Maciek. Pierwsza partia skończyła się znakomitym atakiem Mariusza zza trzeciego metra. Drugą wygrali Radomianie, jednak ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla SKRY. Byłam przeszczęśliwa. Zeszłyśmy z Olą na dół, aby "polować" na siatkarzy. Na pierwszy ogień wyszedł Uriarte. Poznałam go troszeczkę na imprezie sylwestrowej u Karola, jednak dużo to z nim nie gadałam. Udało mi się zdobyć z nim zdjęcie, jednak on stwierdził, że zdjęcia możemy sobie robić codziennie, gdyż przecież mam wstęp wolny na treningi SKRY, bo jestem dziewczyną Skrzata. Udało mi się zapomnieć chociaż na chwilę, a on mi wszystko przypomniał. Pomyślałam, że pewnie nie wiedział o tym, że pokłóciłam się z Muzajem.
     Gdy z szatni gości wyszedł Michał Kędzierski, od razu do niego podbiegłam. Chciałam mieć z nim zdjęcie. Kiedyś grał w Asseco Resovii, a przecież ten klub był moim ulubionym zaraz po Skrze.
Poprosiłam o podpis, a on się od razu zgodził. Na fotkę też. Podałam mu telefon i zrobił nam najlepsze selfie, jakie kiedykolwiek miałam. W tej chwili z drugiej szatni wyszedł Maciek. Podziękowałam Michałowi, do którego była ustawiona już dość duża grupka dziewczyn.
     Podeszłam do Oli. Starałam się nie patrzeć na Muzaja. Udawać, że go nie ma. Ułatwiły mi to jego fanki, które otoczyły go i z chęcią pewnie by nie wypuszczały. Jednak prędzej czy później musiały go zostawić w spokoju. I tak też się stało. Po chwili stał już przy mnie.
     - Możemy pogadać? - zapytał, jednak zauważyłam, że zmierza do niego niespełniona dziewczyna.
- Hej Maciek. Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - zapytała.
- Oczywiście - odparł.
     Po chwili na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Odeszła od nas. To samo zrobiła Ola, chcąc uściskać swojego chłopaka.
     - To pogadamy? - Muzaj nie odpuszczał.
- Nie wiem, czy chcę słuchać o tym, dlaczego całowałeś inną dziewczynę - oznajmiłam.
- Proszę... Pięć minut. Potem zrobisz, co zechcesz. Możesz nawet się do mnie nigdy nie odezwać.
     Nie wyobrażałam sobie tego. Życie bez Maćka byłoby trudne, nawet bardzo. Pomimo tego, co mi zrobił, przez te niecałe dwa tygodnie cały czas za nim tęskniłam, chciałam, żeby było jak dawniej.
     - To może wyjdziemy? - zaproponował, na co się zgodziłam.
     Emocje we mnie buzowały coraz bardziej. Ta chwila miała decydować o moim dalszym życiu. Myślałam nad tym, czy zdołam mu wybaczyć, zapomnieć. Za chwilę miałam poznać odpowiedź na moje pytanie: "Dlaczego?".
     - Słucham, co masz mi do powiedzenia - oznajmiłam trochę podniesionym tonem.
- Przepraszam.
- To wszystko? Mówiłeś, że mnie kochasz. Że nie widzisz świata poza mną. A tu co? Widzę, jak obściskujesz się z inną. Wiesz, jak się czułam? Myślałam, że jesteś inny, porządny. Ale się pomyliłam. Niestety.
- Kocham cię. Ten pocałunek był błędem. Pamiętasz, jak ci mówiłem o mojej byłej?
- A co to ma teraz za znaczenie?
- Pamiętasz?
- Tak, pamiętam. I co z tego?
- To była ona. Chce do mnie wrócić, ale ja nie chcę. Kocham ciebie, a nie ją.
- To dlaczego ją całowałeś?! - krzyknęłam i kładąc ręce na klatkę piersiową Maćka, odepchnęłam go.
- Bo wszystko do mnie wróciło! - także uniósł głos. - Ale kocham ciebie. Z tobą chcę być. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył!
- Ale dla naszego związku tak, idioto! - wrzasnęłam teraz z całych sił.
     W tej chwili z hali wyszedł Karol z Olą i Andrzejem. Podbiegłam do dziewczyny i przytuliłam się do niej. Była dla mnie jak starsza siostra, której wtedy tak bardzo potrzebowałam...
============================================================
Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba ;) Dziękuję za komentarze pod poprzednim ^^ I mam nadzieję, że pod tym też się jakieś znajdą ;) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
PS Jeśli macie do mnie jakieś pytania lub chcecie napisać mi coś prywatnie, to możecie to zrobić na tego maila: tylkosiata@wp.pl

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 17

     Oby dwoje byliśmy po przejściach, jednak kompletnie innych. Mnie uderzył chłopak, a Maćka zdradziła dziewczyna. Ja szukałam w nim oparcia, a on we mnie. Przynajmniej tak mi się zdawało.
     Nie wiedziałam, jak mam zareagować, gdy opowiedział mi o całej sytuacji. Nie było widać po nim, że jeszcze o tym myśli. Mówił przecież, że chłopacy mu bardzo mocno pomogli i to dzięki nim wrócił do codzienności i normalności. W głębi duszy byłam im za to wdzięczna, choć wtedy, gdy on cierpiał, ja go nie znałam.
     Poszliśmy na kebaba, tak jak mięliśmy to w planach. Gdy się najedliśmy, Maciek zaproponował spacer. Zgodziłam się, gdyż uwielbiałam spędzać z nim czas, co było chyba jasne. Gdybym nie lubiła, nie byłabym jego dziewczyną.
     - Tak sobie myślę i doszedłem do wniosku, że nie mogę cię zabierać na kebaby, frytki, hamburgery i te wszystkie - powiedział nieoczekiwanie.
- A to dlaczego?
- Bo będziesz gruba - uśmiechnął się łobuzersko. - A ja nie chcę mieć dziewczyny ważącej więcej ode mnie. Już powoli ci waga wzrasta zapewne - popatrzył na mnie, co odczytałam jako: "ja ci tylko dokuczam oczywiście".
     Rzuciłam mu groźne spojrzenie, po czym zaczął uciekać. Wiedziałam, że go nigdy nie dogonię, jednak chciałam spróbować. Mało co, a bym się przewróciła o własne nogi. Doprowadziłam tym do głośnego śmiechu Maćka. W pewnej chwili, gdy naprawdę nie miałam już siły gonić go dalej, krzyknęłam:
- Dobra, koniec tej zabawy!
     Stanął w miejscu i spojrzał na mnie z uśmiechem. Chwilę zajęło mi dochodzenie do niego. Gdy już przy nim byłam, chwycił mnie pod pośladkami, uniósł do góry i zaczął okręcać wokół własnej osi. Po chwili się zatrzymał, postawił na ziemi i zatopił się w moich ustach. Wplotłam palce w jego ciemne włosy, oczywiście nie miał czapki. Trwaliśmy tak kilka chwil. Gdy już Muzaj oderwał się od moich warg, ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Było troszeczkę późno, a na mnie czekały jeszcze lekcje.

następnego dnia
     Mozolnie wygramoliłam się z łóżka. Przed dwoma miesiącami była to rutyna. Szkoła, czasami zajęcie taneczne, nauka. Każdy tydzień taki sam. Jednak od pewnego momentu to się zmieniło, a mianowicie od poznania Maćka. Moje życie wywróciło się o 180 stopni. Poznałam świetnego chłopaka, z którym byłam szczęśliwa.
     Po szkole wybrałam się pod halę. Kawałek przeszłam z Paulą, jednak tylko chwilkę. Jak na środek stycznia było ciepło. Podejrzewałam, że temperatura jest lekko na plusie. Cieszyłam się, że zobaczę Maćka. Co prawda widziałam go codziennie, jednak tak mocno go kochałam, że nie mogłabym wytrzymać dnia bez niego.
     Wyszłam zza rogu, byłam już kilkanaście metrów od obiektu, gdy przed nim ujrzałam ich. Do Muzaja przytulała się jakaś dziewczyna, brunetka. Serce mi mocniej zabiło, poczułam zazdrość. Zastanawiałam się, kim ona jest, czego chce od MOJEGO chłopaka. Nie wstrzymałam swojego marszu, liczyłam na jakieś wyjaśnienia. Jednak po chwili moje serce pękło. Dziewczyna stanęła na palcach i wtopiła się w wargi chłopaka. I ku mojemu zdziwieniu, on nie protestował. Wyglądali, jakby byli kochającą się parą. Stanęłam, patrząc się na nich. Automatycznie z moich oczu zaczęły spływać łzy. Nie wierzyłam w to, na co patrzyłam. Jeszcze wczoraj było tak pięknie, zaryzykowałabym nawet słowem idealnie. A w jednej chwili wszystko się popsuło, runęło, jak domek z kart. Pomyślałam, że Maciek się mną zabawił, wykorzystał.
     Stałam tak dłuższą chwilę. Brunetka odczepiła się już od Muzaja. Musiałam tamtędy przejść, by wrócić do domu. Wytarłam moje mokre policzki białymi, wełnianymi rękawiczkami, jednak łzy nadal mi spływały. Postanowiłam, że przejdę koło nich szybkim krokiem, może mnie nie zauważą. Ruszyłam i było to dla mnie kilkanaście najtrudniejszych metrów w życiu. Niestety mój plan się nie powiódł. Już po chwili usłyszałam głos Maćka wołający moje imię. Nie zatrzymałam się, nie obejrzałam. Szłam, jakbym była głucha. Jednak on nie odpuszczał. Po chwili szedł już obok mnie.
     - Wołałem cię. Co się stało? Spieszysz się? - zapytał, jak gdyby nigdy nic. Pewnie myślał, że tego nie zauważyłam.
- Zostaw mnie - powiedziałam dość spokojnie.
- Ale Pati... - zatrzymał mnie, jednak nie dałam mu dokończyć.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i zaczęłam się wyrywać z jego rąk. Na próżno.
- Powiedz mi, o co chodzi - jego głos był spokojny, nawet bardzo.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam z całych sił. Nie panując nad emocjami, uderzyłam go w twarz. - Jesteś zwykłym gnojem! Odwal się ode mnie.
     Puścił mnie. Zaczęłam biec w kierunku domu. Nie chciałam go widzieć.
     Gdy weszłam do domu, próbowałam ukryć mój smutek i gniew. Udało mi się. Mama nie zauważyła, że nie mam humoru. Ostatnimi czasy nie rozmawiamy ze sobą w ogóle, urwały nam się kontakty. Może to i dobrze? Nie miałam ochoty wyżalać się i udawać, jaka to ja jestem biedna. Nie chciałam nikogo obarczać moimi smutkami. Bo po co? W czym pomoże mi oznajmienie komuś, że chłopak mnie zdradził, całował się z inną?
     Zjadłam pomidorówkę, choć nawet ona nie poprawiła mi humoru, mimo że zawsze to robi. Nie chciałam myśleć o całym dzisiejszym dniu. Postanowiłam, że będę żyła normalnie, postaram się zapomnieć, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Zrobiłam lekcje, pouczyłam się, poczytałam. Choć przez chwilę nie myślałam o Maćku. Jednak gdy położyłam się spać, wszystko do mnie wróciło. Leżałam, nie mogłam zasnąć, z oczu zaczęły mi spływać łzy. Dlaczego on mi to zrobił? Mówił, że mnie kocha. I co to była za dziewczyna? Nie znałam jej. I nie chciałam poznać. Zniszczyła wszystko, co zbudowałam z siatkarzem. Sprawiła, że z dnia na dzień stałam się najmniej szczęśliwą osobą na świecie.
     Następny dzień był dla mnie bardzo trudny. W drodze do szkoły natknęłam się na Maćka. Przypadek? Nie sądzę. Pewnie specjalnie wybrał się do sklepu o tej godzinie. Aby mnie spotkać. Chyba nie wiedział, że widziałam ich razem. Ale to nie miało znaczenia.
     - Zaczekaj! Możemy pogadać? - zapytał, dotrzymując mi kroku.
- Spieszę się.
- Pięć minut możesz mi poświęcić. Masz jeszcze dużo czasu do lekcji.
- Nie chcę z tobą gadać. Odwal się! - uniosłam troszeczkę głos.
- Ale dlaczego?
- Zostaw mnie. Idź do dziewczyny, na której ci zależy - przyspieszyłam kroku. Jednak to nic nie dało, gdyż dla Maćka było to tempo spacerowe.
- Jestem przy niej, Pati. I ty dobrze o tym wiesz.
- Ale wczoraj nie byłeś.
     Kątem oka zauważyłam, że jego twarz blednie. Zaniemówił. Owszem, kochałam go. Uważam, że jeżeli się kogoś kocha tak bardzo mocno, jak ja Maćka, to można tej osobie wszystko wybaczyć. Jednak do tego potrzebny był czas. Nie łatwo o takim czymś zapomnieć. Nie jest tak, że gdy klaśniesz, to wszystko znika. Niestety... Chciałam z nim być, a jednocześnie go nienawidziłam. W głowie wspominałam nasze spotkanie, pierwszą rozmowę. Wspominałam cały nasz związek, który w tamtej chwili wisiał na cieniutkim włosku. Jednak pragnęłam, by ten włosek nie pękł, lecz się odbudował. Chciałam, aby Maciek się trochę postarał. Aby pokazał mi, że tamten pocałunek był błędem. A najważniejsze, żeby się przyznał, sam z siebie, i przeprosił, z serca, a nie bo tak należy.
     Weszłam do szkoły. Paula od razu zauważyła, że nie jestem w humorze. Powiedziałam tylko, że pokłóciłam się lekko z Maćkiem. O szczegóły nie wypytywała, gdyż zapewne zauważyła, że nie chcę o tym gadać.
     Jak zawsze, dzień w budynku edukacji minął mi szybko. Wyszłam stamtąd nawet z lekkim uśmiechem na twarzy, który momentalnie znikł po zobaczeniu Muzaja przed ogrodzeniem.
     - Idź na trening. Nie chcę z tobą jeszcze gadać - powiedziałam i ruszyłam w kierunku domu.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić - zatrzymał mnie i spojrzał w oczy. Zrobiłam to samo. Brakowało mi tych brązowych tęczówek.
- Nie teraz - odpowiedziałam i tak po prostu odeszłam, zostawiając go smutnego pod szkołą.
----------------------------------------------------------------------------------------
Najpierw chciałam przeprosić za to, że musieliście czekać na ten rozdział tak długo. Mam nadzieję, że tym czymś wyżej Wam to wynagrodzę ;) Jak zawsze komentarze są mile widziane :) Jeśli macie do mnie jakieś prywatne pytania lub coś w tym stylu, to możecie pisać na tego maila: tylkosiata@wp.pl
Zapraszam też Was na bloga przyjaciółki klik oraz na naszego wspólnego :) klik :)
Pozdrawiam :3

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 16

     Wychodząc z terenu szkoły wraz z Paulą usłyszałam swoje imię. Najwidoczniej ktoś mnie wołał. Odwróciłam głowę i moim oczom ukazała się biegnąca w naszą stronę sylwetka Alana. Moje zdziwienie było ogromne.
     - Czego on od ciebie chce? - zapytała Paula.
- Mówiłam ci, że on coś brał. A Michał mówił mi, że Alan chce do mnie wrócić. I zapewne będzie mnie teraz nękał, śledził i nie wiadomo co jeszcze - chłopak stanął przede mną zdyszany.
- Możemy pogadać? - zapytał.
- Dobra Pati, ja lecę. Do jutra - pożegnałam się z przyjaciółką.
- Pa. A co do ciebie, Alan, to się spieszę. Nie mam czasu na głupoty.
- Uważasz, że moja miłość do ciebie to głupota? - ruszyłam w kierunku hali, a on tuż obok mnie.
- Uważam, że to przez twoje zachowanie zmieniło się moje podejście do ciebie. W sumie to nie powinieneś mi się dziwić - stwierdziłam.
- Znowu idziesz do niego?
- O co ci chodzi? Najpierw na mnie wrzeszczysz, potem oskarżasz o nie wiadomo jakie rzeczy, rzucasz się na Maćka, bijesz mnie i teraz masz czelność prosić o rozmowę? Co ty sobie wyobrażasz? Że zapomnę i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Jeśli tak, to się grubo mylisz. Odwal się ode mnie i od Maćka. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, a teraz wybacz, ale się spieszę - przyspieszyłam.
- Przepraszam cię - dogonił mnie.
- Co mi po twoich przeprosinach? Nie jesteś mi potrzebny do szczęścia.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. Widocznie mnie nie kochałaś, że teraz to olewasz - nie umiem opisać jego tonu. Był zarazem zimny, ale też smutny.
- Widocznie ty mnie nie kochałeś, bo mnie uderzyłeś, a ludzi się nie bije ot tak, bo rozmawiają z innymi. Jesteś chory i powinieneś się leczyć.
- Robię to i myślałem, że to dostrzeżesz, ale ciebie widocznie to w ogóle nie obchodzi. Lepiej jest uciec od problemów, pójść do sławnego siatkarza i liczyć na litość, tak?
- Znowu zaczynasz? Lepiej będzie, jak dasz sobie spokój.
- Jak mam dać spokój? Ja cię kocham, nie rozumiesz tego? - zatrzymał mnie.
- Zaufałam ci, myślałam, że jesteś tym jedynym, a ty co zrobiłeś? Brałeś jakieś prochy, które robiły z tobą, co chciały. Sprawiły, że cię znienawidziłam. I ta nienawiść nadal we mnie jest. Zapomnij, tak będzie lepiej i dla ciebie, i dla mnie - ruszyłam naprzód, zostawiając Alana.
     Istniała możliwość, że w przyszłości będę z nim normalnie rozmawiała, jednak jeszcze nie teraz. Doceniłam to, że przeprosił, zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, jednak dużo stracił w moich oczach i prawdopodobnie już tego nie odzyska. Chciałam z nim być, a on mnie zranił. Stracił swoją szansę.
     Doszłam do hali. Jak zwykle, trójka siatkarzy stała przy wejściu, to znaczy Karol, Andrzej i Maciek. Podeszłam do nich z uśmiechem na twarzy.
     - Hejo - przywitałam się, po czym namiętnie pocałowałam mojego chłopaka.
- A o nas zapomniałaś? - Karol udawał obrażonego. Domyśliłam się, o co mu chodziło, więc dałam dwóm środkowym po buziaku w policzek.
- Ola nie będzie zła? - zapytałam, stając obok Maćka, który objął mnie ramieniem.
- Za buziaka od koleżanki? Nigdy - zaprzeczył Kłos.
- Lepiej się martw, czy Maciek nie będzie zły - wtrącił Wrona.
- To wy ją podpuszczacie do całowania - zaśmiał się Muzaj.
- Oj tam, oj tam - mruczał Karol. - O, idzie moja wybranka - uśmiechnął się na widok przychodzącej do nas Oli.
     Para złączyła się w pocałunku, bardziej namiętnym od mojego z Maćkiem. Uważałam ich za idealną parę. Świetnie się dogadywali. Ola była przepiękną kobietą, a Karol przystojnym facetem. Pasowali do siebie jak nikt inny.
     - To my was zostawiamy i idziemy się zabawić. Prawda Olu? - Kłos był wpatrzony w dziewczynę.
- Zabawić? Chyba przytyć po obiedzie - uśmiechnęła się i odeszli.
     Pożegnaliśmy się z Andrzejem i także ruszyliśmy w swoją stronę. Maciek zaproponował kebaba, na co tylko przytaknęłam głową. Zdecydowałam, że powiem Maćkowi o Alanie. Nie chciałam mieć przed nim żadnych tajemnic. Maciek był zmieszany, nie wiedział, jak zareagować. W końcu wydobył z siebie kilka słów, które mnie zdziwiły.
     - Chcesz do niego wrócić? - zapytał.
     Jak on może tak myśleć? Przecież tyle razy mówiłam mu, że go kocham, że to z nim chcę być. A może on już mnie nie kochał? Może chciał ze mną zerwać, tylko nie wiedział jak?
     - Zwariowałeś? Kocham ciebie i tylko ciebie. Nikogo innego. I z nikim innym nie chcę być, tylko z tobą. Skąd ci takie coś przyszło do głowy?
- Po części przeze mnie się kłóciliście. Wepchnąłem się pomiędzy was...
- Ty mi pomogłeś. I to bardzo mi pomogłeś. Nie myśl tak... - zrobiłam chwilę przerwy, zatrzymałam go i spojrzałam w jego śliczne oczy. - Kocham cię.
     Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż zatopiłam się w jego ustach. Objął mnie i dał znak, bym na niego wskoczyła. Oplotłam nogami jego pas, a on trzymał mnie za uda. Ręce zawiesiłam wokół jego szyi. Mogłabym trwać tak wieczność. Czułam się przy nim kochana, bezpieczna, a przede wszystkim potrzebna. Nie byłam piątym kołem u wozu, czułam, że Maciek chce, abym z nim była, nigdy go nie zostawiła. Kochałam go nad życie i miałam nadzieję, ze on mnie też. Wyobrażałam sobie nasz ślub, gromadkę dzieci, potem wnuki, starość... To wszystko było takie idealne, że aż nierealne.
     - Ja też cię kocham - oznajmił po kilku minutach i postawił mnie na ziemi.
- Maciek, mogę ci się o coś zapytać?
- No jasne, kochanie - po raz pierwszy tak do mnie powiedział. To uczucie było cudowne.
- Jak byliśmy u Karola, to Mariusz mi powiedział, że dużo przeszedłeś. O co chodzi? - zapytałam niepewnie.
- Długa historia... Może innym razem ci opowiem.
- Teraz - powiedziałam na tyle stanowczo, by przekonać Muzaja.
- No dobra... A więc byłem z pewną dziewczyną około trzech lat. Ogólnie wszystko było bardzo dobrze, chciałem z nią przeżyć całe życie. Pewnie wiesz, jakie to uczucie, kochać kogoś tak bardzo mocno... No i któregoś dnia przyszła do mnie i oznajmiła, że jest w ciąży. Trochę się zdziwiłem. Z jednej strony się cieszyłem, bo wiadomo, dziecko to super sprawa, a z drugiej nie, gdyż chciałem grać. Jednak postanowiliśmy, że je wychowamy. A następnego dnia okazało się, że to dziecko nie jest moje, tylko jakiegoś typa. Wiesz, jak ja się czułem? Chciałem z nią być całe życie, a ona tak po prostu mnie zdradziła, w dodatku miała dziecko z innym kolesiem. Po kilku dniach wyjechała, po cichu, nie dzwoniąc do mnie, po prostu zniknęła. Nawet nie przeprosiła, nie powiedziała, jak do tego doszło. A ja ją tak bardzo kochałem, zaufałem jej - zrobił chwilę przerwy. - Chłopaki z klubu dowiedzieli się pierwsi, mogłem im zaufać. Pomogli mi się pozbierać, za co jestem im bardzo wdzięczny. Są dla mnie jak bracia...
     Nie wiedziałam, co mam zrobić i myśleć. Ta dziewczyna była zwykłą su*ą. Rzucić takiego chłopaka, jakim był Maciek? Chyba miała nierówno pod sufitem. Wtuliłam się w klatkę piersiową siatkarza. Tylko to przyszło mi do głowy.
     - Kocham cię - powiedziałam po raz kolejny dzisiaj.
--------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Czekam na słowa krytyki w komentarzach ;) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..."
PS Jeśli chcecie się ze mną skontaktować, to piszcie na ten e-mail:
     tylkosiata@wp.pl Pozdrawiam :3