wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 13

     Bałam się. Nie chciałam. Ale musiałam. Nie mogłam opuszczać szkoły. Postanowiłam, że nie będę niszczyć sobie życia przez takiego gnoja, postaram się zapomnieć. Ale jak mam zapomnieć? Takich rzeczy się nie zapomina, można je jedynie lekko zamazać, odsunąć od codziennego życia, ale tak naprawdę zostaną one z tyłu głowy i będę nam towarzyszyć przez cały czas. Musiałam stawić czoła lękom, być twardą dziewczyną. Nie zapominałam o Pauli, której mogłam zaufać, ani o Maćku.
Przyjaciółka cały czas pewnie myślała, że naprawdę wczoraj źle się poczułam. Nie chciałam pisać jej tego na Facebooku.
     Opowiedziałam Pauli o wszystkim przed pierwszą lekcją. Obiecała, że nie spuści mnie z oka, będzie ze mną cały czas, nawet odprowadzi mnie do domu. Niestety dzień nie zapowiadał się najlepiej. Alan patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, nie umiałam go odczytać. Po spojrzeniu na mnie gadał coś do swoich kumpli, a ci po chwili wybuchali śmiechem. Nie wiedziałam, o co chodzi, jednak nie interesowało mnie to, co o mnie mówi. On sam mnie już w ogóle nie obchodził. Postanowiłam to olać.
     Na jednej z przerw Paula chciała sobie kupić wodę. Chciałam z nią pójść, jednak od razu zaprzeczyła.
     - Obok sklepiku siedzi... Lepiej tu poczekaj, zaraz wrócę.
- Jejka, trzeba stawiać czoła problemom. Co mi może zrobić? Przecież tam stoi matematyczka - wskazałam głową nauczycielkę.
- No nie wiem, czy to dobry pomysł - zastanawiała się Paula, jednak ja już postanowiłam.
     Pociągnęłam ją delikatnie za rękę. Nie chciałam dać satysfakcji mojemu byłemu chłopakowi. Nie chciałam, by poczuł, że się go boję. Jeszcze półtora roku, skończy szkołę i zniknie na zawsze z mojego życia. Była jeszcze możliwość wyrzucenia jego osoby ze szkoły, z czego na pewno bym się ucieszyła.
     - Cześć, piękna - rzucił w moją stronę, gdy Paula kupowała napój.
     Zastanawiałam się, o co mu chodzi. Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi, olać go, jakby nie istniał.
     - Jak się bawiłaś dzisiejszej nocy? Miło ci było z tym twoim siatkarzykiem? - rzucił do mnie z pogardliwym tonem.
- Lepiej niż z tobą - wypaliłam ze sztucznym uśmiechem. Konsekwencje? Wtedy o nich nie myślałam.
     Odeszłyśmy. Za plecami usłyszałam jeszcze głosy kumpli Alana w stylu: "Ale ci dowaliła" albo "Ale cię zjechała". Poza tym w szkole nie wydarzyło się nic szczególnego. Nie było wuefisty, więc kończyliśmy dwie godziny wcześniej. Postanowiłam pójść na trening Skry. Pewnie jeszcze go mieli, pomyślałam. Paula puściła mnie samą. Rozeszłyśmy się.
     Idąc na halę nie myślałam o niczym szczególnym. W mieście było praktycznie pusto, wszyscy w pracy lub w szkołach.
     Włożyłam ręce do kieszeni kurtki. Szłam szybkim krokiem, chciałam zdążyć na trening siatkarzy. Nagle usłyszałam za plecami: "Co tak pędzisz?". Nie zatrzymałam się, szłam dalej. Wiedziałam, do kogo należał głos. Starałam się przyspieszać, jednak nie potrafiłam iść szybciej. Podbiegł, stanął przede mną. Minęłam go, jakbym nikogo nie spotkała. Chciałam, żeby mnie zostawił, odszedł ode mnie. Sama siebie oszukiwałam. "On nigdy nie da ci spokoju" - chodziło po mojej głowie.
     - Do twojego domu chyba nie idzie się w tym kierunku. Zabłądziłaś? - jego głos sprawiał, że po moim ciele przechodziły dreszcze. Nie chciałam, by to zauważył.
- Odwal się - warknęłam.
- Co tak ostro? W stosunku do niego też jesteś taka oschła?
     Nie odpowiedziałam. Pragnęłam być już na hali, blisko Maćka. Zastanawiałam się, czego Alan ode mnie chciał. Na nic mądrego nie wpadłam.
     - Już wiem, gdzie idziesz - zobaczył halę "Energia".
- Czego chcesz? - zapytałam wprost.
- Uraziło mnie to, co powiedziałaś dzisiaj przy sklepiku. Nie uważasz, że to było niestosowne?
     Zaśmiałam się ironicznie. Niestosowne? To w takim razie jakie było jego zachowanie?
- Mówisz, że zachowałam się niestosownie, tak? Sądzę, że nie mamy o czym gadać.
- Oj mamy, mamy - zatrzymał mnie, chwycił mocno za ramiona.
- Odwal się, debilu! - krzyknęłam, próbowałam się uwolnić. Poprzestałam na próbach.
- Pożałujesz tego, jak się do mnie zwracasz.
- Nie moja wina, że twoi kumple się z ciebie śmieją - odparowałam.
- Co ty powiedziałaś, su*o? To ty puszczasz się na prawo i lewo, bawiąc się uczuciami facetów. Ze mną tak łatwo ci nie pójdzie. Rozumiesz? - odepchnął mnie do tyłu.
     Tego było już za wiele. Ruszyłam pędem w kierunku hali. Nie oglądałam się do tyłu, nie wiedziałam, czy on za mną jest. Maciek akurat wychodził z budynku wraz z Karolem i Andrzejem.
     - O, hej - był lekko zdziwiony na mój widok. - A ty nie w szkole?
     Nic nie mówiłam. Wtuliłam się w jego umięśnioną klatkę piersiową. Objął mnie swoimi ramionami, nie wiedząc o co chodzi. Dwaj środkowi przyglądali nam się z lekkim uśmiechem na twarzach. Po chwili przed halą pojawił się Alan.
     - No i wszystko jasne... - mruknął atakujący pod nosem. - Chłopaki, ten koleś jest niedorozwinięty troszeczkę. Jakby coś, to mi pomóżcie, tylko delikatnie.
- Oczywiście Maciusiu - odrzekł Karol.
- Młodszemu braciszkowi zawsze się pomaga w takich sytuacjach - powiedział Wrona.
     Przez cały ten czas byłam złączona z Muzajem w mocnym uścisku. Gdy przed nami stanął Alan, schowałam się za plecami Maćka.
     - Czego tu szukasz? - zaczął atakujący Skry.
- Już ci się szmata zwierzyła ze swoich problemów? Jak słodko...
     Szczerze mówiąc, nie bolało mnie to, jak na mnie mówił. Nie znałam jego zamiarów, nie wiedziałam, co ma w planach. Mimo wszystko nie chciałam, aby Maciek coś mu zrobił. Miałby jeszcze z tego powodu same problemy.
     - A co? Zazdrosny, że znalazła chłopaka, któremu może zaufać, a nie takiego gówniarza jak ty? Prawda boli, nie?
     Wyszłam zza pleców Maćka. Chciałam wygarnąć Alanowi, co o nim myślę. Nie bałam się, że mnie uderzy. Niczego się wtedy nie bałam.
     - Jesteś zwykłym gnojem! Myślisz, że wszystkie dziewczyny cię uwielbiają, kochają. Wolę spędzać czas z moimi rybkami niż z tobą. Nie dość, że są ładniejsze, to jeszcze mądrzejsze. Uważasz, że się ciebie boję? - nie czekałam na odpowiedź. - To źle uważasz. Nie mogę doczekać się chwili, gdy wywalą cię ze szkoły i odeślą do poprawczaka. To będzie najszczęśliwszy dzień w moim życiu.
     Odwróciłam się. Złapałam Maćka za rękę. Do Karola i Andrzeja kiwnęłam głową.
     - To gdzie idziemy? - uśmiechnęłam się do nich. Alan chyba jeszcze stał za nami. Zaczęliśmy od niego odchodzić.
- Hmm... - zastanawiał się Muzaj. - Może kino? Chłopaki, idziecie z nami?
- Chyba nie. Nie chcemy wam psuć popołudnia - uśmiechnęli się oboje. - My z Endrju spadamy do domu. Narka.
     Środkowi od nas odeszli. Alan chyba też już poszedł. Wybraliśmy się na komedię romantyczną. Po filmie Maciek odprowadził mnie do domu. Gadaliśmy trochę o zaistniałej sytuacji, ale Muzaj nie dopytywał się o szczegóły. Nalegał, abym zgłosiła to do dyrektora. Martwił się o mnie. Postanowiłam, że pójdę do nauczycieli, jeśli taka sytuacja zdarzy się jeszcze raz. Siatkarz zgodził się, ale niechętnie.
     Byliśmy już przed moim domem. Miałam się pożegnać i odejść, ale nie mogłam tak po prostu zostawić mojego kochanego bohatera. Zatopiłam się w jego ustach. Zamknęłam oczy. Myślałam tylko o Maćku. O jego delikatnych wargach obejmujących moje. O naszych językach, które toczyły ze sobą spokojną walkę...
----------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Wyrażajcie opinie w komentarzach, to naprawdę motywuje :) "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." DZIĘKUJĘ DWÓM DZIEWCZYNOM, KTÓRE SKOMENTOWAŁY ROZDZIAŁ 11 ^^
PS Życzę Wam udanego Sylwestra i szczęśliwego, nowego roku :) Pozdrawiam :3

niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 12

     Niedługo czekałam na zakończenie treningu bełchatowian. Przeszłam przez barierkę i kierowałam się do Maćka. Nic nie mówiąc objęłam go najmocniej jak potrafiłam i ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. On położył swoje dłonie na moich plecach. W jego uścisku czułam się bezpieczna. Ramiona siatkarza były silne, mocne. Nie zauważyłam, kiedy po policzku zaczęły spływać mi łzy, spadające na i tak już mokrą koszulkę atakującego. Maciek to poczuł, jednak o nic nie pytał. Pozwolił mi się wypłakać. Tego potrzebowałam. Wyrzucenia z siebie złych emocji dzięki kropelkom słonej cieczy. Na razie nie czułam się na siłach, aby opowiadać o tym wszystkim. Chciałam, żeby Muzaj po prostu przy mnie był, abym mogła się do niego przytulić, co zresztą zrobiłam już kilka minut temu.
     - Może dasz się chłopakowi chociaż ogarnąć, czy chcesz wąchać jego smród? - usłyszałam za sobą. Puściłam atakującego, by zobaczyć, kto nam przeszkadza. Przy wejściu na halę stał Kłos obejmujący swoją dziewczynę.
- Zapach mi nie przeszkadza, ale jak nalegasz... - uśmiechnęłam się do środkowego. Para wyszła z pomieszczenia, a my zaraz po nich.
- Daj mi chwilkę - po raz pierwszy Maciek pocałował mnie delikatnie w policzek. Zniknął za drzwiami szatni.
     Bałam się tego, że zakocham się w siatkarzu. Bałam się, że Muzaj mnie skrzywdzi. Alan też na początku wydawał się idealny. A teraz? Teraz nie chcę go znać. Wiedziałam, że nie należy oceniać po pozorach. Skrzywdził cię jeden chłopak? Inni faceci też na pewno tak postąpią. Nie mogłam tak myśleć. Ale było mi ciężko. Uważałam, że potrzebuję trochę czasu. Maciek też tak myślał. Nie naciskał na mnie, nie pytał o co chodzi. Czułam, że mnie rozumie, chce mi pomóc.
     Po kilku minutach Muzaj wyszedł z szatni. Ubrany był w dresy. Podszedł do mnie. Stałam przy ścianie. Prawą ręką oparł się lekko nad moją głową. Zawsze chciałam znaleźć się w takiej sytuacji. To wyglądało słodko i bardzo romantycznie. Oczywiście według mnie.
     - To gdzie chcemy iść? - zapytał, pokazując w uśmiechu swoje białe zęby.
- Sama nie wiem - tym razem nie odwzajemniłam uśmiechu, co moim zdaniem było oczywiste.
- Kiedyś słyszałem, że czekolada poprawia humor. Proponuję kawiarnię.
- A ty możesz? Nie masz jakieś diety, czy coś?
- Bez przesady. Kubek gorącej czekolady jeszcze nikomu nie zaszkodził.
- Co Maciuś, zapraszasz dziewczynę do kina?
     Po raz kolejny dzisiaj usłyszałam głos Kłosa. Nie irytowało mnie to, wręcz przeciwnie. Wyglądało to tak, jakby Muzaj był jego młodszym bratem. Ale w końcu oni byli jak rodzina. Nie miałam się co dziwić.
     - Lepiej ty swoją zaproś, bo ostatnimi czasy ją troszeczkę zaniedbujesz - Maciek posłał w stronę środkowego łobuzerski uśmieszek, na co ten odpowiedział kiwnięciem głowy i odszedł ze swoją dziewczyną, Olą. - To co, idziemy? - zwrócił się do mnie.
- A nie chcesz odnieść torby do domu?
- Twoje słowo jest dla mnie rozkazem, ślicznotko - cmoknął mnie w policzek, ja odlepiłam się od ściany i objął mnie ramieniem.
     W drodze do domu Maciek nie zapytał o Alana. Mówił tylko, że gdy będę chciała pogadać, to zawsze służy pomocą. Ceniłam w nim to. Nie był nachalny, wścibski. Zapewne wiedział, że nie miałam humoru do żartów. Mówił o treningu. Ja go słuchałam, jednak w ogóle się nie odzywałam. Siatkarz odłożył torbę do mieszkania i ruszyliśmy w kierunku kawiarenki. Atmosfera była nadal dość napięta. Byliśmy jakieś pięćdziesiąt metrów od budynku, gdy zauważyłam w oddali Alana. Jeszcze tego brakowało. Złapałam Maćka za rozpiętą kurtkę i zaczęłam biec, ciągnąc go. Nie wiedział, o co chodzi. I dobrze. Po kilku sekundach weszliśmy do kawiarni. Podeszła do nas kelnerka z kartą menu. Zdjęliśmy kurtki, a ja dodatkowo szalik i czapkę. Tak jak ustaliliśmy, zamówiliśmy dwie gorące czekolady w kubkach. Cały czas myślałam o tym, aby Alan nas wtedy nie widział.
     - Co się stało, że zaczęłaś biec? - zauważył moje zmieszanie.
- Wiesz, kogo zobaczyłam? - odczekałam chwilę, aż kiwnął głową. - No właśnie.
- Widział nas?
- Mam nadzieję, że nie.
- Jak go spotkamy, to mu wygarniemy. Razem. I się odwali.
- Nie do końca. Zapomniałeś, że chodzę z nim do szkoły?
- Jak mu powiesz, że nie chcesz go znać, to cię zostawi w spokoju.
     Poczułam, że w tym momencie przyszedł czas na to, by opowiedzieć Maćkowi o tym, co wydarzyło się w szkole. Było to dla mnie trudne, jednak chciałam to z siebie wydusić.
     Opisując całą sytuację, po policzkach powoli zaczęły spływać mi łzy. Nie kontrolowałam tego. Siedzieliśmy na kanapie, dzięki czemu siatkarz mógł mnie do siebie przytulić. Nie zwracałam uwagi na ludzi obserwujących nasze osoby. Nie obchodziło mnie to. Maciek pocałował mnie w czoło i jeszcze mocniej przyciągnął do siebie. Mogłabym tak trwać w nieskończoność, jednak wszystko co dobre kiedyś się kończy. Urwałam się z lekcji, więc musiałam, a raczej chciałam wrócić do domu normalnie, żeby rodzice niczego nie podejrzewali. Z mamą kontakt mi się trochę urwał i nasze relacje pogorszyły się. Poprosiłam Muzaja, by odprowadził mnie do domu, na co przytaknął głową.
     - Możesz to zgłosić na policję. Przecież to jest karalne, przynajmniej mi się tak wydaje - zaproponował w drodze powrotnej.
- I co to da? Alan będzie jeszcze bardziej wściekły. Zostawię go po prostu, nie będę się do niego odzywać, patrzeć na niego. Kiedyś mu przejdzie... - czy wierzyłam w to, co mówiłam? Nie, ale miałam nadzieję, że Maciek nie dostrzegnie mojego zmieszania. - Znowu nie miałam okazji cię poznać - świadomie zmieniłam temat.
- Miałaś i ją wykorzystałaś. Poznawanie nie polega tylko na opowiadaniu o rodzinie, przeżyciach, opisywaniu się. Miałaś okazję dostrzec, jaki jestem, jak się zachowuję. Co z tego, jakbym powiedział ci, że jestem na przykład zabawny, skoro nie miałabyś okazji tego doświadczyć?
     Ale on był mądry i inteligentny. Wyszłam na kompletną idiotkę. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Spuściłam głowę na dół, patrzyłam pod nogi. Zauważył to. Zresztą on wszystko zauważał.
     - Nie musisz odpowiadać. Wystarczy mi, że mogę na ciebie patrzeć - jego kąciki ust poszły znacznie do góry.
     Odwzajemniłam gest. Miło było usłyszeć takie słowa od takiej osoby. Podczas reszty drogi prawie w ogóle nie gadaliśmy. Odpowiadało mi to. Pod domem dałam Maćkowi na pożegnanie buziaka w policzek i weszłam do środka.
     Taty jak zwykle nie było. Mama krzątała się po kuchni. Nałożyłam sobie obiad i poszłam z nim do swojego pokoju. Jadłam, przeglądając Facebooka. Poprosiłam Paulę, aby napisała mi, co było zadane. Nie musiałam długo czekać na spis zadań, które miałam do zrobienia. Uwinęłam się z nimi do dziewiętnastej. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc wzięłam do ręki książkę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam czytać i nim się zorientowałam, była dziesiąta. Zniknęłam za drzwiami łazienki. Po dwudziestu minutach starałam się zasnąć, co po raz kolejny przyszło mi z trudem....
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział jest troszeczkę krótki, gdyż jakoś nie mam weny, a chciałam coś dodać po tygodniu nieobecności... Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli z tego powodu i że Wam się spodoba. Proszę o Wasze opinie w komentarzach. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3
    

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 11

"Miłość cierpliwa jest,
  łaskawa jest.
  Miłość nie zazdrości,
  nie szuka poklasku,
  nie unosi się pychą;
  nie dopuszcza się bezwstydu,
  nie szuka swego,
  nie unosi się gniewem,
  nie pamięta złego;
  nie cieszy się z niesprawiedliwości,
  lecz współweseli się z prawdą.
  Wszystko znosi,
  wszystkiemu wierzy,
  we wszystkim pokłada nadzieję,
  WSZYSTKO PRZETRZYMA."
 - Paweł z Tarsu "Hymn o miłości" 
 
 
     Obudziłam się koło siódmej rano. Nie mogłam spać, pomimo mojego zmęczenia. Udałam się do łazienki. Twarz polałam chłodną wodą i wytarłam w biały ręcznik. Na włosach zrobiłam niedbałego koka. Zeszłam cichutko na dół, aby nie obudzić rodziców. Przygotowałam sobie pyszne kakao w kubku ze zdjęciem Mikusia, który dostałam od kolegi na urodziny. Wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki telefon, odblokowałam go i weszłam na Facebooka. Zaczęłam przewijać na dół, oglądając różne zdjęcia wstawione wczoraj. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk świadczący o nowej wiadomości. Nie chciało mi się wtedy pisać, ale byłam ciekawa, kto i co ode mnie chce. Byłam zdziwiona, gdy zauważyłam, że tekst jest od Alana.
ALAN: Śpisz?
     A co go to interesowało? Postanowiłam nie odpisywać, jednak po pewnej chwili uświadomiłam sobie, że wyświetli się napis: "Przeczytano". Nie miałam innego wyjścia.
PATRYCJA: Zależy, czego ode mnie chcesz?
     Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
ALAN: Pogadać.
PATRYCJA: Przez Facebooka? To jest takie życiowe... -.-
ALAN: Nie przez Facebooka. Wystarczy, że otworzysz drzwi :)
PATRYCJA: Co?! Jakie drzwi?! O czym ty do mnie mówisz?
ALAN: Tak się składa, że jestem pod twoim domem :)
     Co on do cholery wyprawiał? Nie mógł poczekać do jutra? Kto by pomyślał, żeby przychodzić do kogoś bez zapowiedzi lekko po siódmej? Dopiero gdy byłam pod drzwiami zorientowałam się, że jestem w samej bokserce i krótkich spodenkach. Dziwnie się czułam, ale Alan zobaczył już mnie przez okno i głupio było biec do góry po jakieś ciuchy.
     - Co ty do cholery wyprawiasz? Jest dziesięć po siódmej! Czego chcesz? - starałam się mówić szeptem.
- Chcę pogadać. Nie mogłem dłużej czekać - odpowiedział, a ja poczułam jego wzrok przemierzający po moim ciele.
- Dobra, wchodź. Tylko cicho, bo nie wszyscy wstają w wolny dzień o siódmej.
     Zdjął buty, kurtkę i poszliśmy do mojego pokoju. Owinęłam się kocem. Przez chwilę w pomieszczeniu panowała zupełna cisza. Usiadłam po turecku na łóżku, a Alan naprzeciwko mnie. Długo patrzyliśmy sobie w oczy, zanim padło jakiekolwiek słowo.
     - Przepraszam - zaczął.
- Za co mnie przepraszasz?
     To było miłe z jego strony. Pofatygował się tutaj, aby mnie przeprosić. Jednak wolałabym, aby nie musiał mnie za nic przepraszać. Aby przychodził do mnie codziennie rano i życzył po prostu miłego dnia. A może pragnęłam tego ze strony Maćka? Byłam strasznie pogubiona...
     - Za to, że byłem dla ciebie niemiły. Po prostu zobaczyłem, jak z nim gadasz, i zrobiłem się strasznie zazdrosny.
- Nawet nie zapytałeś, o czym gadaliśmy i wyciągnąłeś pochopne wnioski. Wiesz jak ja się czułam? Jakbym cię regularnie zdradzała, puszczała się na prawo i lewo, nie wiadomo z kim. Oskarżyłeś mnie o to, że zakochałam się w Kubie, gdy ja po prostu chciałam dobrze. Pokazałeś jak bardzo mi nie ufasz. Pokazałeś, że nasz związek nie ma sensu. Potem ta akacja w parku. Wyglądałeś, jakbyś coś brał. Byłeś taki agresywny, bałam się ciebie. A raczej nie powinno ta być.
- Okej, zgadzam się, poniosły mnie trochę emocje, ale ja cię kocham i boli mnie to, jak spotykasz się z innymi chłopakami. W dodatku on obejmował się ramieniem. Wyglądaliście, jakbyście byli zakochaną parą. A przecież to ja jestem twoim chłopakiem, a nie on.
- Wiesz co? Nie wiem, czy chcę jeszcze z tobą być. Może za szybko zaczęliśmy ze sobą chodzić?
- Ale ja cię kocham - ujął rękoma moją twarz
     W tej chwili zapomniałam o tym, co mi zrobił. Miał taki urok, z którym nie umiałam walczyć. Powoli zaczął zbliżać swoje wargi do moich. W ostatniej chwili odchyliłam głowę w bok. Nigdy tego nie robiłam. Nie wiedziałam jak, bałam się.
     - Pati... Co się stało? Przecież widziałem, że tego pragniesz. Spraw, bym stał się najszczęśliwszym chłopakiem na świecie.
- Ale ja nigdy...
- Pozwól, że cię nauczę... - objął moje usta swoimi wargami.
     Wplotłam dłonie w jego czuprynę. Jego włosy były delikatne i miękkie. Zamknęłam oczy. Zapomniałam o świecie. Zapomniałam o Maćku. Z tego transu wyrwały mnie dreszcze przechodzące po całym ciele. Alan zaczął wkładać ręce pod moją bokserkę. Szybko wstałam z łóżka, jakbym się poparzyła.
     - Co ty ku*wa wyprawiasz? Wynoś się! - krzyknęłam, ale troszeczkę ściszonym głosem.
- Ale...
     Nie dałam mu dokończyć. Wypchnęłam go za drzwi, które potem szczelnie zamknęłam. Wróciłam do pokoju, owinęłam się kocem, położyłam na łóżku. Co ja najlepszego zrobiłam? Raz go nienawidziłam, a w innej chwili chciałam z nim być, chciałam, żeby mnie kochał. Czułam rozczarowanie swoim zachowaniem, ale także jego. Może za ostro go potraktowałam, ale dlaczego włożył rękę pod moją koszulkę? Czy on chciał czegoś więcej? Dlaczego się mu oddałam, dlaczego pozwoliłam, aby mnie pocałował i dlaczego odwzajemniłam ten gest? Nie umiałam odpowiedzieć sobie na te pytania. Byłam zagubiona i nikt nie mógł mi pomóc. Nikt przecież nie wiedział, czy go kocham, czy nie. Musiałam sama podjąć decyzję, bo to moje życie.
     Całą niedzielę przesiedziałam w domu, opatulona w gruby sweter, skarpetki i siwe dresy. Obejrzałam "Drużynę", poczytałam, pouczyłam się troszeczkę z biologii. Starałam się odbiegać myślami od Alana, nie zawracać sobie nim głowy.
     Nazajutrz wstałam tuż przed siódmą. Uszykowałam się do szkoły. W drodze do niej myślałam, jak będzie wyglądało spotkanie z Alanem. Przeprosi mnie, czy przejdzie obojętnie? Rozmyślałam też trochę o Maćku. Dlaczego pytał się, kim dla mnie jest? Wydawało mi się, że pragnął, abym powiedziała, że jest bardzo bliską mi osobą. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam mówić mu rzeczy, które były kłamstwem. Muzaj miał w sobie coś takiego, co mnie do niego przyciągało. Patrząc na niego, czułam leciutkie dreszcze. Ludzie powiedzieliby pewnie, że jest dla mnie za stary. Ale on był tylko cztery lata starszy. Tylko.... A może aż? Był już dorosły, mieszkał sam, musiał pracować, żeby za coś żyć. A ja byłam gówniarą żyjącą za kasę rodziców, chodzącą dopiero do pierwszej klasy liceum. Tak naprawdę była między nami przepaść pomimo tylko czterech lat. Może uważał mnie za osobę bardzo dojrzałą? Jeszcze miesiąc temu nie sądziłam, że teraz będę miała takie problemy. A co z Alanem? Zanim go poznałam, uważałam, że jest ideałem. Teraz już nie. Stracił w moich oczach. Wcześniej nie dostrzegałam jego negatywnych cech, myślałam, że ich nie. A teraz je zauważyłam i nie jestem z tego powodu zadowolona.
     Z tych trudnych rozmyślań wyrwał mnie czyiś głos, wołający moje imię. Odwróciłam się do tyłu. Muzaj, ale co on tu robił?
     - Krzyczę już dobre dwie minuty. Co z tobą? - zaczyna rozmowę, dotrzymując mi kroku.
- Serio? Zamyśliłam się troszeczkę. Mam dzisiaj ważny sprawdzian z biologii. Rozumiesz chyba?
- Taaa... Biologia. Najgorszy przedmiot w szkole. Mogę cię odprowadzić? - byliśmy już niedaleko.
- Oczywiście, a ty gdzie byłeś?
- Wybrałem się na poranne zakupy. O dziesiątej mam trening. Boisz się?
- Sprawdzianu? Tak.
- Nie chodzi mi o sprawdzian - zatrzymał mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam, co zrobić.
- A o co? Chodźmy, bo się spóźnię - po chwili ruszyliśmy.
- Wiesz o co, a raczej o kogo - był całkowicie poważny. Wiedziałam już, o kim mówi.
- Trochę się boję, ale trzeba pokonywać swoje lęki. Nie wiem, jak się zachowam, co mu powiem, a co on mi. Mam nadzieję, że jakoś to przeżyję.
     Nie chciałam mówić Maćkowi o wczorajszej, porannej wizycie Alana w moim domu. Bałam się jego reakcji. Ale dlaczego Muzaj wypytywał o mojego chłopaka? Chociaż w sumie to nie wiedziałam, czy atakujący szkolnego klubu był jeszcze moim chłopakiem. Jeśli zadawał pytania dotyczące Alana to znaczyło, że się o mnie martwi, interesuje moim życiem lub po prostu jest ciekawy.
     - W sobotę zadałeś mi takie pytanie pod moim domem. Pamiętasz je?
- No jasne, a co?
- Chcę ci zadać podobne. Jako kogo mnie traktujesz? - chwilę się zastanawiał.
- Różnisz się od innych dziewczyn w twoim wieku. Jesteś dojrzała emocjonalnie, rozmawiając z tobą czuję się, jakbym rozmawiał z dorosłą kobietą, która ma tyle samo lat, co ja. Chciałbym być twoim przyjacielem, wspierać cię, towarzyszyć w trudnych chwilach, pocieszać.
- A myślałeś... - nie dał mi dokończyć.
- O czymś więcej? - skąd on wiedział, o co chciałam się zapytać. - Może kiedyś. Nie chcę na ciebie naciskać. Musisz poukładać sobie sprawy z Alanem. Chciałbym ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak. Pragnę się z tobą spotykać codziennie, lecz nie mam pojęcia, czy ty też chcesz widzieć moją brzydką mordę, a w dodatku dochodzi jeszcze sprawa czasu. Ale jeśli się czegoś naprawdę pragnie, to jest to możliwe do wykonania - zza rogu wyłoniła się szkoła. Nie chciałam się z nim rozstawać, lecz musiałam.
- Ja też chcę się z tobą codziennie spotykać, gadać, opowiadać o życiu. Ale nie wiem, jak ułoży się sprawa z Alanem. Jeśli do siebie wrócimy, to nie będę miała dla ciebie dużo czasu. Tak naprawdę ja cię prawie nie znam, nie wiem do końca, jaki jesteś.
- O której kończysz?.
     Doszliśmy już pod bramę szkoły. Kątem oka zauważyłam Paulę stojącą pod drzwiami budynku. Zapewne czekała na moją osobę, ale ja musiałam dokończyć rozmowę z tak ważnym dla mnie człowiekiem, jakim był Muzaj.
     - Wpół do trzeciej, a co?
- Zapraszam cię na obiad po szkole. Co ty na to? Będziesz miała okazję mnie poznać i przekonać się do mojej osoby - uśmiechnął się.
- Jak najbardziej jestem za, a gdzie się spotkamy?
- Będę tu czekał.
- Spoko to do zobaczenia i życzę miłego treningu - uśmiechnęłam się i obdarowałam jego policzek delikatnym całusem, na co jego kąciki ust także poszły wysoko do góry.
- Dzięki i powodzenia na sprawdzianie z biologii. Będę trzymał kciuki.
- Ty lepiej pomyśl o treningu, a nie trzymaniu kciuków, bo pięściami nie będziesz chyba atakował.
     Rozeszliśmy się. Ja w stronę Pauli, która już uśmiechała się do mnie szeroko, a Maciek w drogę powrotną. Nie mogłam doczekać się popołudniowego spotkania z nim.
     - Co to był za facet? - zapytała, gdy byłam jeszcze około pięć metrów od niej. Na całe szczęście go nie rozpoznała. Chyba była zbyt daleko.
- Znajomy. Idziemy? - chciałam ominąć ten temat.
- Idziemy, idziemy. Zastanowiłaś się już, co z Alanem?
- Mam zupełną pustkę w głowie, jestem strasznie pogubiona. Czuję się, jakbym była w labiryncie, z którego nie ma wyjścia.
- Ty i te twoje porównania - westchnęła. - Pisałaś z nim? Przeprosił cię?
     Opowiedziałam przyjaciółce zdarzenie z wczoraj. Tym razem nie pominęłam żadnego szczegółu. Nawet tego, że go wręcz wypchnęłam z domu. Myślała nad tym, jak mi pomóc, lecz na nic nie wpadła. Prawda była taka, że nikt nie mógł mi pomóc, sama musiałam podjąć decyzję. Wybawił mnie dzwonek na lekcję.
     Na dwudziestominutowej przerwie Alan poprosił mnie o rozmowę. Udaliśmy się do szatni. Tam nikogo nie było, mogliśmy w spokoju porozmawiać. Na początku trwała między nami zupełna cisza. Wyczułam lekkie napięcie. Postanowiłam jako pierwsza to przerwać.
     - Odwaliło ci?
- Dobra, może i nie powinienem przychodzić do ciebie o siódmej, ale ja po prostu musiałem z tobą pogadać.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o to, kiedy przyszedłeś i czy w ogóle przyszedłeś, ale o to, jak się zachowałeś. Jesteś zwykłym dupkiem, któremu zależy tylko na jednym. Niestety nie spełnię twoich marzeń erotycznych. Bardzo mi przykro z tego powodu - oznajmiłam z lekką ironią, żeby zrobić mu trochę na złość.
- Wiesz co? Doszedłem do wniosku, że to ty powinnaś mnie przepraszać, a nie ja ciebie. To ty spotykałaś się z innymi kolesiami za moimi plecami, a nie ja! Wygarnąłem ci prawdę, a ty się jej boisz lub wstydzisz, i zwalasz całą winę rozpadu naszego związku na mnie. Jesteś zwykłą szmatą - wykrzyknął na jednym tchu.
     Po raz kolejny zaczęłam się go troszeczkę bać. Zrobił się taki agresywny, jak w parku, gdy natknęliśmy się na niego z Maćkiem. Teraz go nie było, nie miał mnie kto obronić. Ale byłam w szkole, wydawało mi się, że nic mi tu nie grozi.
     Brzydziłam się pocałunku z nim. Jak mogłam dotknąć ustami takiego gnoja. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Nie myślałam już o nim jak o świetnym chłopaku, tylko jak o najgorszym facecie na świecie. Postanowiłam odejść, nie patrzeć na osobę, która mówi do mnie i na mnie w taki sposób. Wstałam z ławki, lecz nie zrobiłam nawet jednego kroku. Alan chwycił mnie za nadgarstki tak mocno, że myślałam, iż zgniecie mi kości.
     - Nie będziesz spotykała się z innymi kolesiami. Jesteś moja, rozumiesz? - krzyknął mi prosto w twarz.
- Będę się spotykała z kim zapragnę. A teraz mnie puść! - zaczęłam się wyrywać.
- Co ty powiedziałaś, su*o?
     Puścił mój prawy nadgarstek i walnął z całej siły w policzek. Nikt wcześniej mnie nie uderzył. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Nie chodziło o ból fizyczny, lecz psychiczny. Teraz już wiedziałam, że nie chcę go znać. Nie kochałam go już, bo jak można kochać chłopaka, który mówi na ciebie: "su*a", "szmata", a w dodatku cię bije. Udało mi się wyrwać z jego uścisku. Akurat zadzwonił dzwonek. Wzięłam torbę, pobiegłam do szatni naszej klasy, wzięłam kurtkę i biegiem opuściłam budynek, po drodze ubierając się. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Gdy byłam już za bramą, napisałam Pauli, że źle się poczułam i idę do domu.
     Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam pójść na halę "Energia", gdzie trenowały Skrzaty. Po drodze spojrzałam na moje nadgarstki. Były czerwone i lekko sine. Przed wejściem na obiekt sportowy natknęłam się na ochroniarza. Zapytał, do kogo się wybieram. Odpowiedziałam, że do Maćka Muzaja i przedstawiłam się. Ochroniarz odszedł i wrócił po kilku minutach. Pewnie poszedł zapytać się siatkarza, czy mnie zna. Po krótkim czasie wrócił i pozwolił wejść. Udałam się w stronę hali i usiadłam na trybunach. Maciek mnie zauważył, ale dałam mu znak, żeby nie przerywał treningu. Nie chciałam, aby zawalał swoje życie przez moje problemy. Jego koledzy z drużyny czasami na mnie zerkali, szczególnie Kłosik i Wronka, których już udało mi się poznać. Zapewne zastanawiali się, co ja tu robię. W pewnym momencie dostrzegłam na trybunach siedzącą dziewczynę. Gdy bliżej się jej przyjrzałam, rozpoznałam w jej osobie partnerkę Karola. Ta to miała szczęście...
---------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam kolejny rozdział. Jestem z niego nawet zadowolona :) Jak zwykle proszę Was o komentarze, których praktycznie nie ma. Pojawiły się zaledwie trzy... Nie wiem, czy ktoś to czyta, czy Wam się to podoba... "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie...-"
PS Składam już Wam najserdeczniejsze życzenia, gdyż kolejny rozdział pojawi się zapewne za tydzień w weekend, tj. 27-28.12.2014r. A więc życzę Wam zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i wszystkiego, co sobie zapragniecie ^^
PS Wybiło już 500 wyświetleń, za co bardzo dziękuję :)
Pozdrawiam :3

piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział 10

     Obudziłam się około godziny dziewiątej. Na krótkie spodenki i bokserkę nałożyłam szlafrok i zeszłam po schodkach na dół. Mama już krzątała się w kuchni. Usiadłam przy stole, a ona zaczęła opowiadać mi, co wczoraj robiła. Po chwili położyła mi przed nosem pięknie pachnącą jajecznicę z cebulką i szczypiorkiem. Wymarzone śniadanie...
     W pewnym momencie wyłączyłam się całkowicie, powracając myślami do wczorajszego dnia. Czułam się tak, jakbym w ogóle nie znała Alana. W jeden dzień pokazał tyle złych cech. Zastanawiałam się, czy to ma sens. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że to wszystko się ułoży i będziemy mogli być ze sobą. A Maciek? Myślałam, że to nie ma sensu. W końcu on był znanym siatkarzem, a ja zwykłą dziewczyną. Nie sądziłam, że kiedykolwiek mogłabym mu się spodobać, a o czymś więcej nawet nie myślałam. Nie mogłam żyć marzeniami i niszczyć nimi swojego życia. Miałam obok siebie świetnego chłopaka, któremu wczoraj zawitał po prostu zły humor. Nie wyobrażałam sobie siebie u boku sławnego siatkarza, jakim był Maciek. Nie wierzyłam w to.
     Po zjedzeniu przepysznej jajecznicy udałam się do łazienki. Po dziesięciu minutach stałam już przed szafą w moim pokoju i zastanawiałam się, co dzisiaj na siebie włożyć. Wybrałam czarne jeansy i biały t-shirt z napisem: "Fight to the night". Był jednym z moich ulubionych. Zadzwoniłam do Pauli. Umówiłyśmy się w galerii. Chodząc po sklepach, opowiadałam przyjaciółce o wczorajszym dniu. Miała bardzo zdziwioną minę. Nie wierzyła w to, co mówiłam. Zapytałam, czy chce pójść ze mną na mecz. Zgodziła się, jednak od razu oznajmiła, że nie zejdzie koło szatni, gdyż jej babcia ma dziś imieniny i jadą na imprezę. Wiedziała, że na autografy i zdjęcia mogłabym czekać kilka godzin. Opowiadając jej o wczorajszym dniu pominęłam fakt, iż po meczu umówiłam się z Maćkiem. Nie wiem dlaczego, ale uważałam to za lepsze wyjście. Poopowiadam jej, gdy moje relacje z Muzajem ulegną zmianie.
     Około godziny trzynastej rozeszłyśmy się do domów i ustaliłyśmy, że spotkamy się przed halą "Energia" około 14:20. Mecz miał zacząć się o 14:45. Gdy przyszłam do domu, obiad był już gotowy. Nałożyłam sobie ziemniaków oraz kotleta drobiowego i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor, jednak nic ciekawego nie było i po chwili ekran znów stał się czarny. Po spożyciu posiłku udałam się do mojego pokoju. Do torby spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, między innymi magiczny zeszyt, do którego zbierałam autografy i kilka pisaków. Podłączyłam jeszcze na chwilę telefon do prądu, spryskałam włosy odżywką, aby ładnie pachniały, wzięłam bagaż i zeszłam schodami na dół. Powiedziałam mamie, że będę wieczorem, ubrałam buty, kurtkę, szalik i czarną czapkę z białą literą "M", jak Maciej Muzaj i Mateusz Mika. Wyszłam z domu. Gdy dotarłam pod halę, Paula już tam czekała. Podeszłyśmy do kasy biletowej, kupiłyśmy wejściówki i weszłyśmy na halę. Zespół z Bełchatowa, jak i z Lubina, już rozgrzewał się na parkiecie. Znalazłyśmy swoje miejsca. Myślałam, że będą gorsze, gdyż późno kupiłyśmy bilety, ale źle nie było. Znajdowałyśmy się bardzo blisko boiska.
     Podczas rozgrzewki cały czas obserwowałam Maćka. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wybiła godzina rozpoczęcia meczu. Szybkie powitanie zespołów, wejście pierwszych szóstek na boisko, pierwszy gwizdek sędziego. Muzaj nie był w podstawowym składzie, ale wiedziałam, że ma jeszcze na to sporo czasu. W końcu dopiero niedawno wybiła mu dwudziestka na karku. Pierwszego seta Skra wygrała leciutko do osiemnastu. W drugim nie było aż tak łatwo, jednak goście zdobyli zaledwie dwadzieścia jeden punktów. Pod koniec tej partii trener wpuścił na boisko Maćka, który zdobył kilka oczek. W przerwie przed trzecią partią Muzaj spojrzał na mnie, delikatnie się uśmiechając. Oczywiście odwzajemniłam gest. Paula patrzyła na mnie zdziwiona, ale ja unikałam tłumaczeń. Nie chciałam zapeszać. Trzeci set także wygrali bełchatowianie, tym razem do siedemnastu. Cieszyłam się z wygranej, a najlepszym zawodnikiem okazał się Facundo Conte.
     Pożegnałam się z Paulą, wyjęłam mój magiczny zeszyt do autografów, pisak i zeszłam obok szatni. Kilka lub kilkanaście minut czekałam na jakiegoś siatkarza. W końcu wyszedł Uriarte. Udało zdobyć mi się jego podpis, jak i zdjęcie, z czego byłam bardzo zadowolona. Kolejną, moją ofiarą stał się Marechal. On także pozostawił ślad czarnego pisaka na kartce od notatnika, a w telefonie zapisała się fotka z nim. Na Maćka czekałam najdłużej. Wraz ze mną stała jakaś dziewczyna. Chwilę pogadałyśmy o meczu i o siatkarzach, czekając na Muzaja, Kłosa i Wronkę. W końcu wyłonili się z szatni, kierując w naszą stronę. Ucieszyłam się na ich widok. Już myślałam, że Karol i Andrzej wyszli jakimś innym wyjściem, jak na przykład Wlazły, i ich nie spotkam. Gdy byli już blisko mnie, przywitałam się z Maćkiem buziakiem w policzek, na co dwaj pozostali zaczęli snuć niesamowite historie miłosne. Dzięki temu na zdjęciach ładnie wyszli. Dziewczyna, z którą gadałam, czekając na chłopaków, także zrobiła sobie z nimi fotki i wyszła. Chwilę pogadaliśmy z chłopakami. Cieszyli się, że ich mały Maciuś znalazł sobie w końcu jakąś laskę. Wraz z Muzajem wybuchaliśmy wtedy głośnym śmiechem. W końcu dobre chwile się skończyły, dwaj przyjaciele opuścili budynek i zostaliśmy sami.
     Wspólnie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do kina, lecz najpierw do mieszkania siatkarza, by odłożył jego torbę i mógł się przebrać. Trochę się tego bałam, a zarazem wstydziłam. W końcu go prawie nie znałam. Sądziłam jednak, że Maciek nic złego mi nie zrobi.
     Idąc do mieszkania, rozmawialiśmy trochę o meczu, o życiu moim, jak i jego, szkole. Lokum Muzaja było małe i skromne. Mieszkał sam. Dwa pokoje, kuchnia, łazienka. Nic nadzwyczajnego. Dwie minuty potrzebował, aby się uszykować. Nie wierzyłam w jego szybkość. Nawet nie zdążyłam pooglądać zdjęć powieszonych na ścianach lub postawionych w ramkach na szafkach, gdy oznajmił mi, że jest gotowy.
     Wybraliśmy komedię romantyczną. A raczej to ja wybrałam, a on się tylko zgodził. Były momenty, w których prawie płakałam ze śmiechu i chwile, w których zazdrościłam głównej bohaterce miłości i szczęścia, jakiego doznawała. Siedzieliśmy na dwuosobowym fotelu. W trakcie seansu Maciek objął mnie delikatnie ramieniem, a ja oparłam na nim głowę. Trwaliśmy tak do końca filmu. Po ekranizacji siatkarz zaprosił mnie do kawiarni na ciastko. Śmiałam się, że chce, abym przytyła. Wymienialiśmy zdania na temat obejrzanej produkcji, gdy w pewnej chwili Muzaj poruszył temat Alana.
     - Myślałaś o nim? - zapytał.
- O Alanie?
- Tak.
- A co miałam myśleć? Wczoraj pokazał, jaki jest niezrównoważony. Nie chcę na niego patrzeć. Ale niestety będę musiała, bo nie mam zamiaru zawalać szkoły przez takiego gnojka - emocje we mnie buzowały. Pragnęłam zostawić ten temat, żeby nie psuć sobie reszty dnia, która zapowiadała się przyjemnie. Jednak wiedziałam, że nie mogłam tego odstawiać. Musiałam w końcu podjąć jakąś decyzję, a nie czekać nie wiadomo na co.
- Może coś wziął? - zastanawiałam się, o czym on gada.
- Niby co miał brać? - nie wierzyłam w to, o czym pomyślał Maciek.
- No nie wiem. Jakieś narkotyki. Bo alkoholu od niego nie czułem.
- Ja też nie czułam, ale jestem w stu procentach pewna, że on nic nie bierze. Zauważyłabym.
- Niekoniecznie. Nie przebywałaś z nim dwadzieścia cztery na dobę.
- To jest do niego niepodobne - nie wyobrażałam sobie ćpającego Alana. To było niemożliwe!
- Okej, jak uważasz. Nie było tematu.
     Dojedliśmy jabłecznik, wzięliśmy ostatni łyk kawy i wyszliśmy. Muzaj zaproponował, że odprowadzi mnie do domu. Niechętnie zgodziłam się. Po drodze gadaliśmy o głupotach, śmialiśmy się. Czasu spędzonego z siatkarzem nie uważałam za czas stracony. Wręcz przeciwnie. Mięliśmy wspólne pasje. Siatkówka, książki. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszliśmy przed bramę mojego domu. Już chciałam odchodzić, gdy Maciek chwycił mnie za nadgarstek i zatrzymał.
     - Mam pytanie - oznajmił. Nie wiedziałam, o co chodzi.
- Jakie pytanie?
- Ale proszę o szczerą odpowiedź.
- Jak zawsze - uśmiechnęłam się, lecz tym razem siatkarz nie odwzajemnił gestu. Byłam bardzo ciekawa, o co zapyta, jednak nie spodziewałam się tego, co po chwili usłyszę.
- Kim dla ciebie jestem?
     Zamurowało mnie. Kim dla mnie był? Był ideałem, chłopakiem, którego pragnęłam mieć tylko dla siebie. Ale był również chłopakiem, którego znałam jeden dzień. Tylko jeden dzień... Lecz rozmawiając z nim czułam, jakbyśmy poznali się dobrych kilka lat temu. I co ja miałam mu odpowiedzieć?
     - Nie wiem, kim dla mnie jesteś. Znamy się zaledwie jeden dzień. Świetnie mi się z tobą gada, ale na razie jesteś tylko moim kolegą. Mam nadzieję, że za jakiś czas staniesz się przyjacielem. Chciałabym, żeby tak było. Ale teraz nie chcę ryzykować z krótkimi znajomościami. Dobrze wiesz, dlaczego.
- Okej, rozumiem. Tak tylko chciałem zapytać - kąciki jego ust poszły leciutko do góry.
     Pożegnałam się, całując Maćka delikatnie w policzek.
     Długo nie mogłam zasnąć. Moją głowę zaprzątały myśli dotyczące Muzaja, jak i Alana. Bałam się iść w poniedziałek do szkoły. Bałam się go spotkać. Wyobrażałam sobie dwie wersje. Pierwsza była taka, że mój chłopak będzie chciał mnie przeprosić. Druga, iż będzie wściekły. Nie wiedziałam już, czy go kocham. Natomiast pewna byłam, że jeśli będę spędzała z Muzajem więcej czasu, to powoli zacznie podobać mi się jeszcze bardziej. Obawiałam się tego. Jeszcze dwa tygodnie temu nie miałam nikogo, a teraz muszę wybierać spośród dwóch świetnych facetów. A może nie musiałam tego robić? Może Alan specjalnie tak się zachował, aby pokazać mi, że nie chce ze mną być? Może boi mi się o tym powiedzieć? Sama nie wiedziałam, czy ja chciałam mieć takiego chłopaka.
     Z tych trudnych rozmyślań wyrwały mnie wibracje telefonu. Kto, do cholery, pisze o drugiej w nocy? Musiałam wstać, aby wziąć telefon. Zanim otworzyłam wiadomość, położyłam się ponownie do cieplutkiego łóżka. Odblokowałam komórkę. Wyświetlił mi się komunikat: "Masz jedną nieodebraną wiadomość od: Alan". Co? Czy ja dobrze widzę? Byłam ciekawa, co też mój kochany chłopak napisał.
ALAN: Dobrze się bawiłaś?
     Długo zastanawiałam się, co mu odpisać. W końcu zdecydowałam się na ostrą odpowiedź.
PATRYCJA: Świetnie, bo bez ciebie.
     Nie odpisał. Postanowiłam mimo wszystko spróbować zasnąć. Po kilku minutach udało mi się to.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za mną :) Mam nadzieję, że komuś się to podoba. Proszę o komentarze, a w nich opinie o wytworach mojej wyobraźni. "Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 9

     - Myślałaś, że tego nie zauważę? - Alan wbiegł na trybunę i usiadł obok mnie.
- Czego? - zapytałam zdziwiona. Nie spodziewałam się tego, że tak ostro zareaguje.
- Tego, że ci się podoba! - krzyknął mi prosto w twarz. O co mu chodzi?
- O czym ty mówisz? - także podniosłam głos.
- Najpierw gadasz, że go olewasz i w ogóle, a teraz flirtujesz z nim na boku, jak gdyby nigdy nic. Zapomniałaś, że masz chłopaka? Minął tylko tydzień...
     Podstawą związku jest zaufanie. Od strony Alana go nie było. Może jednak nie byliśmy dla siebie przeznaczeni? Chciałam wytłumaczyć mu, że to nie tak jak myśli, ale stwierdziłam, że to nie ma sensu. Powinien zapytać, o czym gadaliśmy, a nie od razu wyciągać wnioski z tego, co niby zobaczył. Oskarżył mnie o to, że flirtuje z Kubą. Byłam na niego wściekła.
     - Nie masz prawa tak mówić! - teraz to ja krzyknęłam.
     Wstałam, wzięłam torbę i zbiegłam z trybun. Kierowałam się do wyjścia. Przy drzwiach wpadłam na trenera chłopaków. Nie zwróciłam nawet na niego uwagi. Powiedziałam krótkie: "przepraszam" i wybiegłam z hali. Po chwili byłam już przed szkołą.
     Nie wiedziałam, co mam robić. Może i za ostro zareagowałam, ale dlaczego Alan mi nie ufa? Dlaczego oskarża mnie o takie rzeczy? Przecież tyle razy mówiłam mu, że to on jest dla mnie najważniejszy i że Kuba się nie liczy. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Właśnie tego się bałam, przed rozpoczęciem związku z Alanem. Bólu, cierpienia, zranienia... Dla niektórych dziewczyn mogłoby być to miłe. Krzyczy na mnie, oskarża o małe, ale jednak zdrady, i jednocześnie pokazuje, że mu na mnie zależy, że go interesuję, że nie jestem mu obojętna. Ja tak nie myślałam. Pokazał, jak bardzo mi nie ufa. Kochałam go, ale ta sytuacja była dla mnie trudna.
     Poszłam do parku. Chciałam być sama, przemyśleć to, co się wydarzyło. Może jednak to nie jest chłopak dla mnie? Może bycie z nim nie będzie dla mnie szczęściem? Usiadłam na ławce. Torbę rzuciłam na ziemię. Łzy spływały mi coraz szybciej i mocniej, spadając na ciemnozieloną kurtkę, na której zrobiła się już mokra plama. Płakałam jak małe dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
     Chciałam wyrzucić to, co myślałam i czułam, jednak Paula była na korkach, a mama gdzieś miała dzisiaj wyjść. O tacie nie wspominam, bo on mnie nigdy nie rozumiał. Nagle ktoś koło mnie usiadł. Przesunęłam się w bok, aby zrobić mu więcej miejsca. Nawet nie spojrzałam, kto to był. Cały czas płakałam.
     - Co się stało? Mogę jakoś pomóc? - zapytał nieznajomy.
- Mój chłopak mi nie ufa - musiałam to wyrzucić. Nie zważałam na to, kim on był. Ważne było, że po prostu był.
- Skąd takie wnioski?
- Gadałam z Kubą, a Alan nawrzeszczał na mnie, że flirtuję z innym, pomimo tego, że jestem z nim. A ja Kubie tylko mówiłam, żeby się odwalił. Myślałam, że Alan mnie kocha i mi ufa.
- A ty go kochasz?
- Jasne, że go kocham. Jest moim ideałem... - chwilę się zastanawiałam. - Drugim ideałem, bo pierwszym jest Maciek Muzaj. Pewnie go nie znasz. Taki siatkarz. Przypuszczam, że nigdy go nie spotkam, ale nie wolno przestać marzyć. Tak mówił Igła, też pewnie go nie znasz... - pomyślałam o siatkarzach i zrobiło mi się trochę lepiej, chociaż i tak łzy cały czas mi spływały po zmarzniętych policzkach.
     Chłopak się lekko zaśmiał. O co mu chodzi? Najpierw pyta, co się stało, a gdy mu opowiadam, on się z tego śmieje. Nie wytrzymałam. Spoliczkowałam go najmocniej jak potrafiłam. Odczułam pieczenie w prawej ręce, ale starałam się to ukryć. Usłyszałam tylko ciche jęknięcie, ale nie obchodziło mnie to w ogóle. Wzięłam torbę i odeszłam. Chłopak zaczął wołać, żebym zaczekała, ale szłam dalej. Nie zwracałam na niego uwagi. W końcu do mnie podbiegł i zatrzymał, chwytając za ramiona.
     - Nie boli cię ręka? - zapytał z cwanym uśmieszkiem.
- To chyba ciebie powinna boleć twarz. Puść mnie!
- Puszczę, jak na mnie spojrzysz, bo do tej pory ani razu tego nie zrobiłaś - kąciki jego ust wciąż były bardzo wysoko.
     Podniosłam wzrok. Moje oczy powędrowały bardzo wysoko. Stanęłam jakbym zobaczyła ducha. Rozdziawiłam usta. Nie mogłam uwierzyć w to, kto przede mną stoi. Myślałam, że to sen, że moje marzenie nigdy się nie spełni.
     - Zmieniasz zdanie? - zapytał chłopak.
- Co? Jakie zdanie? - byłam zdezorientowana. Nie spuszczałam z niego wzroku, pomimo bólu szyi.
- Abym cię puścił.
- Yyy... - cały czas byłam zdezorientowana.
- Może zacznijmy naszą znajomość od początku? - zapytał , puszczając moje ramiona. Pokiwałam twierdząco głową. - Maciek jestem i twoje marzenie właśnie się spełniło.
- Pati i moje marzenie właśnie się spełnia - tak, poznałam Maćka Muzaja. - Sory za policzek, ale mnie wkurzyłeś.
- To było troszeczkę zabawne i dziwne. Siedzisz obok mnie, gadasz do mnie, mówisz, że marzysz o tym, żeby mnie spotkać, bijesz mnie i nie dostrzegasz, kim jestem. Ten Alan musiał ci nieźle namotać w głowie. Nie jest ci zimno?
- Trochę jest - dostrzegłam, że przestałam płakać.
- Zapraszam cię na herbatę. Mieszkam niedaleko - uśmiechnął się.
     Pomimo tego, iż uwielbiałam Maćka, postanowiłam odmówić. W końcu znałam go kilka minut, był dla mnie zupełnie obcy.
     - Sory, ale wolę iść gdzie indziej.
- Spoko. Nie ufasz mi jeszcze, co postanawiam zmienić. Bezpieczeństwo to podstawa. Może kawiarnia?
- Okey. Co znaczy: "postanawiam zmienić"?
- Chcę cię bliżej poznać. Wydajesz się inna od wszystkich dziewczyn.
- Inna?
- Inna.
- Co znaczy "inna"?
- Nie znasz polskiego? To znaczy, że jeszcze cię nie poznałem i nie umiem stwierdzić, jaka jesteś, ale jesteś inna. Tak po prostu.
- Aha, fajnie wiedzieć - uśmiechnęłam się.
     Do kawiarni szliśmy kilka minut. Maciek opowiadał mi, jak to jest być siatkarzem, jak wyglądają treningi, relacje między zawodnikami, jaka panuje atmosfera wśród nich, jak to jest, gdy ludzie na ulicy proszą cię o zdjęcia i autografy. Ja opowiedziałam mu trochę o mnie, Alanie, Kubie. Wygadałam się i czułam, że siatkarza naprawdę to interesuje. Nawiązałam z nim wspólny język, co mnie bardzo ucieszyło. Nie sądziłam, że jest to możliwe. Po wypiciu malinowej herbaty w pobliskiej kawiarni poszliśmy jeszcze pospacerować po parku. Maciek wziął moją torbę, co wydało mi się bardzo słodkie. W pewnej chwili objął mnie ramieniem, co również mi się spodobało. Chciałam na chwilę zapomnieć o Alanie, nie przejmować się nim.
     - Jutro gramy mecz z Lubinem. Nie będę w podstawowym składzie, ale może wejdę na minutę - uśmiechnął się. - Przyjdziesz?
- Nie mam biletu.
- Spoko, jest jeszcze sporo wolnych miejsc. Przed rozpoczęciem można będzie kupić.
- To przyjdę.
- Zaczekaj na mnie po meczu. Pogadamy trochę albo gdzieś pójdziemy. Okey?
- No spoko. O kurde... - zobaczyłam kogoś, kogo nie chciałam zobaczyć.
- Co się stało? - zmartwił się Maciek.
- Patrz, kto do nas idzie.
- Nie znam go, ale domyślam się, że to Alan.
- Dobrze się domyślasz.
     No to się narobiło. Muzaj cały czas obejmował mnie ramieniem. Alan szedł do nas wściekły. Trochę się bałam. Mogło to wyglądać tak, jakbyśmy byli z Maćkiem kochającą się parą. Ale Alan sam był tego winien. Gdyby nie jego oskarżenia, bylibyśmy pewnie teraz w kinie albo gdzieś indziej. No właśnie... Uświadomiłam sobie, że to dzięki Alanowi poznałam Maćka, dzięki temu, że wywołał awanturę. Może powinnam być mu jednak wdzięczna?
     - Co ty do cholery wyprawiasz? - krzyknął do mnie.
     Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Ej, spokojnie - powiedział łagodnym głosem siatkarz Skry.
- Ty się nie wtrącaj w nasze sprawy. I odwal się od niej - Alan odepchnął Maćka. Pomimo trzynastu centymetrów różnicy, Alan zachowywał się tak, jakby był potężniejszy od Muzaja.
- Najpierw przemyśl swoje zachowanie - odparował mu Maciek.
- Zamknij mordę. Nie gadam z tobą, tylko z moją dziewczyną - Alan stawał się coraz bardziej agresywny.
- Zadzwoń, jak się uspokoisz - powiedziałam, pociągnęłam Muzaja za kurtkę i odeszliśmy.
     Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie znałam swojego chłopaka. Bałam się go, a chyba dziewczyna nie powinna bać się swojego partnera. Coraz bardziej dochodziło do mnie, że Alan nie jest idealny i nie pasujemy do siebie.
     - Naprawdę go kochasz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Maćka.
- Już sama nie wiem. Wydawał mi się inny. W jeden dzień pokazał, że mi nie ufa i nie potrafi panować nad emocjami. Jak cię popchnął, zaczęłam się go bać, a chyba tak być nie powinno.
- Raczej nie. Wydaje mi się, że nie powinniście ze sobą jeszcze chodzić. Znacie się tylko tydzień...
- Ale on jest miły, inteligentny, troskliwy... - nie wierzyłam w to, co mówię. Czy właśnie go broniłam?
- Jak uważasz. Ja go nie znam, ale po dzisiejszym dniu stwierdzam, że to debil.
- To jest twoje zdanie.
- Może dam ci swój numer, w razie czego?
     Pokiwałam twierdząco głową. Gdy wklepał cyferki do mojego telefonu, puściłam mu sygnał, aby mógł zrobić to samo z moim numerem. Odprowadził mnie do domu. To było takie słodkie. W dodatku na pożegnanie złożył na moim policzku delikatny pocałunek. Uśmiechnęłam się.
     - Do jutra - powiedziałam i weszłam do domu.
     Rodziców jeszcze nie było. Wykąpałam się, zjadłam kolację i poszłam spać. Byłam strasznie zmęczona po dzisiejszym dniu. Tyle się wydarzyło...
-------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam Wam 9 rozdział. Pojawił się siatkarz: Maciek Muzaj. Lubicie go?
"Czytajcie, komentujcie, po prostu bądźcie..." Pozdrawiam :3

    

czwartek, 11 grudnia 2014

Rozdział 8

     Wstałam przed dziewiątą. Poranna toaleta, śniadanie, spakowanie na zajęcia i wyjście. Rodziców nie było. Tata w pracy, mama pojechała z koleżanką do kina, potem na zakupy i zapewne wróci wieczorem. Był początek listopada, a na dworze minusowa temperatura. Słońce świeciło, lecz na twarzy był odczuwalny zimny powiew wiatru, czego wręcz nie nawidziłam. Szczelnie zamknęłam drzwi wejściowe, potem furtkę i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Środek komunikacji przyjechał minutę po moim przyjściu, więc nie musiałam długo czekać.
     Na zajęciach ćwiczyłyśmy piruety i skakałyśmy. Obroty niezbyt dobrze mi wychodziły, tak jak zawsze, choć czasami udawało mi się wykręcić dwa. Ze skokami szło mi o niebo lepiej.
     Po skończonym treningu wróciłam do domu. Rzuciłam moją czarną torbę na kanapę w salonie i zniknęłam za drzwiami łazienki. Zdjęłam ubrania, a potem wskoczyłam do kabiny. Po umyciu owinęłam się w mięciutki, biały ręcznik, a włosy zawinęłam w jasnoróżowy. Po chwili moje ciało było suche, więc nałożyłam na nie warstwę balsamu. Lekko wytarłam odrosty, a następnie spryskałam je odżywką o zapachu wanilii. W samej bieliźnie udałam się do mojego pokoju i wyjęłam z szafy ciemne rurki i siwy sweterek. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wstawiłam zupę pomidorową na gaz i rozpakowałam torbę. Po chwili obiad był już gotowy, więc nalałam sobie danie do talerza i poszłam z nim do salonu. Włączyłam telewizję i zaczęłam spożywać moją ulubioną zupę. Po kilku minutach byłam już najedzona. Talerz włożyłam do zmywarki i przyniosłam sobie "Kata". Rozsadowiłam się wygodnie na kanapie i pochłonęłam w książce.
     Nim się spostrzegłam, ktoś zaczął pukać do drzwi. Włożyłam zakładkę do druku i nacisnęłam klawisz na smartfonie. Za pięć czternasta! Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam otworzyć drzwi. Nie zdziwiłam się, kogo zobaczyłam.
     - No cześć - uśmiechnął się chłopak. - Gotowa?
- Hej. Niezbyt. Wejdziesz? - zaproponowałam.
- Oczywiście.
     Alan zdjął buty oraz kurtkę i wszedł głębiej. Zaczął się rozglądać.
- Jesteś sama? - zapytał. - Trzeba było zadzwonić albo napisać, to bym szybciej po ciebie przyszedł.
- Szczerze mówiąc, to nie nudziło mi się - uśmiechnęłam się. - Może jesteś głodny?
- Nie, dzięki.
- A dasz mi chwilkę?
- Oczywiście, tylko się nie maluj - uniósł wskazujący palec.
- Nie miałam zamiaru, ale dlaczego mam się nie malować? - spytałam.
- Bo jesteś naturalnie piękna. Nie potrzebne są ci te wszystkie tusze, czy co to tam jest.
- Ooo.. Dzięki - wydawało mi się, że moja twarz staje się purpurowa. - Za chwilę wracam.
     Szybkim krokiem odeszłam do łazienki. Włosy związałam w koka, dłonie oraz twarz posmarowałam kremem i spryskałam się perfumem. Wbiegłam po schodach do góry, włożyłam do torebki potrzebne rzeczy, przez mężczyzn nazywane duperelami, i zeszłam na dół. Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu.
     - Dokąd idziemy? - zapytałam, zamykając drzwi.
- Co myślisz o family parku? - odpowiedział pytaniem.
- Ale to jest dla małych dzieci - zdziwiłam się jego propozycją.
- Niekoniecznie - uśmiechnął się. - To co, idziemy?
- No okej - odwzajemniłam gest.
     Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, tak jak wczoraj. Jednak w pewnym momencie Alan zapytał o Kubę.
- Czego od ciebie chciał na treningu?
- Kiedy? - udawałam, że nie wiem, o co chodzi.
- Po tym, jak od was odszedłem.
- Nic takiego - zawahałam się.
- Na pewno?
- A jakie to ma znaczenie?
- Czyli jednak czegoś od ciebie chciał.
- Zaproponował mi kino, ale odmówiłam.
- I nie można było tak od razu?
- Można, można.
     Nasza rozmowa zeszła z tematu chłopaka. Zastanawiałam się, po co mu to było. Czyżby był troszkę zazdrosny? Może i Kuba był przystojny, wysportowany, ale to wszystko. Typ podrywacza, który uważa się za bożyszcza nastolatek. Ja nie zaliczałam się do grupy dziewczyn, które szalały za takimi jak on.
     Doszliśmy do miejsca naszej randki. Bynajmniej tak myślałam, że to randka. Najpierw zaliczyliśmy "Dom strachów". Po wejściu do wagonika poczułam, że to był błąd. Od razu pozwoliłam Alanowi, by objął mnie ramieniem. Za drugą rękę złapałam go tak mocno, że chyba mu krew przestała w niej płynąć. W środku zdarzyło się parę razy, że krzyknęłam na widok jakiegoś kościotrupa i chłopak się ze mnie śmiał. Patrzyłam na niego wtedy gniewnym wzrokiem i od razu przestawał. Po wyjściu z wagonika Alan wybuchnął śmiechem. Udałam obrażoną i zaczęłam się od niego oddalać. Szybko do mnie podbiegł, chwycił za prawy nadgarstek, obrócił i złapał w pasie.
     - Przepraszam - uśmiechnął się.
- Już nigdy nie pójdę z tobą do "Domu strachów". Nigdy.
- Ale dlaczego? - udawał zdziwionego.
- Ty dobrze wiesz, dlaczego - także się uśmiechnęłam i dałam mu buziaka w policzek. - To może teraz "Dom śmiechu", żebym ja mogła się z ciebie pośmiać?
- Niech ci będzie - puścił mnie i złapał za rękę. Ucieszyłam się.
     W "Domu śmiechu" było wiele luster, które zmieniały kształty człowieka. Widziałam mojego chłopaka z wielgachnym nosem, okiem, ustami. Płakałam ze śmiechu. Po wyjściu z family parku zrobiłam się głodna.
     - Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowałam.
- W sumie to ja też zgłodniałem. Subway? - zapytał.
- Jak najbardziej.
     Do jadłodajni szliśmy złapani za ręce. Rozmawialiśmy o wspólnie spędzonym czasie. Gdy doszło do tematu mojego przerażenia, pojawił się jeszcze większy uśmiech na jego twarzy. Od razu skarciłam go wzrokiem.
     - Nie martw się. Przy mnie jesteś bezpieczna - objął mnie ramieniem.
     Czułam się szczęśliwa, że mam Alana. Z żadnym innym chłopakiem nie czułam się tak, jak u jego boku. Czułam, że go kocham. Chciałam spędzić z nim resztę swojego życia. W Subwayu zamówiliśmy kanapki z kurczakiem. Były wręcz wyśmienite. Po zjedzeniu Alan odprowadził mnie do domu. To było takie słodkie...

 

PONIEDZIAŁEK

     Wstałam koło siódmej, wyszykowałam się, zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Tam spotkałam Paulę, czekającą na mnie niecierpliwie. Jak zawsze zresztą.
     - Hej! - krzyknęła od razu jak mnie zobaczyła. - I jak było w sobotę?
- Hej.
     Przed pierwszą lekcją zdążyłam opowiedzieć jej całą randkę z Alanem.
- Ty to masz szczęście - stwierdziła.
- Nie martw się, też kogoś znajdziesz - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
     Zadzwonił dzwonek i weszłyśmy do sali.
     Po trzeciej godzinie lekcyjnej zobaczyłam, jak w szatni Alan szarpie Kubę. Szybko do nich podbiegłam, a Paula za mną. Zaczęłam ich rozdzielać.
     - Powaliło was? - krzyknęłam.
- To twój chłopak jest poje*any - Kuba warknął do Alana. - Uważaj na niego, bo jest strasznie agresywny. Jeszcze ci krzywdę zrobi.
- Co ty, ku*wa powiedziałeś? - atakujący był wściekły. Ponownie rzucił się na kolegę.
- Chodź, idziemy - złapałam Alana za rękę i pociągnęłam w stronę holu.
- Jeszcze pogadamy! - zdążył krzyknąć do Kuby, zanim wyszliśmy z szatni.
     Paula odeszła. Pewnie domyśliła się, że chcę pogadać z Alanem i nie chciała nam przeszkadzać.
Zastanawiałam się nad tym, o co się kłócili.
     - Możesz mi to wyjaśnić? - zaczęłam.
- To są nasze sprawy. Nie przejmuj się.
- Jeśli coś dotyczy ciebie, to również mnie, gdyż jesteś moim chłopakiem. A więc słucham.
- Wkurzył mnie i tyle.
- Czym cię wkurzył, że aż tak się na niego rzuciłeś?
- Nie ważne. Nie martw się tym.
- Alan, proszę cię.
- Powiedział, że jestem wrażliwym romantykiem i za tydzień będziesz już jego, bo dziewczyny nie lubią takich małych chłopców jak ja, tylko mężczyzn, takich jak on. Wku*wiłem się i go lekko szarpnąłem.
- Po pierwsze: nie od niego zależy, kogo będę dziewczyną, a po drugie, nie jesteś wrażliwym romantykiem, jak to powiedział, tylko głupkiem, bo się nim przejmujesz. Takich typów należy olewać. To ciebie kocham, a nie jego - pocałowałam Alana w policzek, a on się uśmiechnął.
     Zadzwonił dzwonek. Rozeszliśmy się. Mięliśmy religię, więc udało mi się opowiedzieć wszystko Pauli.
     - Musi cię cholernie kochać. A co zrobisz z Kubą? Pogadasz z nim? - zapytała szeptem.
- Nic z nim nie zrobię. Oleję go po prostu - odpowiedziałam.
     Na następnej przerwie poznałam kumpla Alana, Michała. Chyba wpadł w oko Pauli, bo nie spuszczała z niego wzroku. Uśmiechał się do niej, co odwzajemniała. W pewnej chwili nauczycielka poprosiła mojego chłopaka, by pomógł jej zanieść jakieś zeszyty do pokoju. Zostałam z Michałem, gdyż Paula poszła do łazienki, zapewne poprawić rzęsy i usta. Dobrze się składało, gdyż miałam prośbę do kumpla atakującego.
     - Michał, mam prośbę.
- Jaką?
- Mógłbyś troszeczkę przypilnować Alana?
- W jakim sensie przypilnować?
- Żeby nie zbliżał się do Kuby. I nic mu nie mów, że cię o to poprosiłam.
- Jakiego Kuby i dlaczego?
- Tego z trzeciej "d", blondyn taki.
- Aha, kojarzę. A dlaczego?
- Alan jest na niego trochę cięty. Godzinę temu się szarpali w szatni i boję się, że w końcu się pobiją.
- Ale o co? - Michał był trochę ciekawy.
- Zapytaj Alana. Właśnie idzie. Tylko nie mów mu, że cię o to poprosiłam - mój chłopak mógłby być zły na mnie, że mu nie ufam, czy każę go pilnować.
- O czym gadacie? - zapytał atakujący.
- Poznajemy się - odpowiedziałam, uśmiechając się. - Pójdę poszukać Pauli.
     Wspięłam się na palce, by cmoknąć Alana w policzek. Jego kąciki ust automatycznie poszły do góry. Paulę znalazłam w łazience. W sumie to domyślałam się, że tam będzie. Przejeżdżała właśnie pomadką po swoich ustach.
     - Tak myślałam, że cię tu znajdę - zaczęłam. - Po co się malujesz? Przecież byłaś pomalowana - nie odpowiedziała mi na to pytanie, jednak zaczęła inny wątek.
- Ty widziałaś, jakie ciacho z tego Michała? Wiesz może, czy jest zajęty?
- Toć ja go dopiero dzisiaj poznałam. Nie mam pojęcia.
- To weź podpytaj Alana.
- Postaram się, a co? Wyobrażasz sobie siebie przy jego boku?
- No może kiedyś - uśmiechnęła się i zaczerwieniła.
     Zadzwonił dzwonek. Poszłyśmy pod salę.
     Reszta dnia była nieszczególnie ciekawa. Wróciłam do domu, zjadłam obiad, zrobiłam lekcje, poczytałam troszeczkę i poszłam spać.


PIĄTEK

     Umówiłam się z Alanem tak, jak tydzień temu. Pójdę z nim na trening, a potem gdzieś wyskoczymy. Usiadłam na trybunach i czekałam, aż chłopacy się przebiorą i przyjdzie trener. Gdy pisałam smsa do Pauli, ktoś usiadł obok mnie. Podniosłam głowę znad telefonu i ujrzałam Kubę.
     - Czego chcesz? - ton mojego głosu był lekko podniesiony.
- Spokojnie, chcę tylko pogadać.
- Niby o czym?
- O tobie, Alanie, o mnie...
- I co chcesz mi powiedzieć? Że jesteś lepszym chłopakiem niż Alan?
- Na przykład. On jest małym chłopcem, który potrzebuje opieki mamusi dwadzieścia cztery na dobę, a ty zasługujesz na takiego faceta jak ja.
- Jak ty, czyli jakiego? - byłam ciekawa, co odpowie.
- Silnego, zabawnego. Faceta, który da ci poczucie bezpieczeństwa. A on niestety nie jest w stanie ci tego zapewnić, w przeciwieństwie do mnie. Przemyśl to.
     Zaśmiałam się ironicznie. Czy on naprawdę myślał, że jest taki idealny?
- Lepiej będzie, jak już pójdziesz na parkiet. Nie chce mi się z tobą gadać - w tym momencie na halę wszedł Alan. Po jego minie wyczytałam, że nie jest zadowolony z tego, że gadam z Kubą...
---------------------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :) jak słyszycie, pojawiła się muzyka w tle... I co mam jeszcze tu napisać? Zapraszam do czytania i komentowania ;) Pozdrawiam :3


    

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 7

   - Jesteś wyjątkową dziewczyną. Śliczna, wrażliwa, spokojna, cicha w pozytywnym znaczeniu. Widziałem, jak na przerwach na mnie patrzysz, ale bałaś się chyba podejść. Ja też. W końcu gdy zdarzyła się odpowiednia sytuacja, zdobyłem się na odwagę i zaprosiłem cię tu. Chciałem to zrobić, jak pierwszy raz cię zobaczyłem, ale najzwyczajniej w świecie bałem się, że mnie olejesz, a wydaje mi się, że mi na tobie zależy.
     Zatkało mnie. Po usłyszeniu tych słów stwierdziłam, że chyba mnie z kimś pomylił. Przecież to było niemożliwe. Rozdziawiłam usta, jakbym zobaczyła ducha. Czy zwykła dziewczyna, taka jak ja, mogłaby spodobać się takiemu chłopakowi. Powiedział, że jestem śliczna. Ma dziwny gust. Ja śliczna? Przeciętna blondynka z włosami do ramion, zielonymi oczami, ubierająca się także bardzo przeciętnie, nie wyróżniająca się w tłumie, spodobała się Alanowi, najprzystojniejszemu chłopakowi w szkole. A może on sobie robi żarty? Może założył się z kolegami, że wmówi mi, że mu się podobam? Nie chciałam w to wierzyć, ale mogła to być prawda.
     Na moje szczęście kelnerka przyniosła pizzę. Życzyła nam smacznego, a my zabraliśmy się do jedzenia. Nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy, jednak nic nie mówiliśmy. Od czasu do czasu Alan się uśmiechnął, na co odpowiadałam tym samym, jednak myślami byłam daleko.
     "W poniedziałek wyjdę na idiotkę, jak kumple Alana mnie zobaczą. Opowie im o tym, jaka jestem naiwna." - przechodziło mi przez głowę. Czy naprawdę chłopak, w którym byłam zakochana, potrafi być taki bezduszny? Nawet nie wiem, dlaczego tak myślałam. Może było to spowodowane tym, że nie wierzyłam w to, że mu się podobam. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć, dlatego przestałam to robić i stwierdziłam, że nie obchodzi mnie to, że w szkole będą się ze mnie naśmiewać i nabijać. Postanowiłam żyć chwilą.
     Po zjedzeniu przez Alana ostatniego kawałka pizzy poszliśmy na spacer do pobliskiego parku.
- Czemu nic nie odpowiedziałaś? - zapytał. I co ja miałam mu teraz powiedzieć?
- Bo zdziwiły mnie twoje słowa. Powiedziałeś, że jestem wyjątkowa, śliczna... Jesteś pierwszym chłopakiem, który opisał mnie w ten sposób. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Dalej nie wiem. Pierwszy raz odezwaliśmy się do siebie kilka godzin temu, a już teraz mówisz mi takie rzeczy. - odpowiedziałam.
- No właśnie, kilka godzin temu, a już nawiązaliśmy wspólny język. Czy to o czymś nie świadczy?
- Może i świadczy. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia, ale nie sądziłam, że mam u ciebie jakieś szanse. W szkole jest tyle pięknych, miłych dziewczyn, a ja jestem po prostu przeciętna...
- Dla mnie nie jesteś przeciętna. Jesteś najpiękniejsza. Moglibyśmy spróbować być ze sobą. Jeśli nie wyjdzie, to może w przyszłości coś z tego będzie. Proszę, daj mi szansę.
     Coooooooooooo? Czy właśnie pyta mi się, czy chcę być jego dziewczyną? Patrzyłam na niego, nie mrugając nawet oczami. Po kilku chwilach w końcu coś z siebie wydobyłam.
- Ale ja nigdy nie miałam chłopaka, nie wiem, jak to jest...
- Pozwól, że to zmienię - uśmiechnął się.
     Ujął w ręce moją twarz. Spojrzał na mnie tymi brązowymi oczami, w których zobaczyłam nadzieję. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Owszem, byłam w nim zakochana, ale cholernie się bałam. Czego? Tego, że ja nie przestanę go kochać, a on mnie zostawi, skrzywdzi. Tego, że nie zniosę, jak będzie uśmiechał się i patrzył tymi ślicznymi oczami na inne dziewczyny. A może każda dziewczyna się boi i jest to normalne? Może Alan nigdy mnie nie zostawi i nie poczuję, jak to jest być zranioną? Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana...
     - Dobrze - uśmiechnęłam się.
     Alan, cały czas trzymając delikatnie moją twarz, zaczął zbliżać swoje wargi do moich. Przestraszyłam się. Odchyliłam głowę w bok. Od razu to zauważył.
     - Przepraszam. Za szybko chciałem posmakować twoich malinowych ust - spuścił ręce na dół i złapał mnie za dłoń.
     Prawda była taka, że nigdy się nie całowałam i nie wiedziałam, jak to się robi. Wstydziłam się tego. Nie tylko teraz. W szkole dziewczyny opowiadały, jaką namiętną noc przeżyły ostatnio, jak jakiś chłopak świetnie całuje albo jak jest jakąś ciamajdą i zupełnie nie wie, jak się za to zabrać. Wtedy zazwyczaj wychodziłam, udawałam, że muszę coś kupić lub coś w tym stylu. Po prostu było mi głupio. W końcu miałam już szesnaście lat! Przed Alanem chciałam to ukryć, jednak wiedziałam, że prędzej czy później będzie musiał się o tym dowiedzieć.
     - Nic się nie stało - uśmiechnęłam się. - Pochodzimy trochę?
- Oczywiście - odwzajemnił gest.
     Czułam się szczęśliwa. Miałam u boku takiego chłopaka... Chciałam z nim spędzić całe moje życie, wziąć ślub, mieć dzieci, dom. Liczyłam się z tym, iż bycie z chłopakiem, którego tak naprawdę zna się niecały dzień, może być ryzykowne. Ale co miałam zrobić? To on pierwszy zaproponował mi związek. Ja bym nigdy się nie odważyła.
     Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Spędzanie z nim czasu było po prostu świetne. Potrafił rozbawić mnie do łez, ale także był poważny, gdy wymagała tego sytuacja.
     Spacerowaliśmy około godzinę.
- Odprowadzę cię - zaproponował.
- Nie trzeba - odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Trzeba, trzeba. A co zrobisz, jak cię jakiś zboczeniec napadnie? Przecież jest już ciemno.
- Kopnę go w krocze, zacznę krzyczeć i pobiegnę do domu - zaczęliśmy się śmiać.
     Alan nie dał za wygraną i mnie odprowadził.
- Dowiedziałem się, gdzie mieszkasz. Ładny domek - pochwalił budowlę.
- Tak, dowiedziałeś się. I co zamierzasz zrobić z tą informacją?
- Wykorzystać jutro. Masz jakieś plany?
- Od dziesiątej mam zajęcia.
- Do której?
- Do dwunastej.
- To przyjdę po ciebie o czternastej, okej?
- Spoko - jak najbardziej mi to pasowało.
      Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił, i pocałowałam go w policzek, oczywiście ledwo co sięgając na palcach. Wtedy kąciki jego ust poszły jeszcze bardziej do góry.
     - Pa - pożegnałam się, otworzyłam furtkę i po chwili byłam już w cieplutkim domku.
     Rozebrałam się i weszłam do kuchni, w której przebywała moja mama. Wstawiłam wodę na herbatę.
     - Co tak długo? Masz jakieś dodatkowe zajęcia w piątek? - zapytała mnie rodzicielka.
     Z mamą miałam świetny kontakt. Rozmawiałam z nią o wszystkim, wiedziała o mnie więcej niż ja sama. Czułam, że mnie wspiera i mogę na nią liczyć w każdej chwili. Zawsze przy mnie była. Wiedziała też o Alanie.
     - Spotkałam się z Alanem - nie ukrywałam tego przed nią.
- No co ty? Naprawdę? I co robiliście? - była bardzo ciekawa.
     Opowiedziałam jej o tym, co mi powiedział, o tym, że jesteśmy parą. Nie zapomniałam dodać, że spełniło się jedno z moich marzeń, ale ona pewnie się tego domyślała, bo wiedziała, o czym marzę.
     - Nie za wcześnie? - zapytała. - Dopiero dzisiaj zamieniliście ze sobą pierwsze słowa.
- On wie, że ja nie chcę się spieszyć i nie będzie naciskać. Nie martw się. Nie oznajmię ci jutro, że jestem w ciąży. - odpowiedziałam.
- Mam taką nadzieję.
      Temat był skończony. Mama się uśmiechnęła. Cieszyła się z tego, że nareszcie dopadło mnie szczęście. Zrobiłam sobie moją ulubioną, owocową herbatę, wzięłam torbę i poszłam do pokoju. Od razu zalogowałam się na Facebooka. Paula była dostępna (praktycznie ona całe życie jest dostępna). Zaczęłam jej opisywać cały dzisiejszy dzień. Cieszyła się razem ze mną, w końcu była moją najlepszą przyjaciółką...
     Przed pójściem spać zdążyłam zrobić wszystkie zadania domowe. Można powiedzieć, że dzisiaj zasnęłam po części spełniona. Dlaczego po części? Jedno z moich marzeń się spełniło, ale pozostało jeszcze drugie: spotkanie Maćka Muzaja, atakującego Skry.
-------------------------------------------------------------------------------
I jest kolejny rozdział :D Spodziewaliście się takiego rozwoju sytuacji? Szczerze mówiąc, to ja się nie spodziewałam. Wyobrażałam to sobie troszeczkę inaczej... ;) Jak zwykle, swoje opinie, uwagi możecie wyrażać w komentarzach, które są mile widziane.  Pozdrawiam :3

czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 6

     Pochłaniałam tę książkę, jakbym była głodna słów zapisanych na jej kartkach. Na chwilę nawet zapomniałam o całym spotkaniu z Alanem, na które tak naprawdę czekałam dwa miesiące, od pierwszego ujrzenia chłopaka.
     Po kilkunastu minutach atakujący wyszedł z szatni. Schowałam książkę do torby i wstałam z ławki. W tym czasie chłopak podszedł do mnie.
     - To gdzie idziemy? - zapytał z podniesionymi do góry kącikami ust.
- Zapewne jesteś głodny... - odpowiedziałam.
- Może trochę - uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- No to idziemy coś zjeść.
- Pizza, kebab, hamburger? A może wolisz sushi albo coś bardziej wytwornego?
- Wiesz gdzie jest park?
- Ten zaraz za rogiem?
- Może nie za rogiem, ale chyba mówimy o tym samym. To obok niego jest pizzeria. Możemy tam pójść - powiedziałam z nadzieją, że po posiłku zaproponuje spacer.
- To idziemy - znów się uśmiechnął.
     Wyszliśmy ze szkoły. Cały dzień nie mogłam doczekać się właśnie tej godziny, a teraz, gdy nadeszła, boję się, że zrobię coś głupiego i wyjdę na kompletną idiotkę. Nie wiedziałam, jak zacząć naszą konwersację, lecz na szczęście Alan mnie wyręczył.
- Interesujesz się czymś jeszcze oprócz siatkówki? - zapytał.
- Ogólnie to uwielbiam czytać książki, tańczyć. No nie wiem co jeszcze... - czułam takie coś, jakby odebrało mi mowę.
- Plotkować z Paulą - dopowiedział, jak zwykle z uśmiechem.
- To też - także się uśmiechnęłam.
- A co tańczysz? Hip-Hop? Czy towarzyski?
- Dlaczego akurat te dwa?
- W sumie to nie wiem. Tak jakoś przyszły mi do głowy. Innych stylów chyba nie znam, a bynajmniej nie kojarzę.
- Nowoczesny, współczesny, trochę jazzu - powoli nawiązywaliśmy wspólny język.
- Serio? Wow. Chciałbym kiedyś to zobaczyć.
- W sumie to nie tańczę aż tak dobrze, żebyś się teraz podniecał - rzuciłam do niego, na co odpowiedział mi łobuzerskim uśmiechem. - A ty czym się interesujesz?
- Lubię grać w siatę, ale oglądać niekoniecznie. Czasami pogrywam też z kumplami w nogę, w kosza. Ponadto samochody i te sprawy. Rozumiesz?
- Oczywiście. A czytasz czasami coś?
- Bardzo rzadko i to takie książki, które są wręcz rewelacyjne. Opowiedz mi coś jeszcze o sobie - spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Były tak bardzo błyszczące...
- Moja przygoda z życiem zaczęła się 13. września w Bełchatowie oczywiście. Mam brata Adriana...
- Ile ma lat?
- Dwadzieścia. Studiuje na Politechnice w Warszawie. Mieszkam z rodzicami. Tata jest prawnikiem i często go nie ma, a mama zajmuje się domem. 
     W tym momencie stanęliśmy przed drzwiami pizzerii. Chłopak otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą. To było miłe uczucie. Widać było, że nie jest taki, jak część nastolatków: dresiarze, którzy podrywają dziewczyny na papierosy i alkohol. Nie wiedziałam, co dziewczyny widzą w takich typkach, ale mi oni nie podpadali do gustu. Alan był inny, wrażliwy, dobrze się uczył, miał zainteresowania, inne od LOLa (League of Legends), piwa i fajek.
     Po chwili siedzieliśmy już przy stoliku, czekając na zamówioną pizzę.
- Teraz twoja kolej - powiedziałam, aby podtrzymać rozmowę.
- Urodziłem się 23. czerwca, także w Bełchatowie. Mam siostrę, Kaję, chodzi do gimnazjum przy naszym liceum. Mama jest architektem, a tata ma swój warsztat samochodowy. Czasami sobie dorabiam u niego.
- A co chcesz robić po liceum?
- Tak dokładnie jeszcze nie myślałem, ale pewnie tata przepisze na mnie warsztat. W sumie to uwielbiam majstrować przy samochodach. Chciałbym w życiu wiązać pasję z zawodem, więc ta praca jak najbardziej mi pasuje.
- Mogę ci zadać jedno pytanie? - zdobyłam się na odwagę, by zapytać o to, dlaczego zaproponował mi spotkanie. Chciałam być pewna całej zaistniałej sytuacji, nie robić sobie nadziei, że mu się podobam.
- No jasne. Pytaj.
- Ale musisz odpowiedzieć i szczerze.
- Oczywiście - uśmiech znów zawitał na jego twarzy.
     Zrobiłam poważną minę. Nie wiem, dlaczego to było dla mnie takie trudne.
- Tak naprawdę to w ogóle się nie znamy.
- I postanowiłem to zmienić, dlatego zaprosiłem cię tutaj.
- Ale dlaczego?
     Nie spodziewałam się słów, które zaraz miałam usłyszeć. Słów, które miały całkowicie zmienić moje dotychczasowe życie
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest szósty rozdział :) Dopiero teraz, gdyż szkoła i nauka :( Akcja się rozwija, doszło do spotkania Alana i Pati. Jesteście ciekawi, co Alan powie Pati? A może przypuszczacie, co powie? Swoje opinie jak zwykle możecie wyrażać w komentarzach, które są bardzo mile widziane :) Pozdrawiam :3

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 5

     Podczas gdy trener dzielił chłopaków na drużyny, ja intensywnie się zastanawiałam nad całą sytuacją. Interesowało mnie to, dlaczego Alan zareagował w taki sposób. Nie byliśmy przecież parą, teoretycznie znaliśmy się zaledwie kilka godzin. Doszłam do wniosku, że nie każdy chłopak zachowałby się tak. W głębi duszy miałam nadzieję, że podobam się Alanowi i stąd jego zachowanie. W sumie, to miałam na to dowody. Po pierwsze, pomógł mi zbierać papiery z podłogi, po drugie, co najważniejsze, zaproponował mi spotkanie po szkole, a po trzecie, dziwnie zareagował na sytuację, która miała miejsce. Mówiąc "dziwnie", mam na myśli to, że zachował się tak, jakby mu na mnie zależało. Nawrzeszczał na Kubę, pytał, czy nic mi nie jest, widać było, że martwi się o mnie i jest może trochę zazdrosny o Kubę. Zazdrosny lub wściekły, że uderzona przez niego piłka trafiła we mnie. A może jedno i drugie?
     Chłopacy byli podzieleni na drużyny. Alan był z Kubą. Nie wiem dlaczego, ale uważałam to za zły pomysł. Od zagrywki zaczynał jakiś chłopak z przeciwnego zespołu. Jako że Kuba był przyjmującym, zagrywka poszła na niego. Niestety nie przyjął jej dobrze, wręcz bardzo źle, gdyż piłka poleciała w stronę drabinek.
     - Kuba, co z tobą? Pozycja, nogi ugnij! I patrz na piłkę, a nie na trybuny! - krzyknął trener.
- A jak nie umiesz grać, to wyjdź - dopowiedział Alan, chyba niepotrzebnie.
- Zamknij mordę - odpowiedział przyjmujący.
- Bo zaraz oboje wyjdziecie. Po co tu przychodzicie? Żeby grać, czy się wyzywać? - krzyknął trener i gwizdnął.
     Po tej sytuacji do końca seta, czyli do 25 punktów, Kuba przyjmował dość dobrze, a Alan znakomicie atakował. Widać było, że lubi grać w siatkówkę i wie, po co jest na boisku. Pierwszego seta wygrała jego drużyna, więc ani Kuba, ani Alan nie mieli do siebie pretensji. Pomijając oczywiście pierwszą akcję.
     - Trzy minuty przerwy - powiedział trener i wyszedł z hali.
     Alan wziął butelkę wody i wbiegł na trybunę, obok mnie.
- I jak gramy? - zapytał.
- Bardzo dobrze - uśmiechnęłam się. - Mogę ci zadać jedno pytanie?
- No jasne.
- Dlaczego jesteś taki cięty na Kubę? - byłam ciekawa, co odpowie.
- Chodzi ci o tą pierwszą akcję, jak źle przyjął?
- To także, ale jak walnął mnie piłką, to wyglądałeś, jakbyś chciał go uderzyć.
- Bo zrobił to specjalnie, a potem udawał niewiniątko.
- Niby czemu specjalnie? - nie widziałam o co chodzi. Liczyłam, że Alan mi to wyjaśni.
- Żeby nawiązać z tobą kontakt. Nie zauważyłaś tego? - byłam trochę zdziwiona.
- Powiedzmy, że ci wierzę. Mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego byłeś na niego taki wściekły? Przecież nic się nie stało - każdy wie, co chciałam wtedy usłyszeć. Chyba specjalnie zadałam to pytanie. Tak bardzo pragnęłam, aby Alan powiedział, że mu się podobam i że był i nadal jest o mnie zazdrosny.
- Bo mnie denerwuje. Uważa, że jest najprzystojniejszym, najinteligentniejszym chłopakiem, którego pragnie każda dziewczyna - troszeczkę podniósł głos.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - serce zaczęło walić mi jak oszalałe.
     Czy to był ten moment, w którym jedno z moich marzeń zaraz się spełni... Niestety nie. Przyczyna była prosta: trener wszedł na halę i chłopacy zaczęli grać.
     Mimo że kocham oglądać siatkówkę, tym razem nie mogłam się skupić. Gdyby trener przyszedł pół minuty później. To by wystarczyło, aby moje marzenie się spełniło... Albo nie? Przecież nie wiedziałam, co Alan by powiedział. Nie mogłam doczekać się naszego wyjścia po treningu. Pomyślałam, że wtedy będziemy mogli porozmawiać. Dokończymy naszą rozmowę na osobności, nikogo nie będzie obok, nikt nas nie usłyszy. Założę się, że niektórzy chłopacy mogli usłyszeć nasz dialog, ale przecież to nie było ważne. Ważne było to, co Alan mi powiedział, a raczej czego nie powiedział, bo nie zdążył.
     Kuba rzucał Alanowi dziwne spojrzenia. Jakby chciał go nimi zabić albo przynajmniej walnąć. Jednak ten się tym nie przejmował. Czasami zerkał na mnie, a ja się do niego uśmiechałam. Gdy Kuba na mnie spoglądał, bo też się tak zdarzało, ja odwracałam wzrok, udawałam, że jestem zajęta oglądaniem ich gry, a tak naprawdę myślami byłam z Alanem. Może i Kuba był przystojny, wysoki, miły, jednak czułam, że wolę Alana i że tylko na nim mi zależy.
     Po drugim secie trener oznajmił, że na dzisiaj koniec. Zeszłam z trybun i podeszłam do Alana. Był cały mokry i troszeczkę śmierdział, (jak to ludzie spoceni) jednak mi to nie przeszkadzało.
     - Zaczekam na ciebie na holu - szepnęłam mu do ucha. Oczywiście musiałam stanąć na palcach, a on mimo to trochę musiał się schylić.
- Okej - odszeptał i się uśmiechnął. Oczywiście odwzajemniłam uśmiech.
     Chłopacy poszli do szatni, a ja usiadłam na ławce, wyciągnęłam "Kata" i pochłonęłam się w książce.
---------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział :) Historia się powoli rozwija... Jak zawsze, swoje opinie możecie wyrażać w komentarzach. Jeśli ktoś przeczytał całość, to bardzo mu jestem wdzięczna ;) Pozdrawiam :3
    

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4

     - O hej - powiedziałam do Alana.
- Dłużej nie mogłaś nawijać z koleżanką? - uśmiechnął się - może nas przedstawisz, bo się nie znamy. - Paula stała tuż obok nas, a ja na widok tego przystojniaka o niej zapomniałam. Było mi troszeczkę głupio.
- Oczywiście. To jest Paula - wskazałam przyjaciółkę - a to jest Alan - teraz wskazałam chłopaka.
- Cześć. Paula jestem - odezwała się.
- Alan. Miło mi cię poznać - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Podali sobie dłonie.
- To ja już pójdę, spieszę się na korki. Potem się zdzwonimy - powiedziała do mnie, a ja ją przytuliłam na pożegnanie.
- Idziemy? - zapytał Alan. Czułam, że serce zaczyna mi coraz szybciej i mocniej bić.
- Oczywiście - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę hali.
- Będziesz musiała chwilkę poczekać, bo musimy się przebrać i w ogóle. Jesteś pewna, że chcesz patrzeć jak gramy? Możesz iść do domu, a ja po treningu po ciebie przyjdę.
- Jestem pewna. Uwielbiam siatkówkę, co już ci mówiłam. Przyjemnością jest dla mnie jej oglądanie. A przecież nie będziecie się przebierać godzinę, także chwilkę mogę zaczekać.
- Okej, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj, że graliśmy fatalnie - uśmiechnął się.
- Spokojnie, nie gram lepiej - w tym momencie doszliśmy do szatni.
- To ja już pójdę na trybuny.
- Okej.
     Alan wszedł do szatni, a ja weszłam na halę. Usiadłam na najwyższej trybunie, żeby mieć najlepszy widok. Stwierdziłam, że będą się przebierać jakieś dziesięć minut, także wyciągnęłam "Kata" i zaczęłam czytać. Uwielbiałam książki, choć jeszcze bardziej kochałam oczywiście siatkówkę. To dzieło ( mowa o "Kacie" :) ) było jednym z moich ulubionych. Po pierwsze: biografia, po drugie: biografia byłego siatkarza i trenera, który doprowadził Polską Reprezentację do mistrzostwa świata.
     Po pewnym czasie chłopacy zaczęli wchodzić na halę i się rozgrzewać. Stwierdziłam, że rozgrzewka bez piłek nie jest zbytnio interesująca i czytałam dalej. W pewnym momencie podeszli do worka z piłkami, zaczęli je wyciągać, a jeden z nich powiedział do Alana (chyba myślał, że tego nie usłyszę, bo jestem zaczytana):
     - Ej, stary, to twoja laska? - chciałam się uśmiechnąć, ale wyszłoby, że to słyszę, a byłam ciekawa, co odpowie Alan. Wiedziałam, że to o mnie, gdyż na trybunach byłam osamotniona.
- A co? - odpowiedział pytaniem.
- Lepiej wybrać nie mogłeś. Skąd ty ją wytrzasnąłeś?
- Że taka brzydka, czy co?
- Brzydka? To ty chyba brzydkich dziewczyn nie widziałeś.
- Panowie, co to za dyskusje? Jesteśmy na treningu - krzyknął trener - dobieramy się w pary. Jeden ścina, drugi odbiera. Dalej!
     Odłożyłam książkę. Chłopacy byli ustawieni w poprzek sali tak, że jeden z nich (ten, co przyjmował) stał do mnie tyłem, a drugi (ten, co ścinał) przodem. Cały czas patrzyłam na Alana. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Nie dość, że był meeega przystojny, to jeszcze znakomity siatkarz o wspaniałym charakterze. W pewnym momencie kątem oka zauważyłam, że piłka leci centralnie na mnie, w ostatniej chwili zasłoniłam się ręką i dostałam tylko w kość promieniową.
     - Ej, powaliło cię? - Alan podbiegł do chłopaka, który uderzył tą piłkę (to był ten sam, który zagadał Alana przedtem) i lekko go popchnął.
- O co ci chodzi? Zeszła mi tylko - odparował mu kolega z drużyny.
- Panowie, spokój!
- Możemy zrobić dwie minuty przerwy? - zapytał Alan.
- Dwie i ani chwili dłużej. Za miesiąc mecz, a wy chcecie same przerwy. Jak wrócę, wszyscy mają być gotowi do gry - zgodził się trener.
     Wszyscy chłopacy wzięli picie i usiedli na ławkach lub na parkiecie, tylko Alan i "ten drugi" szybko do mnie podbiegli.
     - Nic ci nie jest? - zapytał atakujący.
- Nie, w porządku - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Sory, nie chciałem - przeprosił mnie chłopak, który posłał we mnie piłkę.
- Spoko, nic mi nie jest.
- Ty lepiej stąd odejdź - Alan warknął do kolegi.
- Bo co? - odparował "ten drugi" i wyglądało to tak, jakby zaraz mieli się pobić.
- Chłopaki, uspokójcie się. Jak już powiedziałam, nic mi się nie stało - było mi trochę głupio z tego powodu, iż kłócą się przeze mnie. - To nie jest twoja wina - zwróciłam się do chłopaka - usiadłam po prostu w złym miejscu, ale nic się nie stało i zakończmy temat.
- Jak chcesz - rzekł Alan - a z tobą jeszcze pogadam - powiedział do chłopaka myśląc, że tego nie usłyszę i odszedł. Wyglądało to tak, jakby był o mnie zazdrosny. Nie byliśmy przecież parą, a pierwsze słowa zamieniliśmy kilka godzin temu.
- Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić do kina po treningu? - kolega Alana chyba zaprosił mnie na randkę. Tak mi się bynajmniej zdawało.
- Dzisiaj nie mogę. A poza tym, nawet nie wiem, jak masz na imię, a ty jak ja - uśmiechnęłam się.
- Kuba jestem - podał mi rękę.
- Patrycja - uścisnęłam jego dłoń. W tym momencie na halę wszedł trener.
- Panowie, ruchy, ruchy - krzyknął.
     Kuba zbiegł z trybuny i wszyscy ustawili się w szeregu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny, już czwarty rozdział :) Stwierdziłam, że będą troszeczkę dłuższe. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Jak zwykle, swoje opinie możecie zamieszczać w komentarzach :) Pozdrawiam :3

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 3

     - Gdzie ty byłaś? - zapytała mnie Paula po skończonej lekcji.
- No zanosiłam dokumenty do sekretariatu, a co? - odpowiedziałam. Myślami byłam z Alanem.
- Przez dziesięć minut? Trudno mi w to uwierzyć.
- Szłam sobie korytarzem i się potknęłam o krzesło, bo go nie zauważyłam. Kartki mi się porozwalały, to zaczęłam je zbierać i w pewnej chwili ktoś klęknął i zaczął mi pomagać. Patrzę, a to Alan. Czaisz?
- Serio? I tak długo mu dziękowałaś, czy co?
- W sumie to powiedziałam tylko "dzięki" i poszłam zanieść te papiery.
- O Boże, ale ty jesteś głupia! Zamiast mu dziękować i gdzieś zaprosić za to, że ci pomógł, to ty sobie tak po prostu odeszłaś. Taka szansa może się już nie zdarzyć...
- Zaczekaj, nie dokończyłam. A więc zaniosłam te dokumenty i wracając do sali mnie zagadał. I w sumie doszło do tego, że idę z nim dzisiaj chyba na randkę.
- Chyba? To nie wiesz, czy się z nim umówiłaś, czy nie? Ale ty jesteś zakręcona dzisiaj...
- Nie jestem zakręcona. Na pewno się z nim umówiłam, ale nie jestem pewna, czy to randka, czy zwykłe spotkanie.
- Spoko. I gdzie idziecie?
- Po lekcjach idę z nim na trening, a potem na miasto coś zjeść.
- Będziesz z nim trenować? - była zdziwiona.
- Oszalałaś? Usiądę sobie na trybunach i będę patrzeć, jak grają.
- Okej, spoko. Idziesz ze mną do sklepiku po wodę? - zapytała Paula. To było pytanie retoryczne, gdyż oczywiste było, że z nią pójdę.
- Idź sama, tak jak zawsze - uśmiechnęłam się.
     Nie mogłam doczekać się końca lekcji. Strasznie mi się dłużyły. Na przerwach, co oczywiste, gapiłam się na Alana. On, gdy mnie zauważał, uśmiechał się do mnie, co za każdym razem odwzajemniałam. W pewnym momencie Paula oznajmiła:
- Wy idealnie do siebie pasujecie. Ty się na niego gapisz, a on się do ciebie szczerzy. Duet idealny.
- No cóż. Powinnaś cieszyć się, że w końcu spełniło się jedno z moich marzeń.
- Cieszę się niezmiernie. Przynajmniej jak będziecie razem, to będzie z nim gadała, a nie tylko się gapiła. Może ja z nim też pogadam? Przedstawisz mnie, co nie?
- Powiem, że cię nie znam i że za mną cały czas łazisz - zaczęłyśmy się śmiać. Może to nie było aż tak bardzo śmieszne, ale czasami miałyśmy głupawki i śmiałyśmy się z byle powodu.
     W końcu dobiegł koniec ostatniej lekcji. Pakując się, Paula życzyła mi powodzenia. Pomyślałam, że mi się przyda, gdyż mam tak, że jeżeli spotykam się z osobą, która mi się podoba, zaczynam się stresować.
- Nie dziękuję. Jak wrócę do domu, to do ciebie zadzwonię lub napiszę - odpowiedziałam.
- Spoko, ale będziesz musiała mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami.
- Tak jak zawsze.
     Wyszłyśmy z sali. Przed nią zauważyłam Alana opierającego się o ścianę i pewnie czekającego na mnie. Podeszłam do niego.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest trzeci rozdział. Proszę, abyście wyrażali swoje opinie w komentarzach. Nie wiem, czy Wam się podoba ;)
PS Wkrótce pojawią się prawdziwi siatkarze, także bądźcie cierpliwi ^^

poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 2

- Patrycja, ale wolę Pati - powiedziałam, uściskując jego wręcz potężną dłoń.
- Mam propozycję. Może wyjdziemy dzisiaj na spacer, do kina, na pizzę? Zależy co wolisz?
- Ok. Kończę o 14:35. A ty?
- Ja też, chociaż mam trening od za piętnaście trzecia do wpół do piątej, ale raz mogę nie iść. To od razu po szkole, czy chcesz jeszcze wrócić do domu?
- Możemy zrobić tak, że ty pójdziesz na trening, a ja sobie popatrzę, jak grasz, i potem gdzieś pójdziemy.
- Bez przesady. Będziesz musiała czekać dwie godziny. Już lepiej będzie, jak pójdziesz do domu, a ja po ciebie przyjdę koło szóstej, tylko nie wiem, gdzie mieszkasz.
- Z chęcią popatrzę, jak trenujecie. Dzisiaj jest akurat piątek, to nie muszę robić lekcji, a siatkówkę uwielbiam i mogłabym ją oglądać cały czas. Nawet takich amatorów jak wy - uśmiechnęłam się. Zastanawiałam się nad tym, czy o tym wie.
- Serio? Nie wiedziałem o tym - także się uśmiechnął.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - uśmiech nie schodził mi z twarzy, a moje serce cały czas biło bardzo mocno.
- Czyli jeżeli się upierasz, że chcesz na mnie poczekać, to zrobimy tak jak sobie zapragniesz.
- Czyli ty pójdziesz na trening, a ja razem z tobą, tylko na trybuny, a potem możemy iść coś zjeść, bo pewnie będziesz głodny.
- Spoko. To do zobaczenia - po raz kolejny się uśmiechnął.
- Do zobaczenia - odpowiedziałam, szczerząc się jak nienormalna.
     Nie było mnie w klasie jakieś 10 minut. Wiedziałam, że pani profesor będzie wkurzona i dostanę "opierdziel", ale było warto. W końcu spotkało mnie to, na co czekałam dwa miesiące. Mój wymarzony, realny chłopak zaproponował mi spotkanie po szkole. Nie mogłam trochę w to uwierzyć. Nigdy nie myślałam, że jakaś osoba płci przeciwnej zaproponuje mi randkę, a już tym bardziej największy przystojniak ze szkoły. Musiałam jeszcze tylko wymyślić wymówkę, dlaczego przyszłam po dziesięciu minutach, skoro normalnie zajęłoby mi to dwie minuty.
     Otworzyłam drzwi.  
     - A gdzie ty byłaś? Zgubiłaś się w szkole, do której chodzisz ponad trzy lata? - zapytała pani profesor (dla wyjaśnienia: liceum, do którego chodzę, jest połączone z gimnazjum, do którego uczęszczałam).
- Nie, pani profesor. Po prostu gdy szłam, zahaczyłam o krzesło i te wszystkie kartki mi wyleciały. A że było ich bardzo dużo, to zanim je pozbierałam, minęło dość dużo czasu. Nadrobię te zadania, które klasa zrobiła w tym czasie - miałam nadzieję, że uwierzyła, choć jej mina o tym nie świadczyła.
- Dobrze, usiądź. Paulina, licz dalej - powiedziała do mojej przyjaciółki stojącej przy tablicy.
     Do końca lekcji nie mogłam się skupić. Myślałam, jak to będzie na randce z Alanem i jak to się wszystko dalej potoczy. Niestety, w tamtej chwili nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Nie przypuszczałam, że będzie to miało taki fatalny koniec....
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jest drugi rozdział! :D Jeśli macie jakieś uwagi, opinie, to napiszcie je w komentarzu. Bardzo mi pomoże w dalszym pisaniu. :) Pozdrawiam :3